Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2016, 16:55   #39
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Spotkanie w czymś, co przez cały czas kojarzyło jej się z ciasnym kantorkiem, nie należało do najprzyjemniejszych. Lirithea bardzo walczyła ze sobą, by nie nacisnąć na spust zbyt prędko lub by nie przeoczyć żadnego szczegółu z wypowiedzi najemnika.
Gdy ten jednak podzielił się wszystkim, co wiedział, decyzja była prosta. Nie mogła pozwolić mu żyć z prostej przyczyny - albo on, albo ona. Lirithea doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby przystała na jego propozycję, w najlepszym wypadku miałaby na ogonie całą zgraję Błękitnych Słońc łaknących jej krwi. Może udałoby jej się uciec - ale ona nie należała do tych, którzy tak łatwo biorą nogi za pas.

Bez chwili wahania nacisnęła spust, a pistolet wystrzelił, zabijając batariańskiego najemnika na miejscu. Jego ciało upadło z cichym plaskiem na podłogę, a asari odetchnęła z ulgą.

Lirithea D'riais: Padalec.

Skomentowała, wymijając po omacku zwłoki i szukając włącznika światła. W końcu jakimś cudem wymacała przycisk i chwilę potem pomieszczenie zostało oświetlone.
Asari zmrużyła oczy, marszcząc się lekko i czekając, aż wzrok przyzwyczai się do nagłych jasności.
Gdy to nastąpiło, Lirithea rozejrzała się z ciekawością po pomieszczeniu. Ze zdziwieniem doszła do wniosku, że musiała przebywać w czymś w rodzaju chłodni, choć wyłączonej z użytku.
Dopiero po chwili dostrzegła coś, co przykuło jej uwagę. Już miała opuszczać to okropne miejsce, kiedy jej wzrok zatrzymał się na martwym ciele upchanym w kącie.

Lirithea D'riais: Ach, ty pewnie jesteś tą asari, o której mówił ten skurwysyn...

W jej głosie próżno było szukać smutku, żalu czy złości z powodu brutalnego morderstwa na tej biednej dziewczynie. Lirithea nie znała jej, więc nie miała ku temu żadnych powodów. Poza tym nie mogła już jej w żaden sposób pomóc, a jeśli była szpiegiem, to doskonale zdawała sobie sprawę z tego, w jakie bagno może się wpakować. Ryzyko zawodowe.

Lirithea D'riais: A to co takiego?

Przyjrzała się słuchawce i mikrofonowi, obracając małe przedmioty w swojej błękitnej dłoni. Zastanawiało ją, dla kogo mogła pracować ta martwa asari. Pierwszą myślą oczywiście była Aria - zresztą, o jej wysłanniczkach mordowanych przez najemników mówił batarianin.
W końcu jednak wstała, nie tracąc ani chwili dłużej na rozmyślania. Musiała opuścić ten lokal czym prędzej, bo w końcu koledzy najemnika zaczną się zastanawiać, co go tak długo nie ma.
Włożyła słuchawkę do ucha, a mikrofon doczepiła do swojego pancerza, po czym wyszła z chłodni i zaczęła przeciskać się przez tłumy.
Nie traciła czasu na rozglądanie się za Quinem. Wysłała tylko krótką odpowiedź na komunikat Barrusa - "Jestem w drodze, L." i gdy tylko znalazła się przed klubem, spróbowała uruchomić połączenie poprzez znaleziony mikrofon i słuchawkę. Była bardzo ciekawa, kto znajdował się po drugiej stronie i istniała szansa, że mógł odebrać połączenie.

Lirithea D'riais: Halo?
 
Pan Elf jest offline