Spotkanie w czymś, co przez cały czas kojarzyło jej się z ciasnym kantorkiem, nie należało do najprzyjemniejszych. Lirithea bardzo walczyła ze sobą, by nie nacisnąć na spust zbyt prędko lub by nie przeoczyć żadnego szczegółu z wypowiedzi najemnika.
Gdy ten jednak podzielił się wszystkim, co wiedział, decyzja była prosta. Nie mogła pozwolić mu żyć z prostej przyczyny - albo on, albo ona. Lirithea doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby przystała na jego propozycję, w najlepszym wypadku miałaby na ogonie całą zgraję Błękitnych Słońc łaknących jej krwi. Może udałoby jej się uciec - ale ona nie należała do tych, którzy tak łatwo biorą nogi za pas.
Bez chwili wahania nacisnęła spust, a pistolet wystrzelił, zabijając batariańskiego najemnika na miejscu. Jego ciało upadło z cichym plaskiem na podłogę, a asari odetchnęła z ulgą. Lirithea D'riais: Padalec.
Skomentowała, wymijając po omacku zwłoki i szukając włącznika światła. W końcu jakimś cudem wymacała przycisk i chwilę potem pomieszczenie zostało oświetlone.
Asari zmrużyła oczy, marszcząc się lekko i czekając, aż wzrok przyzwyczai się do nagłych jasności.
Gdy to nastąpiło, Lirithea rozejrzała się z ciekawością po pomieszczeniu. Ze zdziwieniem doszła do wniosku, że musiała przebywać w czymś w rodzaju chłodni, choć wyłączonej z użytku.
Dopiero po chwili dostrzegła coś, co przykuło jej uwagę. Już miała opuszczać to okropne miejsce, kiedy jej wzrok zatrzymał się na martwym ciele upchanym w kącie. Lirithea D'riais: Ach, ty pewnie jesteś tą asari, o której mówił ten skurwysyn...
W jej głosie próżno było szukać smutku, żalu czy złości z powodu brutalnego morderstwa na tej biednej dziewczynie. Lirithea nie znała jej, więc nie miała ku temu żadnych powodów. Poza tym nie mogła już jej w żaden sposób pomóc, a jeśli była szpiegiem, to doskonale zdawała sobie sprawę z tego, w jakie bagno może się wpakować. Ryzyko zawodowe. Lirithea D'riais: A to co takiego?
Przyjrzała się słuchawce i mikrofonowi, obracając małe przedmioty w swojej błękitnej dłoni. Zastanawiało ją, dla kogo mogła pracować ta martwa asari. Pierwszą myślą oczywiście była Aria - zresztą, o jej wysłanniczkach mordowanych przez najemników mówił batarianin.
W końcu jednak wstała, nie tracąc ani chwili dłużej na rozmyślania. Musiała opuścić ten lokal czym prędzej, bo w końcu koledzy najemnika zaczną się zastanawiać, co go tak długo nie ma.
Włożyła słuchawkę do ucha, a mikrofon doczepiła do swojego pancerza, po czym wyszła z chłodni i zaczęła przeciskać się przez tłumy.
Nie traciła czasu na rozglądanie się za Quinem. Wysłała tylko krótką odpowiedź na komunikat Barrusa - "Jestem w drodze, L." i gdy tylko znalazła się przed klubem, spróbowała uruchomić połączenie poprzez znaleziony mikrofon i słuchawkę. Była bardzo ciekawa, kto znajdował się po drugiej stronie i istniała szansa, że mógł odebrać połączenie. Lirithea D'riais: Halo? |