Wynosimy gar do mesy. Już mam wyjść na pokład żeby zwołać załogę, ale dziwnym trafem zjawiają się sami, z małą Ryo w przydużym kapitańskim kapeluszu na czele. Mimo wszystko wychodzę i walę parę razy chochlą w pokrywę żeby przywołać maruderów. Potem raz dwa zabieram się za wydawanie strawy, leję gęstą zupę do mich i dodaję po kawałku chleba. Trochę się przy tym ubrudziłam toteż oblizuję dłoń i każdy kogo to interesuje może zaobserwować, że nie mam rozdwojonego języka, czy jest szorstki nie widać.
Kiedy wszyscy mają już swoje porcje dosiadam się do jednego ze stołów i wypytuję Gandę o to co działo się na apelu. Tak jak się spodziewałam lądujemy, zaskakuje mnie za to zmiana na stanowisku kapitana i prawdopodobny sabotaż olinowania.
-Pani kapitan. Co z racjami? Zapasów zostało jeszcze na jutro.- zwracam się do nowej przełożonej, niech decyduje.
Potem pójdę zanieść jedzenie Yutealowi i czuwającej przy nim byłej już kapitan Wąż.
Ostatnio edytowane przez Agape : 17-11-2016 o 20:45.
|