| - Witamy gospodarzu - zaczął od wejścia Otwin - chętnie byśmy zasiedli z Wami do stołu, lecz własnie przed chwilą sami wstaliśmy od wieczerzyji i stwierdziliśmy że jak zaraz się nie ruszymy to już i do rana z krzeseł nie wstaniemy. Wiesz, ludź zmęczony to sie naje a później z ledwością wstaje - najemnik podtrzymywał swawolny styl rozmowy. - Aczkolwiek jeśli proponujesz to odmówić nie wypada, chociażby kęs mięsiwa, aby docenić kunszt i nie obrazić gospodarzy. I zwykłej herbatki jeśli Pani łaskawa. Wrażeń nam nie brakuje, nie trzeba tego zaprawiać alkoholem. - Najemnik aż sam zdziwił sie jak to w zawiły sposób powiedział że nie jest głodny, oraz jakich słów użył. Jak widać przebywanie z tą zgrają służyło rozwinięciu nie tylko bojowych umiejętności.
Na to powitanie Gorn uśmiechał się od ucha do ucha. Wyglądał na pogodnego człeka. - No i paniczu masz rację, nie pożałujesz. Mięso z dzika, ale i sarnę żem upolował, kilka królików też nie gardziłem, koń ledwo ciągnął zaprząg. Biedaczysko będzie odpoczywał kilka dni, choć to silny czworonóg. Teraz by to szlag trafił - zaklął pod nosem - psa ino znaleźć będę musiał jakiego, bo mojego dzik przebił, a zwierzę było silne, że wpakowałem w niego chyba ze trzy strzał zanim padł. - Tak po prawdzie to przyszliśmy wypytać o to cóżeś zobaczył w lesie Gornie. Czem więcej szczegółów tym lepiej. Jaką obrałeś trase, ile czasu spędziłeś w borze, kiedy zauważyłeś zbiega i jak wyglądał? Czym więcej szczegółów tym szybciej ten bandyta … zawiśnie. - Otwin chciał użyć ostrzejszych słów, lecz w porę ugryzł się w język, przecież nie wypada przy kobiecie rozmawiać o przemocy.
Oswald poczekał aż Otwin wyłoży swoją sprawę. - Artur przekazał nam żeś widział jakiegoś człeka w lesie, a może to być dziad którego ścigamy. Stąd te pytania. Wyjaśnił. - No i skosztowałbym co tam macie. Dodał na koniec uśmiechając się do Sofi.
Gorn podszedł do stołu wskazując każdemu miejsce, gdzie moje posadzić swoje trzy litery. - A o tego diabła chcecie pytać. Ino sołtys pytał cz żem czego dziwnego nie widział. Pytał czy dziada żadnego szwędającego się nie widział, a żem widział, tom powiedział, że tak. Lazł po lesie, z początku chciałem pomóc, ale jak zobaczyłem, że spieprza to pomyślałem, że się ino śpieszy. Nie zrobił niczego złego to nie zaczepiałem. Jakiś obdarty jakby go niedźwiedź wyobracał. - Ja z chęcią napije się piwa. Bosch aż przełknął slinę na wizje złocistego trunku. - Ty panie znasz się na rzeczy - wyrzekł do Oswalda - piwo stało już sporo czasu, się ważyło, a każdy wie, że na takie cuda trzeba czasu.
Wstał z krzesła i podszedł do jednej z półek. Stamtąd wyciągnął kufel, a następnie skierował się do doru izdebki, gdzie stała na ziemi beczółka, okryta skórą. Gorn wyciągnął drewienko i nalał złocistego trunku do kufla. Po czym wstał i postawił je przed Oswaldem. - Spróbuj i powiedz, co uważasz. - Gospodarz zamilkł spoglądając na bohatera.
Trunek był mocniejszy niż można było się spodziewać, jego smak był goryczkowy, ale za to tak bardzo orzeźwiający. - Dobre. Upił kolejny łyk. - Po karczmach nieczęsto dają nierozwodnione, a to przypomina mi stare, dobre czasy. Pokiwał głową w uznaniu. - Wstyd gadać, ale jak tyle poza domem jestem, to nie mam czasu robić piwa i robiła je moja żoneczka. Ma rękę kobieta do takich rzeczy. - powiedział spoglądając na swoją małżonkę - - z tymi karczmami to masz rację, widzę, żeś człek światowy, oszczędzają, wody dolewają i chcą aby płacić jak za prawdziwe piwo . - Ano takie życie. Piwa mało dają, płacić trzeba jak za nieoszukane, a szczy się jak po prawdziwym. Zażartował bosch.
Gorn parsknął śmiechem - - toś przyjacielu dodał, jeno to prawda, no ale słyszałem, że karczmę załatwiliście, może moja żonka nadałaby się aby prowadzić nową, jak wybudują - Gorn wpadł w zadumę. - Z takim piwem i jadłem to karczmarka jak się patrzy. Pochwalił Bosch. - Słyszałaś, co to panicz mówi? Sofi? - zapytał się upewniwszy, lecz żona tylko się zarumieniło nie odpowiadając nic. - A tak zacząłem o staruchu. Obdartuch taki, zarośnięty. Z daleko go żem widział, ale oko mam nie powiem. To żem widział, że musiał długo być już w drodze. Widziałam go jakieś dwa zmierzchy temu. Idąc tak jak szedł pewnie za dwa dni będzie w Felberg. Jak go zobaczą, w takim stanie i im nie podpasuje to nie wpuszczą dziada. Ludzie tam przesądni, a tacy jak on, wróżą kłopoty, wyślą go w diabły, będzie się szwędał dalej.
Sofi przyniosła herbatę dla Otwina i dodała: - Jeśli mój drogi chcesz aby smakowała słodyczą, dodaj odrobinę miodu. Gdy usiadła i zauważyła uśmiech młodego przystojnego mężczyzny odwzajemniła go i podała zarówno Otwinowi jak i Oswaldowi talerz z ładnie podsmażonym mięsem. Kawałki były pokrojone na nie za duże kostki, a obok nich leżały pyrki w koszulkach. - Nie często gościmy gości w naszych progach, czasem sołtysa i jego zwariowanego syna. Podobno go ocaliliście w karczmie. To mądry człowiek, wspaniały medyk, ale jego pomysły są co najmniej nie na miejscu. - westchnęła kobieta - Nie na miejscu? Jak to? Zaciekawił się Oswald. - A to wielu przejeżdża tędy do Altdorfu to i czasem uczą nowych rzeczy. Powiedz młodzeńcowi. - spojrzała na męża - Wiesz przyjacielu, przejeżdżają tędy podróżnicy i ludzie zawsze chcą wiedzieć co to się dzieje w wielki świecie, to rozmawiają z nimi. Nasz Albert zawsze chciał leczyć ludzi i tak się kiedyś stało, nie wiadomo czy dziękować bogom czy nie. Z jednej strony to wiele się nauczył, ale z drugiej takie głupoty czasem wygaduje, że się słuchać nie chce.- upił łyka ze swojego kufla - Zaczęło się wszystko od tego, że pewnego razu przejeżdżał tędy medyk, starzec taki, co go nikt nie podejrzewałby, że leczyć potrafi. Wyglądał na szaleńca. Jednak jak się zaczęli bić w karczmie to jednemu głowę rozwalili, starzec wyleczył go, a rana zniknęła w ciągu kilku nocy, powiadają, że w ciągu jednej, ale ja to nie wierzę w takie bzdury. Kilka nocy też nie wydaje mi się prawdziwe, ale cóż, tak jak dobrze pamiętam było. Mężczyzna według mnie byłby u Morra następnym dniem, ale nie, żyje do dzisiaj dnia. Nagadał mu różne bzdety o stworzeniach co świat nie widział, nie pozwalamy by o nich opowiadał, ob dzieci się bać będą. O wąpierzach, zmarłych wstających z grobów oj dużo tego, a najdziwniejsze w tym jest, że tamten szaleniec nagadał mu jak takich leczyć. Chłopak wierzy w to, nie dziwi mnie dlaczego w takim razie to on padł celem potwora z karczmy. - powiedział nabijając widelcem mięso - Hm, czyli mamy do odwiedzenia jeszcze dwie osoby, syn sołtysa i ten którego uleczył, może oni nam coś więcej powiedzą. To ciekawe że przyszliśmy tutaj zaczerpnąć informacji na temat uciekiniera, a dostaliśmy coś innego. Ale to dobrze, jest to pewniejszy i łatwiejszy trop niż szukanie jakiegoś dziada, gdyż jeśli jest on tym za którego go bierzemy, znalezienie go nie będzie łatwe - oczywiście bez urazy, wierzymy ci że go widziałeś, tylko wiesz…No ale mniejsza, kim jest to którego uleczył ten podejrzany medyk? - A mięsiwo macie przednie! - skomentował Otwin. - Znaleźć takiego starucha nie będzie łatwe i to z pewnością. Jednak strasznie trudnym też być nie może, bo jego widok zapada w pamięci. Pewno ludzie, a przypuszczam strażnicy z Felberg o nim będą pamiętać. - zaśmiał się i kontynuował - nie mówiłbym o całym zajściu gdyby właśnie nie było prawdziwe. Człek, którego starzec uleczył to właśnie Artur. Dostał od losu drugą szansę i stara się chłopina jak może, kiedyś ciągle zadziorny, teraz potulny jak baranek . - napił się kolejnego łyka piwa - Gdzie ty chcesz leźć za tym wędrownym medykiem? Zdziwił się Bosch. - Felberg niedaleko to tam o dziada można się rozpytać. Ale jak odnaleźć kogoś kto dawno temu tędy podróżował? - Kiedy mnie chodziło żeby rozpytać o niego a nie od razu leźć za nim, spokojnie. - Tak się tylko zdziwiłem. Oswald wzruszył ramionami i dopił piwo. - Ale ja będę już się zbierał. Chciałem jeszcze rozpytać sołtysa o rzecz, czy dwie. - Dobrze, to chodźmy - zareagował Otwin po czym wychodząc zwrócił się do gospodarzy: - Dziękujemy za gościnę, strawę i herbatkę. Co do karczmy, macie całkiem niezły pomysł, we wsi musi być takie miejsce więc czemu nie wy mielibyście założyć tego przybytku? Otwin zapytał na koniec, sposobiąc się już do wyjścia.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |