Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2016, 23:51   #119
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Dzień 3- w środku chatki Ilham i Wendy

Ilham poczuła się swobodniej gdy Axel wyszedł z chatki. Tyle lat… a ona wciąż nie mogła przyzwyczaić się do zachodnich norm społeczeństwa. Frustrowało ją to troszkę, bo nie chciała być odszczepieńcem.
- O czym chciałaś pomówić Wendy? - Kobieta wzięła do ręki końcówkę warkocza, skubiąc włoski, znanym już Wendy nerwowych gestem.
Niebieskowłosa wskrobała się do wnętrza chatki z walizką, jakoś zgrabnie omijając Ilham.
- No bo, znaleźliśmy te walizki. I zanim sępy się do nich dobiorą, chciałabym żebyś ty wybrała coś sobie. Będzie ci eee… wygodniej… w normalnych ciuchach niż w piżamie. Zgodzisz się? - Nim jednak Il wyraziła na ten temat opinie, Wendy już zabrała się za otwieranie zamka. Chwilę po tym wieczka walizki. Ciągnęła ze sobą tą, która zawierała całkiem normalne kobiece ubrania.
- Och… to miłe z twojej strony… - Iranka była szczerze zaskoczona. Kucnęła przy walizce, przebierając ostrożnie w ubraniach. Była staranna w tym co robi. Każdą sztukę rozwijała i po obejrzeniu składała z powrotem.
- Widziałam tu takie, całkiem fajne… - Wendy kucnęła obok niej, najwyraźniej mając zamiar pomóc jej coś wybrać. - O, o… - zaczęła gdy Iranka rozłożyła jedne z jeansowych spodenek, przed kolano. - Co o nich myślisz?
Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło, ale z oczu bił smutek.
- Są fajne… podoba mi się kolor… - zaczęła, a Wendy już wiedziała, że zaraz padnie ALE.
- Ale… - no właśnie. - Nie mogę ich nosić… są tu mężczyźni. - Kobieta skubała metkę od różowego stanika.
- No nie… mówisz poważnie? Są tu jedne długie jeansy. Na samym dnie walizki… ale, w taki upał? - Wendy wyraziła swoje wątpliwości, a ostatnie pytanie zadała tonem “to przecież tortura”.
- Podjęłam już decyzję… - odparła cicho, odsuwając biustonosze i przekopując się na samo dno walizki w celu wyjęcia długich spodni. Zabrała też jedną parę majtek i skarpetek.
- Jest tu coś z długim rękawem? - Zatrzymała wzrok na ślicznych sukienkach, ostatecznie zapadając się w sobie.
- Po prawej stronie, też na samym dnie… ale nie mów, że i rękaw… o rany… biustonosze nie będą dobre, no nie? - Wendy zatrzymała wzrok na piersiach Ilham. Nie jakoś nachalnie, po prostu jakby oceniała, czy ma rację.
- Za małe… - przytaknęła, zaglądając głębiej do walizki. - Wiem, że różne miseczki z różnymi obwodami można jakoś zamieniać… ale tu obwód jest mój… więc raczej nici. - Ilham nie była speszona tematem. W końcu rozmawiała z kobietą i… chyba zapomniała, że Wendy jest akurat po tej drugiej stronie barykady.
Wyciągnęła bluzę i jakoś pobladła.
- Hmm - skomentowała Wendy, przestając gdzieś w połowie słów Ilham patrzyć oceniająco. - A może z jakiejś podkoszulki, spróbować zrobić coś na wzór sportowego staniku? Co jest? - zapytała, widząc że Ilham zrobiła się jakaś nieswoja.
- Ja się w tym ugotuje… - dziewczyna popatrzyła na towarzyszkę, a kąciki jej ust zadrżały w lekko histerycznym śmiechu. - Allah zabrania mi odsłaniać ciało przed obcym mężczyzną… ale zakazuje też narażać moje własne zdrowie… - Pokręciła głową, składając ubrania w kostkę i kładąc je sobie na kolanach. Ile by dała za egzemplarz Koranu… lub choćby Sunny. - Zamiast kapłana… mógł uratować się immam… - burknęła do siebie i zbierając sie w sobie by wstać.
- Moment… to, wolisz zostać w piżamie? Skoro w tym się ugotujesz i narazi to twoje zdrowie, to może powinnaś jednak wybrać coś lżejszego. Po prostu. Nie można tak? - Wendy,... po prostu chciałaby pomóc jakoś Ilham. Była zaniepokojona, ale też nie wiedziała jakich argumentów powinna używać.
Iranka długo milczała, wyraźnie walcząc z myślami. Mruczała czasem pod nosem, lub kiwała głową, jakby z kimś konwersowała. W końcu, wyglądało na to, że klamka zapadła, a wyrok został podjęty.
- Jest pewien aspekt… argument, który nie jest po mojej stronie. Ponieważ… mogę nie narażać własnego zdrowia, nie grzesząc przy tym. - Spojrzenie brązowych oczu, zatrzymało się na twarzy Wendy. - Wystarczy, że się od was odłączkę. - Ilham uśmiechnęła się, poklepując złożone ubrania. - Chyba czas się przebrać.
- To nieprawda - zaprotestowała Wendy - jeśli się od nas odłączysz i zostaniesz sama na tej dziwnej wyspie, tym bardziej się narazisz. Ilham…
- Jakoś nic mi się groźnego nie stało, gdy byłam sama… - Kobieta wstała zdejmując najpierw bluzkę, a później spodnie. Niebieskowłosa mogła podziwiać, jej lekko złotawe ciało, które było niczym po obróbce fotoshopa. Daei nie miała blizn, ani rozstępów na biodrach czy piersiach, które pod ubraniem wydawały się drobne,a w rezultacie oscylowały w “dużym”, jędrnym D.
Najlepsze było jednak to, że jej ciało pozbawione było owłosienia… i to wszędzie. Ilham sięgnęła po majtki, zakładając z niejakim przestrachem, że się w nie nie zmieści.
- Dziwne uczucie… nosić czyjąś bieliznę… - zagadnęła zakładając bluzę, a po chwili spodnie.
Wendy zrobiło się gorąco…
Kiedy Ilham sięgnęła po majtki, niebieskowłosa wstała z kucaka i odwracając się do dziewczyny plecami dreptała powoli w stronę drzwi. Wyglądała przy tym jak ktoś kto po prostu pilnuje, by nikt nie wszedł by podejrzeć jej koleżankę.
- Nie stało, ale mogło. Z tego co wiemy… to takie samo prowokowanie losu, jak przegrzanie się w za ciepłych ciuchach.
Niebieskowłosa odwróciła głowę spoglądając na Ilham.
- Dziwne… ale nic innego nie mamy.
Iranka była wdzięczna, że Wendy pilnowała wejścia. Faktycznie, nie pomyślała, że ktoś mógł wejść, kiedy ona była naga.
- Dziękuję - zwróciła się do dziewczyny, wyciągając spod bluzy warkocza. - Modlę się pięć razy dziennie, a to oznacza, że muszę odprawić rytuał łudu… Obmywam się wtedy cała w wodzie. Więc może się nie przegrzeję… A za ubrania oraz możliwość, przebrania się w nie dziękuję i tobie i Bogu. - Ilham uśmiechnęła się szczerze do niebieskowłosej, po czym wyjęła z kieszeni zapalniczkę i schowała do nowych spodni.
- Czas na obiad… chodźmy do reszty - zaproponowała.
Wendy w odpowiedzi skinęła głową.
- Jestem głodna jak wilk. Co uszykowałaś? - zapytała, przypominając sobie, że Ilham coś wstawiała na ogień… Pchnęła drzwi by je otworzyć.
- Jeszcze nic… ale planuje zrobić warzywne curry, muszę się tylko spytać… e - Ilham zatrzymała się, zastanawiając się. JAK TEN WOJSKOWY SIĘ NAZYWAŁ??!! - Toma… Tonego… Tima… czy lubi ostrą, czy bardziej łagodną kuchnie… - wzruszyła ramionami, poddając się oraz pozwalając otworzyć przed sobą drzwi.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline