Niebieskie niebo gdzieniegdzie naznaczone chmurkami. Cichy chlupot fal oceanu. Szum dżungli. Szelest piasku pod stopami. Sielanka.
Tylko że Tong zdecydowanie wolałby huk silników, smród spalin i wrzaski sierżantów sił specjalnych. Taka anty sielanka.
Raya oparła dłonie na biodrach i zapytała:
- To gdzie te posiłki?
- Zaraz będą, już za momencik... - mruczał Bestia. Ale nie zapowiadało się na anty sielankę.
Dwa wyjścia. Albo dowództwo sił specjalnych ich olało albo w tym całym gadaniu o innych światach coś faktycznie było.
Kompas nadal wariował. Może jednak...
Czekali jakiś czas i Tong czuł się coraz lepiej. Rany już mu nie doskwierały. Byłoby idealnie gdyby nie to, że posiłków brak.
- John - Taj mruknął - Chyba coś jest bardzo nie tak. Może jednak coś jest na rzeczy z tymi całymi innymi wymiarami...Te dwie, wskazania kompasu, brak naszych. Chyba nie ma cholera czego tu szukać. Ukryjmy gdzieś księżniczkę i jej obstawę i chodźmy do portu Kano. Tam jest Cage. Jeśli ktoś będzie wiedział co tu się wyprawia to...no może nie Cage...ale jego menadżer na pewno. To jak? |