Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2016, 14:43   #14
mrokota
 
mrokota's Avatar
 
Reputacja: 1 mrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodze
Korban skinął głową w skupieniu

Dziękuje za wspaniałomyślność Panie w kwestii doboru towarzystwa. Z pewnością umiejętności Braxa wszystkim nam się przysłużą. (Korban zrobił krótką pauzę). Jeszcze raz muszę liczyć na waszą wspaniałomyślność Lordzie. Dotyczy mojego stanu zdrowia. Żebym nie był dla nikogo ciężarem proszę aby moja Babcia mogła z nami pojechać. (Uśmiechnął się łagodnie) Ja wiem że wyrusza z nami doskonały Maester (skłonił się z uśmiechem w stronę starca) jednak moje dolegliwości są... specyficzne i dotyczą różnych „sfer” (powiedział wyraźnie zakłopotany). Proszę abym nie musiał znów przechodzić wyjątkowo kłopotliwej prezentacji. I dla mnie i Phomanda. (odchylił się zażenowany)

Lord skiną głową wyraźnie zniesmaczony a Korban z wyraźna ulgą. Rozejrzał się po zgromadzonych i kontynuował.

Lordzie twój ród przygarnął mnie w chwili potrzeby, dlatego obiecuje dołożyć wszelkich starań aby wzrósł on w siłę. Cały mój urok osobisty (uśmiechnął się uprzejmie) i umiejętności (przewrócił w palcach błyszczącą monetę) zaangażuję zarówno w Stolicy jak i podczas wizyty gości. Jednak co przyznaję z nieskrywanym smutkiem bez pomocy Maestera Phomonda lub Kasztelana nie jestem odpowiednio ułożyć listy gości, przygotować ich ulubionych potraw czy też (uśmiechnął się kącikiem ust) odpowiednio posadzić. (westchnął) Jestem tu od niedawana i nie do końca znam nawyki oraz skomplikowaną naturę naszych gości. Zawracam się dlatego o pomoc i z góry dziękuję Lordzie.

Skończywszy mówić oparł się głębiej w krześle i zakasłał kilka razy, zakrywając usta chusteczką. Nie odzywając się więcej czekał do końca spotkania.
Kiedy nadszedł czas Korban czekał przed wyjściem na dziedziniec, ubrany w ciepły podszywany skórą strój i patrzył zamyślony na cel ich wędrówki, bagna. Od brudnych, śmierdzących bagien nie nawiedził tylko bardziej otwartego morza. Co za niestosowny pomysł żeby kazać mu iść przez te bagna. Brax! Ten wmyślił te bagna jako miejsce skąd można będzie spokojnie realizować plany i zbierać informacje. Trzeba było wyjechać do stolicy, być na miejscu w centrum zdarzeń. W suchym, bezpiecznym domostwie. A nie tu... Rozejrzał się z nie ukrywaną nienawiścią w oczach.
Kiedy jednak usłyszał za sobą idących ludzi, odwrócił się z lekko obolałym wyrazem twarzy i rozpoznawszy Lorda wraz z rodziną skłonił się i przepuścił ich bez słowa.
Idąc przez chlupoczące, pełne oślizłego życia, moczary, jego twarz wykrzywiał na przemian grymas złości i obrzydzenia. Po prostu nie mógł się opanować. Niech to się już skończy.
Ceremonie przeczekał nakryty głębokim kapturem z kamienną twarzą. Jednak na słowa o statku jego umysł od razu się ożywił i rozpoczął analizę sytuacji. A to ciekawe......
 
mrokota jest offline