Walka była krótka i skończyła się tak, jak się miała skończyć, czyli zwycięstwem Marcusa. Skrytobójca nie czekał, tylko migiem dopadł do zbira i usiadł na nim okrakiem, przykładając ostrze miecza do jego krtani. Czuł w skroniach nakręcającą go adrenalinę. Ściągnął tamtemu chustę zasłaniającą twarz i przyjrzał mu się - bandzior miał długie, czarne włosy, orli nos i trzydniowy zarost, czyli nie wyróżniał się zbytnio spośród innych typów ze swego środowiska.
- Gadaj, komu zajebaliście pierścień, który dzieciak zajebał wam? - mruknął Beisert, wpatrując mu się prosto w oczy.
- Nie... nie mogę ci powiedzieć... oni... oni mnie zabiją jak się dowiedzą... - odparł tamten.
- Twoi kumple będą twoim najmniejszym problemem, gdy sam wezmę cię w obroty - rzucił Marcus i na potwierdzenie tych słów ścisnął draba tam, gdzie został ranny. Mężczyzna krzyknął, jakby coś go rozrywało.
Dłuższą chwilę zajęło mu, nim się uspokoił.
- Dobra... dobra... powiem... ale potem... zaprowadź mnie... do jakiegoś konowała. Tracę krew... robię się słaby...
- Jasne, masz moje słowo - Marcus skinął mu głową. Oczywiście nie miał zamiaru mu pomagać, ale on nie musiał o tym wiedzieć.
- Nazywa się Carina Topfer.... jest najstarszą córką tutejszego kupca... Ostatnio staruszkowi się zmarło... więc razem z resztą bandy... - Łapał ciężko powietrze. - Korzystając z tego, że panna była w żałobie... postanowiliśmy wejść do jej chałupy. Ale baba była ostra... postawiła się... powiedziała, że nie odda majątku... Więc ja i Hans zabraliśmy sygnet i... mieliśmy odwiedzić jej babkę... u której przebywa teraz... jej mała córka... w ten sposób... chcieliśmy ją przekonać, żeby oddała... złoto... ale ten gnojek... ukradł nam pierścień...
Oprych spojrzał ponuro na przerażonego Horsta schowanego za Solveig.
- Czyli włamaliście się do domu Topferów? - zapytał Marcus.
- T...t-tak...
- I ta Carina jest teraz waszym zakładnikiem?
- Gilbrecht i reszta czekają... na nasz powrót... cały czas są... w domu...
- Ilu was tam jest?
- Du...dużo... sami nie... wejdziecie... - oddech złoczyńcy stawał się coraz cięższy.
- A gdzie mieszka jej babka?
- Na... na...
Bandzior przewrócił oczami i wydał ostatnie, płytkie tchnienie. Był martwy.
Beister westchnął ciężko.
- Niech to szlag... - po czym przeniósł spojrzenie na Horsta. - Wiesz gdzie mieszka ta córka kupca?
Dzieciak potwierdził energicznym skinieniem głowy.
- Mogę was tam zaprowadzić, jeśli chcecie.
- Chcemy - burknął Marcus.
- Chcemy? - Zapytała Solveig.
- Kto wie, może jeśli uratujemy córeczkę kupca, to odwdzięczy nam się odpowiednio. Pieniędzy nigdy dość, nie sądzisz, kochana?
- Sądzę. - Blondynka wyszczerzyła się i spojrzała na chłopca. - Prowadź, Horst.
Sierota ruszył, a Marcus zgarnął swoje noże z ciała martwego oprycha, rozejrzał się dokoła i zamknął ich niewielki pochód. Nadszedł czas by odwiedzić posiadłość kupca - musieli działać szybko, nim reszta bandy zorientuje się, że ich towarzysze coś długo nie wracają i zaczną nabierać podejrzeń.