Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2016, 21:15   #86
Morri
 
Morri's Avatar
 
Reputacja: 1 Morri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłość
Walka (cz. 2)

Pierwsze przyłożenie dłoni do obficie krwawiącego boku wilkołaka zaowocowało wyraźnym i mocnym mrowieniem, jakie Barb odczuła w dłoniach. Było ono na tyle silne, że odebrało władzę nad nimi, przez co nijak nie była w stanie oderwać ich od mokrego od posoki futra. Czuła się też dziwnie. Jakby coś oderwało ją od ciała, jakby wszystko wokoło było tylko jakimś snem, w którym ona uczestniczy jako postronny świadek. Jedyne co było ponad wszelką wątpliwość realne, to rana wilkołaka i on sam, wyjątkowo wyraźny, otoczony wątłym blaskiem, który z każdą chwilą stawał się słabszy. W przeciwieństwie do jej dłoni, które zaczęły świecić. Nie było to ostre światło ani też nie czuła z jego powodu żadnego bólu. Było mleczne, delikatne i… dobre. Coś, co tkwiło w niej samej, podpowiadało że tak właśnie ma być. Mówiło jej cicho do ucha:
~ Tak trzymaj, jeszcze trochę. Nie odrywaj rąk, pozwól płynąć mocy.
I faktycznie, coś przepływało do niej do Dana, niczym łagodny strumień, który użyźnia wysuszoną glebę, pozwalając nowemu życiu ponownie na niej zaistnieć.
Nela z kolei miała inny problem. Jej zamach, który wzięła z myślą o mordzie, zakończył się nie tam gdzie chciała. Ostrze miecza przemknęło tuż przed szyją wampirzycy, nie czyniąc jej żadnej krzywdy. Nie znaczyło to wcale, że krwi nie zasmakował, bo owszem, zagłębił się w ciele, tyle że tym, które do Jacka należało. Cięcie było płytkie, zdobiące krwawą krechą ramię chłopaka, który zaskoczony takowym obrotem sprawy potknął się o leżące przy łóżku graty i wpadł z impetem na ostatniego męskiego przedstawiciela wampirzego gatunku. upadł przy tym tak szczęśliwie, że dłoń jego trzymająca medalion wylądowała tamtemu na piersi. Skutek był natychmiastowy i dość widowiskowy, połączony z chmarą pyłu, jaka powoli opadać poczęła w miejscu, w którym sekundę wcześniej krwiopijca się znajdował. Krzyk jego, urwany brutalnie, brzmiał jeszcze chwilę, jakby uparcie nie chciał pogodzić się ze śmiercią tego, z którego gardła się wydobył.
Przebrzmiał jednak w końcu, a wraz z jego ostatnią nutą Nela poczuła szarpnięcie. Wszystko nagle zamarło, zupełnie jakby ktoś pauzę włączył przy oglądaniu filmu. Następnie zaś ruszyło, jednak już w zwolnionym tempie. Dwie wampirzyce otwarły swe usta i krok po kroku, bardzo powoli, ruszyły jedna na Jacka, druga zaś na Nelę. Scar, poruszając się nieco szybciej niż pozostali, skoczyła w kierunku tej, która miała chrapkę na szarowłosą. W dłoniach dziewczyny lśniły, i było to dosłowne określenie, dwa miecze. Jej usta poruszały się, jednak Nela nie była w stanie zrozumieć powoli wydobywających się z nich słów. Mogła za to działać i, bogowie świadkiem, czas ku temu był idealny.

W szarowłosej głowie zabrzmiało jedno konkretne słowo. Właściwie imię: “Jack!”. Scar zajęła się wampirzycą, która nacierała na nią samą. Pozostał więc Jack, którego sama raniła… sama raniła… sama raniła!
Ile sił w nogach ruszyła na wampirzycę, która przyjęła za smaczny kąsek jego. Zamachnęła się z zamiarem cięcia w szyję. Scar krzyczała o ucinaniu głów. Nie było więc sensu próbować czegokolwiek innego
Tym razem Nelę czekało trafienie. Jej przeciwnik ruszał się przecież tak wolno. Miecz jednak zaciął się na kręgu szyjnym.
Trysnęła krew. Czy może bardziej siknęła krew, jak w horrorze z klasy Z. Dziewczyna dosłownie poczuła jej metaliczny smak. Chociaż usta miała zamknięte, zapach był tak intensywny. Szarpnęła próbując wyrwać miecz z szyi wampirzycy.
Nie udało jej się odciąć głowy...

Barbara westchnęła cicho, kiedy ciepłe uczucie minęło. To było westchnienie żalu, ponieważ to, co ją otoczyło było… domem. Przyjacielem. Czymś co pocieszy i ukoi. Gdyby była szczególnie wierząca, jak jej babcia, bez wątpienia zaczęłaby to interpretować jako coś boskiego, jakąś mistyczną wyższą siłę. Choć może i rzeczywiście tak było. Może to nie Bóg, w jej chrześcijańskim pojęciu, ale inne moce. W końcu sama zaczytywała się w opowieściach o otwieraniu trzeciego oka, przebudzeniu energii duszy, czy odkrywaniu głębi swojego DNA. Podejrzewała, że to bzdury, ale czy rzeczywiście mogło się okazać, że TU… Właśnie TU to nie było wcale takie zero-jedynkowe?
A Dan, no cóż, niewątpliwie nie miał śladu po jej niefortunnym pchnięciu, co Barb przyjęła ze stoickim spokojem.
Czas na zastanawianie się nad nowonabytymi mocami, czy też panikę, przyjdzie potem. Teraz trzeba było się jak najszybciej wydostać z tej przeklętej krypty. Czarnowłosa rozejrzała się po pokoju, żeby rozeznać się w ich dynamicznie zmieniającej się sytuacji.

Sukces sukcesem był niewielkim... Nie dość, że Jack oberwał od Neli, to jeszcze załatwienie wampira było tylko i wyłącznie całkowitym przypadkiem. Oj, chyba się nie popisał, na dodatek na oczach swych przyjaciółek... Wstyd i tyle. Nie dość, że nie pomógł Neli, to o mały włos dałby się zabić.
Uniósł głowę, wypluwając z ust kurz - resztki wampira - i spojrzał w stronę Neli, która na karku miała dwie przeciwniczki... i zamarł ze zdziwienia, widząc jak Nela ruchem szybszym niż myśl pozbawia głowy jedną z wampirzyc. No, prawie pozbawia, co i tak według Jacka było szczytowym osiągnięciem sztuki walki mieczem.

Neli wydawało się, że ma tak dużo czasu… co prawda zastanawiać się nie musiała. A to co wokoło niej się działo… nad tym wolała w tej chwili nie dumać. Ratowała przyjaciela. Przyjaciel rzecz święta. Z całym zapasem brutalności jaki kiedykolwiek w sobie chowała wykonała jeszcze jeden zamach, chcąc dokończyć swojego dzieła. Odciąć głowę do samego końca. Tym razem z pozytywnym skutkiem. Wampirzyca bowiem powoli zaczęła zamieniać się w pyłek, a miecz przeszedł na drugą stronę.

Nela rozejrzała się krótko.
Szybka analiza wskazywała na to, że zagrożenie póki co… no właśnie póki co… zostało wyeliminowane, albo zaraz zostanie wyeliminowane do końca, gdyż Scar nacierała jeszcze na ostatnią wampirzycę. Miała ochotę przyjrzeć się temu co się dzieje w zwolnionym tempie. Było to takie dziwne i kuszące… ale, cichy głosik w środku głowy mówił jej, że trzeba wiać z miejsca w którym są. Nie zastanawiała się więc. Jej rzeczy były w łazience. Pobiegła tam pośpiesznie wsuwając na nogi buty i narzucając na siebie płaszcz. Chwyciła wszystkie ich rzeczy jakie zostały w łazience i wróciła do sypialni. Równie szybkimi ruchami upchnęła je do pierwszego lepszego plecaka. W jej głowie pałętało się kilka myśli. W tej chwili przede wszystkim tych “użytkowych”, które resztę spychały na bok. Nie mogli przecież uciekać na bosaka.
Zlokalizowała więc jeszcze buty Jacka. Jej przyjaciele byli mądrzejsi niż ona, zostawiając swoje przynajmniej buty niedaleko łóżka. Mimo to podsunęła je w jego stronę i kucnęła przy nim. Chciała mu powiedzieć, że musi wstawać… ale Jack poruszał się jakoś tak powoli.
 
__________________
"First in, last out."
Bridgeburners
Morri jest offline