Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2016, 21:36   #39
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Po raz któryś z kolei udało im się uniknąć śmierci. Fakt ten przestał już nawet cieszyć Rolanda, który z każdym kolejnym dniem w piekle zdawał się coraz bardziej gorzknieć. Odległe wspomnienia tego kim był, zdawały się nie mieć już dla niego większego znaczenia. Jedynie przelotne spojrzenia na prawie że pozbawione odzienia ciało Johanny, zdawały się być echem jego dawnego Ja. To, i jego nieugięta wola walki, pragnienie życia, które mimo wszystkich przeciwności pchały go naprzód. Pozwalały mu stawiać krok za krokiem, bez względu na ból i cierpienie. Po co jednak to robił? Co mu tak zależało? Czy życie wśród uśpionych, choć pozbawione jakiejkolwiek celowości, nie byłoby dla niego lepsze niż obecna tułaczka? Na tym wolał się nie zastanawiać, gdyż odpowiedź jaką mógł odnaleźć mogła zrujnować wszystko co do tej pory udało im się osiągnąć.

Na szczęście, w piekle rzadko kiedy mieli czas na rozmyślania. I tak teraz, gdy udało im się wkroczyć w głąb podziemi, natrafili na kolejny problem. A zasadniczo dwa… Dwa podejrzane i irytujące problemy.

Pierwszym z nich był Hobgoblin. Roland pewnie nigdy nie dowie się, dlaczego od razu go nie zastrzelił, kiedy ten pojawił się przed nimi. Jednak czasu i słów nie dało się cofnąć, dlatego wiedźmiarz musiał zaakceptować towarzystwo podstępnej paskudy. Miał nadzieję, że nie przyjdzie mu potem tego żałować. Drugim problemem był zaś napuszony rycerzyk. Roland przypuszczał, że gdyby pycha miała materialną postać, to Tyberius swoją mógłby wypełnić po brzegi co najmniej dwa poziomy piekła.

Wiedźmiarz nie miał ochoty współpracować z żadnym z nich. Momentami poddawał w wątpliwość ich rzeczywiste istnienie. Oboje bardziej przypominali mu irytujące iluzje stworzone przez samego władcę piekieł, który chciał im po prostu jeszcze bardziej uprzykrzyć podróż. Nawet jeżeli w rzeczywistości tak było, Roland nie miał zamiaru, by ci dwaj w jakikolwiek sposób zniszczyli to co do tej pory udało im się osiągnąć. Nie miał zamiaru dawać Hobgoblinowi okazji na jakiś podstęp, a Tyberiusowi by ten przejął funkcję dowódcy drużyny. Roland sam nie uważał siebie za przywódcę, jednak częsta bezczynność towarzyszy sprawiała, że czasami musiał podejmować decyzje. Jednak z pewnością w tej jednej sprawie wszyscy się zgadzali - nowi towarzysze wcale nie byli godni zaufania.

I nawet ucieszył się, kiedy oboje postanowili zdjąć z ich barków połowę tego kłopotu. Roland nie zamierzał przyglądać się walce narwanego hobgoblina i napuszonego rycerzyka, jednak wcale nie miał zamiaru ich powstrzymywać. Wolał pozwolić, by problem sam się rozwiązał. A nawet wynik nie miał dla niego większego znaczenia. Najlepiej gdyby oboje śmiertelnie się zranili i dali im w końcu spokój…
 
Hazard jest offline