Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2016, 22:48   #39
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Noc przyniosła ukojenie. Cisza i spokój mącone były jedynie szumem spadających gęsto kropel deszczu i cichym pohukiwaniem wiatru, który przemykał się po ciemnych korytarzach strażnic.
Andariel stała, wpatrując się w deszcz, całkiem długo, być może nawet pół nocy. Sama nie mierzyła czasu w taki sposób, jak przywykli do tego ludzie, więc było to dla niej zaledwie krótkim momentem, spędzonym na cichej kontemplacji i rozmyślaniach nad tym, co przyniesie nowy dzień oraz ich dalsza podróż. Jakie niebezpieczeństwa jeszcze czyhały na nich na trakcie? Czy wszyscy dożyją szczęśliwego powrotu? Co tak naprawdę znajdą w zamku czarnoksiężnika?
W końcu jednak spuściła wzrok i odwróciła się tyłem do okna. Większość towarzyszy spała, zbierając siły na zbliżającą się podróż. Powoli zaczynała też czuć zmęczenie ogarniające jej ciało, więc uznała, że nadeszła pora na odpoczynek.
- Oby sprzyjało nam wszystkim szczęście - wyszeptała ni to do siebie, ni to w przestrzeń, spoglądając na śpiących śmiałków, po czym udała się na spoczynek, a sen przyszedł szybko.

Rankiem zbudziła się jako jedna z pierwszych. Z radością stwierdziła, że pogoda znacznie się poprawiła i choć wszystko wokół wciąż było mokre po nocnych ulewach, to dzień zapowiadał się całkiem przyjemnie jak na jesienne standardy.
Andariel od razu wybrała się na krótki spacer wokół ruin, nie oddalając się zbyt daleko, by zaczerpnąć rześkiego powietrza i zatopić się w swoich myślach.
Zastanawiała się skąd u wszystkich takie ponure humory. Obawiała się, że w sercach jej towarzyszy powoli zagnieżdżał się niepokój, a może nawet strach przed nieznanym. Choć równie dobrze mogło to być zwykłe zmęczenie i z taką myślą postanowiła pozostać. Nie chciała bowiem wzbudzać podejrzeń, jakoby w nich wątpiła.

~ * ~

Wyruszyli w drogę, choć raczej w kiepskich nastrojach, przynajmniej jeśli porównać to do humorów z dnia poprzedniego. Większość milczała, pogrążona we własnych myślach, a Andariel wcale nie odstawała od tej reguły.
Maszerowała, co jakiś czas przyglądając się pozostałym i jeśli jej spojrzenie spotkało się z innym, uśmiechała się życzliwie.
Droga była długa, a elfka miała mnóstwo czasu by nie tylko delektować się całkiem piękną pogodą i otoczeniem natury, ale także na jej ulubione zajęcie - rozmyślanie.
Tym razem zastanawiała się nad historią Aerina. Była to postać, która najbardziej absorbowała uwagę czarodziejki, głównie ze względu na to, że również był elfem. Jego towarzystwo sprawiało, że czuła choć cząstkę domu, który zostawiła daleko za sobą, wyruszając w świat, by rozwijać swoje umiejętności i zgłębiać tajniki magicznej wiedzy - a wszystko po to, by dostąpić zaszczytu pobierania nauk w Białej Wieży.
Gdyby ponownie stanęła przed wyborem, wcale nie zmieniłaby swojej decyzji - tego była pewna, ale nie przeszkadzało to oczywiście w odczuwaniu tęsknoty za Ulthuanem i za towarzystwem elfów, tak bardzo odmiennych od otaczających ją ludzi. Tęskniła za brakiem uprzedzeń, za poszanowaniem życia, za kulturą i miała serdecznie dość ułudy tak bardzo charakterystycznej dla ludzi. Czekała ją jednak jeszcze długa droga, więc tym bardziej wdzięczna była, że zdarzyło jej się podróżować w towarzystwie drugiego elfa.
Czuła, że coś go trapiło. Być może była to jego przeszłość, która na pewno nie należała do lekkich. Nie chciała jednak pytać, jeszcze nie teraz.

~ * ~

Kiedy zaczęli zbliżać się do świątyni Shallyi, Andariel poczuła niepokój ogarniający jej serce. Nim jeszcze dostrzegli, co tak naprawdę się wydarzyło, intuicja podpowiadała elfce o złu, które przeszło przez te ziemie.
Odetchnęła głęboko, mocniej zaciskając dłoń na swoim kosturze i ruszyła przed siebie, gdzie wszystko stało się jasne tak dla niej, jak i pozostałych.
- Tyle niewinnych istnień zabranych w tak bestialski sposób - odezwała się, kiedy przechodzili obok zmasakrowanych ciał kapłanek i najemników.
Jej głos był jakby nieobecny, do tego dziwnie chłodny, w porównaniu do ciepłego i melodyjnego tonu, do którego mogli wcześniej przywyknąć towarzysze Andariel.
Jej wyraz twarzy również się zmienił. Ponownie przybrał tego surowego tonu, niczym majestatyczny marmurowy posąg. Aura elfki była zdecydowanie mniej przyjazna.
Nie odezwała się już ani słowem, przyglądając się jedynie bestialstwu, którego dokonali wyznawcy Chaosu. Czuła narastający w niej gniew, który zastąpił miejsce wcześniejszego niepokoju. Nie mogła w żaden sposób pomóc tym, którzy zginęli z rąk plugawych oprawców, ale mogła i zamierzała ich złapać, by spotkała ich odpowiednia kara.

Mroczna, złowroga aura, którą otoczyła się Andariel oraz jej surowy wyraz twarzy zniknęły, kiedy razem z Enigmą odnalazła sekretne pomieszczenie za ruchomą ścianą, a w nim ukrytą jedyną ocalałą z masakry kobietę.
Kapłanka była w ogromnym szoku. Przerażona, samotna. W jej głowie zapewne wciąż rozbrzmiewały agonalne krzyki mordowanych kobiet, okrutne śmiechy oprawców.
Andariel w jej oczach dostrzegła coś jeszcze. To obłęd powoli znajdował nowy dom w jej umyśle, choć była jeszcze dla niej nadzieja.
Na widok mężczyzn, kapłanka wpadła w panikę. Prosiła, by jej nie zabijać. Nie zdawała sobie sprawy, że nie byli wrogo nastawieni.
- Odejdźcie stąd na moment, proszę - Andariel zwróciła się do towarzyszy, tonem nie przyjmującym odmowy. - Postaram się pomóc tej kobiecie. Ty, Bianco, zostań gdzieś w pobliżu.
Po tych słowach Andariel odwróciła się do przerażonej kapłanki i uśmiechnęła się do niej przyjaźnie. Nie podeszła jednak bliżej, wiedząc, że może to przerazić kobietę.
- Nie chcemy wyrządzić ci krzywdy - odezwała się, a ton jej głosu na powrót był ciepły i melodyjny, kojący dla ucha. - Jestem Andariel, elfia czarodziejka z Ulthuanu, a to moi towarzysze. Idziemy tropem tych zbrodniarzy, którzy dokonali się tych bestialskich czynów.
Andariel podeszła nieco bliżej, bardzo powoli, nie chcąc wystraszyć ocalałej kapłanki.
- Jeśli jesteś ranna, z chęcią uleczę cię za pomocą mojej magii - dodała, oferując swoją pomoc. - Nie masz się czego bać, już ci nic nie grozi.
Andariel, po udzieleniu niezbędnej pomocy kapłance, zamierzała delikatnie wypytać ją o to, co zaszło w świątyni. Być może zauważyła ilu było chaosytów? W którym kierunku się udali? Czy mieli wśród swoich mrocznych kapłanów, magów? Kto to wiedział, jakie detale mogły zachować się w głowie biednej dziewczyny.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 18-11-2016 o 23:10.
Pan Elf jest offline