-Musiał mieć nawigatora znającego te wody, ot, cała tajemnica - odpowiedział Wilbur Gabrieli, nie wypatrując nawet okrętu. Wiedział, że jego starcze oczy i tak nie rozpoznają niczego, co by przydało się do identyfikacji statku. Jednego jednak był pewien - ktokolwiek zmierzał do ich siedziby, chciał tam trafić. Nikt nie ryzykowałby przybijania do brzegu w taką pogodę, sztormy najlepiej przetrwać na otwartym morzu.
Przez całą ceremonię myślał o czekających go zadaniach, układał w myślach listy, planował wizytę w stolicy. Brat na łożu śmierci jeszcze budził jakiś sentyment, teraz stał się kolejnym zachowanym w torfie truchłem, jak tak wielu przed nim. Kiedyś Wilbur chadzał na te bagna często, by przypatrzyć się zmarłym. Teraz jednak go wcale nie interesowali.
Szedł szybko do swoich zadań i listów. Stypa była istotnym wydarzeniem do zaplanowania. |