Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2016, 23:11   #40
kinkubus
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Jak to się stało, że znowu doszło do mordobicia cz.2

Bogowie widać mi sprzyjają bardziej niż innym — odrzekł niewzruszonym głosem imperialny generał, patrząc na obcego kusznika. — On niech idzie pierwszy — wskazał lekko pochodnią na hobgoblina — nie potrzebuje ani światła i jest dość szybki z tego co widziałem. Przyda mu się — powiedział nie ukrywając niechęci do złodziejskiego pokurcza.
Potem wy dwaj — wskazał na obydwu strzelców. — Potrzebujecie obu rąk do strzelania więc pochodnia wam jest zbędna. Wesprzecie tą kreaturę na dystans jeśli coś go będzie chciało ukatrupić. Wasze strzały będą szybsze niż inna broń. Jak będziemy go oszczędzać może nawet starczy do wyjścia z tej góry. Jak nie ktoś będzie musiał go zastąpić.

Popatrzył na resztę towarzystwa. Poza nim i Johanną zostawała czerwonoskóra z młotem i ten duży w pancerzu.

Poza nią, reszta potrzebuje obu dłoni do walki. Więc może wziąć pochodnię — Tyberius wskazał na rogatą kobietę z młotem. — I twe obawy o świecenie pochodni kuszniku są próżne. Jej promień oświetli całą grupę nieważne kto je będzie z nas niósł. Więc za wami pójdzie reszta z nas. Ten duży na końcu. Przydadzą nam się mocne plecy gdyby atak przyszedł od tyłu.

Ścięty na wojskową modłę brunet w błękitnym pancerzu spojrzał wyczekująco najpierw na tego z kuszą a potem na resztę tej bandy. Może jeszcze nie wszystko było stracone.
Roland pokręcił ze zrezygnowaniem głową. Jedynie resztki pozostałej mu ludzkiej moralności powstrzymała go przed uśpieniem wojownika. Chociaż jeżeli rozmowa pójdzie dalej w tym kierunku, Roland nie będzie miał innego wyboru. Nie miał czasu na dyskusję czy kłótnię. Podszedł do Johanny i bez słowa chwycił za jej łuk. Wybąkał kilka niezrozumiałych dla nikogo słów, a przedmiot rozjarzył się białym światłem.

Nie jestem kusznikiem — mruknął, a jego słowa były najwyraźniej skierowane do wojownika, mimo, że nie spoglądał nawet w jego stronę. Zaraz potem spojrzał na diablicę i pół-orka. — Rognirze, Bazylio, któryś z was mógłby iść za hobgoblinem? Oboje widzicie w ciemności i przyda nam się ktoś mocny na froncie.

Może i nie jesteś zwykłym kusznikiem — zgodził się generał widząc czary jakie odprawia człowiek z kuszą.

Całkiem przydatne. Musiał przyznać z niechęcią, że wzajemna znajomość własnych możliwości w tej grupce jednak zaowocowała jakimś planem. Zanalizował zaobserwowane zdolności poszczególnych jej członków. Jeśli ta kobieta z młotem i rogami widziała w ciemności to faktycznie mogła pełnić podobna rolę do tej hordowej kreatury. Świecący obecnie łuk Johanny też okazał się całkiem przydatny. Dawał światło i nie zajmował jej rąk. Mieli więc drugie źródło światła w grupie. Czekał czy pojawi się ich więcej czy mag z kuszą wyczerpał lub nie chciał używać swoich możliwości więcej.

Pierwszą zniewagę ci odpuszczę, zważywszy na sytuację. Drugiej nie, więc trzymaj język na wodzy — nagle do Tyberiusa odezwał się Tazok, przejawiając nutę irytacji.

Następnie nie szczędząc chwili, ruszył przed siebie. Dobrze widział w ciemności, więc nie potrzebował goniącego go, świecącego punktu. Zresztą, opcja bycia napadniętym z mroku przez potwora wydawała się lepsza, niż słuchanie dalszych wywodów Lorda Generała.

A na co chcesz czekać? Rób co masz do zrobienia póki jest okazja — odrzekł do szaroskórej kreatury, gdy ta się do niego odezwała. Czekał co zrobi reszta. Na razie mieli dwójkę z przodu. Nie było źle.

To wystarczyło Tazokowi. Zwykle próśb nie spełniał, ale w tym przypadku mógł zrobić wyjątek. Zaczął podchodzić do Tyberiusa, uderzając się kilkukrotnie w pierś.

Kiedy piekielne ogary będą wyżerać twoje wnętrzności, to MOJE imię będziesz wspominał z największą grozą! — grzmiał jak bestia wprost z najgłębszych czeluści piekieł. — Tazok Czarny Szpon, twój kat i oprawca!

Moje imię i tytuł już słyszałeś. Przyszedłeś mi coś jeszcze powiedzieć? — mężczyzna w błękitnym pancerzu patrzył na goblinoidalny pomiot, który chyba próbował go nastraszyć. Przynajmniej jeśli dobrze widział te półdzikie rytuały. Chociaż po pomiocie Hordy właśnie czegoś takiego można było się spodziewać.

To może my już chodźmy — zasugerował towarzyszom Roland.
Widać, był już mocno zmęczony tą sytuacją. Starał się nie dać tego po sobie poznać, jednak reakcja Tazoka mocno go zaniepokoiła. On z pewnością nie trafił do piekła przypadkiem lub za samobójstwo, przeszło mu przez myśl.
Nie mam najmniejszej ochoty brać udziału w tej walce.

Normalnie prawie powtórka — mruknęła diablica prowadząc Rolanda i resztę obok dwójki. Również nie miała najmniejszej ochoty aby się włączać.

Johanna drgnęła przerażona dając krok w tył, w sumie im dalej od Tazoka tym lepiej. Schowała się za Rolandem, przyciskając chude ciało do jego pleców. Wiedźmiarz chwycił za jej dłoń i pociągnął w dalszą część podziemi.

Chłopaki, dajcie spokój… Musimy być pełni sił, by przejść przez tę górę… — wydukała niepewnie, oglądając się za siebie na kłócących się bufonów.

Niech was wszystkich szlag trafi, pomyślał Shade. To chyba kolejna, zesłana na nas kara za grzechy. Może się pozabijają i będzie spokój... Ruszył za pozostałymi.

Lord generał poruszył nozdrzami i zacisnął usta w wąską linię. Ten hobgoblini pomiot, który szedł na niego z takim impetem jakby chciał go staranować czy przejść do ataku nagle zatrzymał się i zaryczał, zabębnił pięściami o muskularną klatę i podarł jakieś bzdury, że niby go zabije. Akurat! Generał Gwardii mógł paść z ręki Hordy. Ale właśnie od Hordy a nie jakiegoś pojedynczego soldata! Generał zaciskał szczęki i zmrużył brwi obserwując potencjalnego przeciwnika. Musiał przyznać, że ten tu, był parchatym hobgoblinim pomiotem ale chyba jednak nie pośledniejszego kalibru. Żaden pojedynczy sztuk z Hordy nie wywołałby niepewności u imperialnego generała. A ten tu sprawił, że rycerz w pancerzu lekko przygarbił się i siłą woli zmusił ramię do zatrzymania ruchu by sięgnąć po broń. W zamian opuścił nieco do przodu pochodnię by ogień stanął pomiędzy nim a tym chuderlawym orkiem.
Widział, że reszta tej bandy też wolała się wycofać niż stanąć do konfrontacji. Pierwszy oczywiście zapodał tyły ten sam co i przy bramie, czyli mag z kuszą. Nie zaskoczył generała swoimi zamaskowanymi pseudo-rozsądkiem i rejteradą. Kobieta z młotem też już była w głębi korytarza. I ta czarnowłosa. Johanna. Schowała się przed awanturą za kusznikiem a ten pociągnął ją ze sobą w głąb korytarza. Został ten zbrojny w pancerzu. Bo ten cały Shade też oczywiście pokulał się jak na łotrową mendę przystało. Właściwie to przyjęli szyk całkiem podobny o jakim mówił generał a słowa tej kobiety - Johanny - Właściwie miały w sobie swoją mądrość. Największą jaką od nich na razie tu usłyszał.
Tazok Czarny Szpon, tak? — pokiwał krótko ostrzyżoną głową mężczyzna w pancerzu. — Uważam wasz gatunek za śmierdzącą bandę tchórzliwych pokrak. Silni jedynie w Hordzie — wycedził z wolna rycerz patrząc na szaroskórego z bojowymi rękawicami na łapach. — Ale doceniam odwagę u każdego. Widzę, że masz jej więcej niż większość ten bandy. Nie właź mi pod ostrze, nie knuj przeciwko mnie i nie mów do mnie tym tonem co przed chwilą. To możemy ze sobą współpracować. Bo Johanna ma rację. Jak na górze jest tak samo jak na dole to każdy się tu przyda. A jak nie to stawaj do walki tu i teraz — generał postawił ultimatum hobgoblinowi. By było jasne, że mówi poważnie, wolne ramię powędrowało z wolna ku górze. Zbliżyło się do rękojeści miecza wystającego zza pleców rycerza.

Tazoka jednak nie obchodziło, co miał teraz do powiedzenia jego - nie dało się ukryć - przeciwnik. Najpierw prowokował, teraz chciał załagodzić sytuację, do tego miał czelność stawiać warunki i odgrażać się. Nie z Czarnym Szponem. Jeden z nich wyzionie ducha, tu i teraz; innej opcji zwyczajnie nie było.
Hobgoblin widział w oczach człowieka strach, chociaż ten chciał ukryć go pod warstwą stoicyzmu. Zaatakował pierwszy, jednak pancerz Tyberiusa był wystarczająco silny, żeby zatrzymać ciosy, a chwila przewagi sprawiła, że to Lord Generał przelał pierwszą krew. To nie powstrzymało Tazoka przed kontynuowaniem natarcia: chwycił opancerzonego rywala i przybliżył się wystarczająco, by ten nie mógł wyprowadzić cięcia. Pierwsza pięść dosięgnęła Tyberiusa, który gwałtownie wypuścił z ust powietrze i równie szybko wyszarpał z uścisku goblinoida.
Atak nie ustawał, Tazok wyprowadził cios, który z echem obił się o czaszkę Tyberiusa. Lord General nie pozostał dłużny i ponownie rozorał przeciwnika, zadając dotkliwą ranę. Obaj walczący wiedzieli, że koniec jest już bliski. Żaden z nich nie był w stanie ciągnąć tego dłużej. Pozostawało pytanie, który z nich był bardziej zdeterminowany, by nie powrócić w objęcia demonicznych tortur.

Jedni powiedzą, że był to instynkt, inni, że głupie szczęście. Jedno jest pewne: to hobgoblin wyszedł z tego starcia zwycięsko. Doskoczył do przeciwnika, prawie dając się ściąć. Uniknął o grubość ostrza, zadając cios, który ostatecznie powalił Tyberiusa. Kiedy człowiek osunął się na ziemię, Tazok naskoczył na niego i nie szczędził ciosów, dopóki z twarzy Lorda Generała nie została ledwie rozpoznawalna masa. Szczęk metalu uderzającego o posadzkę wymieszał się z agonią gruchotanych kości, aż było jasne, że wojownik się nie podniesie.

Czarny Szpon przysiadł na chwilę, by ochłonąć po walce, którą prawie przypłacił życiem: jeżeli taka waluta wciąż obowiązywała w tym przeklętym miejscu. Ledwie powstrzymując się od sapania, wydusił dwa słowa do reszty, próbując zdjąć pancerz z poległego.
Poczekacie chwilę?

 

Ostatnio edytowane przez kinkubus : 18-11-2016 o 23:19.
kinkubus jest offline