Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2016, 16:12   #40
jeralt
 
jeralt's Avatar
 
Reputacja: 1 jeralt jest po prostu świetnyjeralt jest po prostu świetnyjeralt jest po prostu świetnyjeralt jest po prostu świetnyjeralt jest po prostu świetnyjeralt jest po prostu świetnyjeralt jest po prostu świetnyjeralt jest po prostu świetnyjeralt jest po prostu świetnyjeralt jest po prostu świetnyjeralt jest po prostu świetny
Gotfried wstał jako jeden z pierwszych. Dzień rozpoczął krótką, acz żarliwą modlitwą do Sigmara. Po tym codziennym rytuale przyszła kolej na śniadanie, które mimo swej wielkości, nie nasyciło najbardziej dotkliwego głodu towarzyszącemu zakonnikowi. Głodu walki z plugastwem.
Chwilę po posiłku wyruszyli w drogę. Niezmieniający się krajobraz wprowadził zakonnika w trans, który objawiał się monotonnym podążaniem za grupą i szeptaniem niezrozumiałych dla innych słów.
- Tak panie, stanę po Twej prawicy i przyjmę ciężar młota, który dzierżysz. Stanę się młotem na chaos, biczem na wszystko, co przeciwstawia się naszej świętej wierze... Daj mi siły, abym niósł światu prawdę, którą sam jesteś. Pozwól poznać im ogień odkupienia. Niech stosy rozświetlą niebo nad Imperium...
Z zamyślenia wyrwał go głos kompanów oznajmiających, że znajdują się niedaleko świątyni Shallyi.
Już z tamtego miejsca widział charakterystyczną iglicę. Z obrzydzeniem spojrzał w jej kierunku i splunął na ziemie.
- Wyleczyć może wiara i czyny ją potwierdzającą, a nie jakieś kapłanki...
Burknął pod nosem i pokręcił ciężko głową. Nastał czas na krótki postój.

Po niespełna dwóch godzinach drużyna znalazła się w obrębie murów świątyni. Już z daleka widać było uchyloną bramę, a z każdym krokiem w jej kierunku nasilało się przeświadczenie, że to nie kapłanki ją otworzyły. Za bramą przywitała ich wręcz nieznośna cisza, która przerwana została przez ciche westchnięcia drużyny na widok ciał. Dwie kobiety leżały rozprute niczym stary worek. Krew już zakrzepła, barwiąc strzępki szat na ciemnoczerwony kolor. Widok godny ubolewania, gdyby nie fakt, że serce oglądającego go mężczyzny, już dawno zostało strawione przez fanatyczny ogień.
Po kobietach przyszedł czas na ciała mężczyzn. Zmasakrowane trupy wydawały się bronić przed najeźdźcami, lecz zapomnieli o jednym. Walkę z chaosem wygrać może tylko prawdziwa wiara.
Przechodzili tak z pomieszczenia do pomieszczenia napotykając kolejne trupy i znaki wyznawców plugawych potęg. Te w Gotfriedzie budziły taką odrazę, że za pierwszym razem, gdy takowy znak ujrzał, zmazał go znalezioną, poszarpaną tkaniną. Zakonnik przypuszczał, że masakrze nikt się nie oparł, a dusze wszystkich obecnych w tym miejscu, już dawno zostały osądzone przez Sigmara, lecz i ktoś taki jak on, ktoś wielkiej wiary, czasami ma prawo się pomylić. Z całego zajścia ocalała jedna osoba, która wywołała w drużynie niemałe zamieszanie, zrzucając ich zadanie na drugi plan. Na to Gotfried nie mógł pozwolić.
- Pamiętajcie, po co się wyprawiliśmy. Ta świątynia nie jest naszym zmartwieniem, a ta kobieta jeno spowolni nasz marsz. Zróbcie coś z nią i ruszajmy dalej.
„Najlepiej spalcie” – pomyślał i uśmiechnął się szaleńczo.
 
jeralt jest offline