Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2016, 22:02   #89
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Colonsky odrąbał łeb mutanta zamierzając zabrać go ze sobą.
- Skoro skurwiele tak dbają o swoich zmarłych to ta głowa może się przydać. - wyjaśnił Frederick. Rudy Arni wyraził ostry sprzeciw. Ogólnie Rudy Arni to była dość dziwna osoba. Nie bardzo było wiadomo jak było go stać na chlanie niemal codziennie do późnego wieczoru. Niektórzy podejrzewali, że posiadał jakiś ukryty skarb, inni, że ukrytą profesję, a jeszcze co niektórzy zwracali uwagę, że często brał na kredyt, ale wolno mu było tylko na siebie. Zagadka ta była nierozwiązywalna, a oficjalnie to był jedynie parobek, który ostro pracował przy żniwach i mniej ostro w pozostałe części roku. Przyznać mu było, że miał muskuły, a i głupi nie był, ale za to było w nim coś... upośledzonego. Trochę jak dziecko, które rozumie z pewnym opóźnieniem. Jego zręczność fizyczna i umysłowa pozostawiała sporo do życzenia.
- Kurwa. To może być zły omen. - powiedział Felek Mularz o głowie, którą Colonsky zamierzał targać ze sobą. - Do tego pewnie ich to wkurwi.
- Albo przestraszy. - dodał Colonsky ignorując kolejny sprzeciw swoich "podwładnych". Felek Mularz prawdopodobnie ucieknie przy pierwszej możliwej okazji, choć często w karczmie chwalił się jaki to z niego kozak nie jest (to znaczy, dosłownie był kozakiem, ale już swoje lata miał i pewnie mu już nie stawał). W każdym razie podobno w swoich latach młodości jako jedyny z niewielkiego oddziału zdołał pokonać iluzję stworzoną przez iluzjonistę i poderżnąć mu gardło. Nikt w to nie wierzy, ale to jego ulubiona historyjka. Inną jest, że czytał książkę o magii iluzyjnej i w teorii sporo o niej wie, choć nigdy nie udało mu się rzucić żadnego czaru - wciąż obiecywał, że jak zbierze odpowiednią kwotę to uda się do miasta i pójdzie na ucznia czarownika, ale jak do tej pory wszystkie pieniądze przepijał i guzik z tego było. Zawodów imał się różnych, ale najlepiej mu szło w szczurołapstwie. Miał zresztą psa, który wabił się Szarik, ale nie zabrał go na tą wyprawę, a zostawił z żoną i dziećmi w swej chatce.

Trzecią osobą był Chudy Pioter. Ten nie narzekał. Właściwie to nigdy nie narzekał. Czasem odmawiał, ale nie dyskutował. Po prostu mówił nie albo cichaczem rozpływał się. W przeciwieństwie do dwojki pozostałych (no, trójki jeśli liczyć Colonskyego) Chudy Pioter nie był bywalcem karczmy. Nie miał nawet dwudziestu lat, a już całkiem nieźle władał mieczem - podobno od małego ojciec (dość słynny weteran) szkolił go na tarczownika. Wojowniczej karierze niesłużyła natomiast naturalna postura Piotera, który był po prostu chudy. Chudy i to bardzo. Chudy w sensie niczym szkielet. Prawdopodobnie jako nieumarły to by był bardzo dobrym tarczownikiem, ale na żywo no to... działają prawa naturalne i jakby jakiś mocarny wróg uderzył w jego tarczę to nie dość, że Pioter przewróciłby się to jeszcze przekoziołkował i nakrył nogami. Znając swoje limity Chudy Pioter coś tam zaczął zadawać się z pewnym wieszczkiem, który nauczył go tego i owego, ale jednocześnie chłopak nie chce sprawić zawodu swojemu ojcu i tak jest rozdarty między dwa światy. Chudy ma pięć sióstr, a jedną z nich kiedyś Colonsky zerżnął. Sporo osób ją rżnęło zresztą.

Colonsky stwierdził, że bez źródła światła nie ma się co pchać w ciemność, ale skoro wszyscy idą to i on pójdzie zaraz za Rogerem rozkazując milicjantom iść za sobą i w przypadku chęci ucieczki dania znać na ten temat.
- Bo ja zrozumiem jak będzie trzeba się wycofać, ale ostro wkurwię się jak część się wycofa bez informowania reszty. - to powiedział w sumie do wszystkich, którzy z nim byli. Spodziewał się, że jak coś to na placu boju pozostanie choć jeden milicjant... ciężko tylko było powiedziec który. Nie spodziewał się, że zostanie Adelmus, ale o Wasylu i Rogerze jak na razie nie miał złego zdania. Ostatecznie Frederick rzucił łeb na resztę ciała przebąkując pod nosem, że ciężkie, nieporęczne i śmierdzi.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 20-11-2016 o 17:21.
Anonim jest offline