Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2016, 22:34   #105
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Bullit był bliski rozstrzelania swych współpracowników, jednak…się powstrzymał. Wykonywali swoją robotę, mozolnie, a jednak. Kowboj starał się z całych sił wstrzymać swój blaster w kaburze, co póki się udało, choć przy chirurgu było naprawdę trudne. Powoli tuziny pacjentów zamieniały się w pojedyncze liczy, i chwilowo jakoś się trzymał…

Night w towarzystwie pięciu górników i siedmiu kilogramów materiałów wybuchowych rozmieścił niespodzianki dla ewentualnych, nieproszonych gości na trasie ich domniemanego marszu. Czy to wystarczyło? Wkrótce miało się okazać… póki jednak co, bezpieczeństwo Isabell było dla niego najważniejsze, ponad kapitan, ponad pozostałych towarzyszy broni, załogantów, z którymi spędził już szmat czasu.... Macolitka była najważniejsza.

Bix nudził się w cholerę. Pomógł Isabell, pomógł Nightfallowi, wspólnie ogarnęli tłum przybłęd zapewniając im opiekę medyczną i zwyczajową ochronę…. mięśniak jednak wiedział, że wszystko co dobre, kiedyś musi się skończyć. Tak też było i tym razem, ledwie uporawszy się z ciżbą rannych, i wiecznym, oschłym stanem TRX, już pojawiło się nowe zagrożenie, i to naprawdę jedno z tych wyjątkowo poważnych.

***

W końcu.. ostatni pacjenci zostali załatwieni. Doc dawno się tak nie harował, szkoda że za darmo. Niemniej zrobił co mógł, reszta w gestii matki natury i nanotechnologii, chemii organicznej, biochemii i reszty tego ustrojstwa. Wyszedł na świat opuszczając ciemne ambulatorium i rozglądając się po okolicy. Zaczął zwijać kolejnego skręta szukając wzrokiem znajomych twarzy, by popytać o obecną sytuację. Co prawda mógł użyć komunikatorów, ale nie lubił elektronicznych “pośredników” w rozmowach… chyba, że nie było innej możliwości.

Nightfall dopilnował jeszcze by pułapki dobrze zamaskować i mogli zabierać się z powrotem.
- Szkoda, że nie mamy więcej - zagadał górników ładując się do transportera. - Teraz pozostaje odpalić ładunki w odpowiednim momencie. Nie chciałbym, żeby robota poszła na marne.
Powietrze było rześkie, a wokół panował dziwnie nienaturalny spokój. Faktycznie cisza przed burzą. Wkrótce biel śniegu miała zabarwić się czerwienią... czy na jaki tam inny kolor krwawią najeźdźcy. Spojrzał ostatni raz przez wzmocnioną szybę. Krajobraz za oknem zaczął się przesuwać przy akompaniamencie warkotu silnika. Wracali do przymusowej bazy. To ona wybrała ich, nie oni ją.

Tymczasem Bix marudził kapitanowej jak nastolatek mamusi.
- [Skipperka... kiedy idziemy napierdalać? Kurna no, moja pierwsza akcja. I jeszcze Becka wzięła blaszaka zamiast mnie. Oni tam będą jaszczurkom łby ukręcać, a my się nudzimy w chuj. Mogę choć kazać spierdalać tym dwom co pilnują trapu Feniksia? W końcu ja tu załoguję nie oni więc ktoś z nas powinien pilnować.
- Jak chcesz tam siedzieć na mrozie na dupie, to idź. Tylko ich nie opierdzielaj za bardzo, to nasi chwilowi sojusznicy - Odpowiedziała Leena.
[i]- Aye aye! - ucieszył się Bix i pobiegł zwolnić wartowników.

***

Zanim Becky i TRX wykombinowali dalszą taktykę, wydarzyły się dwa istotne wydarzenia. Po pierwsze, z rozbitego statku Napavans wyszedł kolejny jaszczur. Teraz było więc już na widoku 3, i para zwiadowcza nie mogła być do końca pewna, ilu jeszcze mogło być w owym statku… zaatakować ich z zaskoczenia, uzyskać chwilową przewagę, ale co dalej? Wyskoczy kolejnych 3 i będą problemy, ugrzezną tu wszyscy pod wzajemnym ostrzałem na swych pozycjach?


Jednak fakt numer dwa, przekreślił wszelkie dumanie. Od strony miasta nadleciał kolejny statek, wielkością dorównujący Fenixowi, by po chwili wylądować obok wraku. Wylazł z niego chyba z tuzin jaszczurek, zaczęto o czymś dyskutować, kilka razy wskazano łapą w kierunku… Fenixa i kopalni. Paru Napavan wróciło na pokład, dało się słyszeć jakieś odgłosy uruchamianych maszyn. Z dużej rampy wybiegło coś około 3 tuzinów piechurów, gotowych do walki. To jednak nie koniec. Tuż za nimi wylazły z wnętrza statku… 3 niewielkie Mechy, jako wsparcie piechoty. Jak nic nadciągała bitwa.

- Abort, abort. Wracamy do ścigacza i gazem do Feniksa - rzuciła Becka biorąc nogi za pas. Spóźnili się! A wystawienie się do odstrzału przez ujawnienie się na pierwszej lini nie miało ani sensu ani znaczenia strategicznego. Teraz musieli jak najszybciej wejść w zasięg komunikacji i zawiadomić Leenę co się święci.

Arhon starał się zoptymalizować trasę by pomimo dość krzykliwych kolorów, szczególnie na tak ubogim tle, jakie założyła Becky nie zostali wykryci. Na szczęście udało się pozostać niezauważonym przez humanoidalne jaszczury. TRX walczył już kilkukrotnie z przedstawicielami tej rasy, Na szczęście cechują się oni słabym słuchem, za to wyłapywali zapach językami, co w przypadku konfrontacji z jednostkami organicznymi było zdecydowaną przewagą, lecz nie przy niskich temperaturach.
Gdy zauważył całe zdarzenie z nadciągającymi posiłkami, momentalnie się zatrzymał unosząc zamkniętą prawą rękę. Nie znał tych mechów, Napavanie musieli je zakupić lub zdobyć od nieznanego mu producenta, ale wyglądały na lekkie, ich słabym punktem była hydraulika, jednakże były szybsze od swych ciężkich odpowiedników, dużo szybsze, co sprawiało że tak precyzyjne ich trafienie było trudniejsze.
Po znalezieniu się w zasięgu unicomu połączył się z Kapitan Leeną.
- Kapitan Leena. Misja się skomplikowała. Napavanie wezwali posiłki, ostrzegałem o tym. Trzy tuziny piechoty oraz trzy lekkie mechy. Zalecam okopanie się. Będziemy z powrotem za 4 minuty i 25 sekund.

***

- Alarm bitewny! Alarm bitewny! - Wydzierała się przez komunikator Leena, zawiadomiona o nadciągających, poważnych kłopotach - Isabell do kopalni! Sierżant Nightfall na pierwszą linię frontu, Doc na wzgórze nad kopalnią, weź ze sobą obserwatora, porobisz za snajpera! Becky lewa flanka, TRX prawa, brać żołnierzy do pomocy, ustawić działko do obrony! Bix robisz jako ogólne wsparcie między główną linią, załatw sobie jakiś granatnik! Ja zostanę na Fenixie, może jakoś da radę dać wam wsparcie bez wykrycia naszego statku! Piechota, coś 30 sztuk, do tego 3 Mechy, nadchodzą z kierunku 7-1.

- Więęęęęc…- Doc pochwycił najbliższą osobę za fraki i ciągnąc nieszczęśnika mówił.- Gratulacje, zostałeś zaciągnięty na służbę jako obserwator. Masz wypatrywać celów, informować mnie o nich i kierować we właściwą stronę. Aaaa... i nie dać odstrzelić sobie łba. Prawda że proste?
Mówił to ruszając w wyznaczonym kierunku… po drodze zatrzymując się tylko, by zahaczyć samotnie o statek i zabrać broń… a gdy wrócił, wojskowy się stlenił! Najnormalniej w świecie dał nogę, znikając między podobnymi sobie.
Kolejny typ, kolejna identyczna przemowa podczas przechadzki na wzgórze, okraszona nowym dodatkowym zdaniem.- Dezercja karana jest śmiercią ma się rozumieć.
- Ty mi tu nie pitol - Spod szalika, gogli i wojskowego kasku odezwał się do Doca kobiecy głos - Taki z Ciebie podoficer, jak ze mnie śpiewaczka operowa - Mężczyzna usłyszał parsknięcie, po czym w jego stronę została wychylona dłoń w rękawiczce, by pomógł kobiecie pokonać kolejny metr na wzgórzu.
-Być może, ale jestem facetem z bronią… i mogę cię postrzelić w zadek, jak będziesz próbowała zwiać. I tak będzie drobny żarcik w porównaniu z tym co zrobią napastnicy z tobą, jak się przedostaną.- wzruszył ramionami Bullit pomagając jej się wdrapać.
- I już drugi raz w ciągu pięciu sekund mi grozi... - Wojskowa babka pokręciła głową - Byłbyś uwielbiany w garnizonie… taki typowy kapral-skurwiel, co to go wszyscy “kochają”, a co do broni, nie tylko ty ją masz - Powiedziała i… klepnęła go w ramię, wymijając.
-Ale ja umiem ją używać.- odparł Doc szykując swój karabin i wybierając wygodne miejsce do ułożenia się.-Lepiej nieco niż typowy żołnierz. Masz swoją lornetkę?
- Ano mam... - Poklepała się po pasie z oporządzeniem, rozglądając po najbliższej im okolicy, po samym zboczu - A Ty masz linę?
-Swego rodzaju.- wyjaśnił enigmatycznie Dave sprawdzając czy celownik jego railguna działał poprawnie. Starego modelu, ale … inni nazwali by go

[MEDIA]http://www.haloarchive.com/wp-content/uploads/2015/01/Railgun_2.jpg[/MEDIA]

klasykiem. Z serii tych solidnych.
- Ty wiesz co inni sądzą o snajperach? Co nawet swoi żołnierze o nich myślą? W kilka minut staniemy się jednym z głównych celów wroga… to gdzie masz tą linę? - Spytała, wyciągając z ekwipunku coś jak harpun? - A przy okazji, jestem Rain - Przedstawiła się.
-Bullit… Dave. I nie jestem snajperem, tylko medykiem. Który akurat dużo strzelał do ludzi … z różnej odległości.- odparł Doc wyjmując linę z plecaka, linę którą zagarnął z magazynu statku.

Rain spojrzała na linę i na moment zaniemówiła.
- Zwykła?? I ile jej jest, 30 metrów? Oj niedobrze... - Kobieta sama wyciągnęła ze swego ekwipunku stalową linkę, podczepioną gdzieś pod pas na kołowrotku. Używając “harpuna” wystrzeliła gdzieś niedaleko w zbocze, sprawdziła, czy z jej wojskowym oporządzeniem i łączeniem linki wszystko w porządku, po czym spojrzała przez gogle na Dave’a.
- To najwyżej podczep swoją pode mnie… chyba wiesz po co to, panie zabijako? - Spytała, w końcu lokując się obok niego z lornetką w dłoni, jak na obserwatora przystało.
-Mam i zaczep grawitacyjny, ale podpinanie do niego żywej osoby z jednego końca, jest kłopotliwe.- wyjaśnił Doc i wzruszył ramionami.- Nie wiem… nie jestem snajperem. Tylko po prostu mam doświadczenie w strzelaniu do ludzi z dużej odległości. Jak napadało się na banki to… eee… jak brało się udział w pozorowanych napadach to… eeehmm... ktoś musiał robić zamieszanie w pościgu, czasem zdetonować ładunki wybuchowe lub dymne na odległość.
- To nam może uratować życie - Wzruszyła ramionami, obserwując teren przez lornetkę - No chyba, że wolisz tu leżeć, aż nam przypierniczą czymś większym?
- Zaufam twojej intuicji.- zgodził się z nią Bullit, który nie miał jeszcze okazji oberwać czymś większym. Nie miał też ochoty na to doświadczenie.
- Chyba coś widzę... - Rain zameldowała po chwili ciszy - Godzina pierwsza, wychodzą z drzew…
-Ok… mam skurczybyków.- lufa broni Doca nakierowała się w wyznaczonym przez Rain kierunku.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 21-11-2016 o 22:29.
abishai jest offline