Droga wcale nie była trudniejsza, niż wczorajszy wieczór. Musiało minąć trochę czasu, nim chłód poranka przegnał wspomnienie minionego dnia. I wypitego alkoholu. Właściwie nawet dużo nie wypił, więc musiał to być efekt tutejszego alkoholu, który miał się do szlachetnych trunków z jego ojczyzny niczym dzień do nocy.
Przygaszony dolegliwościami niespecjalnie zauważył kobiecinę mruczącą swoje gusła. Z bogami miał pewien układ - wzajemnie nie wchodzili sobie w drogę.
Zauważywszy poruszenie na odgłos zbliżających się konnych uczynił to co inni - zszedł z drogi i zaczął naciągać kuszę. Nigdy nie wiadomo kto traktem jedzie, a skoro miejscowi zareagowali nerwowo, to widać takie tu zwyczaje panują i nieznajomych wita się z bronią gotową do użycia.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |