Zlikwidowanie zakapiorów poszło jak po maśle i to był plus. Odciągnęli ciała w mrok ogródka i ruszyli na dół schodami. Piwnica jak piwnica, nie zaskoczyła Marcusa niczym specjalnym, choć był przygotowany na kolejnych bandziorów. Pewnie w innych okolicznościach skosztowałby wina, którego woń roznosiła się po całym pomieszczeniu, ale znaleźli się tutaj w innym celu.
Wskazał Solveig gestem dłoni drzwi i ruszyli tam najciszej, jak się da. Nie trzeba było podchodzić blisko, by usłyszeć jakieś głosy dochodzące z korytarza. Tym razem nie mogli sobie pozwolić na to, by narobić hałasu, zatem Beister sięgnął po swoją wysłużoną, acz solidną kuszę i bełt, który powędrował na łoże. Dał towarzyszce sekretny znak a plan znów był prosty - Beister uchyla drzwi i w tym momencie oboje z Solveig strzelają - on z kuszy, ona z dmuchawki.
Musieli położyć obu oprychów w tym samym momencie, żeby żaden z nich nie podniósł alarmu. Marcus wstrzymał oddech, po czym strzemieniem kuszy uchylił drzwi i poszukał swojego przeciwnika. Celował w szyję, żeby zabić natychmiast. Liczył, że obędzie się bez komplikacji.