" - Do zobaczenia w S... - " pożegnanie zielonoskórych knypków z jakiegoś powodu odbiło się echem w wspomnieniach, zażarcie rezonowało w umyśle.
Umyśle.
Miał umysł. Jak w wąskiej uliczce miasta nagle oświetlonej porannym słońcem pojawiały się kolejne zaułki, uliczki, zakamarki. Jak w gigantycznej bibliotece, światło odsłaniało tłoczone grzbiety książek na chwilę zbyt krótką żeby odczytać tytuły. Pod natłokiem obrazów umysł wyłączył się i znowu zapanowała przerażająca pustka.
Miał ciało. Jasność umysłu wróciła, tym razem z metaliczne szponami na końcach łap - i to, najwyraźniej jego własnych. Pierwsza, druga, trzecia para kończyn. Długi, złoty ogon zakończony lotkami z płatków srebra - tak samo jak skrzydła.
Perspektywa zaskoczyła. Szare pręty nie były częścią ciała. A istoty po ich drugiej stronie były większe, dużo, dużo większe.
Złotą statuetkę smoka znali wszyscy w wiosce. Była jednym z bibelotów zgromadzonych przez Starszego, didaskaliom opowieści dziadów i wierszokletów Svengardu. Była ruchoma - dzieciaki często przestawiały ją w przeróżne pozy - ale teraz pierwszy raz jak sięgała pamięć poruszyła się sama.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! |