Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2016, 18:20   #93
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
- Panienka potrzebuje odprowadzenia? - znikąd pojawił się męski, twardy głos.
Jak się okazało, należał on do ojca Theseusa, który zaszedł do młodej Laury, jednak zatrzymał się na przyzwoitą odległość. Dłonie miał założone za plecami i pochylał się lekko, obdarzając dziewczynę zatroskanym spojrzeniem. Ta wygięła się nieco w kierunku głosu, by rozwiać wątpliwości co do adresatki pytania.

- Ojciec Theseus... Dzień dobry - przywitała się nie oczekując jego obecności, pomimo obecności pod świątynią. - Ojciec nie zajmuje się porządkami i "ochotnikami" do porządków?
Cicerone skinął głową na przywitanie. Zbliżył się do kobiety i odwrócił w stronę wspomnianej świątyni.
- Tak się składa, że jestem w drodze. Wracam właśnie od pana Trouve. Chciałem załatwić pewną sprawę, nim praca w kościele rozpocznie się na dobre - mówiąc to, kapłan poklepał się po kieszeni płaszcza, w której coś zabrzęczało.
- Wiosenny spacer? - zagaił do Laury, zerkając na nią.
- Mający skończyć się odwiedzinami - odpowiedziała przytakując głową.
Glaive uniósł głowę i spojrzał na zachmurzone niebo.
- Dobry dzień na odwiedziny. Lepiej nie zostawać za długo na zewnątrz - mruknął, siląc się na rozbawienie. - Nie potrzebuje panienka odprowadzenia? - zapytał, wracając na nią spojrzeniem.
- Zmierzam w odwiedziny do Adriena. Przyjaciel z dzieciństwa. Pani Mathilda potwierdziła, że mieszka dalej w tym samym miejscu, czyli tuż przy wjeździe do Szuwar. Jeśli ojcu to po drodzę, to zapraszam - odpowiedziała uprzejmie srebrnowłosa.
- Adrien… - powtórzył Theseus i przytknął palec do ust w zamyśleniu. - Adrien Mosse, tak? - dopytał, żeby się upewnić.
- Zgadza się. Ponoć teraz ma zawód drwala - przytaknęła - jak i opinie... - dodała lekko robiąc przy tym niezbyt pewną minę. - Złapałam oddech, możemy iść - zaznaczyła po chwili.
Theseus wygiął się lekko w tył i zerknął gdzieś w bok.
- Ah, tak, to będzie jakoś za domem cyrulika, kawałeczek stąd. Z chęcią się jeszcze przejdę, jeśli panienka pozwoli - odparł i podał kobiecie swoje prawe ramię, by mogła się na nim oprzeć.

- Kawałeczek, zgadza się... - powtórzyła potakując w zamyśleniu na śmiesznie małą odległość "za domem", która dla niej była wyzwaniem. Laura chwyciła kapłana pod rękę i razem skierowali swoje kroki domostwu Mosse.
- Jak się miewają dziadkowie? Pamiętam, że chciałem was odwiedzić. I nadal nie zmieniłem postanowienia - dodał szybko, tłumacząc się.
- Babcia ma się dobrze. Nic się nie zmieniła i jest taka, jaką pamiętam - opowiedziała z zadowoleniem. - Dziadek... Hmm... Zapracowany. Dość... - odpowiedziała dość wymijająco, szybko jednak zmieniła temat na inny. - Jeśli ojciec się wybiera, to przekażę babci i przygotuje dość dobrego. Babcia zna tu wszystkich bardzo dobrze, więc będzie mogła ojca zapoznać z Szuwarami.
- Chętnie skorzystam z gościny - kapłan skinął głową. - Choć nie mogę jeszcze powiedzieć, kiedy znajdę na to czas - westchnął lekko. - Dużo spraw do załatwienia po moim przybyciu. Wciąż muszę się zaaklimatyzować. Bóg jednak chciał i zesłał mi na pomoc panienkę Chloe, którą zresztą miałaś już sposobność poznać. Bardzo uczynna i poukładana dziewczyna. Myślisz, że mogłaby przyjść ze mną? Chciałbym, żeby też miała okazję poznawać mieszkańców - odparł z namysłem.
- Myślę, że babcia bardzo się ucieszy. Niech tylko ojciec znajdzie chwilę i się zapowie, by można było coś przygotować - zapewniła z uśmiechem na zalatanego jegomościa. - Porządków jest tak dużo, że zorganizował ojciec sprzątanie na większą skalę?
- Dziękuję - odparł, pochylając do niej głowę. - Cóż, tak naprawdę nie wyobrażałem sobie, że można całą świątynię posprzątać w pojedynkę, jakkolwiek panienka Chloe nie byłaby gorliwa. A porządki są wymagane. Kościół musi dawać przykład swoim wyznawcom. Być tak czysty, jak czyste mogą być ich dusze - odparł poważnie, na co Laura przytaknęła powoli i nisko, bardziej przez odbieranie tych spraw w nieco inny sposób.

- No ale, nie będę teraz panience zawracał głowy takimi sprawami - dodał łagodnie. - Jestem ciekaw, co pani sądzi o Szuwarach. Jak bardzo się zmieniły od panienki ostatniej wizyty?
- Hmm... Ile razy myślę, że Szuwary nie zmieniły się w ogóle, to wychodzi, że zmieniły się bardzo... Kiedy myślę, że Szuwary zmieniły się bardzo, okazuje się, że są takie same... - odpowiedziała nieco krytycznie. - Więc w sumie to sama nie wiem... - zamyśliła się nieco. - Ojciec ma nieco lepiej, bo wie czym się zająć. Ja w swoim nic nie robieniu trochę się nie odnajduję.
- Oh, o to się panienka nie martwi… - Theseus machnął wolną ręką. - Szuwary w najbliższym czasie będą potrzebowały wykwalifikowanego inżyniera. Rozmawiałem z mieszkańcami… nie ja jeden jestem gotów, by zaprowadzić tu zmiany na lepsze. A kiedy inicjatywa ruszy i znajdą się ludzie oddani swojemu miastu, będziemy potrzebować wszystkich fachowców. Wiem, że moje słowa mogą wydawać się teraz zbyt śmiałe, ale niech mi panienka uwierzy… czuję to w kościach, że Szuwary czeka lepszy los. Odzyskają swoje znaczenie ciężką pracą i pewnie nierzadko poświęceniem. Ale to wszystko jest tego warte. Tego oczekuje po nas Wielki Budowniczy.
- Żeby Szuwary wróciły do swojej dawnej kondycji... - aż uniosła dłoń na skalę takiego przedsięwzięcia - to mieszkańców musiałoby być z dziesięć razy tyle ile jest teraz. Do tego potrzebny byłby na prawdę innowacyjny pomysł. Ojciec takowy ma?
- Cóż… - ledwo dostrzegalnie wzruszył ramionami. - Cicerone potrafią stawiać świątynie i proste, funkcjonalne budowle. To część naszego szkolenia. Ze wsparciem odpowiednich ludzi, zdarzało się, że zakładali osiedla… Ale Szuwarom potrzebna jest rozbudowa, a nie nowy start, to fakt. - Kapłan przez chwilę szedł w zamyśleniu, a jego milczenie ściągnęło wzrok Laury. - Będę z panienką szczery. Nie mam planu, jeśli pyta panienka o konkrety. Myślę, że na początek powinniśmy się skupić na aspektach miasta, które w tej chwili, że tak się wyrażę, kuleją. Załatwiać sprawy jedna po drugiej i w ten sposób wprowadzić stabilność. Tak, by znowu warto było tu zamieszkać. Później zaś… później będzie potrzebny plan co zrobić, by to miejsce zaczęło ściągać kupców i turystów. Może nawet pielgrzymów. Co panienka o tym sądzi?

- Właśnie w tym rzecz, ojcze Theseusie, że dla prawdziwej zmiany trzeba prawdziwego planu. To tak jakby budować coś... ale nie wiedzieć co. Tak na chybił trafił to ani świątynia, ani żaden dom by nie powstał. A budować można dla oglądania lub potrzeby. Budowanie miasteczka raczej nie jest budowaniem dla oglądania, a jakie potrzeby mają Szuwary i okolica? Musiałby ojciec zapytać kupców, bądź rajców miejskich.
Theseus pokiwał głową. Nie wyglądał na urażonego bądź zbitego z tropu tym, że Laura wytknęła mu braki w jego rozumowaniu. Wręcz przeciwnie, wydawał się bardziej rozchmurzony niż wcześniej.
- I dlatego cieszę się, że panienka tu jest z nami. Potrzebujemy każdego fachowego spojrzenia na naszą sytuację. Nigdy nie sądziłem, że uda mi się ulepszyć to miejsce w pojedynkę. Tylko współpraca przyniesie nam korzyści. I tak jak panienka mówiła, należy rozmawiać. Rozmawiać ze wszystkimi ludźmi interesu, ale i też z prostymi mieszkańcami. To miasto ma być dla ludzi, nie ludzie dla miasta… - dopowiedział zadowolony i pokiwał głową. Zaraz też się zatrzymał i spojrzał na budynek po ich prawej.
- Jeśli dobrze zorientowałem się w rozkładzie tego miejsca, to chyba tutaj mieszkają panowie Mosse.
- Jakiś... inny niż pamiętałąm... - wtrąciła nieco niepewnie puszczając swoje wsparcie. Po chwili zastanowienia wróciła do poprzedniego tematu zwracając się do duchownego. - Na wszystkie zmiany będzie miał ojciec dużo czasu, w końcu jest ojciec tu na stałe.

Kapłan przyglądał się budowli przez chwilę, ale nie skomentował jej w żaden sposób.
- Tak, mamy czas. I to mnie cieszy w tym najbardziej, panienko Lauro. Mieć przeczucie, że jest się w odpowiednim miejscu - powiedział trochę rozkojarzony i pokiwał głową, przez chwilę nie zwracając uwagi na swoją towarzyszkę.
Ta patrzyła na niego z westchnięciem. Poczekała chwilę, by w jego głowie myśli się poukładały.
- Ojcze Theseusie - wyrecytowała chcąć ściągnąć jego uwagę i skupienie na kolejne słowa.
- Och, przepraszam - odparł tylko.
- Ojciec ma dużo czasu, jest tu na stałe. Ja jestem tu na wakacje. Wakacje, które się skończą. Po których będę wracać.
- No tak, chyba za bardzo wybiegłem z moimi pragnieniami - westchnął i wykrzywił usta w leciutkim uśmiechu do dziewczyny. - Twój odpoczynek powinien być dla panienki najważniejszy. Naprawdę nie chciałbym, żeby panienka pomyślała, że coś od ciebie wymagam - pokręcił głową. - Chyba dałem się porwać mojemu zapałowi.
Laura uśmiechnęła się ciepło i z ulgą. Przynajmniej kapłan nie był człowiekiem tak zaciętym jak pan Eldritch.
- Dziękuję za odprowadzenie - skinęła głową pozostawiając kwestię zakończoną jego słowami. - Proszę pamiętać o zapowiedzeniu wizyty.
Theseus pochylił się lekko i wypuścił rękę Laury spod swojego ramienia.
- Zapowiem, jak tylko znajdę czas - przytaknął. - Również dziękuję za towarzystwo. Poruszyła panienka wiele kwestii, które będę musiał przemyśleć - ponownie skinął głową. - Tymczasem życzę panience udanych odwiedzin u przyjaciela i przyjemnego popołudnia - dodał, cofając się od dziewczyny o krok, jednak wciąż będąc do niej zwrócony.
- Miłego popołudnia - odpowiedziała uprzejmie. - I owocnych porządków.
Po tych też słowach kapłan zawrócił na pięcie i zakładając dłonie za plecami, ruszył w kierunku świątyni.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline