20-11-2016, 20:13
|
#19 |
Konto usunięte | tak bliskiej odległości i mając czas, by odpowiednio wycelować, nie było możliwości spudłować i tak się właśnie stało. Marcus zwolnił cięciwę kuszy, bełt przeciął powietrze, trafiając jednego z bandziorów idealnie w krtań. Tamten wydał z siebie krótki pomruk, a jego towarzysz zdążył się zaledwie odwrócić, gdy dostał z dmuchawki w szyję. Zatoczył się i padł nieopodal swego kompana.
Marcus zadbał o to, by zaciągnąć oba ciała do piwnicy, ukrywając je przed potencjalnym wykryciem, po czym wraz z Solveig, niczym zjawy, ruszyli na obchód domu. Bogato urządzonym korytarzem dotarli do przestronnego salonu.
Pomieszczenie urządzone było z przepychem - bystre oko Marcusa dostrzegło srebrną zastawę na stole, drogie meble i cenne obrazy wiszące na ścianach. Idealna przekąska dla złodzieja. Jakby się uprzeć, to nawet i kandelabr dałoby się opchnąć za dobrą cenę. Nie byli tu jednak po to, by kraść, zatem rozejrzeli się po pokoju, sprawdzając wszystkie kąty. Pomiędzy kanapą a fotelem natkęli się na skuloną kobietę o sinej i spuchniętej twarzy. Spod nabrzmiałych powiek spoglądały na skrytobójców błagalnie jasnoniebieskie, udręczone oczy. Miała skrępowane ręce i nogi, a w ustach knebel. Przez moment nie wiedziała, czy Marcus i Solveig przybyli jej pomóc, bo aż wzdrygnęła się, gdy Beister zdjął jej knebel. - Carina Topfer?
Gdy kobieta skinęła mu głową, skrytobójca zapytał. - Ilu i gdzie?
- Dwóch było w korytarzu, mieli mnie pilnować... dwóch poszło na piętro, ale nie wiem, czy wciąż tam są - rzuciła kobieta, łkając. - To chyba wszyscy...
Marcus wymienił spojrzenia z Solveig. Należało podjąć decyzję, co dalej. |
| |