Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2016, 09:57   #40
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Selma w spokój wysłuchała słów dwójki. Przeciwwagą dla jej postawy było zachowanie ludzi stojących dalej. Zbrojni niecierpliwili się, rzucali złe spojrzenia.
- Zakładam że dobrotliwy Malcolm nie wspomniał wam dlaczego moi ludzie do niego przyszli. I oszczędził informacji o tym, że jawnie sabotuje moją politykę oraz zasady współżycia w mieście.
Zwróciła się do wspomnianego. Właściciel saloonu nieco dźwignął się i teraz siedział oparty na jednej ręce.
- Wiesz jakie mam zdanie o twoich rządach wiedźmo.
Szeryf rozłożyła ręce jakby mówiła “sami widzicie”.
- Chcę zatem wierzyć - kobieta kontynuowała przemówienie - iż zwyczajnie zabrakło wam wiedzy aby właściwie ocenić sytuację. W takim czy innym wypadku musicie odpokutować swoje winy.

Rewolwerowiec zrobił krok do przodu spoglądając na Selmę. Spojrzał jej głęboko w oczy i przez chwilę ważył słowa. Zastanawiał się co powiedzieć, od czasu do czasu kątem oka spoglądać na Tarocistkę.
- Wiedzy może nie mam odpowiedniej, ale gdy ktoś sięga po broń przeciw mnie, a mojej towarzyszce grozi gwałtem i bolesną śmiercią, musi się liczyć - na chwilę zamilkł by dodać powagi jego wypowiedzi - z tym że, ołów przemówi. Więc teraz Pani szeryf mamy impas. Bowiem nie zamierzam nigdzie iść z wami z prostego powodu. Nie ufam wam. Jeśli wybierzesz przymus rozpęta się piekło jakiego to miasteczko nie widziało. Być może zginiemy, ale ilu z was tu polegnie. Pięciu. Dziesięciu. A może ostatnie się jeden. Kto dostanie pierwszy kulkę. A kto dostanie kolejną. Moją pokutą jest to, że krew twych ludzi jest na mych rękach. I to musi Ci wystarczyć. Ten kto sięga po broń, musi rozumieć że stal i ołów to obosieczna broń - Ahab stanął dumnie wyprostowany, a dłonie miał opuszczone nisko. Ręce mu nie drgały, i wiedział jedno. Selma pójdzie na pierwszy ogień.
Takie słowa były jawną prowokacją dla niektórych. Kątem oka dostrzegł jak przynajmniej kilka luf podnosi się o kilkanaście stopni. Lecz rewolwerowiec nie zamierzał ustępować.
Chciał by jej ludzie zastanowili się nim wykonają ruch. Chciał by każdy zrozumiał że to on może nie wrócić do domu i swojej żony, dzieci czy kurwy. Stał przed nimi pewny siebie, albowiem prawda i racja była po jego stronie.

- Ja tworzę światło i stwarzam ciemności, sprawiam pomyślność i stwarzam niedolę. Ja, Pan, czynię to wszystko. Ja jestem jego sługą, i podążam tam gdzie ciemność panuje. Jeśli zaś wy służycie ciemności, pamiętajcie że Jego sługa tu jest - rzekł do Selmy głośno i wyraźnie. Bowiem Kaznodzieja się zaczął budzić w rewolwerowcu. Każdy winien mieć szansę wyboru. Każdy.
- Dość tego! - wyrwał się nagle dryblas w fartuchu - Nie będę słuchać tych bredni. Oni zabili moich kumpli!
Selma odwróciła się lekko przez ramię.
- Nie przypominam sobie, abyś wydawał tu rozkazy Ottisie. Niech skończy - ponownie spojrzała na Ahaba.
- Chcesz porozmawiać i znaleźć wspólny język, i zakończyć ten dzień tak by krew nie spływała po ziemi? - spojrzał w jej oczy ponownie - Wejdźmy we trójkę do stajni. Porozmawiajmy. Daję Ci moje słowo że, nie sięgnę po broń pierwszy. Nigdzie jednak z Tobą i Twoimi ludźmi nie pójdę. Po prostu Ci nie ufam.

Arya uśmiechnęła się pod nosem. Ahab był w formie, pokazując tym ludziom powód dla którego zwano go Kaznodzieją. Ona sama jednak nie rzekła nic. Była Iskrą, która podpaliła lont. Teraz, trzymając ręce w kieszeniach, czekała na wybuch.
Dopiero teraz poczuła na sobie wzrok Selmy. Przyglądała się jej badawczo. Zbyt dokładnie. Chwilę napięcia przerwały pokrzykiwania ludzi z tyłu, których podjudzał Ottis.
- Kara musi być!
- Żadnych układów!
- Mordercy!

Selma pochyliła głowę. Przybysze nie widzieli teraz jej twarzy, jedynie lekko rozwarte usta.
- Nie rozumiecie - powiedziała do własnych podkomendnych - To nie są zwykłe przybłędy.
 
valtharys jest offline