Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2016, 18:54   #127
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Dzień III - Alex i Monika: Czyli jak coś pieprzyć jedną myślą.






Gdy oddalali się od obozowiska ksiądz starał się nie oglądać za siebie. Wziął reklamówkę w jaką spakował część rzeczy, gdy wraz z Wendy rozszabrowali trochę przedmiotów z bagażów na zasadzie samozwańczego “pierwszeństwa w wyborze”. Prowadził Monikę nad wodę przez bardzo szeroką plażę i miał mętlik w myślach. Kilka razy chciał coś jej przesłać, zapytać i kilka razy rezygnował.
Dłoni jej jednak nie puszczał.


Ona wyczuwała ten mętlik. Pokazała mu to na zasadzie wielu szybko zmieniających się obrazów, kołowrotka i ostatecznie bolącej głowy. Póki co nie rozwijała zawiniątka po prostu niosąc je w dłoni.
“Przepraszam” zabrzmiało w głowie księdza. Monika obwiniała się za swoją gwałtowną reakcję i uderzenie wróża, które spowodowało cały następujący po tym ciąg zdarzeń.
“Nie wiem czy masz za co. Nie wiem o co chodziło”. Wzruszył ramionami pointując to obrazami emocji i słowami tych co brali udział w awanturze. Jakby rozważał czy jako jedyny nie wie co zaszło między skrzydlatym i dziewczyną.
Monika wróciła do myśli o propozycji wróża. W jej wspomnieniach Alex zobaczył jak Gallano proponuje jej wyleczenie jej uszu w zamian za dziecko. Oraz to, jak wyjaśnia jej, że chodzi o zrobienie jej dziecka, które później odda pod jego opiekę. Złość i oburzenie Moniki rosło, gdy dziewczyna starała się przekazać jeszcze wspomnienie o tym, jak Gallano tłumaczy, że nie może mieć dziecka z żadną aalaes. Ksiądz z jednej strony podzielał jej uczucia i reakcję na to co chciał skrzydlaty. Wysłał jej mentalny odpowiednik przytulenia. A jednak sam nie wydawał się być zdenerwowanym. Axel paradoksalnie miał rację, chyba tylko w tym. Różne kultury, różne obyczaje, dla a’fa może ta propozycja nie była uwłaczająca i obrzydliwa. Skrzydlaty mógł nie wiedzieć jak chamską i beznadziejną była ona w ich oczach. Ludzi… Myśląc o tym wciąż nie rozumiał czemu Gallano dostał w pysk gdy przepraszał. Te wszystkie myśli miał otwarte.
Spojrzał na nią pytająco.
Było jej przykro, bo faktycznie uświadamiała sobie, że może być w tym racja. Przeszła jednak do wspomnień z przeprosin wróża. Gallano nie przepraszał bowiem słowami, które wszyscy mogli usłyszeć. Słyszała je jednak Monika. A ona doskonale wiedziała, że nie przeprasza szczerze, że robi to, bo tak mu kazano... I niefortunnie przepraszając, dodaje, że gdyby Monika zmieniła zdanie, nie ma czego się bać, gdyż będzie dla niej dobrym kochankiem. Do tego Monika krótko i wstydliwie dodała wspomnienie, w którym Gallano delikatnie dobiera się do jej nagiego ciała, gdzieś pośród białej jedwabnej pościeli… Alex dobrze wiedział, że nie tyle było to prawdziwe wspomnienie, co wyobraźnia skrzydlatego.


Westchnięcie i pokręcenie głową było jedyną reakcją księdza. Przynajmniej na zewnątrz. Poczuł obrzydzenie. Nie to, żeby fantazje na temat prześlicznej i zgrabnej dziewczyny, mającej w sobie coś nie pozwalającego przestać o niej myśleć, dziwiło go jakoś specjalnie. Wrożek po prostu myślał o tym aby ją rozpalić, a cel miał jedynie w potraktowaniu jej jak worek na…
Spanikowany przerwał te myśli orientując się, że je słyszy. Jak i odczuwa przy tym obrazy przemykające mu przy tym przez łeb. Jej uśmiechniętą twarz.
Skupił się desperacko na czymś innym. Na tym, że z tego wszystkiego wynika jawna możliwość wyleczenia jej słuchu. Przekonanie, że można nakłonić go do tego, bez opcji dziecka. Monika w pierwszej chwili lekko się oburzyła, nie zwykła bowiem płacić za cokolwiek ciałem… musiały minąć dwie pierwsze myśli, nim doszła do wniosku, że Alexowi może przecież chodzić o całkiem inne rozwiązania. Co on zresztą żywiołowo potwierdził. Zaczęła zastanawiać się, czego innego mogłyby chcieć od nich aalaes. W końcu… niczego nie mieli. Przez chwilę jej myśli wróciły to tego, że Alex myślał o tym jak ciężko przestać o niej myśleć, szybko jednak wskoczyły na poprzedni temat. Może wiedza? Technologia? Tylko… oni obracają się w świecie w którym technologie kupuje się w sklepie… czy ktoś z nich potrafiłby coś, czego nie potrafią wróżki?
“Szantaż” odpowiedział jej z szatańskim uśmiechem. Po czym zaczął wyjaśniać naprędce obmyślony plan. Niegodziwy, zły, ale będący dobrą ripostą na propozycję skrzydlatego i formę jego przeprosin.
Jak można było się spodziewać, Monika miała całą masę wątpliwości. Z jednej bowiem strony miała ochotę wyrwać wróżowi skrzydełka, a z drugiej… jeszcze raz przywalić… no i z trzeciej, próbowała dostąpić zrozumienia. Przekazała te wątpliwości księdzu, dodając do tego propozycję, by najpierw spróbować ‘łagodniejszych’ sposobów. Propozycji dania mu czegoś innego w zamian. Czy nawet zapytania Dafne… bo może nie on jeden, mógł to uczynić.
Wszystkie te rozmyślania kończyły się zupełnie inną wątpliwością. Nikt bowiem, nie zapytał Moniki, czy ona w ogóle chce by ktoś wyleczył jej słuch. Czy tego chciała? Miała wątpliwości.
Bała się.
Znała bowiem świat, taki jakim go znała… Alex sklął się w myślach. Najciemniej pod latarnią, najważniejsze umykało. Faktycznie to jej decyzja była kluczowa. Czy to ksiądz nie potrafił sobie wyobrazić jak można by nie chcieć słyszeć? Czy też usilnie chciał się odegrać na wróżku? Nie za propozycję i jej formę, a za potraktowanie dziewczyny jak przedmiotu. Za to, że poczuł ukłucie zazdrości gdy na wspomnienie erotycznej fantazji wróża przez oburzenie przebił się jej wstyd, mogący wynikać z podświadomości…
“Oczywiście. Ty zdecyduj. Potem spróbujemy ‘pokojowo’, a dopiero wtedy… ja. Ok?”
Monika wcale nie chciała zastanawiać się nad ukłuciem zazdrości. A w swoich myślach wcale nie chciała przywołać miłego uczucia, jakie sprawiała jej sama obecność Alexa… szybko więc zaczęła zastanawiać się nad tym, czy byłaby w stanie nauczyć się mówić, gdyby zaczęła słyszeć. I jakby to było, gdyby słyszała… I dlaczego coś, o czym zawsze marzyła, teraz napawało ją takim lękiem?


Nie umiał jej na to odpowiedzieć, ale zdecydował się z humorem przesłać jej scenę, w której w przytulnej kuchni dziewczyna kroi kiełbasę na wkładkę do zupy, a Alexander przechodząc przy okazji zostawienia kubka po kawie w zlewie bierze kilka odkrojonych kawałków pakując je sobie do ust. Obraz ewoluował w kota w bokserkach pryskającego z kuchni, na zakręcie zawieszającego się i przez chwilę przebierającego w miejscu łapami po śliskim parkiecie. Ścignęła go lecąca ściera i… krzyk Moniki, złorzeczący mu, że wyjada składniki.
“Nauczyć się mówić, nauczyć się krzyczeć, wszystkiego można się nauczyć” pomyślał jej z humorem.
Kobieta w kuchni, a mężczyzna oczywiście rozrabia… Monika skutecznie ukryła co myśli o scenie, którą ujrzała. O dziwo. Bo wymagało to od niej dużego wysiłku woli. Alex był pewien, że nie było to nic negatywnego. I zdecydowanie była rozbawiona wizją “nauczyć się krzyczeć” by móc krzyczeć na niego za takie coś. ‘Odmyślał’, że mężczyźni w sumie po to sa by rozrabiać. Dał przy tym lekkiego kuksańca.


Tymczasem, dotarli nad brzeg morza. Dziewczyna stanęła i uniosła w dłoniach paczkę. Pytająco spojrzała na Alexa, czy może ja już teraz otworzyć?
Kiwnął głową i z ulga posadził wymęczone ciało na piasku.
Monika usiadła obok. Rozwinęła ciepłą bluzę, by w końcu zajrzeć do środka. Podpaski, tampony… w całych nie napoczętych paczkach. Do tego szczoteczka do zębów i tusz do rzęs. I muszelka…
Ucieszyła się… to wszystko, stanowiło niezwykłe skarby, tu. W miejscu w którym byli. To było takie dziwne. Kobiety nie doceniają tych drobnych szczegółów ułatwiających im życie. Oczywiście, Monika nie byłaby sobą, gdyby gdzieś tam w podświadomości nie pomyślała o innych kobietach na wyspie, które może nie dziś, ale może jutro… też prędzej czy później dostaną okres. Miała zamiar oszczędzać i cieszyć się dobrami.
Ujęła w dłonie muszelkę.
Alex żywo przytaknął. Rozumiał, że inne mogą potrzebować, hm.. pewnych rzeczy. I był pewny, że Monika się nimi podzieli. Ale… (szatańska myśl przebiegła mu przez głowę) szczoteczka do zębów już raczej nie, dlatego zwinął dwie mając możliwość dorwania się do bagaży wraz z Wendy w pierwszej kolejności. Obrazami przesyłał jej widoki tego wszystkiego co było w walizkach a co przeglądali z Wendy na plaży przy okazji pogrzebu. Nie pominął przy tym obrazów… erotycznej bielizny, wesoło konstatując:
“Pokaż mi swój bagaż, a powiem Ci kim jesteś”.
“Pokaż mi swoją bieliznę, a…” - Monika chciała odpowiedzieć, równie żartobliwą myślą. Jednak w tym momencie przypomniała sobie bokserki jakie nosił Alexander. I wybuchła krótką wesołością, głośno się śmiejąc. Z początku zrobił naburmuszoną minę, ale w końcu sam się roześmiał i opadł plecami na piasek.
“Pffff” niby się fochnął, choć myśli miał wypełnione wesołością.
Zaraz wysłał jej dwa obrazy. Jeden leżących obojga na plaży w słońcu by się poopalać i poczuć przyjemność leżenia pod promieniami, oraz drugi, gdy leżeli w cieniu, jedynie relaksując się ale by nie dać się spalić słońcom.
Zabarwił to pytaniem.
Dziewczyna wolałaby leżenie w cieniu, nie miała nic przeciwko relaksowi na słońcu, jednak… podczas okresu nie powinno się spędzać za dużo czasu w słońcu. Ona też miała pytanie… czekała niecierpliwie aż pójdą popływać. Tak jak wczoraj. A stąd, było widać, że nieopodal nich co jakiś czas pojawiał się jakiś delfin.
Czekała na to cały dzień…
Spojrzał na nią i kiwnął głową z uśmiechem. Zaczął zdejmować koszulkę i spodnie w myślach popędzając ją do wysupłania się z sukienki.
“Kto ostatni w wodzie tym razem bierze drugie na plecy!” - puścił jej myśl.
Rozbawiło to Monikę, ale mimo to zaczęła pośpiesznie ściągać sukienkę. Chociaż sukienka, a koszula i spodnie to trochę mniej, Monika robiła to “z opóźnionym zapłonem” wobec czego wyrwała pośpiesznie w kierunku wody, uderzenie serca przed tym jak ksiądz był gotowy by również to zrobić.
Jej myśli krzyczały, że będzie pierwsza.
Zresztą, bardzo chciała być pierwsza.
I była, bo Alex zaplątał się w bojówki, mimo to widząc jaką radość sprawia jej ta rywalizacja postanowił pokazać, że traktuje ją poważnie i rzucił się biegiem.
Za późno.


Ochlapał ją wodą.
“Czujesz się na siłach na razie spróbować sama?” spytał.
Monika czuła się na siłach. Nic jej nie było, czuła się właściwie… normalnie. Przez jej myśli przemknęła chęć, by Alex popłynął przodem. Chciała na moment zostać sama. Nie oponował.
Pogrążył się w fale i przepłynął kawałek wypatrując delfiny. Wspominał rozmowę z Dafne… delfiny. Ryby. Ale i zabawę z nimi podczas wyprawy do pomarańczowego gaju. Monice przydałoby się odreagowanie.
- No gdzie jesteście huncwoty? - zawołał prychając przy tym wodą. Na prawo w pewnej oddali wynurzył się butlonosy łeb, a obok niego drugi. Słychać było ich trele, były chyba zaciekawione ludźmi. Monika w chwilę później dołączyła do księdza z początku idąc po dnie, a potem podpływając do niego.
Znów lekko ochlapał ją wodą i wskazał zwierzaki, zaczął płynąć powoli ku nim oglądając się na dziewczynę jak radzi sobie w wodzie.
Monika radziła sobie dobrze. No… wytrawnym pływakiem nie była. Totalną sierotą też nie. Alex pamiętał, że wczoraj nurkowała bez większego problemu i nie marudziła przy tym, że musi zatkać nos.
Była zachwycona. Delfiny! Z tak bliska…
Zwierzaki były już bardzo blisko, jednak nie podpływały jeszcze bliżej. Przyglądały się wesoło figlując między sobą.
“Spróbuj podpłynąć trochę bliżej do nich” Alex polecił trzymając się nieco z tyłu. Może zwierzęta wyczuwały emocje, bezkresna radość i zachwyt dziewczyny, która strefa naznaczyła specjalnymi… hm… mocami? Cokolwiek to było, mogły wyczuć to bardziej niż od niego. Przełamać lody tego spotkania.
Spojrzała na niego niepewnie. Chciała i trochę bała się… ale bardziej chciała. Podpłynęła powoli bliżej. Po tym zanurkowała, nieśmiało wyciągając dłonie w stronę delfinów. Zbliżyły się, jeden z nich zaczął okrążać Monikę, nie dały się jednak jeszcze dotknąć. Dziewczyna wynurzyła się by nabrać powietrza. Nie musiała nic “myśleć” gdyż, Alexander obserwował wszystko w jej myślach na bieżąco, niczym wspomnienie, ale w czasie rzeczywistym. To było nowe doświadczenie.
“Monika…” Pomyślał do niej śledząc to wszystko z uśmiechem. “A jakbys spróbowała… skupić się mocno. Może je usłyszysz? One Ciebie?” Ksiądz właściwienie miał na to wielkich nadziei, ale to była wyspa. Okazało się, że Aalaes mogły z nia rozmawiać w myślach, a o delfinach wiedział tylko tyle, że sa strasznie inteligentne. I że się porozumiewają, pod wodą. Właściwie dobrze i tyle biorac pod uwagę, że nie skończył nawet podstawówki.
“No nie wiem… spróbuję”... odpowiedziała. A po tym, jakby znów ktoś nacisnął magiczny guzik odłączając Alexa od myśli i uczuć Moniki. Dziewczyna zanurkowała i nie było jej widać.
Dłuższą chwilę…
Może nie tyle spanikował, co zupełnie się zagubił.
Znów odłączenie, znów cisza. Jak, czemu? Skąd to się brało?
Rozglądał się wypatrując ją w krystalicznie przejrzystej wodzie, aby w razie czego przyjść z pomocą.
A Monika dalej się nie wynurzała…
Natychmiast nabrał powietrza w płuca i zanurkował płynąc ku jej sylwetce majaczącej pod wodą.
Dopiero gdy był blisko spostrzegł się, że Monika nie rusza się, bowiem uczepiła się płetwy delfina, który powoli wycinał kółko. Musiała go zauważyć, bo nagle jej myśli znów wróciły.
“One się cieszą… chcą się bawić… “ oznajmiła.
W jego myślach pojawiła się obawa o nią, powietrze, nurkowała już długo. Poza tym niezrozumienie co sprawiło, że nagle urwało się coś między nimi i nagle wróciło.
Dziewczyna nieśpiesznie zaczęła wypływać ku powierzchni. Powietrze. Faktycznie, czas było nabrać powietrze. Wydawało jej się, że czasami to połączenie zrywa się. Też to wiedziała. Jednak nie wiedziała dlaczego i nie robiła tego celowo.
Zasugerował myślą, że może chodzi o to, że komunikować się tak może z tylko jedną osobą na raz.
Wypłynęli, ksiądz prychał chwilę wesoły i rozbawiony jej zabawą z delfinami. Prosił o szczegóły:
“To jak rozmowa? Z nimi?”
Monika wyjaśniła, że nie tyle była to rozmowa na słowa, co odczucia. Była bardzo dziwna, jakby rozmawiali tylko emocjami. Tymczasem jeden z delfinów wypłynął tuż koło niej i wesoło zaczął nadawać delfinim. Monika wyciągnęła do niego ręce, by go pogłaskać. Zachęciła przy tym Alexa, by zrobił to samo. Uczynił to ochoczo i starał się kierować ku nim emocje takie same i tak samo jak wtedy gdy wyszli w morze razem z Dafne. Dotknął delfiniej skóry skrobiąc ją lekko palcem.
Tuż obok niego wyłonił się kolejny zwierzak. Otworzył wesoło pyszczek i również zaczął gadać po delfiniemu. Wyglądało jakby domagał się pieszczoty. Monika zaśmiała się wesoło i głośno. To było takie niesamowite dla niej. Gdyby ktoś kazał jej teraz opisać radość słowami, po prostu nie potrafiła by.
Spojrzała na Alexandra, uśmiechnięta, z błyskiem w oczach, całą sobą wyrażając zarówno radość z przebywania z delfinami, z przebywania z nim i sympatią do jego osoby. A było w tym spojrzeniu coś bardziej magicznego, niż sam fakt “rozmowy z delfinami”.
I wtedy “wydra” prawie się utopił.
Oczywiście nie dosłownie, no może nie w pełni. Widząc tę czysto naturalną radość, ten uśmiech i te emocje… Zatopił się w Monice, a przez to jak zamurowany przez brak leniwych ruchów dłonią utrzymujących go na powierzchni, pogrążył się w wodzie. Wynurzył się zaraz znowu prychając i podpłynął do niej. W myślach krążyło mu szczęście, że jest tak radosna. Wspomniał jej myśli o tym, że pewnie umrze. Wspomniał wczorajszy ranek, gdy niósł ją do wody. Gdy myślała o tym, że chciałaby iść za rękę z nim do morza o własnych siłach. Gdy myślała o tym, że chciałaby uśmiechać się szczerze i pięknie.
“Mówiłem, że damy radę? Rzucił jej w myślach dając lekkiego kuksańca pod wodą.
Oddała kuksańca.
Nie chciała jednak odnosić się do jego myśli. Cieszyła się chwilą. Nie było potrzeby wracać do przeszłości. Teraźniejszość i przyszłość, to było to co liczyło się tu i teraz. Nikt z nich - rozbitków - już nigdy nie będzie taki sam jak w przeszłości. Chociaż… marzenie które się spełniło… to była dodatkowa radość.
Pływali tak chwilę z delfinami i baraszkowali z nimi w wodzie, gdy w głowie księdza zaczynały przemykać inne myśli niż radość. Raczej nie przytłumiały tejże radości, ale rysowały się na niej niewielką rysą. Potrzeby zrobienia czegoś. Pływanie nie męczyło go tak jak chodzenie, ale był mocno zmęczony, a czekało go jeszcze ‘pójście na ryby’.
Ale lenistwo zwyciężyło.
“Dałabyś radę spytać ich, czy nie nałapią ryb dla nas? Dla nich to tyle co nic, a mielibyśmy wtedy więcej czasu na zabawę” pomyślał do dziewczyny.
Problem w tym, że Monika już nie miała wiele sił na zabawę. Bardziej myślała o tym by zaraz wracać, niż przedłużać ów bardzo miłe chwile… chociaż by chciała. Skinęła głową dodając do tego myśli o tym, że spróbuje. I nastała cisza…
Alexander zaś cierpliwie czekał na to aż skończy się z nimi porozumiewać, baraszkując przy tym ze spragnionymi zabawy delfinami.
Dziewczyna nie wiedziała, czy delfiny zrozumiały. Emocjami próbowała przekazać im, że jest głodna… bo jak miała powiedzieć, że chce by złapały dla nich ryby? Wyobrażała sobie to.. ryby… ale czy to mogło coś dać?
Delfin który był bliżej mężczyzny puknął go kilka razy w biodro, jakby się czegoś domagał.
Ksiądz nie bardzo wiedział o co mu chodzi, więc jedynie pogłaskał go po lekko chropowatej skórze patrząc przy tym na Monike ze wzrokiem wyrażającym “I co?” W myslach miał to samo..
Ale ona nie wiedziała co na to odpowiedzieć. Delfiny cieszyły się wspólną zabawą. Nie odpowiedziały nic… bardziej konkretnego, co Monika by zrozumiała.
“To może spróbuj przekazać im, że ja z nimi połowię?” Plan zawiódł, w myslach Alexa było zmęczenie. Czekało go jeszcze uganianie się zatem za rybami.
Według Moniki nie były im potrzebne dziś ryby. Widziała jak Ilham zbiera różne produkty i widziała jak zaczyna szykować je by zrobić dla wszystkich obiado-kolację. Widziała zapasy jedzenia które przytaszczyła dziewczyna i była pewna, że jest tego tyle… że są w stanie się najeść tym wszystkim bez posiadania ryb.
Zanegował to ze smutkiem. W jego myślach pokazała się wyobrażona scena jak po dłuższym czasie wracają z niczym i Axel komentujący, że poszli się pomoczyć w wodzie gdy inni pracowali. Terry noszący chrust, Dominika wyrabiająca buty, Ilham gotująca strawę… Axel robiący coś w domku. Urwał, nie chciał wybiegać do tego czym ta scena miała się skończyć. Chciał by nie doszło do awantury, na tym się skupiał.
I Alex pocieszający Monikę, gdy trzeba… ale ona rozumiała. Zanurkowała, a kontakt znów się urwał. Widocznie Monika próbowała jeszcze raz. Ksiądz widział, jak pod wodą przyczepia się płetwy jednego z delfinów.
Tym razem z większym zaufaniem podszedł do dziewczyny uprzednio zatracającej się w zabawie z morskimi ssakami. Wtedy nie ogarniała jak mu się zdawało potrzeby powietrza. Jednak obserwował jej sylwetkę pod wodą.
Wynurzyła się po chwili, zaś delfin który jej towarzyszył wyślizgnął się z jej rąk i odpłynął. One dalej chciałyby się z nimi bawić, ale tym razem Monice wydawało się, że zrozumiały. Chciała poczekać na rezultaty, chociaż nie była pewna, czy lepiej by nie było gdyby faktycznie “pobawić się” z nimi w łapanie ryb…
Jednocześnie Monice było przykro, że Alex jest zmęczony. Tyle dziś przeżył, podczas gdy Axel, któremu chciał pokazać swoją użyteczność, cały dzień spędził zapewne na spacerowaniu z Dafne.
To czemu jest tak zmęczony skrył pod kpiacymi myslami pocieszenia, że tylko kilka dni wytężonej pracy, a potem ledwie lekkie prace codzienne jak łapanie ryb, noszenie wody, czy owoców i warzyw. Z usmiechem na twarzy przesłał jej wizję leniuchowania w cieniu palm, opalania się, pływania w morzu…
W końcu pomyślał o niezbyt grubym kijku jaki musi miec do nabijania złapanych ryb, o Monice wylegującej się w cieniu gdy on łowi z delfinami. Wskazał skały widniejące w niedalekiej oddali.
Dziewczyna zgodziła się. Dodała do tego, że sama może dopłynąć do brzegu i pomoże szukać kija… a może, lepiej by ona go poszukała, bo delfiny jeszcze sobie odpłyną…
Kiwnął głową.
W jego myslach pojawił sie znaleziony przez dziewczynę kijek, spotkanie przy skałach gdzie mu go da i poodpoczywa, łowienie Alexa i wspólny leniwy odpoczynek przed powrotem do chaty.
Monika nie zwlekała… to znaczy, przez chwilę zawahała się. W jej myślach pojawiło się coś wstydliwego co dotyczyło jakiejś myśli, czegoś pomyślała, że chciałaby zrobić, i dotyczyło to Alexa… i zostało skrzętnie ukryte na tyle na ile jej się udało ukryć…
On zaś przekrzywił głowę i podpłynął do niej lekko. Wysłał jej zapytanie znamionujące odkrycie obecności tej mysli, lecz nie czego dotyczyła. Poruszył dwa razy smiesznie brwiami. Miał dziś juz tajemnic powyżej uszu, choć w jego myslach mozna było wyczytac, że wcale nie zamierza naciskac.
Dziewczyna tym bardziej zawstydziła się, nawet towarzyszył temu lekki rumieniec. Nie miała jednak zamiaru zapaść się z tego powodu pod ziemie. Uśmiechnęła się
“Niektóre tajemnice są tego warte…” pomyślała. Nie chciała dołować księdza kolejną. Zwłaszcza, że nie była pewna czy byłoby to pozytywnie odebrane. Nie chciała psuć chwili.
Ale gdzieś między tymi myślami w swojej wyobraźni Monika podpływała bliżej…
Gdzieś w niej, wspominała pierwszy, czy drugi, czy trzeci… krótki pocałunek i ucieczkę…
I jednocześnie Alex był świadom, że to co chce ukryć to również i te myśli.
Uśmiechnął sie lekko. Usmiech towarzyszący mu przez cały dzień. Podpłynął jeszcze bliżej utrzymując się na powierzchni jedynie ruchami nóg. W myslach miał totalny metlik i jak uprzednio nie wiedział co się z nim dzieje. Dotknął lekko jej policzka.
Poczuł stado motyli przelatujące przez brzuch Moniki, było tak wyraźne w jej emocjach, że trudno było jej to ukryć. Przymknęła na chwilę oczy…
Kij…
Płynąć...
Ryby…
Spotkanie przy skałach…
Panicznie próbowała skupić się na myślach o zadaniu. I równie panicznie… panikowała, że Alex może teraz czuć, jak panicznie próbuje to zrobić.
Odsunęła się lekko, ale też tak by go nie urazić.
Nie zatrzymywał jej ni nie podążał w jej stronę. Tylko w myslach wyobraził sobie że to robi. Że podpływa, że pochyla sie i robi to na co miał ochote chyba przez cały dzień. Ten pocałunek w myslach był lekko niezgrabny, nienatarczywy, bez dzikiej namiętności… nim mozna było odczytac cos więcej ksiądz smyrgnął w wodę, zanurkował i zaczął płynąć ku skałom.
A Monika zaczęła płynąć ku brzegowi. Byli jednak na tyle blisko siebie… ksiądz odebrał zawstydzenie dziewczyny, która była pewna, że to jej własna myśl… a później wszystko się urwało. On zanurkował, ona płynęła…




Nie trwało długo, nim Monika pojawiła się w umówionym miejscu wraz z odpowiednim kijem.
Uśmiechnął się siedząc na niewielkiej skałce. Delfiny jeszcze pływały obok, a on wrzucił w żartach:
“Noooo nieeech bęęędzie taaaki. Jak nic lepszego nie dało się znaleźć…” W oczach miał wesołe ogniki.
Monia pomachała groźnie kijem.
“Ja ci dam!” odpowiedziała równie żartobliwie Monika.
Roześmiał się i wstał. Powrócił mimowolnie do tego nierealnego pocałunku jaki zrobił tylko w myślach. I który był sto razy więcej wart niż dzikie pocałunki Wendy zanim wrócili do chaty. Dopiero po chwili zrozumiał o czym… myśli.
Alexander poczuł nagłe uderzenie mętliku i chaosu… tak przytłaczającą gamę uczuć, że potrafił wyczytać z nich tylko dwie emocje, których był pewien: zawód i smutek… dosłownie czuł kłucie i ból w sercu, jakby był on fizyczny. A po tym nastąpiła kompletna cisza.
Monika wykonała szybko “w tył zwrot” wycofując się po skałach.
W pierwszej chwili zamurowało go.
Kompletnie.
W drugiej rzucił sie ku niej wręcz desperacko. Próbował znów móc do niej mówić w myslach, prosił, błagał nawet. Wysforował sie przed nią. W oczach miał prośbę.
“Odsuń się. Chcę zostać sama…” usłyszał więc w głowie, a towarzyszyły temu te same emocje, które poczuł przed chwilą.
“Monika, proszę, wysłuchaj mnie chociaż.” - myślał, a w głowie miał totalny żal. “Przez kilka chwil… Proszę.”
Dziewczyna bardziej niż na słuchanie księdza, miała teraz ochotę biec długo przed siebie, krzycząc ile miała siły w płucach, tak długo aż starczyłoby jej siły w nogach… a on dobrze o tym wiedział.
Czuła jakby nie tylko wywiercił jej dziurę w sercu, ale jakby jednocześnie straciła coś znacznie głębszego… i znów nastała chwila ciszy, po której Alex usłyszał tylko:
“Słucham”.
Czy dała mu jedynie chwilę, czy więcej… nie wiedział. A wytłumaczyc (jeżeli to dało sie w ogóle wytłumaczyć) chciał wręcz desperacko.
Epatował myślami, wręcz eksplodował nimi nie siląc się na słowa, na artykułowanie czegos w myślach.
Matka. Półprostytutka. Utrzymanka. Ciąża, Alex…
Brak środków, bieda.
Glasgow i ulice tego miasta. “Wydry”, brak uczuć rodzicielki, która starała się tylko związać koniec z końcem by zapewnić minimum…
Brak?
Nie brak uczuć.
Brak czasu na syna. “Wydry” całe życie, przyjaźń, oddanie. Grupa. Wyrzutki. Karina… to co tak strasznie głupio spieprzyli, a na czym nawet nie poznał się czym to było. Coś co zresztą już zapomniał jak ona jego.
Groźba poprawczaka albo więzienia.
Złość na tych którzy mieli w życiu dobrze.
Na farciarzy losu.
Axel.
Sąd. Sędzia.
Skatowany chłopak przez Wydry. Jego pełen wyższości uśmiech i drwina. Niemoc i pięść, Żal, sumienie?
Ojciec, ksiądz.
Ojciec ksiądz i ojciec… ojciec.
Seminarium, nowicjat, posługa. Wciągnięcie w coś.. strasznego?
Brak uczuć, brak miłości.
Czysty sex, przygodny, wyrachowany.
Wendy. Wino, picie po pogrzebie.
Ucieczka od tego życia. Zamek wznoszony z piasku.
Prom.
Wyspa.


Uśmiech Moniki, niepewność, chwyt rąk.
Śmiech, radość. Kotek chodzący po płotku. Ręka Alexa na jej brzuchu.
Chaos w myślach, niezrozumienie. Pływanie. Uśmiech Moniki. Kokos, mapa. Uśmiech Moniki. Skąd we łbie? Desperacja. Brak jej obok, smutek.
Uśmiech Moniki.
Radość.
Zaniepokojenie.
Strach.
Pełne kompletne niezrozumienie co się dzieje, co się z nim dzieje. Tego o co chodzi.
Wymiana strachu w nocy. Ciemność. Krzyk Moniki. Pójście w ciemność.
Czemu?
Dlaczego?
Dygot całego ciała na środku chaty gdzie nie było już światła ogniska.
Ucieczka na zewnątrz, ku płomieniom?
Doczołganie się do łóżka.
Czemu?
Niezrozumienie? Strach nie tylko przed ciemnością ale i przed tym co się dzieje.
Brak takiego uczucia przez całe życie.
Namiastka…
Karina.
coś co oboje spieprzyli i trójka jej dzieci z Fredim.


Wino, Wendy. Próba stabilizacji oznaczająca zimne wyrachowanie.
Brak. Wendy, uśmiech Moniki. Pocałunek Wendy. Pijany. Desperacko próbujący się odnaleźć w seksie bez uczucia. Uśmiech Moniki.
Radość gdy była obok.
Myśli.
Panika gdy przestał ja słyszeć.
Mentalny pocałunek.
Żal. Z tego co zaszło wczesniej? Dzika radość gdy odpływała i czuł jej pełne zawstydzenie z nutką przyjemności. Strach. Tu na skałach, teraz. Dziki strach gdy odchodziła. ból gdy czuła ból.

“Co się ze mną dzieje Monika. Ja… Monika, proszę” wyglądał jakby chciał upaść na kolana. Faktycznie nie wiedział. I przez to co zrobi prześwitywał paniczny lęk i strach. Przed utraceniem czegos czego sam nie do końca rozumie i chyba nawet nie chce sie bronić.
Alexander tak panicznie zaczął się tłumaczyć we własnych myślach, które zresztą dzielił z Moniką, że nawet nie zauważył, kiedy dziewczyna zaczęła płakać.
Chociaż jedno, był pewien, że wysłuchała go od początku do końca i to tak, jak nie mógłby nigdy wysłuchać go nikt inny. Czuła jego emocje, a nie słyszała tylko puste słowa. I chociaż nie zmieniło to ani jej zawodu, ani jej smutku w inne pozytywne emocje, teraz przynajmniej nie chciała tak desperacko znaleźć się daleko, daleko od niego z powodu tych uczuć. Teraz chciała znaleźć się daleko, daleko ponieważ jej myśli walczyły ze sobą dwoma głosami. Tym głosem, który nazywał go “totalnym skurwisynem”, oraz tym głosem, który był wyrozumiały i starał się rozumieć go… a w dodatku irracjonalnie chcąc przytulić i pocieszyć.
Widząc jej łzy pierwsze o czym pomyślał to podejść, wziąć ją w ramiona… ale się bał.
Czysto klasycznie bał się reakcji.
Strach był paraliżujący bo w nieskończonych wariantach obawiał się ucieczki. Policzka, który nie bolałby fizycznie a wewnątrz byłby jak strzał baseballem w łeb.
Stał tak jak debil i rozpatrywał inne możliwości. Może zrozumie, może nie ucieknie… nie odda objęcia, ale choć cholera… może nie odejdzie. Wspomniał jej radość, uczucia i emocje i chyba teraz dopiero eksplodowało w nim poczucie winy. Nieobecne przy jego swoistej spowiedzi. wina powiązana z głębokim żalem. Ale i nadzieja.
Zmęczony fizycznie i rozbity psychicznie, niepewny tego co czuje Po prostu tak stał bojąc się ruszyć z miejsca. Na szczęście mieli jeszcze mysli. W nich obejmował dziewczyne starając się odgonić zawód. Były one chaotyczne. Jedna jednak była bardziej wyrazista.
Płotek. stojący nie w poprzek. Biegnący od niego do niej


“Wlazł kotek na płotek… i mruga…”
W głosie pojawiającym się w myslach prześwitywała obawa i nadzieja. Delfiny cos tam pieprzyły po swojemu, ale on nawet tego nie zauważał.
Monika pierwsza zrobiła w jego stronę krok i wyciągnęła dłonie, tak jakby chciała pochwycić jego. W jej oczach cały czas były łzy. Nie chciała się przytulać, ale irracjonalne myśli wygrały z tymi bardziej trzeźwymi, które kazały jej go zwyzywać od stóp po czubek głowy.
Nie mogła go winić za to co robił z Wendy… nie był jej… nie był dla niej tym, kim mogłaby chcieć by był… więc miał do tego całkowite prawo. Mógł pieprzyć się przecież z Wendy… A ona nie mogła uzurpować sobie jego wierności.
I chociaż była teraz jak zgaszona przed chwilą świeca, a serce bolało niemalże fizycznym bólem… nie chciała go tak zostawić. Irracjonalnie, nie chciała go zostawić…
I jednocześnie bolało. Zawód i smutek. On zaś nie wiedział z czym mu gorzej. Z zawodem, czy ze smutkiem dziewczyny Podchwycił jej myśli i zdał sobie sprawę, że logicznie rzecz biorąc, to ma rację. Mógł pieprzyc się z Wendy jak dziki królik, nikogo, niczego nie zdradzał A mimo to… ona czuła żal, ból i zawód. A on winę. Zupełnie bez sensu.
zupełnie naturalnie. Wykorzystując fakt iz się zblizyła wyciągnął powoli rękę ku jej dłoni którą wyciagała.
“Moniko…” wciąż nie wiedział o co chodzi, wciąż nie mógł zrozumieć. Ale sam nie wiedział czy chce. Strach przezwyciężył w końcu logiczne mysli. “Moniko… ja… ja wciąż nie rozumiem. Nie wiem. Wiem jedno. Nie chę byś…” urwał nawet cholera nie wiedział jak to powiedzieć. Dzieciaki w primary school miały chyba więcej doświadczenia. “Jeżeli… Jak chcesz, bym był tylko Twój. To będę. Ja… Chcę?”
Dziewczyna znów posłałą mu taki chaos myśli, że ciężko było wyłapać z pośród nich jakąś konkretną. Przez moment pojawiły się niesamowicie ciepłe emocje, te wszystkie, które przed nim ukrywała. I wspomnienia… tych kilku chwil w których uświadamiała sobie, jak bardzo zaczyna go lubić. Po nich w wielkim chaosie, pojawiły się te w których czuła się niesamowicie bezpiecznie...
Objął ją i delikatnie przytulił.
...a ona delikatnie odsunęła się. Otóż kolejny wybuch emocji był inny. Ksiądz po ślubach czystości. Alexander, który sam nie wie czego chce…
Miłości?
I tu nastąpiła kolejna dawka ciepłych uczuć. Motylków w brzuchu… ona wiedziała.
“Nie chcę” odpowiedziała mu w myślach, chociaż jej emocje mówiły coś totalnie innego.
“Czemu?” Jeżeli wczesniej był oklapniety, to teraz wyglądał jak pies Pluto. “Czemu?” w jego myslach czuć było zawód.
“Bo musisz do tego dorosnąć, musisz wiedzieć, że chcesz, musisz być pewny…” była pełna żalu i strachu, gdy przekazywała mu te słowa. Co jeśli nigdy nie będzie gotowy? Co jeśli nie będzie pewny? Co jeśli zmieni zdanie? A gdyby się zgodziła? Zawód gdyby zmienił zdanie, wyrwał by jej serce. Nie mogła się zgodzić. Znali się od trzech dni… zawrócił jej totalnie w głowie. Ale nie mogła zachowywać się jakby znali się całe życie i jakby to życie zaczynało i kończyło się na nim. On potrzebował czasu… musiał zrozumieć. Czego chce…
Bo nie rozumiał. Może i chciał, ale nie wiedział czym to jest.
Znów się przybllizył i ujął jej drugą dłoń.
“Pewny czegoś czego nie rozumiem…” pomyslał. “Wiesz… czujesz… chcesz pewności…” Pochylił się troche i oparł swoje czoło o jej czoło.
“Może dam rade sam… Chce tylko wiedziec. Chcesz mi w tym pomóc?”
Monika nie była do tego przekonana… czy Alex powinien dowiedzieć się sam, czy ona powinna mu w tym pomóc?
Przez kilka chwil, wydał jej się takim wielkim dzieckiem, które nie wie co ze sobą zrobić…
“Nigdy nie odmówię ci pomocy, gdy będziesz jej potrzebował”.
“Masz mnie. Usidliłaś jakoś. Sam nie wiem jak. Sam nie wiem co czuje oprócz tego by byc blisko. Z Tobą. Patrzeć na usmiech.” Alex odsunął się lekko wciąż trzymając za dłonie. “Oczekujesz…”
“Niczego nie oczekuję. Zupełnie niczego.” Monika uniosła wolną dłoń do policzka Alexa. Przejechała po nim opuszkami palców. “Niczego.”
W jej myślach pojawiły się ryby, delfiny, patyk i znak zapytania. Chciała już stąd iść…
“Nie oczekujesz…” Czuł się jak zaszczuty w kat. “Masz mnie tu… znaczy Ty jesteś tu” - pokazał wolną ręka na głowę.
“By byc z Tobą wymagasz, że zrozumiem i bede pewny, że jestes tu” - wskazal swoja pierś.
Spojrzał na nią z iskierkami zagubinia w oczach.
“A prz tym… choć nie chcesz dac mi nadziei, to “ - tu już nie posiłkował się wskazaniem “muszę być Ci wierny… bo serce mi peka gdy patrzę jak jesteś smutna.” Zrobił jej miejsce jakby chciała odejść co sugerowała myslami. Nie chciał by nawet lekką myślą odczuła, że chce ją wstrzymywać.
“Lekcja pierwsza… to co jest tutaj…” Monika, położyła wolną dłoń w miejscu, gdzie Alex powinien mieć serce “nigdy nic nie wymaga i nigdy nic nie oczekuje”. Po tym powoli zabrała dłoń.
“Nie musisz być mi wierny, bo nie jestem twoja, ani ty mój. Bądź wierny sobie…”
I z tymi słowami miała zamiar go zostawić, bo skorzystała z miejsca które jej zrobił, by w spokoju odejść.
“Moniko…?” - nie wstrzymywał jej jedynie rzucił za nią mysla. “Może i potrzebuje dojrzeć. dorosnąć, zrozumiec i byc pewnym, że się w Tobie zakochałem.” Był zagubiony bardziej niż wcześniej, ale już nie było w nim tej rozpaczy gdy chciała odejść przed kilkoma minutami.
“Że się w Tobie zakochałem...że się w Tobie zakochałem...że się w Tobie zakochałem...” zabrzmiało niczym dzwon w myślach Moniki, która teraz odwróciła się by na niego spojrzeć.
“Dojde do tego. Chcę, nie wiem” Znów się gubił “Nie rozumiem…” Zblizył sie o krok, ale tym razem nie szukał bliskosci dłoni ni ciał. znaczy szukał ale nie fizycznie.
“Będę się starał. Obiecasz mi jednak coś, Moniko?” Ton myśli miał zdecydowany ale i proszący. Wręcz błagalny. “Odrzucasz moje uczucie, bo nie jestes go pewna. Bo ja sam nie wiem czym ono jest… Postaram się to zrozumieć. Być pewnym. Do tego czasu… chciałbym byś usmiechała się. Bym mógł mieć nadzieję, że w Tobie jest nadzieja na to. By móc z Tobą iść popływać z delfinami. By czuć to co wczesniej.. By leżąc z Tobą na plaży z kotem w bokserkach na płotku nie mieć poczucia iż to wymuszone. Byś miała we mnie wiarę i bym to wiedział, mając nadzieje na to co chce. Nawet gdybym…. Gubił się. Błądził.
Pierwszą, krótką i niemalże ukrytą myślą Moniki było to, jakim Alexander jest egoistą…
Odpędziła ją jednak szybko.
Bowiem, miała w niego wiarę.
I miała wiarę w jeszcze coś…
W odpowiedzi jednak skinęła tylko głową.
Chciała już odejść. Ruszyła.
Nie chciał patrzeć jak odchodzi. Wziął kijek, kozik i skoczył do wody.
Te wszystkie uczucia jakimi go targało przez ostatnie kilka chwil przechodziły w bezsilność.
Bezsilność rodziła wkurwienie.


Ryby w tej części akwenu zdawały się mieć przerąbane.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline