Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2016, 09:05   #96
Morri
 
Morri's Avatar
 
Reputacja: 1 Morri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłość
Pężyrka zsunęła się z grzbietu swojego wiernego muła (a przynajmniej stwierdziła, że może już otrzymać miano “wiernego”) i lekko wygrzebała fiolkę z ziemi. Zadowolona z tego znaleziska włożyła je do swoich podręcznych bagaży - nie wiadomo co może jej się jeszcze przytrafić, a lepiej ponoć chuchać na zimne, jak mawiała babka. Babcia Pężyrki na pewno pochwaliłaby zaradność swojej wnuczki - a przynajmniej taką nadzieję miała sama Pężyrka.
Puszcza nie wyglądała już jak szczególnie przyjazne miejsce, a nie wiadomo w końcu było, jaka okaże się być nocą. Póki co głównym zamiarem krasnoludzicy było pokonanie jak największej ilości z jej trasy. A celem, który narodził się w jej głowie w mocnym postanowieniu były - Szuwary.
Ten pomysł wpadł jej do głowy nagle, niespodziewanie, ale wydawał się być po prostu… znakomity. I tak jechała bez celu, byle przed siebie, byle zostawiając za sobą Bełty. Nie, żeby tego chciała, ale w tym wypadku po prostu nie miała wyjścia. Teraz przynajmniej pojawił się w głowie Pężyrki jakiś potencjalny koniec pierwszego etapu podróży.

Myśli Pężyrki znowu wróciły do babci i jej powiedzonek. Ach, stara krasnoludzica zawsze miała rację, nawet jeśli jej się to nie podobało. Dlatego warto było przypominać sobie jej powiedzonka i korzystać z nich w codziennym życiu - i dokładnie o tym przypomniała Pężyrce ta odnaleziona fiolka.
W końcu sama na sobie przekonała się, że nie warto się spieszyć. Babka codziennie rano powtarzała jej, że kiedy krasnolud się spieszy, to się leszy cieszy. I co? I stało się. Aż teraz saperkę przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Oczywiście zaspała i z podpłomykiem w zębach i ledwo zarzuconą kurtą biegła z domu do pracy. Droga przez wioskę była znana i Pężyrka umiała ominąć każdą dziurę, każdy wystający korzeń. Zapomniała jednak, że kopalniane chodniki wcale nie musiały być takie stałe, jak jej codzienne otoczenie. Kiedy więc potknęła się zdziwiona na nieco przekrzywionych drewnianych schodach z przewieszonej niechlujnie przez ramię i niezamkniętej torby wypadł wstrząsacz. Pężyrka zamarła, patrząc ze zgrozą jak wybuchowa kulka spadła o schodek. A potem jeszcze o schodek. I jeszcze jeden. Na bogów w podziemiach, żegnała się już z życiem, nie tylko swoim, ale również tych, których wybuch zasypałby pod ziemią. Jednak po krótkim “turrr turrr” po płaskim półpiętrze, wstrząsacz zatrzymał się.


Do dziś Pężyrka nie wiedziała, czy to było dobre zrządzenie losu, czy nieuwaga jej Mistrza przy robieniu tego egzemplarza wstrząsacza. Może też się spieszył i leszy się ucieszył wcześniej, że coś nie wyjdzie? A ostatecznie zapomniał, że już się cieszył i myślał, że znowu mu się uda? Tym niemniej najważniejsze - Pężyrka się nauczyła, że nie biega się w kopalni, bo nie wiadomo co się może wydarzyć. I zawsze zapinała teraz torbę. Krasnoludzica spojrzała szybko na swoje juki. Tak, uff, wszystkie były zamknięte. Podniosła wzrok przed siebie, wzdychając cicho. Droga kusiła nowym, ale nie była pewna, czy jednak nie wolałaby siedzieć nad wywarem z owoców róży u stóp babci, jak robiła, będąc małą dziewczynką.
 
__________________
"First in, last out."
Bridgeburners

Ostatnio edytowane przez Morri : 22-11-2016 o 09:07.
Morri jest offline