Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2016, 13:44   #26
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację

Psuja i Jeremiah Ellsworth






Zegar wybił pełną godzinę. Nikt nie kontrolował czasu odkąd pan Ellsworth pojawił się w swoim domu by ratować dziewczynę, która targnęła się na swoje życie. Nikogo też nie zdziwił upływ czasu. Upływający czas działał też na korzyść dziewczyny. Im dłużej nie pojawiały się niepokojące objawy, tym miała większe szanse na wyjście z tej całej sytuacji. Należało czekać. Czasu jednak nie mieli za dużo.


Kołatanie do drzwi przerwało wszystkie rozważania na temat tego co trzeba a co powinno się zrobić. Niespodziewanym gościem okazała się Szepcząca Bryza. Przyprowadziłą ze sobą Daanis. Dziewczyna nadal była w glanach i kwiecistej sukience przed kolana i w dżnsowiej kurce z poprzypinanymi do niej znaczkami różnych organizacji. W podniszczonym, czarnym cylindrze z białym, orlim piórem. I nadal pachniała strachem.
- Hok’ee, Kineks - Przywitała się strasza Indianka lekko popychając do przodu młodszą. Daanis niechętnie weszła.
- Powiedz wszystko, to co mi. - Poleciła Szpecąca Bryza.
- Ale nie powiecie, że wiecie ode mnie? - Spytała niepewnie Daanis.
- Chcesz pomóc koleżance czy nie? - Zganiła ją Indianka.
- Tak. Ale nie chcę, żeby Andie miała przeze mnie problemy.
- Już je ma.
Szepcząca Bryza szybko dostrzegła zmieszanie gospodarzy.
- Andie to imię, którego teraz używa córka Ziibi. - Pośpiesznie wytłumaczyła. - Mów. - Ponagliła Daanis.
- Andie może próbować się zabić. I wcale to nie ma związku z… - Tu dziewczyna zamilkła.
- Z gwałtem. - Dokończyła za nią.











Merlin McMahon






Nadia Koch przyjęła wizytówkę kilkukrotnie dopytując się czy McMahon pomoże jej przyspieszyć wszczęście sposzukiwań mężą. Odchodząc wierzyła, że tak.
Nie była to do końca nieprawda. Merlin McMahon mógł przyspieszyć odnalezienie Luthera. Informując członków własnego plemienia o pozostawionym w lesie ciele przyczyniał się do zadośćuczynieniu prośbie nieszczęsnej kobiety.
Rozmowa ta nie była łatwa. Ragabash balansując na granicy kłamstwa powiedział dużo, na tyle dużo by współplemieńcy mieli obraz tego co zaszło. Powiedział też mało. Tyle ile musieli wiedzieć. Tyle ile powinni wiedzieć. Tyle by nie wzbudzać podejrzeń
Merlin McMahon, Ragabash z Tubylców Betonu, od dzieciństwa przejawiał zdolności do zaklinania rzeczywistości. I tym razem mu się to udało. Plemię obiecało pomóc. Ukrycie niewygodnej prawdy w jego interesie. A także w interesie Merlina i jego siostry Bianci.
Do niej właśnie miał dzwonić gdy na wyświetlaczu jego telefonu pojawiła się informacja o przychodzącym połączeniu do Matthiasa Granta.
















Matthias Grant






Odgłosy wystrzałów szybko przyciągnęły innych oficerów DEA. Matthias Grant usłyszał nawet ponowne nawoływania do poddania się poparte krótką serią z broni palnej. Bardzo krótką i bardzo niecelną. Co sugerowało, że jego żywa tarcza działała.
Przebiegnięcie kilkudziesięciu metrów, z dodatkowym obciążeniem i raną, nie stanowiło żadnego problemu dla Tubylca. Agenci oczywiście rzucili się w pogoń za uciekinierem.
Na tym poli Grant miał jednak przewagę. Znał dobrze okolicę. Wiedział gdzie się ukryć. Agenci nie przykładali się też zbytnio do poszukiwań. Zwłaszcza gdy dobiegli do swojego nieprzytomnego towarzysza.
Ukryty nieopodal Matthias słyszał jak wzywają karetkę gorączkowo sprawdzając czy porzucony agent żyje. Chwile później przyszedł meldunek o drugim, nieprzytomnym agencie.
Oficerowie DEA, którzy znaleźnli swojego kolege gorączkowo rozglądali się po okolicy wypatrując zagrożenia podczas gdy inni ostrożnie przenosili bezwładne ciało w bezpieczne miejsce. W tym momencie Grant poczuł znajomy zapach. Olivia. To pierwsze co przyszło mu do głowy. Któryś z mężczyzn nosił na sobie jej zapach.


Karetki pogotowia pojawiły się niezwykle szybko. I równie szybko zniknęły zabierając ze sobą poszkodowanych. Po ich odjeździe agenci wrócili do swoich czynności związanych z przeszukiwaniem posesji. Z budynku zaczęto wynosić różne rzeczy. Między innymi sprzęt komputerowy. Ten sam, na którym Tardos trzymał kopie zapisów z kamer umieszczonych w lokalu. Agenci zabrali ze sobą samochód należący do aresztowanego właściciela klubu. Pozostałe pojazdy, w tym i motor Granta zostały tylko, lub aż, sfotografowane.
Kiedy agenci skończyli zwinęli się zabierając ze sobą Leona Tardosa.


Obserwując to wszystko młody Tubylca wybrał numer telefonu McMahona.











 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline