Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2016, 10:47   #7
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację



4 listopada 2016, godzina 21:50
Pod Elizjum, centrum Los Angeles

Spotkanie u Greenwooda było średnio udane. Niby skalę przejebania tego zadania zdradziła już wcześniej Jobb określając mniej więcej czego będzie dotyczyło, u księcia jedynie potwierdziło się to co najgorsze. Samo namierzenie jakiegokolwiek Nosferatu gdy ten tego nie chce, było zadaniem w skali od “mocno upierdliwe” po “awykonalne”, tu zaś punktów zaczepienia było niewiele, a sam Bocc to nie był pierwszy lepszy brzydal w US. Do tego wiedząc co miał zamiar odpieprzyć walczył tu o swe nie-życie. To zdecydowanie nie było szukanie słomki w stogu siana z finałem pod tytułem: “Znaleźliście mnie… jestem pod wrażeniem, zo zatem mogę dla Was zrobić?”. Bocc nie miał innej możliwości niż wytoczyć tu najcięższy kaliber dział w swojej obronie. W takich okolicznościach szukanie jednego z najpotężniejszych Nosferatu w Stanach przypominało zrywanie jagódek w lesie na poligonie doświadczalnym nowych pocisków artyleryjskich. A by tego było mało równolegle mógł w to wchodzić Sabat, a może i Pchlarze.
Nathaniel wsiadł do swojego beetla targany niepokojem. Komórka rozdzwoniła się gdy trzasnął drzwiami. Odebrał jeszcze przed drugim sygnałem wkładając do uszu zestaw słuchawkowy.
- Hill, słucham.
- Mr Nathaniel, witam… - kobiecy głos po drugiej stronie był dosyć nijaki. Nie brzydki, ale zdecydowanie daleki od takiego jaki mógłby nazwać pięknym, czy nawet interesującym. Coś jednak w sobie miał. Ciężkiego do uchwycenia, mocno działającego na odbiorcę. - Jobb prosili bym skontaktowała się z Tobą Nathanielu.
Wampir ruszył włączając się w ruch uliczny. Głos leniwy, acz konkretny do bólu. Familiarne przejście na Ty od razu, by nie tracić czasu i zasugerować tym chęć do kooperacji nie jedynie przymus związany z poleceniem służenia Tremerczykowi jako wsparcie. Ton jednocześnie dosyć protekcjonalny znamionujący kogoś potężnego lub też przekonanego o własnej potędze. Wraz z ledwo wyczuwalną nutką ekscytacji, wskazywało to na nadzieje na rozrywkę i zabawę. Jakby rozmówczyni z zaciekawieniem włączyła sobie właśnie grę komputerową na kanale multi i liczyła na dobry fun. Jednocześnie lekkie rozleniwienie przebijające przez tę ekscytacje sugerujące iż jak będzie miała taką fantazję, to w najmniej odpowiednim momencie pójdzie robić sobie kanapki zostawiając partnera w grze w grze mano-a-mano w starciu z bossem questa. Końcówka w słowie określającym Jobb wskazywała też, że zna ją dobrze. Zna ich dobrze akceptując “go oboje” i nie przedstawiając tego pod wątpliwość.
Potężna wampirzyca dana mu na wsparcie od Archona Malkavian i Alastora Wewnętrznego Kręgu na zachodnie Stany w końcu zdecydowała się uczynić tę łaskę i nawiązać kontakt.
- Miło mi…
- Miło?
- …
- Nawet mnie nie znasz Nathanielu, z jakiegoś konkretnego powodu Ci miło?
- Cieszę się na współpracę.
- Ach tak… Jesteś pewny że się cieszysz?
- Nie.
Roześmiała się.
- Mądry chłopiec. Czego oczekujesz po tej interesująco zapowiadającej się znajomości, Nat? Tylko nie łóżko, proszę Cię. Jestem na to za stara…
Deja vu. W pamięci przebrzmiały mu prawie identyczne słowa Florence.
- Na początek miałem dostać paczkę.
- Nie ufam DHL. Może pobawimy się w podchody? Dam Ci jedną wskazówkę, osiągniesz to co w niej się kryje, dostaniesz kolejną.
- Myślę, że mamy odpaloną dość bardziej interesującą grę niż rzucanie mnie z jednego końca miasta na drugi.
- No dobrze, to jedna wskazówka. Posłuchaj zatem uważnie:
Nie pójdę na biały mecz tenisa
Dziś wieczór jestem Twój…
Wciąż czekam choć już późno
By pokazać Ci dziś świat mój
.
- Swoje imię tez dasz w formie zagadki?
- Hm, czytujesz Kinga?
- Ledwie kilka książek.
- No to pobawmy się dalej…: SSDD?
- Dreamcatcher.
- Same Shit Different Day - potwierdziła i roześmiała się. - Zwij mnie Łowcą Snów. Miejsce odbioru zrozumiałeś?
Zamyślił się.
Jeżeli tak to ma wyglądać przez cały czas, to lepiej żeby była pomocna.
Biały mecz tenisa. Nawiązanie do czasu gdy ten sport uprawiali tylko gentelmani w Europie? A może gdzieś w LA właśnie odbywał się jakiś mecz turniejowy lub choćby lokalnych list gdzie grali dwaj biali zawodnicy, albo zawodniczki? Bez sensu. Siostry Williams? Kilku innych niżej notowanych ciemnoskórych zawodników? Wyjątki… Ten sport wciąż był zdominowany totalnie przez białych. To jakby szukać czarnoskórych konotacji w NBA. Może zatem miejsce? Korty tenisowe z “White” w nazwie? Też bez sensu. W rymowanej wskazówce nie było określonego miejsca dokładnie, nie mogła liczyć że przeszuka cały ośrodek tenisowy jeżeli nawet jest jakiś “Whitecośtam” w obrębie LA. Białe stroje tenisistów, białe ręczniki w tym sporcie gentelmanów i dam. Myśli przeskoczyły mu… Białe prześcieradła, “Gdzie spędzasz sylwestra? - Na białej sali” gdy chciało się delikatnie zasugerować, że nie wyściubia się nosa z łóżka zamiast poszaleć. Biały mecz tenisa… seks z tenisistką?
Kurwa…
“Dziś w nocy jestem Twój”.
Bailamos.
Enrique Iglesias i Anna Kurnikova.
Enrique…
“Świat Mój”, korporacja zarządzana przez Vespera rękami swego ghula. Późno już jak na CEO w firmie. A on wciąż czeka w “swoim świecie”.
- Jadę do niego. Miałem tylko zadzwonić, ale… dobrze się składa.
- Sprytny miś. Do usłyszenia.
- Pogrzebiesz w kwestii informacji o Boccopie?
- Zawsze prosisz o grzebanie, dziewczyny na pierwszej randce?
Rozłączyła się.
Nat wypruł samochodem kierując się na Pasadenę.




4 listopada 2016, godzina 22:40
siedziba główna Inter-Con Security Systems, Pasadena

- Mr Hill! - Enrique Hernandez III, syn multimiliardera Enrique Hernandeza Juniora wyraźnie ucieszył się z wizyty. Szef Inter-Con miał lekko rozbiegane spojrzenie i pokiereszowane dłonie.
A raczej same palce, głównie na opuszkach. Na niektórych widniały blizny w różnych stadiach gojenia się, na niektórych zaś dyskretne cieliste plastry.
- Napije się Pan czegoś? - ghul Jobb spojrzał z napięciem.
Nathaniel uśmiechnął się lekko. Krew szalonego Malkaviańskiego archona ryła mózgi ich sług niczym dłuta. Enrique na ten przykład też zdrowo w czaszce przez to nie miał. Ubzdurał sobie, że sam potrafi wiązać krwią ludzi przez co wielu partnerów w interesach dostawało drinki z wkładką. Dla wampira byłoby to nawet przyjemne, ot nutka vitae w Coca-Coli lub Peroni. Gdyby nie zatracił w sobie umiejętności przyswajania pokarmów i innych płynów niż krew.
- Dziękuję, nie trzeba. Podobno ma pan coś dla mnie.
- Tak, oczywiście!
CEO Inter-Con przesunął po swoim biurku pudełko o czerwonej wstążce opasającej je w znanym prezentowym sznycie i fantazyjnie zwijanej kokardzie. Przyczepiony był do niej bilecik przedstawiający…:



Na odwrocie był pusty.
W środku było kilka paczek żelków domowej roboty. co do jednego barwionych na czerwono. Rybki, dinozaury, kruki, nagrobki, duszki… ten ostatni motyw specjalnie zastanowił Nathaniela. Przypadek? Aluzja do…
- Wszystko w porządku Mr Hill?
- Tak, oczywiście. - Wampir wygrzebał spod paczuszek trzy magazynki po których lakierem do paznokci namalowano dośyć precyzyjnie czaszeczkę, slad wilczej łapki i nietoperza. - W zupełnym porządku.
- Ze swojej strony mogę zapewnić, że dam najlepszych ludzi…
- Najlepsi, Mr Hernandez, to zostaną chronić jej leże lub też polecieli do Chicago.
- Niekoniecznie - CEO uśmiechnął się lekko. - Dał mi listę kogo skierować do pomocy panu, musi mu zależeć.
- Ilu?
- Cztery sekcje Uzbrojenie i wyposażenie nie odbiegające od standardów SWAT. Tu jest numer telefonu. Henry Hill. zabawne, prawda?
- Był dobierany by to było zabawne?
- Był dobierany, bo to profesjonalista. On i jego ludzie czekają od kilku godzin.
- Będę potrzebował też transportu. Śmigłowiec. Na użytek podczas całej misji. Będzie ze mną kilka osób, ale dobrze jakby prócz tego zmieściła się tam prócz nas przynajmniej jedna sekcja.
Hernandez III kiwnął głową.
- Na kiedy?
- Na już.
- Za trzy godziny na dachu U.S. Bank Tower.
- To wszystko. A przy okazji… - Nath uśmiechnął się. - Pana żona jest może tenisistką?
- Nie… - Enrique zdziwił się. - Alison jest byłą skoczkinią o tyczce.
- Ale byłą sportsmenką i przy tym pewnie modelką?
- Tak, to ma coś do rzeczy?
- Nie, ot zwykła ciekawość. - Wampir zawirował bilecikiem.
Łowczyni Snów widać lubiła bawić się takimi smaczkami.



Gdy wysłał sms z czasem i miejscem spotkania do Florence, Michelle i Jerycha, wybrał numer dany mu przez CEO korporacji najemniczo-ochroniarskiej Vespera.
- Hill, słucham.
- Same here - odpowiedział wampir. Nie wierzył, że Vesper nie zakpił z niego przydzielając do grupy uderzeniowej akurat tego dowódcę.
- Jestesmy gotowi.
- Wyślij jedną sekcję operatorów na lądowisko U.S. Bank Tower gotowi do lotu. Trzy pozostałe wraz z tobą niech zabezpieczą teren wokół Motelu Anchor w Sacramento. Przynajmniej jeden snajper na wszelki wypadek. Weźcie wyposażenie na działanie bez kontaktu z zapleczem.
- Zrozumiałem.
Zrozumiał, bez zbędnego pieprzenia.
Może jednak w tym człowieku kryło się coś więcej niż ‘nazwiskowy żarcik Malkavianki’.




4 listopada 2015, godzina 23:55
California Hospital Medical Center, Los Angeles

Zszedł na poziom prosektorium szpitala i wszedł zaraz do kostnicy.
Connie akurat robiła sekcję.
Lubiła robić sekcje bo szkoliła się właśnie w anatomii. Była konsekwentna i ciekawska, żądna wiedzy. Ale jednocześnie przedkładająca tę wiedzę specjalistyczną nad wiedzę o rodzinie. O Tradycjach… To sprawiało problemy.
Być mentorem kogoś, kogo żywa inteligencja pracująca na trochę innych falach niż ten świat nie było proste.
“Dlaczego”, nawet bez chęci kontestacji per se. Ciągłe i upierdliwe, choć w swój sposób urocze.
I była niebezpieczna.
Nawet stare wampiry traktowały ją z ostrożnością przez to kim była i co potrafiła.
dla Nathaniela niebezpieczną w dwójnasób, bo odpowiadał za nią i jej czyny.
- Nat! - zauważyła go i ucieszyła się.
Zdjęła maskę porzucając trupa i chwilowo odrywając od niego uwagę.



Wampir uśmiechnął się i dał jej list od Greenwooda, a sam zbliżył się do ciała. Drobny Azjata miał dziurę w czole. Ołowica była naprawdę bezlitosną chorobą.
- To znaczy… że jadę z Tobą? Ale gdzie? Po co? - spytała w końcu.
“Dlaczego?” przedrzeźnił ją w myślach z humorem.
- Pamiętasz co mówiłem Ci o tradycjach? Maskarada? Musimy żyć w ukryciu?
- Tak, ale wciąż nie rozumiem dlaczego…
“Na litość boską…”
- ...jest to takim wielkim tabu. Oglądałam ostatnio True Blood i tam…
- Connie…
- Nat, ja nie mówię, że wszystkim zaraz mówić. Ale ujawnić się przed górą instytucji rządowych - łapała pasję. - My możemy pomagać w zamian za parasol federalny, rządowy. Kontrola podziemia, utrzymywanie przy życiu naukowców. wiesz ile dobrego mógłby zrobić taki Steve Jobbs gdyby nie?
- connie… akurat góra tego bałaganu to dobrze wie o nas. A spora część jest pod wpływem niektórych z nas. Zacieśnianie relacji byłoby drogą do rozszerzania kontroli, Agencje chciały by nas kontrolować lub wytłuc, my kontrolować agencje. A Steve… myślę, że może być i tak, że go kiedyś spotkasz. Takie mózgi są rzadko przegapiane przez rodzinę. Steve mógł po prostu dostąpić zaszczytu wejścia w rodzinkę, to wymaga wycofania się z życia publicznego. Śmierć to dosyć sprawdzone rozwiązanie.

Na chwilę zamilkła z lekko otwartymi ustami.
- No dobrze, a weźmy pod uwagę inny aspekt…
- Connie, nie mamy na to czasu. - Nathaniel przetarł dłonią twarz. - Na razie przyjmijmy, że Tradycja obowiązuje. Możemy? Tak czysto roboczo?
- No tak, ale…
- Skup się. Boccop ma informacje o rodzinie w całych zachodnich stanach. Zapowiedział specyficzny comming out, wyślę wszystko agencjom. Nasz comming out na ich zasadach. Nie negocjacje, a SWAT rozstrzeliwujący ghule i wpadający w dzień do leż. Łowcy mający adresy. Możemy nazwać to roboczo pewnym problemem?
Skinęła powoli głową.
- To będzie lekcja pod tytułem: Prewencja w ramach ochrony Maskarady”. musimy znaleźć Boccopa, a on opuścił Los Angeles. Jak Cię tu zostawię samą, to Giovanni i van Dijk popłaczą się ze szczęścia krwawymi łzami. Jedziesz ze mną.
Na jej twarzy odmalowała się ostrożna ekscytacja połączona z zaniepokojeniem. tyle pracy będzie musiało być odłożone. Nat wiedział też, że CJ nie lubiła opuszczać LA.
- Po pierwsze odpraw rytuał kamienia, chce wiedzieć gdzie ten Nosfer jest. Pogrzebiesz też w sieci, kompleksowo. On sam, jego kontakty. On sie sporo udzielał w sieci, to pewnie wiesz, mijaliście się tam zapewne nie raz.
Kiwnęła głową i zamyśliła się.
- Kiedy chcesz ruszać?
- Za półtorej godziny mamy lot do Sacramento.




- Jest w Portland - powiedziała gdy skończyła. - Fizycznie nie było po niej widać zmęczenia, choć jedynie cienie pod oczyma się pogłębiły.
- Jebany… To ponad 500 mil od Sacramento - Nathaniel pokręcił głową. - Jest tam, czy porusza się dalej?
Connie bezradnie rozłożyła ręce.
- To ustalimy w Sacramento… - wampir zamyślił się. - Zbieraj rzeczy. Sieć przetrzepiesz po drodze i… spytaj CJ? Może ona coś wie o tym sukinsynie?




5 listopada 2016, godzina 1:30
U.S Bank tower, Los Angeles

73 piętrowy wieżowiec był dziewiątym najwyższym budynkiem w USA i mieścił się w czterdziestce najwyższych świata. Wedle prawa wszystkie wieżowce powyżej 25 piętra musiały być przystosowane do przyjmowania śmigłowców, ale ile Enrique musiał dać w łapę by załatwić lot ciężkiego pasażerskiego helikoptera w dwie godziny właśnie stąd? Ot zagadka.
Gdy wyszli z Connie na dach ich transport już czekał.



Bell 214 mógł zabrać do 14 pasażerów, co dawało niezłą sferę komfortu dla wszystkim nawet mimo czterech operatorów z sekcji przeznaczonej na lot przez Henry’ego Hilla.
Chłopaki wyglądali dziarsko, choć niepozornie. Ubrani byli jak turyści, ale widać było akcenty nieco łamiące ten 'first look' dla wprawnego obserwatora, choćby mocne wojskowe buty. Spore sportowe torby podróżne były mocno wypchane, broń, sprzęt, kamizelki kuloodporne, diabeł jeden wie co jeszcze. Jeden z nich wysforował się do przodu.
- Rodriguez, sir - rzucił dosyć lakonicznie. W jego i wzroku pojawiła się kpina na widok niewielkiego plecaka Nathaniela i jeszcze mniejszego Connie, wobec braku sprzętu przybyłych zrozumiał, że ma robić za ochronę, nie wsparcie. Drobna blondynka również samą fizjonomią odbiegała od wyglądu kogoś, kto potrafiłby pójść na bojowa akcję. Rozglądała się nerwowo ściskając w rękach pokrowiec na laptop.
Dwóch pilotów przybyciem Nathaniela zainteresowało się tyle o ile.
Palili właśnie szlugi i czekali jedynie na znak czy mają rozkręcać maszynę.
znaku nie było, to leniwie palili dalej.
Mamy jeszcze chwilę Rodriguez, czekamy na kilka osób, ale bądźcie w gotowości.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 23-11-2016 o 15:18.
Leoncoeur jest offline