Noc spędzona na pisaniu listów i planowaniu podróży do stolicy nieoczekiwanie szybko zmieniła się w poranek. Wilbur słysząc wymianę zdań i rozdanie poleceń zwrócił się na osobności do bratanka:
-Gilbercie, musimy tych ludzi przytrzymać na zamku do momentu wyjaśnienia okoliczności rozbicia się ich okrętu - rzucił z naciskiem.- Może wparowali się na skały przez własną głupotę, a może rzeczywiście ktoś ich celowo rozbił. Jeżeli tak, to najmniej, czego potrzebujemy to żeby to się rozniosło, że Darkwaterowie zatapiają statki u wejścia do portu. Nasza przystań ma reputację bezpiecznej... i dyskretnej, i na Przedwiecznych, lepiej żeby tak pozostało. - świat bez sojuszników wdzięcznych za bezpieczne przybicie do brzegu mógłby się okazać przerażający dla małego rodu z Przylądka.-Trzeba posłać ludzi na klify, niech przeczeszą teren.
Ruszył potem za Korbanem, starając się wywiedzieć coś od Jona o rozbitkach. |