Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2016, 22:39   #80
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Kto szuka... nie błądzi.

Parę dni po przybyciu do obozu Bractwa zjawiła się jedna z drużyn operatorów. Zajechali dwoma ciężkimi łazikami, przejeżdżając przez bramę i zatrzymując się koło garażu. Z pojazdów wysiadły cztery osoby - osiłek, dwie kobiety i Trybiarz. Mechanik od razu przywołał z garażu serwitory, aby zabrały się do czyszczenia i naprawy maszyn. Pozostała trójka udała się do głównego budynku, aby zdać raport ze swoich działań.
W tej chwili oficerem dyżurnym był Matuzalem, czy też jak nazywała się obecna jego osobowość: Isaac Enoch.

- Drużyna operacyjna “Korbacz” melduje powrót z misji rozpoznawczej…

Isaac spokojnie wysłuchał raportu dwójki najmitów, który sprawnie spisał na pergaminie i dał im do podpisu.

- Coś jeszcze?

- Tak! Po odpoczynku ruszamy w teren Wielkiego Jeziora skontaktować się z przedstawicielem tutejszego bonzo Siemiona Kazika. Chcą zakontraktować kilku naszych.

- Potrzebujecie czegoś?

- Kogoś wyższego rangą, sir. To może być grubsza robota, nie nam decydować za większe grono.

Stary asasyn pokiwał głową.

- Kiedy macie zamiar ruszać?

+++


Łaziki toczyły się po wyboistej drodze prowadzącej przez porośnięte tropikalnym lasem wzgórza. W jednym z nich siedział na miejscu pasażera stary wojak. Obok niego za kierownicą - młoda kobieta w lekkim pancerzu karapaksowym. Na miejscu dla strzelca z tyłu łazika przy ckm’ie stał Trybiarz. Nie było oczywiste czy jest techkapłanem - na jego funkcję wskazywał głównie pas z narzędziami, niedbale nabazgrany na pancerzu opus machina i motyw zębatki.

Bravo .44 do raportu.
Mój panie! Pechowiec lustruje aktywność frakcji na powierzchni planety i w obszarze działania Brutal Deluxe. Poszukiwaliśmy celu, jednak nie znaleźliśmy żadnych śladów. Zdołaliśmy jednak przyjrzeć się bliżej konfliktowi, założyć kilkanaście kryjówek w Paramos de Vaquero, zlustrować resztę kompanii najemnej oraz nawiązać kontakty z pozostałymi frakcjami imperialnymi działającymi na planecie. Mamy też kontakt u bojowników.
Co z Posłańcem?
Ulokował się wraz z Nadzorcą w katedrze w Imperialnym Mieście. Prowadzą operację w tamtej okolicy. Kontakt mamy z nimi sporadyczny. Poszukują celu wewnątrz Kręgu Wewnętrznego. Zbierają też informacje o tutejszych legendach, wierzeniach, historiach i przesądach, jak zwykle.
Dobrze. Co wiecie o tym interesie co wam zaproponowała Kasballica?
Niewiele. Prawdopodobnie chcą nas wynająć do ochrony albo rajdu na Syndykat. Mamy na uwadze rozkazy które zakazują nam mieszać się do lokalnych konfliktów… póki co.
Jak układa się współpraca z Dynastią Machenko?
Układa się…póki nie trzeba czegoś wynegocjować. Obstrukcja, degrengolada i spychologia u każdego z choćby odrobiną władzy.
Jaki masz plan Bravo .44?
Ministorum poprosiło nas o ochronę katedry w trakcie lokalnego święta. Chcemy wtedy wymienić się informacjami z Posłańcem i Nadzorcą.
Doskonale. Zobaczmy czego chce od Brutal Deluxe Kasballica.


Telepatyczne połączenie zostało przerwane. Matuzalem przez całą tą cichą rozmowę miał wzrok swoich niewidomych oczu skierowany w jakiś punkt na horyzoncie. Możliwe, że niedługo pchnie ich poszukiwania ostro do przodu.


***


- Synek… albo twój kumpel przestanie w nas celować z tego granatnika, albo pójdę tam, wsadzę mu go w zadek i pociągnę za spust. - wychrypiał okutłany w materiał maskujący snajper.

Miał nieprzyjemny starczy głos. W ogóle siedział z naciągniętym kapturem, założoną maską i nie było widać twarzy. Jednak po zgryźliwym sposobie wysławiania się można było poznać, że ma się do czynienia z marudnym dziadem. Musiał też mieć niezłe oko. Huan ukrył się na punkcie obserwacyjnym i mierzył do przyjezdnych z grubszego kalibru. Tak na wszelki wypadek.
Miguel uniósł dłoń uzbrojoną w rozpalone cygaro. Siedzieli przy stoliku w niewielkiej wioseczce złożonej z kilku chatek w środku dżungli otaczających wielką chałupę. W środku gromada miejscowych przetwarzała owoce lokalnych roślin na różnego rodzaju specjały… naturalnie niezbyt legalne. Wszelkie odpady niemożliwe do przetworzenia wylewano do rzeki na skraju wioski.


- Jaka jest wasza odpowiedź?
- zapytał Miguel strzepując popiół na ziemię.


- Zaprowadź nas do swojego przywódcy
- odparł staruch.


Kasballicanin zaciągnął się cygarem i puścił spokojnie chmurę w przestrzeń.


- I mam to zrobić ponieważ...?


- Ponieważ chcecie od nas usługi, która zakłada wmieszanie się w konflikt między wami, a waszymi rywalami. To poważne przedsięwzięcie, szczególnie, że Brutal Deluxe ma tutaj inne zadania do wykonania.

- A jednak klechowie nie mieli problemu z wynajęciem was.

- Ochrona katedry, zakłada działania defensywne i ewentualność walki. Wy chcecie przeprowadzenia rajdu na pozycje wroga… co najmniej.


Miguel zastanowił się. Brutale wyglądali tak jak mówiły plotki. Twarde zabijaki, dobrze wyposażeni i wyszkoleni. Przede wszystkim wyposażeni…gnaty słusznego kalibru, słusznej szybkostrzelności i słusznego pierdolnięcia. Nie mówiąc już o tym, że prawie każdy w standardzie miał na sobie karapaks. Tylko ten pojebany dziadek latał w płaszczu camo. Miguel był pewien, że i tego typa nie chciałby spotkać. Szczególnie gdzieś w ciemnej uliczce.
Z razu jednak na jego twarzy wykwitł uśmiech na wspomnienie jakiejś dawnej sytuacji. Zaciągnął się jeszcze raz cygarem i rzekł trochę od niechcenia.

- No cóż… zobaczymy co na to powie szef.


***


“Szef” okazał spore zainteresowanie możliwością porozmawiania z weteranem z Brutal Deluxe. Spotkanie zostało zaaranżowane na późniejszą porę tego dnia, przy czym najemnicy mieli pojechać podstawionym transportem po odczekaniu paru godzin. W tym czasie starzec przeprowadził kolejną myślową rozmowę ze swoimi podwładnymi. Poczęstunków stanowczo odmówili - bowiem nigdy nic nie wiadomo, szczególnie z Kasballicanami.


Kiedy wrócimy z tej małej wycieczki przed i po zleceniu od Ministorum macie skupić się na śledzeniu aktywności frakcji. W szczególności wszelkich działań, które nie będą do niczego pasowały… będzie w nich tajemnica… coś niewyjaśnionego.
A co z Posłańcem i Nadzorcą?
Przekarzecie im rozkazy ode mnie. Mają kontynuować infiltrację i zbieranie informacji. Niech powiększą siatkę informatorów. W zależności jak zakończy się spotkanie z baronem Kasballiki może będę miał dla nich namiary na kolejnych informatorów. Mają zachować ostrożność. Nasz cel działa prawdopodobnie w podobny sposób. Jeżeli będzie możliwe niech Nadzorca dostosuje swoje działania, aby pozyskać rozeznanie w wyższych sferach Miasta oraz w Pałacu Gubernatorskim.
To szerokie zarzucanie sieci, mój panie.
Tak. Ale oba cele są w tej chwili dla nas nieuchwytne. Mamy świadków, ale nimi zajmą się inni. Konklawe, moi akolici, wyznaczyło nas do ostatniego wielkiego polowania w Calixis. Takie rzeczy nigdy nie są łatwe.



Matuzalem wraz ze swoimi podwładnymi rozsiadł się na brzegu rzeki, przy której znajdowała się osada. Zza jej zakrętu wychynęła spora łódź motorowa, która ślizgając się po mętnej wodzie płynęła w ich stronę. Powolnym krokiem Miguel, uzbrojony jak zawsze w nieodłączne cygaro, podszedł wraz z obstawą do swoich gości.


- Państwa transport właśnie przybył. - uśmiechnął się garniturem białych zębów ostro kontrastujących z ciemną skórą

***

Podróż trwała długo. A monotonia krajobrazu była wprost usypiająca. Mętna woda szerokiej rzeki. Zieleń dżunglowej gęstwiny. To widzieli towarzysze Matuzalema. On sam… no to była rzecz, którą tylko astropaci mogli wiedzieć. Mógłby przysiąc, że połowa odnóg jakie wybierał ich pilot była fałszywa. Utrwalił się w tym przekonaniu kiedy dobili do jakiejś gęstwiny i przez nią przeszli do polany z lądowiskiem. Czekał na nim prosty cywilny grawi-wóz oraz terenówka. Weszli do tego pierwszego, a potem przesiedli się do terenówki. Oba pojazdy ruszyły - grawi-wóz w górę, a samochód w gęstwinę.
Środki ostrożności.
Czy może zwykła pokazówka?

***

Był już wieczór, kiedy goście wyszli spod ziemi przez właz studzienki kanalizacyjnej. Kasballikanie może i byli bandą łachmytów, jednak fantazji nie można im było odmówić. Ostatnią część podróży przebyli na łódce, która wpłynęła do paskudnego kanału odpływowego. Jednak zaledwie po parudziesięciu metrach kanał stawał się czystym tunelem tranzytowym. Opuścili łódkę wchodząc na niewielką platformę z której w górę prowadziła drabinka.
Byli w zaułku, bez wątpienia w obrębie Miasta. Była już noc. Po brukowanych ulicach jechały jeszcze ostatnie wozy, a chodniki powoli pustoszały. W kamienicach o różnorodnych kształtach i kolorach paliły się światła nadając scenerii specyficzny klimat uzupełniany spokojną muzyką płynącą z jednego z lokali.

- Tutaj. - szepnął przewodnik w pastelowej koszuli w kwiecisty motyw.

Jego ręka zapraszającym gestem wskazywała obskurne drzwi za przepełnionym kontenerem na śmieci. Brutale z dozą ostrożności podeszli do nich i zapukali. Po chwili szczęknął zamek.

***

Niestety, ale Matuzalem musiał pozostawić swoich towarzyszy osobno. Pogrążony w półmroku i oparach dymu lokal był bardzo obszerny, ale nie trzeba było nawet czytać w myślach, żeby rozpoznać, że prawie cała klientela to ludzie kartelu, ich podwładni i inne przydupasy. Powolnym krokiem asasyn zmierzał po schodach do loży, gdzie miał się spotkać z szefem Kasballiki. Nie było wątpliwości, że takie… “szybkie” przyjęcia zawdzięczał dzięki pewnemu zbiegowi okoliczności. Starzec kiedy pokonał ostatni stopień znalazł się w korytarzu z którego prowadziło kilka par drzwi do innych pomieszczeń. Ochroniarz w koszuli z ręką na pistolecie maszynowym otworzył jedne z nich i zaprosił gościa gestem. Matuzalem wkroczył do środka bez zbędnych ceregieli.
Loża była balkonem z którego roztaczał się widok na cały lokal, na scenę i na bar. Niewiele to zmieniało, bo Matuzalem miał cały czas na “oku” swoich podwładnych, jednak na kimś z normalnymi zmysłami mogło to robić wrażenie. Starzec zwrócił oblicze wobec człowieka, który rozparty na fotelu siedział przodem do barierki. Popalając cygaro oglądał występ obfitej w kształty i skąpej w stroju tancerki. Asasyn podszedł do pustego fotela i oparł o niego karabin. Nie rozbrojono go. Gospodarz nie wyczuwał zagrożenia, a może uznał, że byłaby to ujma wobec Brutali? Matuzalem zasiadł na fotelu.
- Isaac Enoch… - powiedział cicho baron Kasballiki mrużąc oczy.
- Pan Kaziu… Znowu się spotykamy. - odpowiedział starzec.
Siedzieli tak w milczeniu, aż gospodarz przerwał ciszę.
- Czego się napijesz najmito?
- Jakiegoś niemłodego rot-guta…czeka nas długa rozmowa.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 23-11-2016 o 22:47.
Stalowy jest offline