Adelmus wybiegł z tunelu, jego serce biło jak oszalałe - na widok pajęczo-stwora zatrzymał się zdziwiony. Jednak po chwili widząc jak towarzysze ranią stwora, ruszył im z pomocą lub próbą pomocy - ruszając prosto za biegnącym Frederickiem. Widząc nadchodzącą odsiecz mutant szybkimi ruchem uniknął kolejnych ciosów i używając swych pajęczych odnóży wspiął się na drzewo, po chwili znikając pośród gęstego listowia.
Adelmus widząc że przeciwnik zniknął, ruszył w kierunku powalonego przez mutanta strażnika - przyklękając przy nim. Strażnik żył, choć rana którą zadał mu pajęczy-stwór na jego nieszczęście była zatruta jadem. Mieli nie wiele czasu żeby zwalczyć truciznę i uratować życie nieszczęśnika. Adelmus zakrzyknął tylko szorstko do towarzyszy.
-Mamy mało czasu jeśli chcemy by przeżył, niech ktoś da ostry nóż. I znajdźcie to przeklęte plugastwo i zabijcie je.
Adelmus starał sobie przypomnieć coś o jadzie pająków i odtrutce na niego, był pewien że czytał coś na ten temat.
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' |