Chwila nieuwagi i skupienia się na czym innym i proszę. Zaatakował go mutant o głowie ptaka.
Były gladiator chciał odskoczyć w tył, ale gdy przypomniał sobie o stojącym Rogerze próbował zastawić się tarczą. Niestety to zawahanie okupione było bolesny trafieniem.
Potem była już walka jaką pamiętał z bitwy na zamku koło Erengardu stoczonej z ciemnymi elfami. Siekł i dźgał bezlitośnie aż przeciwnik z wieloma ranami padł i został jeszcze przyszpilony do ziemi sztychem. Walka była zakończona.
Drozdow wyszedł przed jaskinię cały czas gotowy na walkę z następnym przeciwnikiem, który by mógł zaatakować ze strony jaskini czy z lasu.
- Gdzie ten plugawiec?- Zapytał stojącego obok Feleka. Ten wskazał konary drzew.
- Zwiał wam? No to świetnie.- Podsumował spluwając w bok.
Podszedł do klęczącego Adelmusa.
- Przeżyje?- Zapytał i po wbiciu miecza w ziemię podał swój ostry sztylet akolicie. Złapał za miecz i zaczął krążyć wokół drzewa szukając śladów krwi na ściółce czy na ziemi. Musieli go ranić i pewnie krwawił. Tak będzie można określić czy i gdzie nawiał.
- Felek. Pilnuj wejścia do jaskini. Lepiej by nic nam znowu na plecy nie wyskoczyło.- I zabrał się do dalszego szukania tropu.
Nie był Wasyl głupcem i cały czas uważał by nie zostać zaskoczonym z góry czy z boku przez jakiegoś wroga. Miecz i tarcza w gotowości były cały czas.