Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2016, 16:37   #93
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Wiedzą, że naszym celem jest siedlisko goblinów- rzekł jej brat -Glandir nie jest typem dowódcy, który bawi się w podchody. Z resztą w Purpurowych Smokach nie ma takich dowódców…- wzruszył ramionami zastanawiając się nad tym głębiej -Lecz możesz im nakreślić sytuację. Jak najbardziej- pochwalił ideę siostry.
- Wolę, żeby byli przygotowani - odparła w zamyśleniu Venora.
Wciąż nie wiedziała co oznaczał symbol wyrysowany przez gobliny w jaskini co ją martwiło. Teraz też pojawiła się obawa, że właśnie tam mógł wycofać się Żelazny, a to rodziło spore problemy.
- Gobliny same w sobie są zwyczajne - odezwała się znów. - Ale jest ich mnóstwo. Naliczyłam co najmniej pięć tuzinów. I przewodzi im ten cały Barunga. Pamiętasz, wspominałam ci. Ten goblin jest bystry, dzierży dwa miecze, miał na sobie kolczugę, a dla podkreślenia swojego statusu obnosił się z drewnianą koroną - co prawda paladynka rozmawiała z bratem, ale kulawy kapłan bez problemu mógł się im przysłuchiwać. W pewnym momencie Venora zrobiła poważną minę.

- Arthon, obiecaj mi - powiedziała cicho, tylko dla jego uszu. - Że jeśli zdarzyłoby się, że smoczydło tam będzie, to proszę zostaw go mi - spojrzała na niego z zacięciem wymalowanym na twarzy. - Teraz jestem lepiej przygotowana, teraz jestem w stanie dać mu radę - stwierdziła z determinacją.
Arthon długą chwilę wpatrywał się w piękne, dziewczęce oczy swojej siostry, po czym zrobił minę w stylu “jeśli muszę”.
-Myślisz, że nowy pancerz, czy tarcza zrobią z ciebie lepszego wojownika?- spytał poirytowanym tonem, lecz szybko zorientował się, że powiedział to w bardzo złośliwy sposób i odchrząknął -Przepraszam. Po prostu się o ciebie martwię. Obiecuję, że go zostawię dla ciebie, lecz jeśli choćby przez sekundę zwątpię w twoje zwycięstwo, zainterweniuję- zadeklarował -A teraz idź. Powiedz im co ich tam czeka-
- Dziękuję ci - odparła mu, bardzo wdzięczna, że zgodził się z jej warunkiem.
W milczeniu już, dotarli do miejsca gdzie paladynka zarządziła odpoczynek. Zanim jednak żołnierze rozeszli się, rycerka wykorzystała ten moment by wprowadzić ich w szczegóły misji i stanęła przed nimi.

- Nie wiem ile powiedział wam o naszym zadaniu wasz dowódca, więc zacznę od początku - odezwała się. - Mamy za zadanie zlikwidować zagrożenie jakim są gobliny. Jest ich ponad pięć tuzinów i wszystkie są posłuszne jednemu przywódcy. Barung, bo tak on się nazywa, nie jest jak zwykły przedstawiciel swojej rasy. Jest od nich dużo większy, przebieglejszy. Posługuje się w walce dwoma mieczami i nosi kolczugę. Gdyby to nie wystarczyło by go rozpoznać, to nosi on drewnianą koronę - gestem ręki wskazała na swoją głowę. - Spodziewajcie się, że przeciwnik będzie zorganizowany, lecz niekoniecznie spodziewający się nas - rozejrzała się po żołnierzach, jakby chcąc dostrzec czy do każdego docierają jej słowa. - Jeśli natraficie na trolla to nie wchodźcie z nim w interakcje nim na to nie pozwolę, bo może się on nie koniecznie okazać wrogiem, a być naszym sprzymierzeńcem - zrobiła pauzę i przeszła do tematu, który dopiero co poruszyła z bratem. - I ostatnia sprawa. Nie mam co prawda ku temu dowodów, ale i tak wolę to poruszyć. Jeśli na naszej drodze stanie smoczydło to zakazuję walki z nim bez mojej zgody. Niedostosowanie się do tych wytycznych będzie traktowanie jak złamanie rozkazu. Czy to jasne? - zapytała na koniec z pełną powagą.

Mężczyźni słuchali z wielką powagą, uważnie przyglądając się młodej paladynce. Żaden z nich nie krzywił się, nie psioczył pod nosem. Wręcz zdawali się być zachęceni i zagrzani do boju, widząc jak emocjonalnie podchodzi do tego Venora.
-Tak jest!- krzyknął któryś z piechurów.
-Śmierć zielonej hołocie!- zawtórował mu inny żołnierz.
-Zguba goblińskiej zarazie!- dodał inny. Venora czuła jak coś w środku jej duszy rośnie, jak coś ją rozpiera. Uruchomiła machinę, którą zatrzymać mogło tylko zwycięstwo nad hordą.
- Możecie się rozejść! - powiedziała na koniec panna Oakenfold zarządzając tym samym odpoczynek.
Kobieta odwróciła się na pięcie kierując ku bratu, który razem z kapłanem stał już w cieniu rozłożystego dębu.
Rycerka wciąż czując euforię wyprawy przystanęła przy nich. Zrzuciła z ramion plecak i położyła przy pniu drzewa, a zaraz po tym zdjęła też swoją tarczę. W końcu opierając się o pień zsunęła się w dół by usiąść. Wyciągnęła z plecaka bukłak i upiła duży łyk.
- Od tego całego gadania zaraz ochrypnę - mruknęła cicho tak, że tylko ci dwaj mężczyźni mogli ją usłyszeć.

-Lepiej jak ochrypniesz od gadania niż jak byś miała stracić co innego od walki- skomentował Virgo puszczając rycerce oczko -Człowiek źle postawi krok i ciach… Reszte żywota musi ciągnąć za sobą nie do końca sprawną nogę…- burknął nieco ciszej po czym usiadł na trawie ciężko przy tym dysząc.
Venora teraz, gdy siedziała to miała ochotę pozbyć się z siebie zbroi. W tym momencie tęskniła za swoją poprzednią zbroją, która była dużo wygodniejsza w spoczynku. Ale była daleka od narzekania na to. Po słowach Virgo pokiwała za to głową. Z tym nie miała zamiaru polemizować lecz gdy chciała pociągnąć go za język i dowiedzieć się jak doznał swojej kontuzji to ugryzła się w język. Znów pokiwała głową i spojrzała przed siebie, na żołnierzy, którzy podobnie jak oni rozsiedli się tam gdzie znaleźli miejsce.
- Wiesz może o co chodzi Ludwikowi, że tak się na mnie sadzi? - zapytała kapłana zmieniając temat. - Nawet nie ma podstaw, żeby mieć mi za złe śmierć swojego giermka, bo to on dał mu rozkaz zostania… - paladynka usilnie starała się znaleźć sensowne wytłumaczenie na zachowanie rycerza.
-To buc i tyle- skomentował jednym zdaniem, kwitując je uśmiechem.
- Aż się wierzyć nie chce, że tacy jak on też czują Powołanie - mruknęła z niezadowoleniem Venora.
-Czasem to nie kwestia powołania…- wtrącił Arthon wzruszając przy tym ramionami.

- Tak, wiem co teraz powiecie - westchnęła. - "Masz wystarczająco dużo rzeczy na głowie, żeby nie myśleć o nim" - powiedziała paladynka z udawaną powagą, imitując ton sir Augusta. Uśmiechnęła się zaraz. - Tak, macie rację - skinęła głową zgadzając się więcej tego tematu nie roztrząsać i oparła się o pień, rozsiadając wygodniej. Wyciągnęła jedzenie.
- Jak sobie radzi Carson? - zapytała spoglądając na brata.
-Nie widziałem go od kilku tygodni. Został wydelegowany pod Tilvertoon. Ponoć ostatnio w ruinach dzieją się dziwne rzeczy. Pewnikiem posiedzi tam wraz z swoim oddziałem pół roku- odrzekł -Venoro. Byłaś tam, w tej jaskini. Masz już jakiś plan? Jakąś taktykę?- zmienił temat.
- Myślałam o tym. Ale potrzebuję skonsultować się z Arginem, tamtejszym łowcą, który ma świetną znajomość terenu - wyznała. - Chyba walka w jaskini może nie być najlepszym pomysłem, bo jest tam wąsko, ślisko i ciemno. No i jest troll - pokrótce też opisała układ i wygląd wnętrza siedliska goblinów. - Odprawę przed walką planowałam zrobić gdy już będziemy w Grumgish. Ale tak, planu innego jak "najlepiej byłoby wyciągnąć ich na otwartą przestrzeń, poza ich teren i tam walczyć" na razie nie mam - przyznała bez owijania.- No i po prawdzie to nie wiemy co zastaniemy w wiosce… Więc dlatego tak się ociągam z zakładaniem jakiegoś planu
-Rozumiem- odrzekł Arthon.
-Coś wymyślimy. Spokojna głowa- wtrącił Virgo.

Wstyd jej było, że niczego jeszcze nie miała. Jako dowódca powinna myśleć o wszystkim. Przynajmniej tak jej się wydawało, że tak powinno to wyglądać. Z drugiej jednak strony snucie pięciu tysięcy planów tylko po to by żaden nie pasował do sytuacji...
W zamyśleniu, nie podtrzymując rozmowy z towarzyszami, skupiła się na swoim posiłku. Zdecydowała, że teraz jeszcze pozwoli sobie odpocząć, starając się bezmyślnie wpatrywać w pasące na łące owce, by po powrocie na trakt, zacząć rozmyślać nad sprawami ważnymi. Tak też się stało. Kiedy przerwa w marszu dobiegła końca Arthon oznajmił oddziałowi, że czas ruszać dalej. Mężczyźni wzorowo zebrali się do dalszej drogi i parę chwil później grupa w zwartej kolumnie znów wystukiwała butami rytmiczne dudnienie, zwiastując okolicznym bandziorom, że czas się pochować do nor.
Jeszcze przed zmierzchem Arthon zaproponował dogodne miejsce na nocleg. Pogoda tego wieczoru na szczęście sprzyjała więc oddział mógł spać pod gołym niebem.
-Tamto wzgórze. Kojarzę je. Kiedyś tu nocowałem. To bezpieczne miejsce- syknął rycerz swej siostrze na ucho -Lepszego przed nadejściem nocy nie znajdziemy.- zaproponował. Venora zawsze liczyła się z zdaniem Arthona i wiedziała, że jego rady przeważnie są słuszne i rozsądne. Kobieta przytaknęła bratu
-Obiewść żołnierzom, wyznacz warty i wybierz dwójkę na zwiad.- dodał na koniec uśmiechając się ciepło i opiekuńczo.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline