Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-11-2016, 00:41   #91
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację

Świat płonął. Niebo przybrało purpurowej barwy od płomieni, które zawładnęły każdym skrawkiem ziemi. Gleba przybrała podobnych odcieni od wchłoniętej krwi niewinnych. Lasy, miasta, jeziora, góry. Wszystko zmieniło się w jedną, wielką, jałową pustynię po której stąpały maszkarne istoty rodem z innych światów. Ich plugawa mowa niosła się echem zmieszana z agonialnym krzykiem ostatnich ludzi, torturowanych nie dla wyciągnięcia z nich informacji, a dla czystej przyjemności nowego hegemona. Hegemon powstał zaś tam, gdzie ziemia łączyła się z niebiosami w rozprysku pyłu i ognia, a wszystkiemu towarzyszyły tańczące na niebie błyskawice. A nadejście Hegemona zwiastowały znaki, lecz nikt na nie nie zwracał uwagi, nikt nie traktował ich poważnie. Tych, którzy o nich mówili traktowano jak szaleńców i obłąkańców. Hegemon o wielu imionach i o wielu twarzach powrócił do świata żywych, by siać terror, zniszczenie oraz pławić się w rzece umęczonych dusz. Świat płonął i nadziei nie było...

26 dzień Czasu Kwiatów 1372 roku rachuby dolin. Suzail - świątynia Wiecznie Czujnego

Venora zerwała się z łóżka, omal z niego nie spadając. Serce waliło jej w piersi niczym kowalski młot, lecz trzykrotnie szybciej. Jej ciało było dosłownie zalane potem, a ze skroni i czoła to aż kapało. ~Sen... To był tylko sen! To tylko sen...- powtarzała sobie w myślach, lecz tak realistycznego snu jeszcze nigdy nie miała i to ją przerażało. Paladynka ciężko dysząc usiadła na skraju łóżka wpatrując się dłuższą chwilę w pełne gwiazd niebo. Burza nad Suzail przeszła, w trakcie kiedy ona spała, lecz Venora nie mogła przestać myśleć o tym co ujrzała w śnie. Wulkan. Ogromny, z którego wydobywały się setki ton pyłu i o ogień zmieniający metal w rozgrzaną, pomarańczową masę w ciągu jednej sekundy. Venora ciągle czuła paskudny swąd siarki, a w głębi jej duszy krzyki umierających i cierpiących nie mogły ucichnąć. Venora wzięła głęboki wdech i przypomniała sobie słowa Morimonda.
-"Jeśli nocą nawiedzą cię nocne mary, przepędź je modlitwą. Modlitwa oczyszcza"- powtarzał jej nie raz. Venora wzięła trzy głębokie wdechy, sięgnęła po swój święty symbol Helma i zaczęła się gorliwie modlić.

~***~

Koszmar rozbudził rycerkę trochę wcześniej niż planowała się zbudzić, lecz młoda niewiasta nie marnowała tego czasu, a mądrze go wykorzystała. Przysposobiła się do wymarszu, pomodliła, uzupełniła swój ekwipunek i udała na śniadanie, gdzie czekał już Virgo. Kulejący mężczyzna miał na sobie zacną półpłytową zbroję. Tuż obok jego ławy stała oparta stalowa tarcza, a przy niej hebanowa buława, robiąca druzgocące wrażenie. Mężczyzna powitał paladynkę gestem ręki. Był wyraźnie podekscytowany wyprawą, mimo złośliwych uśmieszków kilku rycerzy siedzących na sali. Wieści szybko się rozniosły i tego poranka każdy już wiedział w jakim składzie Venora miała wyprawić się na swoją pierwszą, tak poważną misję. Gdy była kilka kroków od stolika, gdzie czekał na nią Virgo, drogę zaszedł jej Ludwik. Mężczyzna posłał jej pełne pogardy spojrzenie -Kuternoga i braciszek. Który z nich będzie nad tobą czuwał? A może oboje?- spytał, po czym nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę stolika, gdzie zawsze odbywał posiłki. Venora odprowadziła rycerza wzrokiem, lecz szczery uśmiech Virgo szybko sprawił, iż zapomniała o złośliwym i chamskim Ludwiku.

~***~

Od razu po śniadaniu Venora, z towarzyszącym jej kapłanem udali się do siedziby Purpurowych Smoków. Oddział trzydziestu piechurów czekał na placu gotów do wymarszu. Mężczyźni mieli żołnierskie tuniki z najzacniejszym królewskim herbem w całym Faerunie – Purpurowym Smokiem. Żołnierze byli poustawiani w szeregu zupełnie jak w trakcie bitwy, do której byli przygotowywani. W pierwszej linii znajdował się szereg dziesięciu halabardzistów, z tyłu za nimi zaś miecznicy. Na placu był również ukochany brat Venory. Rycerz na widok swej siostry i jej kompana uśmiechnął się lekko. Pierwszy raz widział ją w elfiej zbroi, z piękną tarczą i wspaniałym hełmie. Ten widok spowodował lekką konsternację w szeregach piechurów. Prawdopodobnie sir Glandir wspomniał o młodym wieku Venory, lecz z drugiej strony opancerzenie rycerki nie mogło należeć do kompletnego żółtodzioba, a to budziło nadzieje, że Venora nie poprowadzi ich na pewną śmierć. Arthon wyszedł siostrze i idącemu obok Virgo na przeciw, powitał ich po żołniersku po czym rzekł do Venory chłodno
-Czas na twoją przemowę. Muszą cię poznać jeszcze przed wymarszem. Napełnij ich serca wolą walki, spraw by byli gotowi oddać za sprawę swoje życie. Niech oddadzą życie za herb na sztandarach- rzekł, po czym spojrzał na falującą na wietrze flagę z herbem Cormyru.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 27-12-2016 o 14:21.
Nefarius jest offline  
Stary 20-11-2016, 11:27   #92
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Tego ranka była zbyt rozkojarzona wyprawą i dzisiejszym sennym koszmarem. Sen starała się sobie wytłumaczyć swoimi ostatnimi przeżyciami, kiedy mało co, a by straciła życie w płonącej świątyni, bo nigdy wcześniej nie była blisko śmierci. Z tego też powodu szybko zapomniała o złośliwości Ludwika. Bolało ją tylko że akurat wśród swoich, wśród paladynów, znalazł się ktoś kto źle jej życzył. Szczęśliwie towarzyszący jej przy stole Virgo z sukcesem zagadywał młodą rycerkę, odciągając ją tym samym od ponurych myśli.
Po śniadaniu udała się natychmiast do swojej kwatery po swoje rzeczy. Z pomocą Arsen zabrała się za ubieranie na siebie zbroi. Po raz pierwszy miała na sobie pełną zbroję płytową. A ta nie dość, że stanowiła najlepszą możliwą ochronę, to dodatkowo była niezwykle piękna i doskonale leżała na paladynce. Różnica między tym pancerzem a jej poprzednim, który strawił kwas smoczydła, była niesamowita. Teraz już wiedziała doskonale czemu ceny za tego typu zbroję były tak wygórowane.
Venora sięgnęła po leżący w nogach jej łóżka miecz, ale na chwilę zawahała się spoglądając na półtoraka. Pokręciła głową.
"Helm na pewno by pochwalił wybranie jego ulubionej broni" przeszło jej przez myśl. Ale i tak dość miała zmian. Potrzebowała więc też czegoś pewnego, czegoś co jest znajome. Sięgnęła po długi miecz i przytroczyła jego pochwę do swego pasa. Zabrała plecak i pożegnała się z Arsen.

~***~

W elfiej pełnej zbroi płytowej wyglądała naprawdę poważnie. Zupełnie jakby po jej założeniu przybywało jej kilka lat spędzonych w boju. Aż chciało się iść z wysoko uniesioną głową. Jeszcze w świątyni dostrzegła z jaką powagą i zaskoczeniem odnosiły się do niej napotkane osoby.
Zupełnie nie przypominała tej otulonej płaszczem osoby, która poprzedniego popołudnia odwiedziła Glandira.
Venora, stając na placu apelowym, czuła jak niepewność i zwątpienie we własne siły zaczynają ogarniać jej myśli. Ale trzymała się dzielnie. Bo jeśli sama w siebie nie uwierzy to jak ma poprowadzić innych za sobą do walki?
Obecność brata mocno podbudowała pannę Oakenfold. Tylko po to by zaraz posłać mu pełne konsternacji spojrzenie gdy chłodnym tonem wspomniał o przemowie...
"Przemowa?!"
W tym całym zamieszaniu z przygotowaniami do drogi całkowicie wyleciało jej z głowy, że przecież powinna jakoś pokrzepić podkomendnych do walki w słusznej sprawie. Wszystko to co powiedział Arthon było prawdą. W myślach pokrzepiła się, że przecież nie dalej jak poprzedniego wieczoru, zupełnie nieprzygotowana, dała taką mowę swojemu przełożonemu, że ten nawet z nią nie dyskutował. Teraz wystarczyło powiedzieć prawdę i unikać tego czego sama nie lubiła w takich momentach.
Paladynka wystąpiła na przód spoglądając po zbrojnych. Dobrze wiedziała, że prawie każdy z nich był od niej starszy, ale po tym co w ostatnich dniach doświadczyła sprawiło, że nie była już takim żółtodziobem za jakiego sama siebie jeszcze do niedawna miała.

- Jestem lady Venora Oakenfold, paladynka, strażniczka i obrońca w służbie zakonu Helma - zaczęła głośnym i donośnym głosem. Rozglądała się przy tym uważnie po twarzach zbrojnych. - Nie tak dawno temu odwiedziłam oddaloną o dwa dni drogi wioskę Grumgish. Szukaliśmy zaginionego kapłana, a znaleźliśmy nie tylko jego, ale również zbierające się do inwazji siły goblinów. Udało nam się uwolnić więzionych przez nich wieśniaków. Niestety nic więcej nie mogliśmy zrobić. Wróciłam do stolicy prosząc o zbrojną pomoc by uniknąć krzywdy, tych którzy sami nie są w stanie się obronić. To WY jesteście tym wybawieniem, o które się tak gorliwie teraz modlą tamci ludzie. To My możemy sprawić, że do ich życia powróci spokój. Ja nie idę na tą walkę by zdobywać chwałę i ordery - dłonią zaciśniętą w pięść uderzyła w swoją pierś, dla dodania mocy swoim słowom. - Wracam tam, bo to jest mój obowiązek, bo przysięgałam chronić słabych, biednych, rannych i młodych. Nie przesadzę jeśli powiem, że Grumgish i okoliczne wioski bez NAS przestaną istnieć - im dłużej mówiła tym pewniej się w swojej roli czuła. - W naszych rękach jest los tych ludzi. Nie możemy zawieść tych, którzy pokładają w nas wszystkie swoje nadzieje. Bądźcie czujni i nie dajcie się zwieść tym goblinom, bo wróg jest przebiegły i nie cofnie się przed niczym. A teraz czas najwyższy działać. Zarządzam wymarsz, za mną! - i ruszyła przodem, ku bramie.

Choć reakcja zbrojnych była raczej spokojna i obyło się bez wiwatowania czy skandowania imienia rycerki, Venora widziała że jej podkomendni czują się odrobinę pewniej. Żaden z nich nie patrzył na nią jak na kogoś kto prowadzi ich na pewną śmierć. Piechurzy byli spokojni, a kilku nawet zdawało się być podekscytowanych krucjatą przeciwko goblinom.
-Dobra robota- szepnął jej na ucho Arthon po czym odwrócił się na pięcie i ruszył krok za młodszą siostrą. W podobnej odległości kroku próbował dotrzymać im Virgo. Kulejący od lat kapłan odrzucał wszelkie sugestie i propozycje udania się na misję konno. Mężczyzna był pewien, że da radę, to też nikt za bardzo nie narzucał się z propozycjami pomocy.
Cały orszak przeszedł przez miasto, wprost do zachodniej bramy bez najmniejszego problemu. Ludzie odsuwali się i robili miejsce dla oddziału mając w świadomości, że taka wyprawa oznacza nic więcej jak niesienie pomocy nękanej przez potwory wiosce. Pochód opuścił bramy Suzail i ruszył traktem na zachód. Venora doskonale pamiętała widoki towarzyszące wyprawie do Grumgish. Piękne równiny porośnięte zielonymi łąkami, uprawne pola, pastwiska pełne owiec i bydła, oraz majaczące od północy po wschód górskie szczyty.

[media]http://i.imgur.com/OlvacTu.jpg[/media]

Jeszcze przed południem orszak minął spore gospodarstwo znajdujące się dość blisko ścieżki, gdzie panna Oakenfold dostrzegła kilkuletnią dziewczynkę przyglądającą się pochodowi z zapartym w piersi tchem. Venora mijając ją posłała dziewczęciu ciepły uśmiech.
-Zarządź przerwę- milczący i skoncentrowany do tej pory Arthon, w końcu się odezwał. Jego wzrok skupił się na niewielkim wzgórzu, skąd widać było całą okolicę -Maszerujemy od kilku godzin. Daj ludziom zebrać trochę sił

Paladynka nie do końca była zadowolona z tempa jakie mieli. Faktem jednak było, że ostatnim razem tą trasę pokonywała na dwukółce Foigana i bez tego całego zacięcia jakie teraz czuła szykując się na walkę.
Skinęła jednak głową na sugestię brata. Miał rację, sama też przecież już zaczynała odczuwać na sobie zmęczenie lecz ją napędzało poczucie obowiązku, więc byłaby w stanie jeszcze jakiś czas iść.
Panna Oakenfold rozejrzała się za miejscem odpowiednim dla takiego spoczynku. Najlepiej między drzewami dającymi przyjemny cień, który był konieczny dla ludzi okutych w stal, a jednocześnie będący nieco na boku traktu. Gdy to miejsce wypatrzyła wskazała je Arthonowi ręką.
- Tam się zatrzymamy - powiedziała do niego i po zatrzymaniu się odwróciła się w tył.
- Oddział, udamy się w tamto miejsce na odpoczynek - zaanonsowała głośno, by każdy z trzydziestu mężczyzn mógł ją usłyszeć. Po tych słowach znów wróciła do poprzedniego tempa.
- Gdy trochę już odpoczną to chyba będzie najlepszy moment żebym im opowiedziała o tym kto dowodzi tymi goblinami, czego mają się spodziewać - odezwała się do brata w zamyśleniu. - Wiesz może ile Glandir im powiedział o tej wyprawie? - zapytała spoglądając na rycerza.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 24-11-2016, 16:37   #93
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Wiedzą, że naszym celem jest siedlisko goblinów- rzekł jej brat -Glandir nie jest typem dowódcy, który bawi się w podchody. Z resztą w Purpurowych Smokach nie ma takich dowódców…- wzruszył ramionami zastanawiając się nad tym głębiej -Lecz możesz im nakreślić sytuację. Jak najbardziej- pochwalił ideę siostry.
- Wolę, żeby byli przygotowani - odparła w zamyśleniu Venora.
Wciąż nie wiedziała co oznaczał symbol wyrysowany przez gobliny w jaskini co ją martwiło. Teraz też pojawiła się obawa, że właśnie tam mógł wycofać się Żelazny, a to rodziło spore problemy.
- Gobliny same w sobie są zwyczajne - odezwała się znów. - Ale jest ich mnóstwo. Naliczyłam co najmniej pięć tuzinów. I przewodzi im ten cały Barunga. Pamiętasz, wspominałam ci. Ten goblin jest bystry, dzierży dwa miecze, miał na sobie kolczugę, a dla podkreślenia swojego statusu obnosił się z drewnianą koroną - co prawda paladynka rozmawiała z bratem, ale kulawy kapłan bez problemu mógł się im przysłuchiwać. W pewnym momencie Venora zrobiła poważną minę.

- Arthon, obiecaj mi - powiedziała cicho, tylko dla jego uszu. - Że jeśli zdarzyłoby się, że smoczydło tam będzie, to proszę zostaw go mi - spojrzała na niego z zacięciem wymalowanym na twarzy. - Teraz jestem lepiej przygotowana, teraz jestem w stanie dać mu radę - stwierdziła z determinacją.
Arthon długą chwilę wpatrywał się w piękne, dziewczęce oczy swojej siostry, po czym zrobił minę w stylu “jeśli muszę”.
-Myślisz, że nowy pancerz, czy tarcza zrobią z ciebie lepszego wojownika?- spytał poirytowanym tonem, lecz szybko zorientował się, że powiedział to w bardzo złośliwy sposób i odchrząknął -Przepraszam. Po prostu się o ciebie martwię. Obiecuję, że go zostawię dla ciebie, lecz jeśli choćby przez sekundę zwątpię w twoje zwycięstwo, zainterweniuję- zadeklarował -A teraz idź. Powiedz im co ich tam czeka-
- Dziękuję ci - odparła mu, bardzo wdzięczna, że zgodził się z jej warunkiem.
W milczeniu już, dotarli do miejsca gdzie paladynka zarządziła odpoczynek. Zanim jednak żołnierze rozeszli się, rycerka wykorzystała ten moment by wprowadzić ich w szczegóły misji i stanęła przed nimi.

- Nie wiem ile powiedział wam o naszym zadaniu wasz dowódca, więc zacznę od początku - odezwała się. - Mamy za zadanie zlikwidować zagrożenie jakim są gobliny. Jest ich ponad pięć tuzinów i wszystkie są posłuszne jednemu przywódcy. Barung, bo tak on się nazywa, nie jest jak zwykły przedstawiciel swojej rasy. Jest od nich dużo większy, przebieglejszy. Posługuje się w walce dwoma mieczami i nosi kolczugę. Gdyby to nie wystarczyło by go rozpoznać, to nosi on drewnianą koronę - gestem ręki wskazała na swoją głowę. - Spodziewajcie się, że przeciwnik będzie zorganizowany, lecz niekoniecznie spodziewający się nas - rozejrzała się po żołnierzach, jakby chcąc dostrzec czy do każdego docierają jej słowa. - Jeśli natraficie na trolla to nie wchodźcie z nim w interakcje nim na to nie pozwolę, bo może się on nie koniecznie okazać wrogiem, a być naszym sprzymierzeńcem - zrobiła pauzę i przeszła do tematu, który dopiero co poruszyła z bratem. - I ostatnia sprawa. Nie mam co prawda ku temu dowodów, ale i tak wolę to poruszyć. Jeśli na naszej drodze stanie smoczydło to zakazuję walki z nim bez mojej zgody. Niedostosowanie się do tych wytycznych będzie traktowanie jak złamanie rozkazu. Czy to jasne? - zapytała na koniec z pełną powagą.

Mężczyźni słuchali z wielką powagą, uważnie przyglądając się młodej paladynce. Żaden z nich nie krzywił się, nie psioczył pod nosem. Wręcz zdawali się być zachęceni i zagrzani do boju, widząc jak emocjonalnie podchodzi do tego Venora.
-Tak jest!- krzyknął któryś z piechurów.
-Śmierć zielonej hołocie!- zawtórował mu inny żołnierz.
-Zguba goblińskiej zarazie!- dodał inny. Venora czuła jak coś w środku jej duszy rośnie, jak coś ją rozpiera. Uruchomiła machinę, którą zatrzymać mogło tylko zwycięstwo nad hordą.
- Możecie się rozejść! - powiedziała na koniec panna Oakenfold zarządzając tym samym odpoczynek.
Kobieta odwróciła się na pięcie kierując ku bratu, który razem z kapłanem stał już w cieniu rozłożystego dębu.
Rycerka wciąż czując euforię wyprawy przystanęła przy nich. Zrzuciła z ramion plecak i położyła przy pniu drzewa, a zaraz po tym zdjęła też swoją tarczę. W końcu opierając się o pień zsunęła się w dół by usiąść. Wyciągnęła z plecaka bukłak i upiła duży łyk.
- Od tego całego gadania zaraz ochrypnę - mruknęła cicho tak, że tylko ci dwaj mężczyźni mogli ją usłyszeć.

-Lepiej jak ochrypniesz od gadania niż jak byś miała stracić co innego od walki- skomentował Virgo puszczając rycerce oczko -Człowiek źle postawi krok i ciach… Reszte żywota musi ciągnąć za sobą nie do końca sprawną nogę…- burknął nieco ciszej po czym usiadł na trawie ciężko przy tym dysząc.
Venora teraz, gdy siedziała to miała ochotę pozbyć się z siebie zbroi. W tym momencie tęskniła za swoją poprzednią zbroją, która była dużo wygodniejsza w spoczynku. Ale była daleka od narzekania na to. Po słowach Virgo pokiwała za to głową. Z tym nie miała zamiaru polemizować lecz gdy chciała pociągnąć go za język i dowiedzieć się jak doznał swojej kontuzji to ugryzła się w język. Znów pokiwała głową i spojrzała przed siebie, na żołnierzy, którzy podobnie jak oni rozsiedli się tam gdzie znaleźli miejsce.
- Wiesz może o co chodzi Ludwikowi, że tak się na mnie sadzi? - zapytała kapłana zmieniając temat. - Nawet nie ma podstaw, żeby mieć mi za złe śmierć swojego giermka, bo to on dał mu rozkaz zostania… - paladynka usilnie starała się znaleźć sensowne wytłumaczenie na zachowanie rycerza.
-To buc i tyle- skomentował jednym zdaniem, kwitując je uśmiechem.
- Aż się wierzyć nie chce, że tacy jak on też czują Powołanie - mruknęła z niezadowoleniem Venora.
-Czasem to nie kwestia powołania…- wtrącił Arthon wzruszając przy tym ramionami.

- Tak, wiem co teraz powiecie - westchnęła. - "Masz wystarczająco dużo rzeczy na głowie, żeby nie myśleć o nim" - powiedziała paladynka z udawaną powagą, imitując ton sir Augusta. Uśmiechnęła się zaraz. - Tak, macie rację - skinęła głową zgadzając się więcej tego tematu nie roztrząsać i oparła się o pień, rozsiadając wygodniej. Wyciągnęła jedzenie.
- Jak sobie radzi Carson? - zapytała spoglądając na brata.
-Nie widziałem go od kilku tygodni. Został wydelegowany pod Tilvertoon. Ponoć ostatnio w ruinach dzieją się dziwne rzeczy. Pewnikiem posiedzi tam wraz z swoim oddziałem pół roku- odrzekł -Venoro. Byłaś tam, w tej jaskini. Masz już jakiś plan? Jakąś taktykę?- zmienił temat.
- Myślałam o tym. Ale potrzebuję skonsultować się z Arginem, tamtejszym łowcą, który ma świetną znajomość terenu - wyznała. - Chyba walka w jaskini może nie być najlepszym pomysłem, bo jest tam wąsko, ślisko i ciemno. No i jest troll - pokrótce też opisała układ i wygląd wnętrza siedliska goblinów. - Odprawę przed walką planowałam zrobić gdy już będziemy w Grumgish. Ale tak, planu innego jak "najlepiej byłoby wyciągnąć ich na otwartą przestrzeń, poza ich teren i tam walczyć" na razie nie mam - przyznała bez owijania.- No i po prawdzie to nie wiemy co zastaniemy w wiosce… Więc dlatego tak się ociągam z zakładaniem jakiegoś planu
-Rozumiem- odrzekł Arthon.
-Coś wymyślimy. Spokojna głowa- wtrącił Virgo.

Wstyd jej było, że niczego jeszcze nie miała. Jako dowódca powinna myśleć o wszystkim. Przynajmniej tak jej się wydawało, że tak powinno to wyglądać. Z drugiej jednak strony snucie pięciu tysięcy planów tylko po to by żaden nie pasował do sytuacji...
W zamyśleniu, nie podtrzymując rozmowy z towarzyszami, skupiła się na swoim posiłku. Zdecydowała, że teraz jeszcze pozwoli sobie odpocząć, starając się bezmyślnie wpatrywać w pasące na łące owce, by po powrocie na trakt, zacząć rozmyślać nad sprawami ważnymi. Tak też się stało. Kiedy przerwa w marszu dobiegła końca Arthon oznajmił oddziałowi, że czas ruszać dalej. Mężczyźni wzorowo zebrali się do dalszej drogi i parę chwil później grupa w zwartej kolumnie znów wystukiwała butami rytmiczne dudnienie, zwiastując okolicznym bandziorom, że czas się pochować do nor.
Jeszcze przed zmierzchem Arthon zaproponował dogodne miejsce na nocleg. Pogoda tego wieczoru na szczęście sprzyjała więc oddział mógł spać pod gołym niebem.
-Tamto wzgórze. Kojarzę je. Kiedyś tu nocowałem. To bezpieczne miejsce- syknął rycerz swej siostrze na ucho -Lepszego przed nadejściem nocy nie znajdziemy.- zaproponował. Venora zawsze liczyła się z zdaniem Arthona i wiedziała, że jego rady przeważnie są słuszne i rozsądne. Kobieta przytaknęła bratu
-Obiewść żołnierzom, wyznacz warty i wybierz dwójkę na zwiad.- dodał na koniec uśmiechając się ciepło i opiekuńczo.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 08-12-2016, 00:54   #94
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
W duchu stwierdziła, że byłoby dużo łatwiej i wiele sprawniej, gdyby to Arthon dowodził zbrojnymi. Nie zamierzała jednak nigdy wypowiadać tych myśli na głos, nic dobrego nie wyszło gdyby ktoś podsłuchał, a i brat byłby niezadowolony, że sama przejawia choć cień chęci pozbycia się swojego obowiązku.
To była jej misja, jej odpowiedzialność. To na jej barki Helmici dali to zadanie.

Przez część drogi wciąż i wciąż starała się zrozumieć co też naszło jej przełożonych, że w ogóle urodził im się w głowach ten pomysł. Była przecież młoda, do tego bez doświadczenia. Jednak nie podejrzewała ani sir Augusta ani tym bardziej sir Aleksandra o celowe podłożenie jej. Ich nigdy by o to nie posądziła. Może faktycznie, jedynie względy praktyczne przesądziły? Znała teren, znała sytuację jak również znała ludzi którym mieli pomóc.
"A może..."
...miała tylko cichą nadzieję, że jej domniemana planokrwistość nie stała się tym co przechyliło szalę na jej stronę... Bo przecież nawet nie wiedziałaby jak skorzystać z tego co daje jej bycie, na przykład, potomkiem takiego niebianina... Przynajmniej miała nadzieję, że nie była spokrewniona z żadnym diablęciem czy żywiołakiem.
W tych chwilach zwątpienia przypominała sobie, że ma najlepsze predyspozycje by znów stanąć do walki przeciw smoczemu pomiotowi. Cieszyło ją też, że brat oraz jej podwładni nie robili jej większych problemów co do warunku jaki im wszystkim postawiła. Lecz miała drobne obawy, że Arthon nie do końca będzie chciał się z tego wywiązać i po prostu od razu ruszy siostrze na ratunek.
Ale ta siostra już nie była tą dziewczynką, która łaziła po drzewach i rzucała żołędziami w braci.

Venora spojrzała z wdzięcznością na brata, po tym jak poradził jej w kwestii rozbijania obozu i skinęła mu głową. Sama wcześniej już myślała by we wskazanym przez niego kierunku zatrzymać się na nocleg, ale martwiła się czy nie było to zbyt odsłonięte miejsce. Teraz jego słowa upewniły ją w tej decyzji.
- Chwała niech będzie Helmowi, że pogoda tu jest zgoła inna niż ta z zeszłej nocy w Stolicy - powiedziała jeszcze do Virgo i Arthona, spoglądając w niebo. Nawet niedoświadczona Venora wiedziała, że gdyby ulewa utrzymywała się dalej to marsz byłby nie dość, że nieprzyjemny to jeszcze bardzo by ich spowalniał.

Już po chwili paladynka zatrzymała się i zwróciła ku zbrojnym. W krótkich słowach wydała im polecenia i wskazała miejsce, w którym mieli rozbić obóz. Oddział posłusznie przyjął jej rozkaz i niedługo później znaleźli się na wzgórzu.
Venora stresowała się przed tym noclegiem. Tak jak poradził jej Arthon wyznaczyła, a raczej poleciła wyznaczyć trzech ludzi na zwiad, kilku by zebrali drewno na opał oraz wyznaczyć wartę. Ustaliła, że wartownicy mają zmieniać się co dwie godziny.
Wkrótce zapłonęły pierwsze ogniska, a żołnierze zaczęli zdejmować z siebie cały ekwipunek i szykować sobie posłania.
Kilku mężczyzn zgłosiło chęć udania się do pobliskiego lasu by upolować coś na kolację, tłumacząc się, że znają się na tym, lecz panna Oakenfold kategorycznie zabroniła im tego. Musieli więc zadowolić się zabranym ze sobą prowiantem. Venora w duchu miała nadzieję, że nie wychodziła na przewrażliwioną, ale nie zamierzała ryzykować, że na coś wśród drzew natrafią.

Obóz został rozbity, straże wystawione, a zwiadowcy wysłani by sprawdzić teren. Paladynka zdecydowała się na odpoczynek dopiero gdy ostatni ze zwiadowców zameldował swój powrót. Teraz już ze spokojniejszym sercem uznała, że i sama może udać się na spoczynek.
Zbroja płytowa miała do siebie to, że stanowiła wspaniałą ochronę, ale była upierdliwa przy zakładaniu, noszeniu, jak również przy zdejmowaniu. Szczęście, że nie było upału... Choć prawdę mówiąc, Venora nie mogła tak narzekać. Szczęśliwie jej elfia zbroja pasowała na nią idealnie i była mistrzowsko wykonana. Płyty były ze sobą idealnie spasowane przez co nie ocierały o siebie ze zgrzytaniem jak to czasem paladynka widziała u innych posiadaczy "pełnej płytówki".
Arthon wraz z Virgo pomogli jej w zdjęciu z siebie tych kawałków metalu, dzięki czemu szybko i sprawnie poszło tym razem zdjęcie pancerza.

Paladynka i jej doradcy poszli w ślady żołnierzy i również rozłożyli swoje posłania wokół jednego z ognisk. Jak przystało na sługi Helma, Venora wraz z Virgo, gdy tylko zasiedli przy ogniu to zaczęli od przeglądu swojego pancerza i broni.

[media]http://rozalin.net.pl/assets/730dab8d3edbde0e976c5f36575e715fb3eb36b2.jpg[/media]

- “Dbaj o posiadaną broń, by mogła spełnić swą rolę, gdy ją o to poprosisz” - odparł z powagą kapłan na prośby Arthona by może jednak najpierw zjedli. Oakenfold dał w końcu za wygraną i tylko pokręcił głową spoglądając mimowolnie na swój oręż, który leżał złożony u jego nóg.
Venora przyglądała się tej scenie z uśmiechem na twarzy. Wciąż była zafascynowana swoim nowym ekwipunkiem dlatego w jej przypadku to wcale nie dogmat boga skłaniał ją do dokładnego przeglądu.

Odkładając tarczę zachichotała pod nosem przypominając sobie minę sprzedawcy, gdy wyjawiła, że kupuje ją dla siebie. Postanowiła się podzielić tą opowieścią z towarzyszami, którzy już po chwili sami mieli powód do śmiechu. Brat Venory w żartach próbował bronić honoru sprzedawcy twierdząc, że najmłodsza spośród Oakenfoldów, gdy jest bez zbroi i broni, to wygląda całkiem uroczo. Venora, która właśnie rozczesywała swoje włosy szykując się do snu, nieco obruszyła się na to stwierdzenie.

- Ven… - odparł Arthon. - Dla mnie zawsze będziesz tą małą siostrzyczką - odparł z troską w głosie.
Nim jednak dziewczyna mogła mu odpowiedzieć do ich przekomarzań wtrącił się Virgo.
- A ile was ta matka miała w końcu? - zapytał - Dwójka poszła na Purpurowych Smoków, jedyna panna na paladynkę, coś mi się obiło o uszy, że też przy interesie waszego ojca jakiś syn został…
- Była nas piątka - odparł mu Arthon rozsiadając się wygodnie na swoim posłaniu. - Nie zawsze byłem najstarszy - westchnął z nostalgią.
Venora na te słowa posmutniała i jakby nie wiedząc co zrobić ze sobą, zaczęła przeglądać zawartość swojego plecaka.
- Tartak po ojcu miał przejąć Pavel. Niestety nieszczęśliwie spadły na niego obluzowane drewniane belki drewna... Wkrótce zmarł - westchnął ciężko, gdy wspomnieniami wrócił do tego momentu. To on był świadkiem tego zdarzenia, pomagał bratu i ojcu tamtego dnia przy załadunku.
Starzec pokiwał głową w zadumie.
- Ostatecznie to Dorner szczęśliwie zajmie się tym co zbudował nasz ojciec. I chwała mu za to, bo ma chłopak dryg do handlu - dodał Arthon z pewną ulgą w głosie. Nic dziwnego, bo czuł się odpowiedzialny za rodzinę i jej dobrobyt, nawet za cenę porzucenia swojej wojskowej kariery.
- Mam nadzieję, że Carson ma się dobrze - mruknęła z obawą Venora, wspominając to co powiedział jej Arthon w trakcie drogi.
- Na pewno - zapewnił ją i uśmiechnął się do niej pocieszająco Arthon. - Znając go, to jak zawsze dużo gada, a niewiele robi. Ten to dopiero się z powołaniem minął - zaśmiał się by rozluźnić atmosferę, która przez rozmowę o zmarłym zrobiła się nieprzyjemna. - Zamiast zostawać Purpurowym Smokiem to powinien zająć się polityką, tam to by się dopiero czuł jak ryba w wodzie.
- Tak, on zawsze potrafił wybronić się przed rodzicami gdy coś przeskrobał - powiedziała rozchmurzona Venora.
- Tak - skinął głową Arthon. - I tylko ty potrafiłaś poznać kiedy kłamie, a kiedy naprawdę mówił prawdę.

Virgo przyglądał się rodzeństwu z pogodnym uśmiechem i nie wchodził im w rozmowę.

Nastrój obojga Oakenfoldów wkrótce znacznie się poprawi gdy rozmowa zeszła na wspominanie co weselszych epizodów z ich dzieciństwa. Po jakimś czasie, gdy skończyli kolację, Venora wstała ze swojego miejsca przy ogniu i zdecydowała się zrobić obchód po obozowisku. Wzięła do ręki swój miecz, którego pochwę przepasała sobie i ruszyła.

Mając na sobie same szaty helmickie, z narzuconym na nie płaszczem, ruszyła by sprawdzić swoich żołnierzy. Byli oni zdyscyplinowani, a i już widzieli swoją dowódcę bez zbroi więc nie wzięli jej za zagubioną pastereczkę czy kapłankę, która zbłądziła. Paladynka szła wyprostowana, a z jej postawy emanowała pewność siebie. Wymieniła kilka słów z co niektórymi żołnierzami, sprawdziła czy warty są ustawione i dopiero po obejściu całego obozowiska wróciła do ogniska, przy którym czekali na nią Arthon i Virgo.
Omówiła z nimi swój obchód i wrócili do rozmów o niczym. Przynajmniej do czasu, aż Virgo nie poczuł się w obowiązku to opowiedzenia bitewnej historii, w której wrogów z każdą chwilą przybywało, tak samo jak heroizmu bohaterom stawiającym im czoła.

[media]http://babblingbuddha.emeraldcity.bc.ca/wp-content/uploads/2010/12/milky-way-above-northern-forest-22-lyle-crump.jpg [/media]

Niebo rozświetlały już tylko gwiazdy. W obozowisku zrobiło się ciszej, gdy część z żołnierzy już zasnęła a inni szykowali się do snu. Również Venora zdecydowała się ułożyć na swoim posłaniu i zasnąć. Jutro powinni przed wieczorem dotrzeć do Grumgish i lepiej jak będzie wypoczęta skoro planowała w jeszcze tego samego dnia porozmawiać z mieszkańcami wioski i poprosić o pomoc tamtejszego łowcę i kapłana. Zaczęła wiercić się na posłaniu, aż w końcu usiadła i chwilę przyglądała się płomieniom dogasającego ogniska.

Wspomniał jej się wtedy koszmar z ostatniej nocy i poczuła, że chce się z kimś podzielić tym. Pokręciła jednak głową jakby chcąc pozbyć się tego wspomnienia z myśli.
"To był tylko sen" zapewniła siebie. "To normalne po tym co się w ostatnim czasie działo" westchnęła bezgłośnie.

Miała nadzieję, że ominą ich nieprzyjemne niespodzianki i uda się rozwiązać problem goblinów bez strat po swojej stronie. Panna Oakenfold znów zaczęła czuć stres przed tym co ją czekało. A jeszcze ta odpowiedzialność, która bardzo jej ciążyła na barkach...
Paladynka odmówiła jeszcze wspólnie z Virgo modlitwę do Helma po czym ułożyła się z powrotem do snu.
W końcu udało jej się zasnąć.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 12-12-2016, 10:52   #95
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
~***~

Wiatr kołysał wysokim na ponad metr zbożem, raz po raz wzburzając włosami Venory. Słońce prawie dotarło do zenitu zmuszając dziewczynę do przysłaniania oczu dłonią przy skroni. Venora spojrzała w bok patrząc na żołnierski krok swego dziadka, który trzymając ją za lewą rękę prowadził w stronę lasu, oddalonego od nich najdalej o milę. Venora nie pamiętała dokładnie twarzy swego dziada, choć pamiętała że ta zawsze miała surowy i poważny wyraz.
Dzień był ciepły i pogodny, na błękitnym niebie nie było ani jednej chmury. Venora widziała jak polna ścieżka, którą maszerowała prowadzi gdzieś w głąb lasu. Nie miała pojęcia po co zmierza w tamtą stronę, lecz czuła w głębi serca szczęście i radość, jakby coś w środku jej podpowiadało, że las kryje w sobie potężną, dobrą energię.
-Venoro...- usłyszała i spojrzała znów w stronę dziadka.
-Venoro... Venoro!-

~***~

-Venoro! Zbudź się!- półszept Arthona wyrwał paladynkę z głębokiego snu, który wyrył się młodej dziewczynie głęboko w pamięć, tak, że kiedy odzyskała pełną świadomość ciągle pamiętała szum zborza, oraz zapach letniego wiatru, który jej się przyśnił.
-Rusz się. Zwiadowcy natrafili na coś w ruinach na wzgórzu.- wskazał wzniesienie, u którego stóp znajdował się ich obóz. Venora mętnie powiodła wzrokiem po obozowisku i dostrzegła dwójkę żołnierzy, których wyznaczyła na zwiad, oraz Virgo, który błyskawicznie sposobił się do drogi.
-Nie! Zostań i pilnuj obozu. Ktoś musi wydawać polecenia. Zbudź ludzi i przygotujcie się na ewentualną walkę!- ton Arthona był poważny i władczy. Venora rozumiała, że sprawa była poważna.
-Wy idziecie z nami!- polecił dwóm zwiadowcom -Zabierz miecz i tarczę. Zbroja będzie za głośna.- polecił po czym odszedł kilka kroków na skraj obozu i zamienił kilka zdań z zwiadowcami.

Venora prędko wydostała się z śpiwora, założyła skórzaną kurtę i zabrała się do zakładania butów. Robiła to znacznie szybciej niż na co dzień, lecz była kobietą wyjątkową, której na przygotowanie się do drogi wystarczyło kilka chwil. Venora spojrzała na brata i energicznie gestykulujących zwiadowcach. Rycerka spojrzała kątem oka na swój miecz i tarczę. Wszystko było na miejscu. Choć serce jej waliło w piersi i czuła że sytuacja jest napięta w głębi duszy myślała nieustannie o śnie, który miała. Ciągle próbowała sobie przypomnieć, lub skojarzyć, co też czekało ją w lesie. Scena, która jej się przyśniła chyba miała na prawdę miejsce.
Venora powiązała wysokie, żołnierskie buty i podniosła się energicznie zabierając jednym ruchem rąk tarczę i miecz w pochwie przyczepionej do paska, który dziewczyna zdążyła zapiąć na biodrach nim przebyła kilka metrów dzielących ją od brata.
-Na szczycie tego wzgórza są ruiny starej wieży. Zwiadowcy dostrzegli jaskrawe światła pulsujące raz po raz. Ponoć ziemia w pobliżu ruin drży, a powietrze śmierdzi siarką...- syknął w ramach błyskawicznego wyjaśnienia.

-Demony...- odrzekła Venora, łącząc fakty z teorią wyuczoną pod okiem wielu profesorów i mistrzów wiedzy świątyni Helma. Nigdy nie spotkała demona, lecz wiedziała, że te potężniejsze potrafiły kłaść trupem całe legiony ludzi.
-Możliwe. Jeden z nich został na czatach, w pobliżu ruin. Czeka tam na nas. Musimy się spieszyć, bo wspinaczka będzie trudna.- polecił Arthon przejmując dowodzenie nad małą grupką towarzyszy.
Venora, starała się nadążyć za energicznym krokiem brata i dwójki zwiadowców. Przez chwilę przyglądała się ich twarzom i widziała strach, jakby to co tam ujrzeli było wcielonym złem.
Kilkanaście minut trwała ich wspinaczka do miejsca, gdzie wyczekiwał ich trzeci zwiadowca. Młody mężczyzna o szerokich barach czekał przykucnięty z łukiem w rękach za wielkim konarem – kilkanaście merów od skrawka chodnika położonego przed wejściem do wieży. Chodnik z kostki brukowej był po bokach chroniony prawdopodobnie przed porywistym wiatrem, przez wysoki na dwa metry mur. Nie to jednak wstrząsnęło Venorą, a potężna liczba pożółkłych, ludzkich czaszek pod tym że murem.


Wieża miała tylko jedno miętro, dlatego nie była dobrze widoczna u podnóża wzniesienia. Szczyt porastały gęste gałęzie bluszczu. Nad wielkimi, drewnianymi drzwiami na końcu chodnika znajdowało się małe okienko, przez które widać było świetlne rozbłyski, jakby ktoś skrył błyskawicę w wielkim słoju.
-Sir Arthonie. Co robimy?- spytał ten zwiadowca, który to tak dzielnie wyczekiwał powrotu swoich kamratów i dowódczyni. Arthon natomiast spojrzał na swoją siostrę -Co robimy?- spytał jakby chciał sprawdzić doświadczenie swej siostry.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 18-12-2016, 23:39   #96
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Została brutalnie wyrwana z przyjemnego snu. Takiego spokojnego i odprężającego, którego nikt nie chciałby opuszczać. Od razu usiadła wyprostowana na swoim posłaniu. Choć Venora wciąż jeszcz w pełni się nie przebudziła to lata treningu zrobiły swoje i rycerka odruchowo zaczęła się ubierać, narzucając na siebie kurtkę, a zaraz po tym już wiązała buty. Jej rozkojarzone myśli krążyły wokół osoby z jej snu. Próbowała sobie przypomnieć twarz dziadka, ale im bardziej się starała tym bardziej mgliste to wspomnienie się robiło. Jeszcze przez całkiem długą chwilę od przebudzenia jawa wydawała się jej być bardziej nierealna niż sen, w którym była.

Paladynka, tak jak polecił jej brat, wstając od swojego posłania wzięła ze sobą miecz i tarczę. Nie sprzeciwiła się, gdy Arthon polecił zostawić zbroje. Wtedy wydało jej się to całkiem sensowne. Szybko ruszyli tam gdzie wskazali im zwiadowcy

Venora miała wrażenie, że tak naprawdę to dopiero w połowie drogi do miejsca gdzie czekał na nich jeden z żołnierzy to dopiero w pełni wybudziła się. Niesamowite dla niej było to, że wciąż wydawało jej się, że naprawdę czuła na opuszkach palców to jak dotykała kłosów zboża przez które zmierzała z dziadkiem w kierunku lasu.
“To musiało być wspomnienie” tłumaczyła sobie. Ale nie potrafiła zrozumieć, czemu akurat w tej chwili to właśnie sen zaprzątał jej myśli. Powinna przecież zastanawiać się co też począć z zagrożeniem znalezionym przez zwiadowców.

-Dwoje mężczyzn jest w środku- syknął ten zwiadowca, który wyczekiwał Venory i reszty pod ruinami -Zbliżyłem się tam trochę i chwilę podsłuchiwałem. Rozprawiają o gotowości do powstania, lecz coś zagłusza ich głosy. Te błyski- wskazał palcem okienko, w którym pulsowała, jaskrawa, świetlista aura -Towarzyszy im dziwne buczenie, rosnące na sile wraz z intensywnością światła- wyjaśnił.
-Być może to jakaś magia- wtrącił się Arthon, lecz jego spostrzeżenie nie było przejawem geniuszu, nawet zwykły piechur nie mający pojęcia o magii powinien połączyć te fakty.

Głos brata uświadomił Venorze jak bardzo sama była rozkojarzona. Musiała wziąć się w garść.
“Rebelia? Jakie powstanie?” jakoś nie była w stanie połączyć tego z goblinami.
- Poczekajcie - rozkazała. - Podejdę bliżej i sprawdzę... nastawienie tych istot - nie było tajemnicą, że paladyni mieli zdolność oceniania charakteru drugiej osoby. Od razu wiedzieli, czy ktoś w ich otoczeniu był zły, a nawet z czasem co niektórzy rycerze prawa potrafili zmusić do mówienia tylko prawdy.
Rycerka ujęła mocniej swój miecz i ruszyła by zbliżyć się do wieży.

Z każdym kolejnym krokiem stawianym w kierunku ruin Venora czuła jak coraz mocniej przewraca jej się w żołądku. To było dziwne, nieznane jej uczucie, bynajmniej nie zapadające w pamięci jako coś pozytywnego. Rycerka czuła w środku jak cała ta ziemia jest przeklęta, nasycona i przesiąknięta aurą zła do cna. Z trudem zbliżyła się pod drzwi, lecz nie była już w stanie ocenić czy istoty przebywające w środku są złe. Zepsucie i zgnilizna aż pulsowało dookoła a mury ruin w bladym blasku księżyca wyglądały jeszcze bardziej złowieszczo niż tam, z skraju lasu.

Paladynka była tak blisko wejścia do wieży, że mogłaby już prawie go dotknąć. Lecz to całe zło jakie ją otaczało przerastało ją. Z obawą musiała stwierdzić, że nie czuła czegoś takiego nawet, gdy walczyła ze smoczydłem. Sama ta ziemia zdawała się być pannie Oakenfold przeklęta, a co dopiero istoty które musiały tu się gnieździć.
Rozsądek kazał jej się wycofać. Lecz gdzieś w głowie ciągle kołatało jej się wspomnienie słów Ludwika. Czy rzeczywiście było tak, że ciągle "żebrała" o pomoc zakonu?
To sprawiło, że jeszcze chwilę wahała się. Pokręciła w końcu głową i jej twarz nabrała zaciętego wyrazu.
"Nie"

Rycerka ostrożnie wycofała się. Sami jej przełożeni zgodnie przyznali, że przydarzały jej się w ostatnim czasie rzeczy, które wydarzają się doświadczonym rycerzom. Teraz co prawda miała ludzi, ale ich zadaniem było przegonienie goblinów. Nie byli oni gotowi na walkę z demonami. Ona sama nie była również na to gotowa. Tu potrzeba było oddziału zbrojnego kapłanów, a nie zwykłych żołnierzy, których sam strach przed przeciwnikiem może sparaliżować.
Paladynka wróciła do pozycji zajmowanej przez jej brata i zwiadowcę.

- Wycofać się. Wracamy do obozu. Muszę pomówić z Virgo - oznajmiła i ponagliła ich by ruszyli. - Oznaczcie dobrze to miejsce na mapie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 23-12-2016, 19:02   #97
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Zejście z urwiska trwało dłużej, niż wdrapanie się tam. W bladym świetle księżyca udało im się zejść bez większych problemów, pomijając obsunięcie się Arthona na suchej gałęzi. Na dole Venora skierowała swoje kroki automatycznie do Virgo. Kapłan zrobił kilka kroków jakby chciał jej wyjść naprzeciw.
-Mów. Ruszamy?- spytał.
Paladynka nim odpowiedziała kapłanowi, rozkazała zwiadowcy udać się do pobliskiego gospodarstwa by wypożyczyć konia, lecz najpierw miał do niej skierować wypoczętego zwiadowcę. Spojrzała na brata zastanawiając się czy aby powinien uczestniczyć w tej rozmowie. Ostatecznie uznała, że nie byłoby w porządku odsuwać go teraz.
- Odejdźmy na bok - powiedziała Venora spoglądając na brata i kapłana. Nie chciała by ta rozmowa wyszła poza ich trójkę, bo mogłoby to zaniepokoić jej podwładnych.
Upewniwszy się, że mogą swobodnie rozmawiać, Venora opowiedziała Virgo, najdokładniej jak to tylko potrafiła, swoje odczucia jakie miała będąc w tamtym miejscu.

- Sprawa jest poważna - zakończyła swoją wypowiedź spoglądając po swoich doradcach. - Chce wysłać gońca do Stolicy z listem, w którym opiszę sytuację i załączę mapę z oznaczonym tym przeklętym miejscem - wyjaśniła co teraz zamierza. - Jeśli się nie mylę i to są demony, to potrzebujemy tu bojowych kapłanów i doświadczonych paladynów. My będziemy kontynuować nasz marsz do Grumgish zgodnie z naszym rozkazem.
-Ależ przecie masz przy sobie doświadczonego kapłana!- zaprotestował Virgo, który najwyraźniej mimo swego wieku czuł się na siłach do walki nawet z najgroźniejszymi przeciwnikami.
-Masz również doświadczonego rycerza obok- dodał od siebie Arthon, jakby tok rozumowania Virga, wcale nie był taki zły w odczuciu Purpurowego Smoka.
Venora popatrzyła po nich marszcząc brwi. Nie mogła uwierzyć własnym uszom. Ci dwaj nie widzieli nic złego w atakowaniu bez przygotowania demonów. Pokręciła głową.

- Nie ma mowy, że zabiorę tam zbrojnych, sam Arthon widziałeś jak aura tamtego miejsca wpłynęła na zwiadowców - stwierdziła tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Chyba nikt z nas nie ma doświadczenia w walce z pomiotami Otchłani - dodała ciszej, ale i spojrzała na kapłana jakby czekając, że sprzeciwi się jej założeniu. - I co jeszcze powiecie, że mamy tam iść tylko w trójkę? - skrzyżowała ręce przed sobą czekając na ich odpowiedź.
Virgo wzruszył ramionami -Tak się składa, że ten buzdygan otwiera portal do domeny Helma i jest w stanie przyzwać niebianina, który powinien pomóc nam w walce z czartami- zaproponował, na co Arthon ochoczo pokiwał głową.
-Jestem w stanie zasklepić magią leczącą, nawet głębokie rany…- dodał od siebie brat paladynki.
- Oh... - Venora aż opuściła ręce. Wyraźnie została przez nich zbita z tropu. Przyglądała się im zaskoczona, bo naprawdę nie zakładała tego po nich. - To całkiem zmienia postać rzeczy… - mruknęła i spojrzała po żołnierzach w chwilowym zamyśleniu.
- To... Ja przygotuję ten list. Tak na wszelki wypadek, gdybyśmy nie wrócili... - odezwała się w końcu rycerka, choć po tonie jej głosu można było wyczuć, że wątpi teraz w konieczność by na to tracić czas. Paladynka westchnęła przeciągle.
- Dobrze więc. Nasza trójka wyruszy - zadecydowała patrząc po kapłanie i Purpurowym Smoku. - Czas się uzbroić - przyklasnęła na koniec.

Panna Oakenfold zgodnie ustaleniami nie odwołała gońca. Przygotowała na szybko list, zalakowała go i przekazała zwiadowcy. Poinstruowała go by, gdy nie wrócą do poranka, to ma wsiąść na konia i pędzić do Stolicy, prosto do świątyni Helma.
Następnie wróciła do swojego posłania, przy którym leżał jej ekwipunek i zaczęła zakładać na siebie zbroję. Opancerzona stanęła przed żołnierzami i rozkazała im wzmocnić wartę i ochronę ich obozowiska. Kto nie był zaangażowany w jedną z tych czynności to miał odpoczywać, co Venora podejrzewała, że będzie trudne zważywszy na duże poruszenie związane z odkryciem zwiadowców. Po wyjaśnieniu im, że wraz z kapłanem i Purpurowym Smokiem wracają do znaleziska, wyznaczyła tymczasowego dowódcę oddziału na czas nieobecności jej i jej doradców. Rozkazała też jednemu łucznikowi by dołączył do ich trójki.
Dopiero wtedy, z podążającym za nią żołnierzem z łukiem przewieszonym przez plecy, wróciła do Virgo oraz Arthona.
- Ruszajmy - odparła przystając przy nich. - Pójdę przodem, bo najlepiej widzę w ciemności. - dodała.

-Jasne, jak my wszyscy- odpowiedział żartem Virgo uśmiechając się przy tym szeroko, nie znając sekretu Venory. Jakiś czas później rycerka, jej brat i towarzyszący im kapłan przyodziali swoje zbroje i ruszyli swoimi śladami na szczyt wzniesienia, gdzie znajdowały się stare ruiny. Zgodnie z poleceniem Venory kroku dotrzymywał im najlepszy (według członków oddziału) łucznik. Kirk był barczystym i wysokim człekiem, potrafiącym ustrzelić wróbla z dziesięciu stóp.
Oddział pozostawiony pod tymczasowym dowództwem Senricka – żołnierza wybranego przez Venorę postąpił zgodnie z zaleceniami dowódczyni. Piechurzy wzmocnili wartę, a ci którzy mieli odpoczywać, odpoczywali choć po prawdzie świadomość tego, że coś się święci nie pozwalała usnąć już żadnemu z mężczyzn.
Grupka wdrapała się na wzniesienie, z daleka obserwując w marszu budowlę.
-Ciemno. Ile czasu nas nie było?- syknął lekko zdyszany Arthon.
-Pół świecy?- Virgo, otarł dłonią pot z czoła. Dla kuśtykającego kapłana wspinaczka po raz drugi w ciągu tak krótkiego czasu na szczyt wzniesienia, była nie lada wyzwaniem. Dał jednak radę, tak jak obiecywał.

-Podejdę bliżej. Ty mnie osłaniaj- Arthon polecił Kirkowi, na co żołnierz skinął głową i błyskawicznie dobył łuku i strzały. Pochylony rycerzy podszedł pod drzwi najciszej jak tylko się dało. Przez chwilę nasłuchiwał pod drzwiami, a po chwili wzruszył ramionami do ukrytych między drzewami kompanów.
Widząc to Venora zamknęła oczy na krótką chwilę skupiając się na odczuciu negatywnej energii, co laicy potocznie nazywali wykryciem zła. Miejsce samo w sobie było przesiąknięte tą, negatywną aurą, lecz tym razem paladynka nie czuła się tak fatalnie jak za pierwszym razem. Kobieta mogła dać sobie uciąć rękę, że czartów, już nie ma w środku. Arthon chwilę kombinował coś pod drzwiami, do wieży po czym wrócił do reszty -Tylko ja tam nigdzie nie widzę klamki?- spytał wskazując ręką wzmacniane stalowymi okuciami drzwi. Pozostali jak jeden mąż spojrzeli w tamtą stronę i rzeczywiście dostrzegli, zadziwiający brak klamki.
-Jak w takim razie ktoś tam mógł wejść?- spytał zaintrygowany sytuacją Kirk.
-Pewnie za sprawą przeklętej magii...- Virgo splunął siarczyście w bok.

-Dobra. Tracimy tu czas. Poproszę by wysłano tutaj bitewnego maga, by spróbował czegoś się dowiedzieć. A póki co wracajmy. Niebawem trzeba będzie ruszać w drogę. Świt już blisko- Arthon skinął głową w kierunku urwiska, lecz nim ktokolwiek zdążył skomentować jego propozycję, czwórka zbrojnych usłyszała hałas za plecami, z okolic ruin. Pożółkłe czaszki, których było od zatrzęsienia pod murami stoczyły się w jednym miejscu. Z pod kościstych resztek wyłoniła się paskudna, trupio blada ręka, po chwili noga, a kilka sekund później grupce ukazała się pokraczna istota, chodząca na czworaka. Stwór o ludzkim ciele, spojrzał pustym wzrokiem w stronę najbliżej stojącego Virgo i wrzasnął przeraźliwie, po czym ruszył w kierunku grupki.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 26-12-2016, 20:22   #98
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
[media]http://walops.com/wp-content/uploads/Dark-Forest-Moon-Widescreen-HD-Wallpaper.jpg [/media]

Ciemność nie doskwierała Venorze, tak jak jej towarzyszom. Nie było czasu tłumaczyć Virgo tego, ani też paladynka, skupiona myślami na powrocie do tego przeklętego miejsca, nie zwróciła uwagi na to co odpowiedział. W każdym razie tak jak powiedziała - szła przodem, ostrożnie stawiając kroki i przestrzegając mężczyzn przez zdradliwie wyrastającymi spod ziemi korzeniami. Tempo narzuciła szybkie, więc gdy dotarli to każde z nich było zdyszane.

Łapiąc oddech przyglądali się niskiej wieży. Arthon ruszył pierwszy, nim siostra mogła się temu sprzeciwić. Venora w napięciu wyczekiwała sygnału od brata, martwiąc się o jego bezpieczeństwo. Trzymała się też dość blisko łucznika by ten czuł się pewniej. Paladyni już tak mieli, że nie tylko inspirowali innych do walki, ale również potrafili wzbudzić w towarzyszach poczucie bezpieczeństwa, przez co strach miał trudniej by wkraść się w ich serca.

Zaskoczyło ją gdy ten wzruszył tylko ramionami.
"Czyżby mi się przewidziało?" przeszło jej zaraz przez myśl.
Natychmiast skupiła się chcąc wyczuć energię tego miejsca. Tak, ono samo w sobie było nadal złe, lecz już nie czuła tego co za pierwszym razem. Wcześniej od razu negatywna energia wprost ją przytłaczała, a teraz...
- Nie ma ich, musiały zniknąć - mruknęła do Virga. To było dla paladynki jedyne wytłumaczenie tego wszystkiego.
Na wspomniany brak klamki aż się sama zdziwiła, gorączkowo starając sobie przypomnieć czy była ona wcześniej. Zganiła się w myślach za to, że nie zwróciła wcześniej na to uwagi.
- Tak, trzeba zdać raport do Świątyni - zgodziła się z kapłanem by wracać. Lecz nie było tak łatwo...

- Co to jest?! - odezwała się Venora widząc stwora, który zapewne był bardzo nieumarły. Pierwsze na co by stawiała czym był napastnik to zombie.
- Trzymaj się z tyłu - rzuciła do łucznika i nie tracąc więcej czasu sięgnęła ku swojej broni by ruszyć na tą istotę.
-Helmie! Niechaj twoja łaska spłynie i na mnie i pomoże mi przegnać precz tę kreaturę!- krzyknął Virgo nie szczędząc gardła. Mężczyzna uniósł przed siebie swój święty symbol, który momentalnie zalśnił złotą poświatą, lecz nic się nie wydarzyło. Venora spojrzała kątem oka, dostrzegając zdziwioną minę Virga, w tej samej chwili tuż obok niej świsnęła strzała Kirka. Pocisk trafił idealnie w grdykę potwora i gdyby ten był żyw, pewnie teraz gryzłby piach.
-Wezmę go od flanki!- krzyknął Arthon.

Rycerz doskoczył do potwora i natarł wymierzając cios od prawej strony, lecz źle wymierzony atak minął celu. Purpurowy Smok wyszczerzył zęby w grymasie niezadowolenia i poprawił z drugiej strony trafiając tym razem w bok stwora pozostawiając mu na żebrach potężną bruzdę.
Venora również nie odstępowała swych towarzyszy w walce z stworem. Kobieta wzięła potężny zamach i trafiła przeciwnika z wielkim impetem, aż ją zabolał nadgarstek.
Potwór, czymkolwiek nie był, zakołysał się na nogach wyglądając przez chwilę na zdekoncentrowanego, lecz sekundę później rozdziabił paskudną gębę i rzucając się z pięściami na Venorę. Paladynka zasłoniła się swą wspaniałą tarczą, czując na ramieniu niezwykłą siłę ciosu przeciwnika.

Venora odsłoniła się by odpowiedzieć ciosem miecza i zebrała jeszcze jeden cios, lecz i tym razem uchroniła ją zbroja…

Paladynka poprawiła chwyt na rękojeści miecza, by choć trochę odciążyć nadgarstek. To jak próba odpędzenia nieumarłego przez Virga okazała się nieskuteczna panna Oakenfold dostrzegła dwie możliwości: albo prośba nie została wysłuchana przez boga, albo nieumarły był zbyt silny by kapłan mógł go w ten sposób pokonać. Na wszelki wypadek Venora przyjęła tą drugą opcję, zwiększając tym samym swoją czujność względem przeciwnika.
To co teraz mogła stwierdzić z pewnością to, że jej zbroja wspaniale sprawdzała się w walce. Od razu rycerka czuła się pewniej i była bardziej skora do przejmowania większej inicjatywy w tej potyczce.

- Chodź do mnie brzydalu! - paladynka krzyknęła do nieumarłego by ten zwrócił na nią uwagę. Venora chciała dać Arthonowi szanse do ponowienia ataku z flanki. Sama natomiast wzięła duży zamach chcąc wyprowadzić potężny atak na stwora.
Przez myśl Venorze przeszło, że dużo prościej byłoby dla jej kompanów gdyby choć trochę światła mogło oświetlić im okolicę, lecz nie było czasu na rozpalanie pochodni...
-Helmie! Pobłogosław swoje wierne sługi, by dodać im otuchy i odwagi w walce!- krzyczał Virgo, by zainspirować kapłańską modlitwą swoich towarzyszy. Sekundę później kolejny pocisk trafił potwora, tym razem wbijając mu się w pierś. Stwór zawył z wściekłości.
Ostrzelanie go było tylko półśrodkiem, a najważniejsza potyczka wręcz toczyła się pomiędzy nim, a rodzeństwem Oakenfold.
Arthon wymierzył mieczem cięcie od dołu, lecz powykręcana bestia niezwykle fartownie uniknęła ostrza. Na szczęście rycerz złapał swój miecz oburącz i poprawił tym razem trafiając stwora boleśnie w udo. Stwór warknął skupiając uwagę na Purpurowym smoku. Siostra rycerza próbowała dźgnąć przeciwnika w trzewia, jednak ten rzucając się na rycerza zdążył umknąć przed mieczem Venory.

Stwór zawył jak wcześniej i uderzył Arthona pięścią prosto w pierś zostawiając w jego pancerzu potężne wgniecenie. Mężczyzna zbladł i omal się nie przewrócił.
-Sir Arthonie!- krzyknął Kirk, ciskając łukiem gdzieś w bok i łapiąc za miecz.

- Nie! - krzyknęła ze złością Venora, ale zarówno mógł to być skierowany do Kirka rozkaz by nie zbliżał się, jak i być ogólnym wyrazem jej obawy o bezpieczeństwo brata.
- Ty parszywa… - warknęła w gniewie paladynka. Jasnym stało się, że nie było sensu kombinować tylko trzeba było trzymać się sprawdzonych metod. Venora natarła na nieumarłego, wyprowadzając cios wzmocniony o uderzenie zła.
Kirk zignorował okrzyk Venory. Żołnierz jak się szybko okazało był lepszym strzelcem niż szermierzem, gdyż jego miecz fatalnie minął się z celem. Potwór, nawet nie zauważył, że został zaatakowany przez trzeciego wroga.
Arthon wiedział, że nie może poddać się słabościom i musi przegryźć ból po tym jak silnym uderzeniem załatwił go potwór. Mężczyzna krzyknął i zamachnął się potężnie, raniąc przeciwnika kolejny raz w bok. Purpurowy Smok błyskawicznie odprowadził cięcie w przeciwnym kierunku, lecz nie trafił.
Venora na sekundę zamknęła oczy koncentrując swoją objawioną moc od Helma w skoncentrowany impuls pozytywnej energii, która kumulowała się w mieczu. Rycerka skoczyła metr w przód nacierając na przeciwnika, który był idealnie odsłonięty, lecz ten w ostatniej chwili odskoczył w bok jakby chciał zmylić Arthona i szczęśliwie przy okazji uniknął uderzenia miecza.
Stwór zdawał się zapomnieć o Venorze i w pełni skupił się na pojedynku z rycerzem. Tym bardziej po tym, jak Purpurowy Smok ranił go po raz kolejny w bok. Stwór uderzył potężnie w żebra Arthona, a gdy mężczyzna na sekundę stracił kontakt z rzeczywistością, bestia uderzyła go po raz kolejny, powalając nieprzytomnym na ziemi, pod stoczonymi z kupki czaszkami.

- Kirk wróć na pozycję! - warknęła na zbrojnego wściekła Venora. Paladynka z przerażeniem patrzyła jak stwór powala jej brata. Jeśli ten miał mieć jakieś szanse na przeżycie to natychmiast musiała odciągnąć nieumarłego od Arthona by Virgo miał jakiekolwiek miejsce na udzielenie mu pomocy.
Rycerka nie bacząc na nic rzuciła się na nieumarłego, tnąc w niego zamaszyście ze swojego miecza.
-Młody!- krzyknął Virgo widząc jak Arthon pada na ziemię. Kapłan błyskawicznie dobył swego buzdygana i natarł na monstrum. Mężczyzna włożył odrobinę zbyt wiele siły w zamach, przez co minął się minimalnie, lecz mądrze wykorzystał ruch swego ciała i obrócił się na pięcie poprawiając drugi raz tym razem celnie i niezwykle boleśnie. Czaszka stwora pękła, a ten zamroczony idealnie wystawił się Venorze na atak. Kobieta uniosła ostrze oburącz nad głowę i cięła wkładając w to cały zapas siły. Zrozumiała, że się opłaciło, gdy odcięta głowa potwora potoczyła się gdzieś pod nogi Kirka, który na rozkaz dowódczyni odsunął się kilka kroków w tył.

Ciało stwora padło powykręcane, tam gdzie stało, a Virgo bez chwili namysłu wcisnął swój buzdygan za pas i zbliżył się do Arthona kuśtykając. Mąż z symbolem Czujnego Oka rozłożył ręce w błagalnym geście i uniósł głowę ku niebiosom
-Helmie! Wysłuchaj mych próśb i ześlij na mnie swą łaskę bym mógł uzdrowić tego męża!- krzyknął a chwilę później jego dłonie zalśniły w dobrze znany Venorze sposób. Virgo przyklęknął na jedno kolano i dotknął świetlistymi rękami Arthona w pierś, dokładnie tam, gdzie znajdowały się największe wgniecenia w jego pancerzu. Blada poświata rozbłysła na krótką chwilę. a Arthon otworzył oczy.
-Czyżbym został… Uratowany przez młodszą siostrzyczkę?- spytał uśmiechając się lekko.

Wielką ulgę poczuła paladynka, gdy po ucięciu łba nieumarłego dobiegła do rannego brata, a ten podleczony przez kapłana odezwał się. Zaraz Venora uśmiechnęła się do niego z troską, lecz wpierw uważnie przyjrzała się jego stanowi. Wręcz profilaktycznie potraktowała go własną magią leczącą. Nie mogło przecież być tak, że Purpurowy Smok będzie wracał do obozu ledwie żywy. Pochyliła się nad nim. Położyła dłonie na jego ramieniu, przymknęła oczy i skupiła się by przekazać mu całą leczącą energię jaką w sobie miała.
- I co, dalej uważasz, że powinnam porzucić zbrojną posługę Helmowi? - powiedziała cicho, tak, że tylko on ją słyszał, po czym uśmiechnęła się do niego wyzywająco. Zaraz jednak wstała i wyciągnęła rękę do Arthona by pomóc mu wstać na nogi.
- Wracamy i działamy tak jak najpierw uznałam - zadecydowała panna Oakenfold pewnym swej decyzji głosem. - Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze choć chwilę zmrużyć oczy po powrocie do obozowiska. - stwierdziła spoglądając na niewysoką wieżę.

Paladynka nie czuła by byli na sile dalej wnikać co do tego co w sobie kryła przeklęta budowla. Miała zamiar zapytać w drodze powrotnej Virga by opowiedział jej czym był ten stwór, który ich zaatakował. W każdym razie musieli jak najszybciej wracać, zanim nastanie świt. Jeśli Arthon wciąż potrzebował pomocy by iść to pozwoliła by pomocy udzielił mu Kirk, bo to zdecydowanie lepiej wyglądało niż gdyby młodsza siostra miała go prowadzić.

Venora rzuciła ostatnie spojrzenie na przeklętą ziemię i wciąż dzierżąc miecz w dłoni ruszyła pierwsza w drogę powrotną do obozu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 27-12-2016, 15:10   #99
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora, wraz z towarzyszącymi jej mężczyznami dość szybko powróciła do obozu. Żołnierze wyczekiwali jej niecierpliwie, a gdy w końcu ujrzeli kobietę niektórzy nawet odetchnęli z ulgą. Z całej czwórki to Arthon wyglądał na najbardziej poszkodowanego, lecz piechurzy nie zadawali pytań, ani nie drążyli tematu.
Wkrótce poczyniono wszelkie przygotowania do wymarszu, by ruszyć w dalszą drogę równo z świtającym słońcem. Venora odprowadziła brata, który nieco na uboczu zdjął zbroję i ukazał swej siostrze pokiereszowany i mocno posiniaczony tors. Mężczyzna widząc zmartwiony wzrok siostry machnął tylko ręką.
-W trakcie nauk walki mieczem i defensywy, gorzej wyglądałem. Nic mi nie jest- uspokajał siostrę.
-Lady Venoro- uwagę paladynki zwrócił Virgo, który zbliżył się trzymając coś w dłoni -Źle żeśmy sytuację ocenili- rzekł tajemniczo -Tam na górze, to żaden umrzyk nie był, a golem- dodał po czym uniósł dłoń i wskazał paladynce piękny rubin -To kamień duszy, który wyciągnąłem z piersi parszywca, kiedy zajmowałaś się bratem. Byle zombi, czy szkielety strzegące starych ruin, to żadna nowość, lecz miejsce, którego pilnuje golem i to tak silny jak tamten... spojrzał kątem oka na siniaki Arthona -To już poważniejsza sprawa- dodał na koniec.

27 dzień Czasu Kwiatów 1372 roku rachuby dolin. Gdzieś na zachód od Suzail

Niedługo później, kiedy niebo zaczęło już szarzeć, Venora nakazała wymarsz. Mężczyźni szybko dogasili ogniska i pozabierali wszystkie swoje rzeczy i zgodnie z planem rycerki byli gotowi do drogi równo ze świtającym słońcem.
Rycerka pamiętała drogę, którą przebyła z Foiganem. Powolna dwukółka, która wtedy służyła im za środek transportu do tej pory skrzypiała jej w pamięci. Wiedziała, że czeka ich jeszcze kilka godzin nudnego marszu, a jej najbliżsi kompani nie byli zbyt skorzy do rozmowy. Arthon, milczał pewnikiem ze względu na doskwierający mu ból żeber, zaś Virgo koncentrował się na tym by nie zwalniać tempa kroku całego oddziału, co pewnie nie było dla niego łatwe. Na szczęście jego samozaparcie było wzorem do naśladowania i mężczyzna choć zalany potem na czole nie dawał zmęczeniu za wygraną, nie odstępując rodzeństwa Oakenfold na krok. Słońce dotarło do zenitu grzejąc od góry cały oddział bez krzty litości.
-Do broni! Goblińcy!- krzyk zwiadowcy, który wyłonił się zza wzgórza, na trakcie od zachodu poruszył wszystkich zbrojnych.

-Oddział! Formować szyk!- krzyknął Arthon, jakby zapomniał, że to Venora tutaj dowodzi.
-Plądrują wioskę! Prędko!- zakrzyknął dobiegając do Venory. Zwiadowca stanął na baczność -Jest ich tuzin, może więcej. Mają szamana ze sobą!- zdał szybki raport rycerce. Venora pamiętała spory dąb na południe od ścieżki, którą maszerowali i wiedziała, że od Grumgish dzieliło ich zaledwie kilkaset metrów, za wzniesieniem. Niedługo później Venora, wraz z formacją zbrojną znalazła się na szczycie wzgórza. Sytuacja, którą ujrzała jako pierwsza zdawała się być na pierwszy rzut oka dość poważna. Między drewnianymi chatkami Grumgish biegała sfora uzbrojonych goblinów, goniąc tych wieśniaków, którzy nie zdążyli pochować się w chatach. Niestety i to by nie pomogło, co było widać po dwóch płonących chatkach.
-Sztandar!- krzyknął Virgo ponaglając jednego z zwiadowców, który już biegł z flagą oddziału sir Glandira.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 29-12-2016, 15:18   #100
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
"Golem?" Venora w zdziwieniu uniosła brwi, gdy przyglądała się przez rubinowi, który trzymał w dłoni kapłan. Zawsze golemy kojarzyły jej się z jakimiś konstruktami, a nie ruchomymi zwłokami...
Teraz przynajmniej było jasne czemu kapłańska magia nie była w stanie rozprawić się z maszkarą.
Ale to odkrycie sprawiło, że paladynka zdecydowała się dopisać kilka linijek do meldunku, który miał natychmiast wrócić razem z jednym zwiadowcą na koniu do Suzail. Do listu dołączona była mapa z dokładnym zaznaczeniem miejsca, jak i znaleziony przez Virgo rubin. Były to ważne informacje, bo gdyby kapłan nie obejrzał szczątków to ktoś kto przybyłby ze stolicy zbadać to miejsce - znalazłby się w wielkim niebezpieczeństwie.

Wyszło dobrze, ale paladynka wolała by nie było to okupione zdrowiem jej brata.

~***~

Powrót na trasę wiodącą ku Grumgish, po tych nocnych eskapadach, nie należał do przyjemnych. Szli w milczeniu co tylko potęgowało wrażenie, że droga trwa już wieczność, a napawało to obawą, że dotarcie do celu zajmie im drugą nieskończoność. A na domiar złego słońce wzeszło wysoko, sprawiając, że Venora tęskniła, za swoją zbroją łuskową, w której nie grzała się tak jak teraz w pełnej płytówce.
"Ale przynajmniej chroni najlepiej jak to możliwe" pocieszyła się w myślach, dłonią ścierając pot z czoła.

Zdawać by się mogło, że bogowie uznali, że paladynka dość się już nacierpiała na udrękę nudy, bo rozległ się krzyk zwiadowcy.
Wszelkie niedogodności drogi, na które utyskiwała rycerka nagle straciły na jakimkolwiek znaczeniu. Venora natychmiast dobyła swojego miecza i chwyciła tarczę. Nawet nie miała pretensji, że Arthon przejął jej obowiązki - zwyczajnie była bardziej przyzwyczajona do przyjmowania rozkazów niż ich wydawania, w przeciwieństwie do jej osiem lat starszego brata, który o tyle samo lat miał więcej doświadczenia w walce.

"Spóźniliśmy się..." twarz rycerki nabrała zaciętego wyrazu.

- Łucznicy jako priorytet mają obrać szamana goblinów - bez niego zielone brzydale powinny stracić pewność siebie. - Meldować mi dostrzeżenie ich herszta. Trzymać szyk i nie pozwolić, żeby gobliny się przez niego przedarły- Venora wydała dyspozycje i spojrzała w kierunku wioski. - Za mną! - krzyknęła do żołnierzy i ruszyła przodem.
- Virgo, osłaniaj nas z drugiej linii, ja i Arthon spróbujemy znaleźć herszta i go pokonać. Najlepiej pojmać żywcem - mówiła idąc szybkim marszem, mentalnie szykując się do walki.

Żołnierze w przeciągu krótkiej chwili dobyli oręża i tarcz, zaś kilku z nich wartko sięgnęło po łuki i strzały. Virgo również złapał za okrągłą tarczę i swoją pięknie zdobioną buławę. Arthon natomiast tym razem zrezygnował z walki długim mieczem, dobywając swego dwuręczniaka.
-Tam! Tam coś się dzieje!- krzyknął do siostry wskazując palcem stodołę, nieopodal chaty Argina - łowczego, którego Venora poznała podczas pierwszej wizyty w Grumgish. Rycerka powiodła wzrokiem w wskazanym kierunku i dostrzegła goblińskiego szamana. Zielonoskóry pokurcz odziany był w wilcze futro, zaś w rękach trzymał drewniany kostur. Stworek podskakiwał w miejscu energicznie wymachując swoimi łapskami wydając rozkazy kilkunastu “podwładnym”. Gdy jednak ujrzał na wzniesieniu grupkę zbrojnych, szykujących się do szarży od razu spuścił z tonu i zniknął za jedną z chatek.
-Uciekną nam! Nie mamy wiele czasu!- warknął Arthon.
- Dwóch łuczników z nami! - rozkazała paladynka wskazując konkretnych mężczyzn z oddziału. Jednym z nich był Kirk. - Senrick dowodzi, Virgo zostań z nimi! Po kolei czyścicie teren z goblinów - dodała i nie patrząc na nikogo ruszyła biegiem w kierunku gdzie dostrzeżono szamana. Po drodze nie zamierzała odpuścić żadnemu z zielonych paskudów.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172