Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2016, 21:02   #101
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Theseus wszedł do sali modlitewnej, starając się nie zwracać nikogo uwagi. Stojąc za progiem, przyglądał się pracującej w świątyni grupce osób. Wyglądało na to, że jego słowa faktycznie przyniosły odzew. Mieszkańcy z werwą krzątali się po sali, przy okazji po cichu ze sobą rozmawiając. Nigdzie jednak nie było widać gosposi Chloe. Czyżby była w tej chwili na plebanii?
- Ojciec tu zajęty mocno? - Usłyszał głos zza pleców. Gdy się odwrócił, stało przed nim dwóch krasnali. Musieli dużo przejść w ostatnich dniach… chyba. Spodnie podarte, brody w igłach świerkowych i twarze podrapane.
- Praca Cicerone nie zatrzymuje się ani na moment - odparł pogodnie kapłan, przyglądając się przybyłej dwójce. - Niech będzie pochwalony. Mogę jegomościom w czymś pomóc? - powiedział, wzrokiem krytykując ich za wygląd.
- Owszem - Powiedział pierwszy.
- A tak! - Powiedział drugi.
- Szukamy brata
- Trzeciego z nas -
Doprecyzował siwy.
- A tak! Trzeciego. średniego!
- Quentin się zowie.
- Był tu, jak żeśmy szli na zbiór do lasu jeden dzień temu.
- Ano był tu -
Potwierdził siwy - Widział go może duchowny?
- Quentin.. - powtórzył Cicerone, drapiąc się po brodzie zamyśleniu. - Hm, przykro mi, ale nie mogę teraz stwierdzić, czy widziałem waszego brata. Sprawdzaliście może gospodę? Z tego co widziałem, ciągnie tam prawie wszystkich mieszkańców.
- Szukacie brata?! - Ktoś odezwał się z sali a razem z nim poobijało się echo. Mężczyźni kiwnęli głowami w odpowiedzi.
- Wasz brat ruszył z milicją do lasu. To było rano, więc pewnie jest daleko już.
Krasnoludy spojrzeli po sobie zdziwieni. Jakby ich brat nie pasował do takiej wersji zniknięcia.
Pokiwali głowami, wzruszyli ramionami, skłonili się i poszli.


- Nie zauważyłam ojca - Powiedziała Beronique Breguet, która podeszła w tej chwili.
Theseus odprowadził krasnoludów wzrokiem i odwrócił się do starszej kobiety. Pochylił do niej głowę na przywitanie.
- Nie chciałem przeszkadzać. Widzę, że panienka Chloe dość jasno nadała kierunek porządkom w świątyni.
- W sumie, udała się do aresztu, ale wróci niebawem. My już rozpoczęliśmy prace, by nie tracić czasu - Poinformowało kobieta - To zwykłe sprzątanie. No.. może prócz tego, co robi pan Griagzar Kup
Goblin znęcał się właśnie młotkiem nad jakimś stołkiem, któremu chyba oparcie skrzypiało.
- Myśmy się już poznali chyba ojcze Theseusie. Jestem babcią Laury, z którą pan podróżował -Przedstawiła się kobieta.


Nim jednak Theseus odpowiedział, do świątyni wszedł również grabarz, którego widać z gęby, że suszyło.
- Ojcze dobrodzieju, tam ten starzec, Thomas Lemoine chce z cicerone gadać. Stary jest, więc do świątyni mu daleko. O Pogrzeb się rozchodzi…
Kapłan skinął do grabarza, na chwilę się na nim skupiając.
- Hm, pan Thomas. Ah, sługa w rodzinie Brassardów - przypomniał sobie Cicerone. Brassardowie byli zamożni, dlatego też można było znaleźć o nich wiele wzmianek w archiwum kościoła.
- Tak, chyba mieliśmy okazję się poznać, pani Beronique. Rozmawiałem dokładnie przed chwilą z pani wnuczką - przyznał się Theseus i jeszcze raz omiótł spojrzeniem salę. - Cóż, wygląda na to, że świątynia jest w dobrych rękach dzieci bożych. Czy nie będziecie mi mieli tego za złe, jeśli ja pójdę się zająć innymi sprawami? - spytał pokornie.
- Ależ skąd. Przypilnuję czego trzeba, a panna Vergest zapewne niebawem się pojawi - odpowiedziała życzliwie Beronique.
Milett cierpliwie czekał na duchownego, a gdy ten już był gotowy, ruszył mu towarzyszyć.
- Niech mu się tam ojciec nie da. Kasy mają jak błota w Szuwarach. Trumnę żem już zaczął zbijać. Nie jakaś tam sosnowa, tylko bukową robim. No i niech płaci. Dla mnie to $35,00 - Grabarzowi rozpaliły się oczy od możliwości, które dałaby mu taka fortuna.
Theseus spojrzał krytycznie na Miletta. Najwidoczniej pomysł zdzierania pieniędzy za trumnę z rodziny Brassardów niezbyt odpowiadał jego osobie.
- Zapłata powinna być adekwatna do twojej pracy, synu. Śmierć jest nieszczęściem, nie biznesem - mruknął, jednak nie silił się już na zbyt karcący ton. Splótł ręce za plecami i ruszył dalej w milczeniu.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline