Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2016, 18:50   #141
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Dzień IV - Alex i Wendy: Beachparty




Wendy nie opierała się, toteż Szkot nawet nie miał zamiaru jakoś prowadzić jej za ramię. Wiedząc o niej to co wiedział od czasu wędrówki do nieboszczyków, nie tylko w tej sytuacji unikał kontaktu fizycznego, co nawet bliskości. Była w stanie w jakim chciał zagwarantować jej prywatność w towarzystwie.
Jakby to idiotycznie nie brzmiało.
Rozumiał co mogła przejść.
Milczał przez całą drogę do morza, tak jak i ona. Szła powoli, jakby ją wszystko bolało. Ale butelkę trzymała bez narzekania.

Gdy byli już niedaleko fal zwolniła, a w końcu zatrzymała się gotowa usiąść tu gdzie stała. Spojrzała przy tym na Alexa z niemym pytaniem. Ten wciąż nie odpowiadał. Również wyglądał jak wyżęta ścierka. Usiadł po prostu gdzie się zatrzymali i wyciągnął rękę po butelkę, którą też dostał od niebieskowłosej, skoro chciał.
- Najebię się dzisiaj. To jest ten dzień - mruknął przy tym.
- Zaatakowała cię syrenka? - zapytała Wendy takim tonem jakby pytała o pogodę. A ludzie często są ciekawi pogody, chociaż jest to umiarkowanie okazywana ciekawość przy której po głowie wałęsa się im tuzin innych myśli.
- Chciała utopić. - Spojrzał na nią i pociągnął z gwinta. - Doszliśmy z Karen do wyspy tego typa co tu mieszka, człowieka. Wyobraź sobie - ciągnął oddając jej whisky i orientując się po jej minie, że wolałaby dłuższą opowieść. chyba byy uciec od tego co widziała, o czym myślała.
- Wyobraź sobie ręce z kamienia wystające z morza. Rozłożone, zetknięte przegubami. Na nich drzewa, chata… full service.
Wendy w odpowiedzi uniosła brwi. Chyba próbowała sobie to wyobrazić a brzmiało mega dziwnie.
- Jak to zobaczyłem, to też mi coś we łbie pieprznęło. Grube Wendy. Srogie… Miałem tam popłynąć, Karen została na brzegu. - Położył się nie patrząc na nią, jednak zerkając od czasu do czasu. Dziewczyna nieśpiesznie popiła z butelki. Odstawiła ją na bok.

Popłynęła opowieść…
Starał się opowiadać powoli bez swady by nie była to relacja maltretująca mózg kolejnymi wyobrażeniami walki o życie. Opowiadał językiem ich obojga, nie uciekającym od bluzgów, aby dla niej brzmiała naturalniej. Opowiadał o wszystkim co zdarzyło się w wodzie. Od początku do końca. Wendy ani razu nie przerwała. Widać było że słucha choćby po mimice co jakiś czas bardziej lub mniej zaniepokojonej lub zamyślonej. Popiła przy tym kilka razy niezachłannie z butelki i być może pół świadoma tego co robi rozmasowywała mięśnie. To na nodze. To ns udzie. To na ramieniu. Czasem lekko się przy tym krzywiąc.

- Najbardziej mi szkoda tego delfina - rzucił na koniec. - I… kurwa. Czemu? A’vo podobno łapią na niewolników, a’qa wciągać chcą w morze, a’fa dymać dziewuchy, zapładniać i zabierać dzieci. A my zrywać trawę możemy tylko jak się do niej pomodlić?! - spointował już z lekkim humorem sięgając po butelkę i biorąc łyka.
Wendy jednak nie odpowiedziała. Gniotąc własne ramię przeniosła wzrok na linię horyzontu.
Szkot też milczał, nie chciał przerywać tej chwili pieprzeniem tylko po to by rozlegał się głos. Czasem cisza uspokajała. Czasem było lepiej wspólnie milczeć niż rozmawiać.
Przerwała ją dopiero po jakimś czasie.
- Miałeś przeczucie by wracać? - Spojrzała na niego.
- Dominica biegnąca przez las. W strachu - odpowiedział.
- Mój sen - skwitowała krótko.
“Jak Twój, to jakim cudem go usłyszałem?” pomyślał, a Dziewczyna milczała. Nie było też odpowiedzi w innych mniej oczywistych formach.
- W nocy mogłem to czuć przez Monikę. Ona czuła Wasze koszmary, ja brałem je razem z jej złymi snami… Ale w dzień? - Alex pokręcił głową.
- To dziwne uczucie - odparła dziewczyna - rozmawiać myślami.
Tym razem on milczał. Wziął od niej butelkę i pociągnął łyka.
- Dziwne.. - odpowiedział cicho, jakby z niechęcią. Postawił butelkę na piasku. Kurewsko kiepskie czasem.
Tym razem Wendy milczała, dopiero po chwili odezwała się w końcu:
- Kiedy zorientowałam się co Monika robi… odruchowo pomyślałam o kilku rzeczach których nie chciałabym aby ktoś wyczytał z moich myśli - prychnęła na ten paradoks. Nadal wpatrzona w horyzont sięgnęła na czuja po butelkę.
Podał jej ją.
- Nikt nie chce. - Wspomniał skały. - Z jednej strony to… to pomocne. Z drugiej, jednak trochę przejebane. - Milczał przez chwile. Wiesz co mi się w tym podoba? Poczucie pewnej więzi. Możliwość komunikacji. Ale ktoś wywlekający myśli jakimi nie chcesz się podzielić? Czytać te skryte… - sięgnął po butelkę, która trzymała w dłoni. - Pierdolony chory motyw.
- Kurwa… - powiedziała czymś lekko rozbawiona. - Wiem że to beznadziejne co teraz powiem ale tak mi przyszło na myśl. Seks z kimś kto czyta ci w myślach. - Wendy zaśmiała się krótko gdy doszukała się na głos głupiej ale pozytywnej w dziwnej sytuacji myśli.
Też się roześmiał odchylając głowę.
- Przebijam - rzekł rozbawiony pomysłem, który przyszedł mu na myśl. - Dwie osoby czytające. I jednocześnie sex tu - przejechał w powietrzu ręką wzdłuż ciała akcentując akt fizyczny - i tu. - Wskazał skroń.
- Jaa pierdole…- zaśmiała się. - Niezła jazda - dodała, powoli znów poważniejąc choć z wałęsającym się na twarzy lekkim uśmiechem.

Sięgnął po butelkę, wypił łyk, w głowie rodziło się już miłe szumienie. Uciekł myślami do poprzedniego wieczora, gdy trzymał jej dłoń na obojczyku, a oboje aż skręcali się z podniecenia i pożądania. Na samo wspomnienie aż zadrżał.
Gotujący się mózg.
Ciała opanowali, ale czy dwie osoby w takiej sytuacji potrafiące patrzeć sobie w myśli dały by radę opanować to w swoich mózgach? Akt w myślach gdy starcza kontroli tylko na ciało?
- Może wróżki tu tak robią - uśmiechnął się. - Ale tylko myślami. I dlatego nie mogą zajść w ciążę…
Spojrzała na niego krótko. Przelotnie. Nie skomentowała. Popiła.
Alexander też się nie odzywał. Nie miał zamiaru jakoś specjalnie rozkminiać seksu aalaes’fa. Gallano dał jakiś niejasny obraz. Paradoksalnie był spójny z tym, czego ksiądz powinien nauczać.
Prychnął lekko.
Przynajmniej Wendy pozbyła się złego nastroju.
- Chcesz popływać nim ujebiemy się jak trupy i będzie to groziło samo z siebie tym co chciała zrobić mi dziś ta ruda zdzira? - spytał.
Słońce waliło nieźle, a czy do linii lasu czy do skał był kawałek.
- Bez wypływania głębiej i bez motywów z High School. - Roześmiał się. - Słona woda koi zmęczone mięśnie. A jak kto nam zajebie whisky, to znajdziemy i zrobimy mu taką strefę, że wróżki nie będą mogły spać po nocach.
Niebieskowłosa uśmiechnęła się. Popatrzyła w dół po swojej podartej koszulce.
- Jasne… - i przeniosła wzrok na niego - ale jak pomożesz mi wstać.
Alex ciężko podniósł się i chwycił dziewczynę za obie ręce. Pociągnął do góry stawiając dziewczynę na nogi. Zaczął zdejmować bojówki i koszulkę, a potem zerknął ku Wendy i wyciągnął rękę by ruszyć w stronę fal. Szumiący mu w głowie alkohol jeszcze nie dawał czadu, ale przebudzał bojownicze mysli co zrobi z wszelkimi trytonami czy syrenkami, jak spróbują dziś ponownie. Widział, że Wendy zawahała się przez moment gdy drugi raz wyciągnął dłoń. Tym razem po to by z nią ruszyć w stronę fal. Podała ją jednak i ruszyła z nim.



- Ja pierdole… - powiedziała chwilę później. - Nie pobiegam już dziś. - Ale szła zdecydowanie lepiej niż wcześniej.
- Ja pierdole - odpowiedział ciągnąc ją ku morzu, ale bardzo powolnym tempem - ale Ty jesteś maruda.
- Wal się co? - odpowiedziała mu uprzejmie. A gdy jej stopy tylko dotknęły wody zamachnęła się jedną by ochlapać go.
Spojrzał na wodę spływającą mu z barków po chluśnięciu i zmrużył oczy. Pochylił się sięgając ku dnu i zaraz smyrgnął napranym morskim mokrym piachem wymieszanym z wodą. Pacnęło w jej brzuch zdrowym ciekawym kleksem.
Zaczął się śmiać.
- Oż ty….! - Wendy popatrzyła na swój brzuch. Spróbowała zabrać swoją dłoń z dłoni księdza, a on nie przeszkodził jej w tym, to dało mu chwilę by sięgnąć po kolejna partię amunicji. Kolejny kleks wylądował na jej ramieniu. Szkot odskoczył wciąż się śmiejąc i pochylając się po raz kolejny.
- KURWA! - Jęknęła Wendy - Głupek jesteś! - I najpierw znów chlapnęła wodą w jego stronę. A później zaczęła zwiewać w stronę wody. Nie tak żwawo.
Cos miękkiego pacnęło ja w plecy, ale Alex nie szukał więcej amunicji, tylko puścił się za nią czekając aż wejdzie w fale głębiej. Aby przewrócić ją w wodę w ciepłe fale morza.
Zrobił to bez problemu, a gdy dziewczyna wynurzyła się bez ceregieli zaczęła szukać dłońmi kontaktu z jego ciałem, chcąc go objąć ale od tyłu. Obrzucanie jej morskim piaskiem i wrzucenie do wody zniosła dzielnie, Alex miał nadzieję dać jej tym chwilę radości ucieczki od złych myśli. Nabrał powietrza w płuca na wypadek, gdyby szło jej o zrewanżowanie się ciśnięciem w fale. Nie bronił się specjalnie.
- Nie podtopię cię. Płyń…- poprosiła ładnie, teraz mocno uczepiając się jego pleców.
- Wiem że nie - rzucił bardzo powoli przechodząc do poziomu z nią na plecach. - Topią tylko rude.
Choć był zmęczony, to woda orzeźwiła go. Nie było szans na długie pływanie, ale chwila nie prezentowała się problematycznie. Rozgarniając wodę rękoma i nogami zaczął lekko odpływać od brzegu, ale niezbyt daleko, Dziewczyna delektowała się tym, chociaż…
Można było mieć wątpliwość czy bardziej wodą, falami, orzeźwieniem, miłym uczuciem płynięcia bez poruszania się, czy chwilową spokojną bliskością czyjegoś ciała…
Gdy Alex zwolnił zaczęła rozluźniać uchwyt.
Wstrzymał się jedynie lekko poruszając nogami. Gdy ześlizgnęła się odwrócił się w wodzie.
...By na nią zerknąć. Akurat zamoczyła głowę do tyłu by włosy same się ułożyły pod jej wpływem.
“Niebieskowłosa syrena” Przemknęło mu przez myśl z humorem. Też leniwie położył się na wodzie chłonąc jedynie promienie słońca i chłód wody. Przy okazji rozglądał się po toni szukając ciekawych miejsc by zanurkować. Sama bała się tego, ale na plecach lub choćby w towarzystwie…
Tu było jednak za płytko, a dalej… Rafa koralowa była dobry kawałek od nich i bliżej skał. Tak daleko po dzisiejszym wypływać na razie nie chciał.
- Szukasz syren? - zapytała widząc jak się rozgląda. Powoli zaczęła go opływać dookoła.
- Na dziś mi ich chyba starczy - prychnął wodą. - Myślałem, żeby ponurkować, ale tu nic ciekawego nie ma.
- Nic nie powiem bo znowu wyzwiesz mnie od marud - uśmiechnęła się puszczając do księdza oczko. Choć nie zalotnie a żartobliwie.
- Tego bać się nie musisz… - Położył głowę na wodzie prawie nieruchomiejąc. - To już jest fakt - zażartował. - Nie musisz zatem się wstrzymywać.
- Innym razem. Teraz obydwoje jesteśmy zbyt zmęczeni. Okej?
- Mhm… jak syrenkom przejdzie, a z nami będzie lepiej, zabiorę Cię na tamte rafy - wskazał ręką. - A jak będziesz grzeczna, to tam nie zostawię - uśmiechnął się z humorem.
W odpowiedzi chlapnęła go delikatnie wodą.
- Zawsze jesteeeem… eeeeej noooo…
- Aha… - wspomniał wczorajszą noc - Aniołek, wcielenie dobroci - zażartował i zaczął leniwie płynąć teraz sam zataczając półkole. - Fajnie że jesteś.
Wendy spojrzała na niego nieco ponuro. Korciło ją by zanegować. A z drugiej strony, nie chciała wyjść na taką, której nie da się powiedzieć nic miłego. Politycznie więc zamiast skomentować, zaczęła kłaść się na wodzie, tak jak ją tego nauczył.
On też pogrążył się w odpoczynku unosząc się na falach.
Trwało to jakiś czas. Obydwoje zaś czerpali z zasłużonego relaksu pogrążeni we własnych myślach.

W końcu Alex usłyszał pokasływanie, jakby Wendy zakrztusiła się niegroźnie kroplami wody.
Zerknął ku niej.
- Tylko mi nie mów, że przysnęłaś w wodzie… - rzucił z humorem.
- Kurwa… no coś ty, taką idiotką nie jestem - odpowiedziała niebieskowłosa zerkając na niego z wyrzutem. - Po prostu mi wpadło… oj no.
- Ja pierdole, dziewczyno… ależ Ty się czasem bez sensu spinasz - odpowiedział ale bez przekąsu czy wyrzutu, raczej stwierdzając fakt. Wciąż z zabarwieniem humoru ale i tonem pełnej akceptacji. Jakby jej charakter wiązał się z tym co mówił wcześniej, a co zmilczała.
Dziewczyna zmarszczyła usta i spojrzała na księdza za pół przymrużonych powiek. Pogroziła mu palcem.
- Wracamy?
- Yup, woda nie ucieknie, słońca tak. - Skierował się ku brzegowi ale zaczekał na nią. W wodzie wolał ją asekurować. No i te pieprzone syrenki… Popłynęła za nim. Próbując go przede wszystkim nie zgubić. Całe szczęście, czekał.
- Daj plecki… - poprosiła ładnie.
- Acha - prychnął ze śmiechem - morski konik do galopku. - Posłusznie nadstawił się i pochylił lekko. Gdy uczepiła się jego placów ciasno przylegając do nich powoli popłynąl z powrotem co jakiś czas szukając dna. W końcu gdy namacał ją zaczął iść, a gdy woda sięgała mu już do pasa poklepał ją lekko po kolanie dając znak by złaziła. Chętnie zaniósłby ją i do miejsca gdzie zaczęli rozpracowywać butelkę, ale wciąż czuł się srogo złachany. Wendy powoli zaczęła odklejać się od jego pleców. Jakoś nie śpieszyło jej się by to zrobić. Ślimaczyła się więc. A gdy była już na własnych nogach, sama ruszyła w stronę buteleczki.



Alex zwalił się na piasek przy ich ubraniach i leżał tak chwilę chłonąc ciepło. Zbierał się by coś powiedzieć, albo zapytać? Ale jakoś czuł, że to może być kiepski moment. Pociągnął łyka, przyjemne szumienie we łbie leciutko wzmocniło się.
- Mała, krótka piłka - rzucił w końcu łagodnie. - Mogę spytać o coś średnio przyjemnego, czy nie ten moment? Wiem wszak jak wyglądałaś jak wróciliśmy. Nie masz ochoty na cięższy motyw, to wszystko gra.
Dziewczyna położyła się obok, na swojej koszulce, ale zamiast na plecach to na brzuchu. Sięgnęła po butelkę, gdy tylko przestał z niej korzystać.
- Lepiej byś nie psuł mi później miłego momentu średnio przyjemnymi pytaniami. Najwyżej nie odpowiem.
- Twój sen, koszmar… - powiedział ostrożnie. - Dominika uciekająca przez las. Tak sobie myślę, czemu śniłaś o Dominice?
Na twarzy Wendy mimo wszystko było widać lekką ulgę. Może spodziewała się, że ksiądz ma zamiar wytoczyć jeszcze cięższy kaliber pytań. To nie było jeszcze najgorsze, z tych które mógł chcieć zadać.
- Hmm… chyba nikt nie jest w stanie powiedzieć, dlaczego mu się śni to a nie tamto, co? Może dlatego, że byłam z nią? Mogłam coś zrobić? - Niebieskowłosa spojrzała na butelkę, ogniskując na niej spojrzenie.
- Dwie noce przed tym nim coś jej się przytrafiło? - rzucił sceptycznie. - Byłaś w tym śnie? Albo ja byłem?
- Pierwszej nocy była tylko uciekająca Dominika. Drugiej to samo, ale tym razem ja ją goniłam. A ty? - spojrzała na niego - Byłeś w innych snach… - ale nie uśmiechnęła się, jakby chodziło jej “o takie sny”.
- Taaa… - Odwrócił na chwilę wzrok i spojrzał na butelkę. - Same here - sięgnął po nią ale tym razem nie podnosił do ust. - A tonięcie? Sen o wciąganiu w toń.
- Tak… toniesz. Coś oplata twoje stopy. Coś czarnego… - powiedziała ponuro Wendy, śledząc wzrokiem butelkę.
- Zabiorę dziś Monikę na noc z dala - powiedział ponuro. - Jej dar… Myślę, że ona kumuluje w sobie koszmary wszystkich, ściąga je nie kontrolując telepatii przez sen. Obrywa wszystkim od wszystkich, a do tego hojnie obdziela wszystkich takim pakietem - Upił w końcu. Pal diabli jak masz koszmar, gorzej jak co noc będziemy wszyscy mieli full zestaw.
Wendy zastanawiała się przez chwilę nad jego słowami.
- Może to ja powinnam… iść gdzie indziej. - zaproponowała. Nie chciała z powodu swoich koszmarów, pozbawiać kogoś wygodnego noclegu… chociaż, ksiądz mówił coś o koszmarach innych.
- Wendy, po co? - Spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Skoro Monika czyta moje koszmary, to dlaczego mam pozbawić was wygodnego posłania - wzruszyła ramionami, jakby to było oczywiste.
- A skąd wiesz, że w ogóle masz jakieś? - uniósł brew. - Dafne tłumaczyła się, że myślała iż nie żyjesz. Zostawiła Cię w morzu. W śnie idziesz na dno, a ratuje Ruda. Nie Twój. Obrywasz snem Moniki. Ja zresztą też. Ucieczka przez las, Dominika bojąca się go, spanikowana. Nie Twój. Obrywasz snem Dominiki via Monika. Ja zresztą też. Nam… hm, nam się śniło co innego, pewnie dostałaś do Moniki tym o czym ja śniłem.
- Hmmm… - Wendy nic nie powiedziała. Położyła głowę na własnych dłoniach. - Hmmm… - dodała po chwili, wyraźnie coś analizując w głowie.
- Hmmm? - Jego teoria nie była spójna. Niby wszystko pasowało, ale mogło być jak strzał kulą w płot. Spojrzał na analizującą coś niebieskowłosą.
- Zobaczymy, co z tego wyjdzie… - oznajmiła w końcu, przemilczając wnioski z własnej analizy. - Masz pomysł gdzie pójdziecie?
- Na skały. Jakby był wiatr to tam trafi się osłonięte miejsce.
- Aaa… ognisko? - zapytała niepewnie. Chodziło wszakże o światło.
- Jakie ognisko? - spytał tonem sugerującym, że takowego nie będzie.
- Światło… - oznajmiła dosadniej.
- Wiem… nie jestem aż takim idiotą … - zaczął ją cytować z humorem przez który przebijało coś… urwał gdy mu przerwała:
- Będzie czytała twoje myśli i bała się razem z tobą - weszła mu w słowo, jakby negując, czy to na pewno dobry pomysł.
- Ćwiczyliśmy to już - odpowiedział. - Ja nie boję się wody, tonięcia. Ona nie boi się ciemności. Zabanglało pierwszej nocy. Zabieranie strachu drugiej osoby, czegoś czego się nie boisz. Myślałem, że to może ja - uśmiechnął się krzywo - dlatego proponowałem, że wezmę twoje koszmary. Ale chyba nic z tego jak to działa tylko przez nią.
- Nie potrzebuję pomocy - odparła Wendy, lekko niewyraźnie, bo jeden policzek przyciśnięty miała do własnych dłoni, na których teraz mocniej oparła głowę. - Dziwne to wszystko… - skwitowała.
- Dziwne - zgodził się i też ułożył głowę na boku, na przedramieniu. - A jakbyś potrzebowała to się nie wahaj, jestem - Przymknął oczy rozkoszując się przez chwilę ciepłem słońca i ciszą, bo niebieskowłosa nic nie odpowiedziała.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline