- Tak, idźmy dalej za tą dużą sarną - zgodziłem się z orkiem. Jednak miałem się na baczności. W pobliżu wodopoju, za który robiła rzeka, mogły czaić się wszelkiego rodzaju istoty. Od tych smacznych, po te, które mogły mocno ujebać, zanim zorientowały się, że mój miecz jest twardszy od ich zębów.
Nawoływaniami nie przejmowałem się za bardzo. Nasza trójka, a przynajmniej dwójka, stanowiła całkiem sprawną siłę bojową, a w najgorszym wypadku można po prostu uciec. Gdyby nie to, że elegancik był członkiem naszej załogi już od dłuższego czasu, pewnie nie wahałbym się zostawić go jako przynęty i odwracajki uwagi. Jednak kiedy ktoś stawał się moim towarzyszem, to byłem w stanie oddać za niego życie. Głupi zwyczaj, niestety.