Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2016, 22:59   #63
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Seathan na spotknaiu.


- Będę gotowy - skinął głową równocześnie. Seathan oddał swojego konia i odesłał strażników. Nie wątpił w zapewnienia Gerolda. Następnie przebrał się odpowiednio do okazji w przydzielonej mu pokoju. By uwidocznić swój status, zabrał ze sobą valyriański miecz. Przy jedzeniu będzie stał oparty o jego krzesło. Podkreśli znaczenie jego samego i znaczenia jego rodu. Tak przygotowany i skierowany przez sługę Lannisterów zszedł na kolację.

W szerokiej stali ustawiono duży stół, który jednak w większości był pusty. Obecnie zasiadało przy nim tylko kilka osób, śmiejąc się głośno, popijając wino i żartując ze sobą nawzajem. Gdy Seathan wszedł do środka, został szybko przedstawiony przez Gerolda a zebrani podnieśli w górę kielichy. Ktoś natychmiast podał Seathanowi puchar i wskazał mu miejsce. Gdy młody Lord zasiadł na miejscu, rozejrzał się po twarzach zebranych.

Najstarszy z nich, siwy i łysawy mężczyzna musiał być Ianem Banefortem głową tego rodu, obok niego siedział może 19 letni młodzieniec o brązowych włosach, mógł to być Lord Danel Foote. Po ich drugiej stronie zasiadali Lordowie Turnberry i Plumm. Po dłuższej chwili do sali wszedł jeszcze postawny mężczyzna w sile wieku, wygolony całkowicie na łyso. Lord Alvyn Westerling zasiadł naprzeciwko Seathana.
- Dzisiaj bawmy się przyjaciele - powiedział Gerold -Jesteście na pewno zmęczeni po podróży. Porozmawiajcie, odprężcie się, a jutro … jutro wyjawię po co was wezwałem.
- Za naszego gospodarza - Seathan wzniósł kielich w toaście. Zamierzał pobiesiadować z innymi ale się nie wychylać. Zapytany rozmawiał z innymi Lordami. Trzymając się neutralnej retoryki. Chciał jednak zjeść, wypić niewiele i udać się na spoczynek. Przybył tu dla Gerolda, i jego planów nie z wizytą towarzyską. Odnotował jednak kto wspiera Lannistera..
Podobnie uczynił sam Gerold, cały wieczór siedział i obserwuje wszystkich. Jakby oceniając każdego z osobna. Porozmawiał też z każdym o czymś niezobowiązującym.

Z rana zaproszono wszystkich na krótkie polowanie. Dopiero gdzieś około Południa następnego dnia, zebrano się ponownie. Tym razem spotkanie odbywało w ruinach starej wieży zabezpieczonej na tą okoliczność płachtami namiotowymi. Seathan do tej pory jedynie rozmawiał z lordami o ich przygotowaniach i zabezpieczenia przed kolejnym atakiem żelaznych ludzi.

Przypomniał sobie, że Lordowie tu zgromadzeni. Nie zajmują terenów przy brzegu, więc aż tak bardzo się nie przygotowują. Największe siły militarne z nich ma na podorędziu Lord Westerling, ale większość z nich obsadza Craig i inne graniczne miejsca. Także jego siły były uwiązane w pilnowanie zachodu. Silniejsi i ważniejsi od Seaverów byli jeszcze Banefortowie i Plummowie. Posiadali porównywalne siły, ale dużo większy wpływy na dworze zarówno królewskim jak i namiestnikowskim. Pozostała dwójka była porównywalna z Seaverami.

- Zebrałem was tu wszystkich w jednym bardzo konkretnym celu - zaczął Gerold spokojnie obserwując wszystkich zebranych - Doskonale zdajemy sobie sprawę jakie zagrożenie stanowią Żelaźni Ludzie. Mój brat do tej pory nie podjął odpowiednich kroków, aby ich zatrzymać. Rozumiem jego ostrożność, ale nie zgadzam się z nią. Wezwałem was, jako ludzi którym mogę zaufać - przerwał na chwilę aby zwilżyć swoje usta. Uśmiechnął się również do każdego.
- Nadszedł czas, aby powiedzieć dość. Możecie myśleć, iż siedzicie wystarczająco daleko od wybrzeża, tak że sprawy Dagona was nie dotyczą, ale to nie prawda. Północ szukała z nami aliansu, ale zostali skutecznie zablokowani. Podczas kłótni Starków zostaliśmy praktycznie sami. Stara prawda mówi, że nikt tobie nie pomoże, jeżeli nie pomożesz sobie sam. Korona zareaguje dopiero, kiedy udowodnimy, że sami możemy sobie poradzić. - Lannister przerwał dla większego efektu
- Dlatego dziś … wzywam was jako moich zaufanych towarzyszy do pomocy. Szykujcie swoich żołnierzy, zbierajcie chorągwie. Zabijemy Żelaznych ich własną bronią. Ruszymy na nich, nie ogromem sił, ale dobrymi i dzielnymi żołnierzami. Szybki wypad … rajd na Żelazne Wyspy, pokaże im, iż nie można z nami zadzierać. Pokażemy Lordom, iż Zachód nie jest bezbronny a kolejne rajdy będą ich drogo kosztować. Mogą myśleć, że są bezpieczni u siebie, ale my pokażemy, że to jest nie prawda. Zaatakujemy Blacktyde’ów jednych z największych domów wspierających Dagona. Wykorzystując element zaskoczenia wpadniemy, spalimy ich wioskę i zaatakujemy zamek. Nie musimy go zdobyć, zabierzemy chorągwie i zadamy trochę strat. Wycofamy się nim ktokolwiek inny zdoła im pomóc. Panowie. Nie dość, iż damy Zachodowi pokój, to jeszcze czeka nas chwała! - skończył mówić, widać było, że Lordowie byli zaskoczeni. Banefort wyglądał na bardzo zainteresowanego propozycją. Footowie świeciły się oczy, inni wydawali się mniej zapaleni do tego pomysłu ..

Seathan sam niedawno miał taki pomysł i dzielił się nim z Geroldem Lannisterem. Uderzenie było aktem siły. I na pewno wywoła reakcję odwetową. Co przy pełnej mobilizacji i wskazaniu celu ataku przez dziadka Seathana z Żelaznych wysp. Było zalążkiem dobrego planu…

- Pokażemy, że jesteśmy lwami. Nie letnimi chłopcami, którym łatwo można zabrać złoto. - pokiwał głową Seathan. - Dagon i jego zwolennicy nam nie odpuszczą. Dopóki nie sprawimy, że nawet ich żelazna cena będzie zbyt wysoka. - widział, że przyjdzie teraz moment na przekonanie sceptyczniej nastawionych Lordów. Wrócił też pamięcią co wie o Blacktydeach? Ile mają drakkarów? Ilu ludzi pod bronią? Jaki jest tamtejszy Lord i jego synowie? W ciągu pięciu lat na wyspach poznał co nieco tamtejsze rody. A miarą ich siły były zawsze załogi i łupieżcy pod komendą.
Lord Blacktyde był raptusem, w gorącej wodzie kąpanym okrutnikiem. Miał dwóch synów. Jednego wygnał ze swoich ziem, drugi jest podobny do niego z charakteru, ale Lord jest silny i inteligentny, a tamten chociaż był silny to głupi jak but z lewej nogi. Okrętów i ludzi mieli więcej, niż średni dom na wyspach. Oznaczało to, że ich siły były może troszkę większe od tego co mają Seaverowie. Chociaż wiadomym było, że przynajmniej kilka ich załóg wypłynęło z wygnanym, który przeciwstawiał się planom ojca i chciał wysiudłać z domu brata … Drugi z Blacktyde’ów pewnie nawet zostałby stronnikiem akcji obalić Dagona, bo o to podobno ojcu i synowi poszło. Mówiło się, że kilku kapitanów Blacktyde’ów.. kórzy zostali wolałoby powrotu drugiego syna.

Gerold zaczynał rozmowy w tym czasie z niezdecydowanymi, atmosfera zrobiła się swobodniejsza. Seathan kolejny raz zademonstrował swoje poparcie dla Gerolda
- Panowie widzę, że niektórzy mają pewne obawy. To całkiem naturalne, jesteśmy jednak w gronie przyjaciół. Mówcie śmiało, co wam leży na sercach. Dobre plany powstają gdy wiele głów dołoży cegiełkę do ich muru. - zaczął Seathan badanie odczuć pozostałych Lordów- Wszak dobro zachodu jest bliskie nam wszystkim.
- Moje siły są związane głównie z pilnowaniem zachodu. Nie jestem w stanie opuścić Grani. Ciężko mi zmniejszyć te siły. Mam swoje obowiązki i chociaż rozumiem te problemy jakie zostały przedstawione, ale przecież nie mogę pozwolić sobie na osłabienie tej flanki, która strzeże całego Zachodu.
- Mówimy o udziale Lordzie, nie samotnej wyprawie. Nie wpłynie to znacząco na bezpieczeństwo. Szansa że otrzymasz cios akurat w tym momencie jest bliska zeru. Atak będzie szybki, więc twoje siły szybko do Ciebie wrócą. Lepiej chyba uderzyć teraz grupą, niż otrzymać cios od innej grupy. Nasze siły są rozciągnięte a ataki łupieżców niespodziewane. Atakując walczymy razem przeciw pojedynczemu celowi. Czekając nastąpi sytuacja odwrotna.
- Rozumiem … ale … Jeżeli wszyscy inni się zgodzą to oczywiście też chętnie wezmę udział w tej wyprawie … Wolałbym zobaczyć jednak deklarację pozostałych gości Lorda Gerolda - odpowiedział Lord zachowawczo.
- Ja zdecydowanie popieram propozycję naszego gospodarza. To jedyna droga do końca konfliktu, inaczej wyłowią nas pojedyńczo. Jak reszta z was panowie?
- Chyba nie mamy wyboru. Aczkolwiek skoro Gerold to zaproponował … Może się udać. - potwierdzenie nie było entuzjastyczne. Nie mniej jednak nastąpiło.
Seathan zadowolony z przekonania niezdecydowanych, wymownie spojrzał na Gerolda czekając jego słów. Miał już w głowie pewien plan i słowa lecz czekał aż Gerold zakończy spotkanie z Lordami. Zostaną wtedy na osobności. Być może gospodarz powie przedtem jeszcze coś godnego uwagi. Gerold z kolei po deklaracji udziału wszystkich Lordów, przeszedł do listy życzeń. Od każdego uczestnika chciał konkretnych sił.

Od Westerlina trzydziestu lub czterdziestu jego “górali” znających się na wspinaczce.
Od Baneforta okręty z załogami.
Od Foota dwudziestu łuczników i czterdziestu piechociarzy.
Od Turnburry i Plummów piechotę.
Od Seaverów zaś.. Potrzebuje Seathana “żelaznych” ludzi przynajmniej piętnastu może dwudziestu oraz trzydziestu zwiadowców.

Każdy zaakceptował i rozumiał swoją rolę i wkład.

Gdy sala opustoszała Seathan rzekł.
- Zrobiłem o co prosiłeś Panie. Będziemy informowani na bieżąco. Wybrałem jedno najbardziej zaufane źródło, by zmniejszyć ryzyko dekonspiracji naszych planów. - powiedział popijając wino.
- Dobra robota Seathanie. Musimy zadbać o to, aby nasza wyprawa pozostała tajemnicą. Niech twoje źródło informuje nas o jakiś podejrzanych ruchach na wyspach. Musimy uważać. Podejmujemy ryzyko, ale jeżeli się uda będzie tego warte.
- I dlatego Panie nie popłyniemy gdzie wskazałeś. - rozciągnął usta w uśmiechu - zbyt wiele osób wie. A nim wyprawa się zacznie będzie ich jeszcze więcej. Zmienimy cel nic nie mówiąc nikomu.
- Nie Seathanie. Miejsce zostało wybrane starannie. Blacktydowie to najlepszy cel w naszym obecnym położeniu. Z ludzi tutaj obecnych nie zdradzi nikt.
- Będzie jak zadecydujesz Panie. Mądry doradca wypowiada jednak zawsze swoje słowa. Tak uczynię i ja. Blactydowie są podzieleni, jeden z jego synów ten sprytniejszy jest przeciw najazdom. Został wygnany, Lord i jego drugi syn pomoc wyjątkowo tępy to zagorzali zwolennicy Dagona. Jeśli zabijemy ojca i zrzucił winę na tępego Syna. Wyeliminujemy ten ród z mapy sojuszników Dagona. Bracia zatra się ze sobą. Jeśli w naszym ataku zginie ojciec lub drugi syn. Masz potencjalny sojusznik może chcieć zemsty na zabójcy krewnego. Ludziach z zachodu. Ponadto panie Lordów którzy tu byli jesteś pewny. A kto da nam gwarancję że wśród ich ludzi nie ma szpiega? Ktoś nawet może usłyszeć w ich murach słowa nie przeznaczone dla niego. Dwóch wiernych ludzi i niewierne uszy ich słuchające, tak jest. Zmieniając cel, zmniejszamy ryzyko. A zabójca i tak rozwiąże problem Blaktydow.
- Dobrze, że myślisz Seathanie. Zawsze cenię sobie dobrą radę. Nie zwykłem karać nikogo za wypowiadanie swoich myśli, nawet takich, z którymi mi nie po drodze. Jednakże w tym wypadku musisz mi zaufać. Cel został wybrany w sposób przemyślany. Nie musimy też żadnej zemsty się obawiać. Nie bój się o Lordów, sami zadbają o bezpieczeństwo, gdyż doskonale zdają sobie sprawę, że albo oni sami, albo ich synowie czy bracia wezmą udział w tym rajdzie. Tak jak ty Seathanie popłyną z nami, a chęć zapewnienia sobie bezpieczeństwa, będzie dobrym zabezpieczeniem przed zbytnim mieleniem jęzorem. Mój brat wysyła poselstwa do Króla. Myślę, że większość szpiegów skupi się na tych wydarzeniach … Co nam oczywiście sprzyja.
- Darzę cię pełnym zaufaniem panie. Będzie jak rzekłeś. Rozważamy zdobycie zamku? Czy jedynie chcemy pozorować atak. Z góralami i pełnym zaskoczeniem, można by się pokusić o coś więcej niż tylko małe ukąszenie.
- Nie zostaniemy tam. Nie udałoby nam się go obronić. Tu chodzi o coś innego. Pokazanie, że bezpieczni na wyspach wcale nie są. I zmobilizowanie Króla, aby w końcu wysłał więcej wojska. Wtedy będziemy mogli zakończyć to raz na zawsze.
- Między zdobyciem a utrzymaniem jest różnica. Mi chodzi jedynie o zdobycie. To gdyby się udało wywrze większy efekt.
-Ahh. Do środka wejdziemy. Nie mam jedynie zamiaru atakować ich punktów oporu, które z pewnością w paru miejscach powstaną .
- Chciałbym pomóc przy układaniu planu ataku. Jak i dowodzeniu podczas wyprawy. O ile mnie tym zaszczycisz panie. Mam spore umiejętności w tym zakresie i mam nadzieję, że dobrze przysłużę się naszej sprawie.
 
Icarius jest offline