04-11-2016, 21:39 | #61 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Icarius : 05-11-2016 o 00:15. |
26-11-2016, 17:42 | #62 |
Reputacja: 1 | Była zadowolona. Podobał się jej dom Addena. Podobał się jej zapach Przystani, woń rzeki, morza, starych fortun i starych kłamstw. A służka zapewniła, że jutro przyniesie jej świeżych ryb z targu. Zastanawiała się, czy rycerz z Północy też w tym gustuje, w owocach morza i owocach wielkiej polityki, kiedy się okazało, iż niezależnie od gustów, jest już w fortuny i kłamstwa uplątany. Inaczej nie byłby wzywany ledwie zeskoczył z siodła. |
27-11-2016, 22:59 | #63 |
Reputacja: 1 |
|
29-11-2016, 15:12 | #64 |
Reputacja: 1 | Stary lord, zarządca i maester Daemon Blackfyre. Horton stanął jak wryty, uderzony w twarz bredniami wygadywanymi przez swojego teścia. “O którego Daemona mu chodzi?”, pomyślał i przywołał z pamięci wszystkich Blackfyre’ów o tym imieniu. Był oczywiście zabity na Polu Czerwonej Trawy bękart Aegona Niegodnego, ponadto jego trzeci syn, najstarszy z żyjących, który był więziony przez Bloodravena po nieudanej próbie rozpoczęcia drugiej rebelii, podczas wesela na ziemiach Butterwellów. Zarządca przygryzł wargę. Miał wrażenie, że któryś z wnuków Czarnego Smoka też miał tak na imię, ale imiona mieszały mu się przed oczami. “Może po prostu ma zwidy?”. Nie można było tego wykluczyć. - Myślisz, że majaczy, maestrze? - spytał szeptem Trevyra. - Przemów mu do rozsądku. Trevyr spojrzał na lorda zarządcę i skinął głową. - Lordzie Simon.- Maester zaczął podchodząc do swego lorda.- Daemon Blackfyre poległ w bitwie na Polu Czerwonej Trawy lata temu. Jego rebelia zakończyła się niepowiedzeniem.- Maester położył dłoń na ramieniu lorda.- Czyżbyś zapomniał panie. Twój ród do dziś liczy się z konsekwencjami tamtej decyzji. Jedynie z woli bogów i litości Lannisterów Seaverowie nadal zamieszkują tę ziemię. Stary Lord zdawał się nie słyszeć maestra. - Mój syn poprowadzi awangardę. Kawaleria i nasi zwiadowcy powinny być odpowiednimi siłami. Musimy szybko ruszyć na posterunki graniczne i je zająć. Czarny Smok przyśle nam pomoc, gdy tylko będzie w stanie. Połączymy się z innymi, którzy go popierają - - To przednia strategia lordzie Simonie. Nie sądzisz jednak, że lepiej będzie wyruszyć o świcie, gdy zbiorą się wszystkie nasze wojska? Zapytał Maester. - Dojadą do nas, dojadą … Nie widzę tego problemu. My musimy działać szybko. Jeżeli uda się ich zaskoczyć nie będziemy potrzebowali wszystkich naszych sił. Użyjemy ich na innym froncie.- Simon odpowiedział machając nonszalancko dłonią. - Daj mu makowego mleka. - Zarządca szeptał maestrowi na ucho. - Wyślij kogoś po nie, musimy go uspokoić i położyć spać. - Odsunął się od starszego mężczyzny i powiedział już głośniej: - Panie, nie możecie ruszyć do boju. Nie wytrzymacie trudów kampanii. Powiadomię Damona, przygotujemy ludzi.- - Pomogę w przygotowaniach.- Powiedział Maester po czym podszedł do Lorda Simona. To Simon wydawał tutaj polecenia i to jego decyzja miała na razie największe znaczenie, nawet jeśli były to rozkazy szaleńca. Ser Haigh i Maester Trevyr jako członkowie Małej Rady mogli jedynie wskazywać drogę padającemu na umyśle starcowi i Maester miał zamiar użyć tego wpływu. - Lordzie upewnij się, że zabierzesz na tę wyprawę swego syna. Winneś chociażby z jego powodu wstrzymać wymarsz swych wojsk. - Dodał Trevyr. Mleko makowe, które zasugerował Horton znajdowało się w wieży Maestera, w skrzydle alchemicznym, pod kluczem, a Maester miał jedyny klucz. - Ser Hortonie.- Trevyr zwrócił się do Zarządcy.- Przyślij do lorda kilku służących których spotkasz po drodze.- - Tak. Czekamy na niego. Gdzie jest ten chłopak? Dlaczego go tutaj nie przeprowadziliście? - Zapytał Lord. - Wyjechał na polowanie z samego rana. - Odpowiedział zapobiegawczo Horton. Potrzeba położyć starego lorda do snu. - Maester Trevyr pójdzie, znajdzie kilku zbrojnych i pojadą go odszukać.- Samemu opiekunowi lorda rzucił na ucho: - Przynieś makowe mleko, rozkaż komuś wziąć miód pitny z piwnicy, jeśli tylko, Siedmiu pomóżcie, go mamy. Niektórzy piją miód pitny z mlekiem, może lord Simon da się tym napoić.- - Dobrze. Zróbcie tak. Poślijcie po niego jak najszybciej. Ja udam się do siebie. Przygotujcie wszystko, aby było gotowe do jak najszybszego wymarszu.- Trevyr niechętnie opuścił Simona. Przed wyjściem poradził jedynie Hortonowi by nie starał się na siłę wybudzać go z iluzji. Po jakimś czasie Trevyr odnalazł Simona w jego kwaterze. Mleko makowe było zmieszane z rozwodnionym winem. Lorda Simona nie trzeba było nawet namawiać by chwycił za kielich. Stary Lord jak tylko skończył pić tak szybko osunął się na krzesło jakie miał za sobą i...zaczął chrapać, jeszcze coś majacząc przez sen. To jednak nie miało znaczenia, teraz mógł wydawać rozkazy wyśnionym rycerzom w już historycznej bitwie. Problem został zażegnany, lecz Trevyr wiedział, że nie rozwiązany na zawsze. Mleko makowe miało swoje ograniczenia i Maester wiedział, że jest ono w równym stopniu lekarstwem jak i trucizną na demencję starca. "Oby Seathan prędko wrócił." Pomyślał opuszczając komnatę Lorda.
__________________ Man-o'-War Część I |
03-12-2016, 12:56 | #65 |
Reputacja: 1 | 12 Dzień 5 Miesiąca AL, Ziemie Zachodu, Reaver Rest Od wydarzeń pamiętnego dnia w sali narad minął tydzień. Dwa dni wcześniej udało się powrócić Seathanowi. Z powodu niedyspozycji starego Lorda musiał osobiście zająć się wieloma sprawami rodowych ziem. Horton starał się mu pomóc, na całe szczęście jednak codzienne sprawy zdawały się iść w dobrym kierunku. Nowi mieszkańcy ich ziem, zdawali się dobrze integrować z lokalną społecznością. Więcej problemów sprawiało przygotowanie do wyprawy Lorda Lannistera. Gerold zatrzymał swoich towarzyszy chwilę dłużej niż się spodziewał, aczkolwiek nie chciał zbyt wiele pomocy od kogokolwiek jeżeli chodzi o przygotowanie planów. Twierdził, iż woli aby dokładne plany pozostały tajemnicą, aż do ostatniego momentu. Pouczył również wszystkich, aby oczekiwali kruków lub posłańców, z rozkazami. Mieli również szykować się, gdyż "nie znasz dnia, ani godziny". To oczywiście sprawiało pewne problemy. Niestety, ale każda wyprawa była obciążeniem dla skarbców rodów. A już niecały dzień po przybyciu Seathana na zamek przyleciał kruk od Gerolda. Prosił w nim, aby Seaverowie przygotowali spokojne miejsce, w którym z dala od oczu ludzi mogliby przybywać żołnierze. Obozowisko musiałoby być zabezpieczone przed wścibskimi oczami, a jednocześnie możliwe do zaopatrzenie. Nakazał wybranie odpowiedniego miejsca i rozpoczęcie przygotowań. Na zakończenie pierwszego etapu prac dał im tydzień. Potem drobnymi grupami, mieliby przybyć żołnierze. Prosił również, aby zabezpieczyć wtedy ich ziemie. Tymczasem stan starszego Lorda zdawał się mocno poprawić. Przez trzy dni był bardzo słaby i wydawało się, iż stanął na granicy śmierci. Jednakże i być może trochę zaskakujące, po dalszym pobycie w łóżku, zaczął wykazywać oznaki dużej poprawy. Powróciła jego sprawność nie tylko umysłowa, ale i fizyczna. Opiekunowi woleliby, aby pozostał w łóżku, ale zdawał się być znudzonym. Zaczął nawet prowadzić drobne rodowe sprawy i przyjmować interesantów. Być może po raz pierwszy od dawna losy ich rodu szły w dobrym kierunku ... 12 Dzień 5 Miesiąca AL, Ziemie Korony, Królewska Przystań Tymczasem życie w Królewskiej Przystani toczyło się swoim tempem. Miasto ... miasto tętniło. Było jak ogromne mrowisko. Codziennie można było obserwować korowody bogatych kupców, mieszczan i szlachciców zmierzających po jego ulicach. Setki wozów i dziesiątki okrętów przybywało do stolicy. W porównaniu z jakimkolwiek miastem, które Milly mogła wcześniej oglądać, było to niesamowite przeżycie. Zaś dla młodej szwagierki, było to po prostu niesamowite przeżycie. Adden był dobrym gospodarzem. Pokazał im sporą część miasta, jak również kilka jego "spokojniejszych" atrakcji. Zapoznał ich również z królewskim dworem, a przynajmniej jego częścią, składającą się z wszelkiego rodzaju faworytów, szlachciców i lokalnych lordów. Lyonel Baratheon również zgodnie z obietnicą dość często ich odwiedzał, w czasie w którym rycerz z północy zajęty był innymi obowiązkami, pomagał damom i oprowadzał ich po stolicy. Tego dnia obaj przebywali w posiadłości Snowa. Baratheon wyglądał na dość podekscytowanego, a ser Adden raczej na zirytowanego. Wkrótce wyszło co mogło być przyczyną tego zachowania. Wieczorem na zamku miała odbyć się mała uczta w dzień imienia księcia Maekara. Obu panom udało się uzyskać zaproszenia również dla pań z rodu Seaver. Maekar nie przepadał za Królewską Przystanią, przybył jednak na dwór. Uczta na standardy Targaryenów miała być skromna, ale i tak prawdopodobnie miała zgromadzić dobrze ponad półtorej setki gości. Była to też niezła okazja dla każdego na zapoznanie się z dworem i być może przygotowanie gruntu, pod wszelkie późniejsze rozmowy polityczne ...
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |
19-12-2016, 21:47 | #66 |
Reputacja: 1 |
|
20-12-2016, 23:05 | #67 |
Reputacja: 1 | Poprawiający się stan zdrowia Simona Seavera pozwolił Trevyrowi na przeniesienie swojej uwagi z komnat lorda do wieży Maestera. Trevyr spędził w niej kolejne kilka dni i noce starając się opracować plany obrony ziem Seaverów podczas, jak uważał, pewnego ataku żelaznych. Seathan zastał Trevyra w bibliotece otoczonego licznymi księgami, pergaminami i planami, natomiast sam Maester był właśnie w trakcie pisania listu. - Witaj Seathanie.- Trevyr powiedział wstając powoli i wskazując młodemu wolne krzesło przy stoliku, po tym jak Seathan usiadł mogli kontynuować rozmowę. Siedzący przy stoliku Seathan miał możliwość przyjrzenia się bliżej dokumentom jakie studiował Maester. Były to dwa katalogi mikstur alchemicznych, tyrada o inżynierii machin oblężniczych, cienka księga o tytule "ciesiołka dla topornych", przewodnik po gatunkach drzew Westeros oraz kilka zwojów z rycinami machin oblężniczych, które musiał wykonać sam Trevyr. - Hmm...- Trevyr zamyślił się chwilę nad pytaniem młodego lorda.- Nigdy nie można wykluczyć takiej możliwości.- Powiedział w końcu poważnie Maester.- Trucizna to jednak broń kobiet i tchórzy, a ktokolwiek podtruwał by twojego dziada w mej skromnej opinii był by głupcem marnującym drogi produkt. Moja wiedza jednak w tym temacie nie wykracza poza podstawową wiedzę o paru trujących roślinach rosnących w okolicy i odtrutkach. Dobrze wiesz, że moja specjalizacja jest inna. Wiem jednak, że twój dziad ma niewiele życia przed sobą nawet bez pomocy nieznanych podtruwaczy.- Trevyr wiedział, że musi dobrze ważyć następne słowa by nie zostać posądzonym o zdradę, ale Seathanowi należała się szczerość. - Słuchaj Seathanie uważnie, i miej na baczności, że jako Maester tego domu mam na uwadze przede wszystkim dobro jego rodu i długie rządy każdego władcy. Jestem jednak człowiekiem starym i wiem, że długie rządy nie zawsze idą w parze z dobrem domu. Pod twoją nieobecność Lord Simon miał atak delirium. Halucynacje. Dziadek był gotów ruszyć w pełnym rynsztunku z całym naszym wojskiem i przysięgą dla Blackfyre'a na ustach siedmiu wie gdzie. Jedynie interwencja twego szwagra i mojej skromnej osoby zatrzymała go w zamku. Nie było to działanie trucizny, a szwankującego starczego umysłu, to mogę Ci przysiąść. Wyobraź sobie co by się mogło stać gdyby podobna sytuacja miała miejsce podczas twego wesela, podczas obecności innych lordów, lub gdyby lord Simon niesiony majakami napadł na patrol graniczny jednego z naszych sąsiadów.- Trevyr odłożył na chwilę pióro jakie trzymał w ręku.- Na siedmiu, lub ludzi Lannistera. Aż boję się pomyśleć o gniewie jaki spadłby na ten dom. W tej chwili mu się polepszyło, ale nie wiem kiedy może nastąpić kolejny atak, domyślam się jednak, że kolejny nastąpi.- Trevyr wziął w ręce prawą dłoń Seathana.- Przykro mi to mówić, ale twój dziadek nie nadaje się by dalej sprawować rolę jaką pełni i każdy dzień, gdy piastuje tę funkcję jest zagrożeniem dla całego Reaver's Rest. Boleję nad tymi słowami, ale okrutny bóg zwany śmiercią zdaje się żartować sobie z biednego Simona odmawiając mu zasłużonego odpoczynku i jedynie miesza mu w głowie.- Na twarzy Trevyra malował się szczery smutek, który był uzasadniony długoletnią przyjaźnią i służbą dla Lorda. - Teraz, gdy Lord Simon ma się lepiej tym trudniej będzie go przekonać by nie czekał na swoją śmierć by oddać Ci rządy nad domem. Co prawda mianował Cię swoim następcą, ale póki żyje to on tu rządzi, a nim rządzą urojenia. Co prawda teraz jest z nim lepiej, ale jest to tylko chwilowa poprawa. Nie chcę byś miał w tej kwestii jakieś wątpliwości. To, że dziś Simon ma się dobrze, nie znaczy, że jutro nie zacznie ponownie szaleć.- List Trevyra
__________________ Man-o'-War Część I Ostatnio edytowane przez Baird : 20-12-2016 o 23:11. |
22-12-2016, 17:37 | #68 |
Reputacja: 1 |
|
22-12-2016, 23:33 | #69 |
Reputacja: 1 | - Co się tyczy medyków, to znajdzie się ich wielu w Lannisporcie, lecz wątpie by wiedza któregoś wykraczała poza bycie rzeźnikiem polowym dla złotego lwa. Maesterzy to już inna para butów. Mamy jednak szczęście i nadworny Maester Lannisterów, Wendel, zdaje się posiadać ogniwo w tej specjalizacji.- Trevyr pochylił się w stronę Seathana.- Jednak jest duża szansa, że w momencie w którym zwrócimy się do niego o pomoc, wieść o tym dotrze do lorda Zachodu. Jeśli miałbym doradzić coś jeszcze to być może jakaś wioskowa starsza zna się na ziołach. Tych zdrowych i tych mniej. Jeśli chcesz chcesz to mogę zamówić księgę o truciznach do mojej biblioteki.-
__________________ Man-o'-War Część I |
29-12-2016, 07:50 | #70 |
Reputacja: 1 | Zadbała o każdy detal stroju swojego i Eleanor z drobiazgowością, z jaką Namiestnik planuje działania wojenne. Obecnie kroczyła z wdziękiem, wsparta na ramieniu młodego Baratheona, kunsztowna, przyciągająca wzrok ozdoba każdego mężczyzny, któremu zechce towarzyszyć choć przez chwilę. Eleanor niniejszym została wmanewrowana w podpieranie się na usłużnym ramieniu ser Addena, bo Milly dopadła Lyonela gdy tylko przekroczył próg, oplotła go spojrzeniami i wiotką, białą rączką jak bluszcz, pilnując, by nie wyrwał się ani na moment. I zaiste ciężko było przejrzeć, czy młodszej lady nie spodobało się to spoufalanie, czy też ogólnie, cała sytuacja. Co jakiś czas na twarz Eleanor wypływał ukrywany z trudem kwaśny grymas, bliźniaczo podobny do tego na obliczu ser Addena. Milly uważała, że są uroczy. Jak korniszon i papryczka w ocćie, stworzeni dla siebie. |