Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2016, 11:02   #8
Lunatyczka
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
- Cześć Jack, jesteś w robocie?
- No siemanko. - Jack odezwał się w słuchawce. - Pewnie. Co jest?
- Przepraszam Cię na moment - rzuciła do rozmówcy po drugiej stronie, po czym odsunęła telefon od twarzy zakrywając słuchawkę dłonią by Jack nie usłyszał wypowiadanych przez nią słów. Po chwili ciszy znów się odezwała -sorry, ktoś pytał o drogę. Słuchaj mam sprawę, wiem, że to bardziej do drogówki i w ogóle, ale wiesz, że im nie można ufać by wykonali dobrą robotę- zaśmiała się cicho po czym kontynuowała -Potrzebuję namierzyć pewne auto, myślisz, że udałoby Ci się coś z tym zrobić?
- Hm... - Jack zamyślił się. - Pewnie. Masz cokolwiek czy tylko markę i kolor? - zaśmiał się.
- Wiem gdzie zniknął i gdzie był widziany ostatnio. Mam rocznik i blachy, mogę Ci to podesłać na maila, o ile nie zmieniłeś.
- Podeślij, spróbuję coś wyczarować. - Michelle mogła sobie wyobrazić jego uśmiech.
- Jesteś boski! -niemalże wykrzyknęła do słuchawki.- Masz u mnie browara jak będę w mieście.
- Trzymam cię za słowo. - zaśmiał się. - To coś pilnego? - zapytał.
- Trochę. Ale spokojnie, nikt mnie nie okradł, czy coś podobnego. Powiedzmy, że jest to dla mnie ważne i na wczoraj w zasadzie - nie brzmiała na zdesperowaną, ani zdenerwowaną. Mówiła spokojnie tak jak kiedyś, gdy rozmawiała ze starymi znajomymi, ze swojego starego życia zawsze się uspokajała - Opowiem Ci przy piwie, dobra?
- Jasne. Jak tylko się czegoś dowiem, dam znać. - odchrząknął - Dobra, biorę się za robotę. To narka.

Michelle otworzyła aplikację maila na telefonie, w utworzonej wiadomości napisała dane auta Boco i wszystko co wiedziała w związku z jego zaginięciem po czym wysłała na maila swojego starego partnera. Schowała telefon do kieszeni i podeszła do starej Hondy Africa Twin.


Ze skrytki pod siedziskiem wyciągnęła kask, który zaraz założyła na głowę i dobrze zapięła. Usiadła na motocyklu i pieszczotliwie pogładziła jego karoserię. Odpaliła maszynę, a silnik przyjemnie zamruczał. Ruszyła w kierunku swojego mieszkania, bo musiała zabrać kilka gratów nim będzie gotowa by wyruszyć do Sacramento.


Weszła do mieszkanie, gdzie zapach krwi wciąż był dobrze wyczulony. Poruszyła niespokojnie nosem jak pies, który wywęszył zwierzynę. Rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu i podeszła do materaca, który robił za jej łóżko. Z dezaprobatą popatrzyła na zakrwawioną pościel. Westchnęła ciężko, co było starym, ludzkim nawykiem. Schyliła się ponosząc zakrwawiony koc, który kilka godzin wcześniej jak gąbka spijał vitae z rozoranego brzucha Matta. Uniosła go do nozdrzy chcąc coś dodatkowo wyniuchać, jednak zapach krwi był zbyt intensywny i nie pozwalał innym woniom się przebić. Okłamał ją i ona o tym wiedziała, choć on mógł sądzić inaczej. Rozpoznała ranę i wiedziała, że nie zrobiła jej bron palna, nie miała jednak wówczas czasu by się o to z nim kłócić. Teraz zapewne nie będzie już miała okazji. Cicho zaklęła w myślach, powinna była zapytać, nie powinna zostawiać takich spraw nie zamkniętymi i nie rozwiązanymi. To mógł być inny Gangrel, ale równie dobrze to mógł byś jakiś wilkołak. Chociaż, gdyby Matt spotkał tego drugiego zapewne w ogóle by do niej nie dotarł.Wiedziała o tym, ale sama świadomość, ze był nikły cień szansy, iż sabat sprowadził im na głowy łaki był niezbyty przyjemny.

Rozwinęła worek na śmieci i wrzuciła do niego zakrwawiony koc, nie było sensu go prać. Podobnie też zrobiła z zakrwawioną pościelą. Zawiązała worek i rzuciła nim w drzwi wejściowe, by nie zapomniała go zabrać gdy będzie wychodzić. Podeszła do szafy, w której wisiało pięć ciuchów ka krzyż i wybrała swoją starą ulubioną koszulę, którą zaraz na siebie założyła, uprzednio zdejmując zwykłą czarną koszulkę i wyrzucając ją do prania. Jeansy mogła na sobie zostawić. Wzięła stary plecak z dolnej półki i wpakowała do niego trochę ubrań na zmianę, amunicję do broni, którą wciąż trzymała za pasem i czerwonego notebooka. Później dołożyła tez ładowarkę do komputera i komórki oraz nóż sprężynowy.

Dojechanie do domu, posprzątanie, spakowanie się i przebranie zajęło jej dwie godziny i gdy miała opuścić mieszkanie jej telefon zadzwonił. Na wyświetlaczu pojawiła się nazwa kontaktu był to Jack. odebrała.
- Michelle... W co ty się wpakowałaś? To auto znaleźli spalone w Sacramento.
-Kurwa..-wymsknęło się jej. Westchnęła po czym powiedziała ze spokojem- Chyba w jeszcze nic poważnego, skoro mnie w tym aucie nie było. Trzeba patrzeć na pozytywy nie? -zaśmiała się dość niepewnie.
- Heh... - Jack był ewidentnie sceptycznie do tego nastawiony. - Pewnie tak…
-Dobra, dobra, spokojnie. W nic się nie wpakowałam. Szukam właściciela auta, który bardzo chcę zgubić trop. Podejrzewam, że w aucie nie znaleziono ciała?
- Nic. - mężczyzna pewnie pokręcił głową. - Nawet włosa czy naskórka. Ale wiesz, to Sacramento, te patałachy pewnie nic nie umieją zrobić same…
-Taaa… jak przy sprawie Gunmana, ale dobra, nieważne. Grunt, że nie było ciała, to tylko oznacza, że koleś bardzo nie chce być znaleziony i zmienił środek lokomocji. Mówiłam, że byłeś moim ulubionym partnerem?- uśmiechnęła się, choć on nie mógł tego widzieć.
- Jasne. - uśmiechnął się. - Ty moim też, Michelle. Słuchaj, muszę wracać do roboty, bo komendant łazi i obcina wszystkich... - westchnął. - Odezwij się, jak będziesz w LA, ok?
-jak tylko będę w mieście -powiedziała stanowczo i zaraz dodała- Dzięki. Na razie -rozłączyła się i wrzuciła telefon do kieszeni wyświechtanej zielonej kurtki, w typie wojskowym. Przeczesała dłonią rude włosy rzucając ostatnie spojrzenie na swoje mieszkanie. Ukontentowana, przerzuciła plecak przez ramiona, chwyciła torbę ze śmieciami i wyszła dokładnie zamykając za sobą drzwi. Teraz jedyne na co czekała to smsm z informacją gdzie ma się stawić.
 
Lunatyczka jest offline