Gdy Joris opuścił gospodę Marduk ruszył w stronę stołu Hallwintera.
- Witam, panie Slidarze, możemy się przysiąść? - Marduk uśmiechnął się do rycerza. - Rady nam trzeba, a miasto znasz lepiej od nas.- Pierwszy raz tu jestem. - Och - elfowi wydedukował w toku wcześniejszej rozmowy że człowiek był częstszym bywalcem tych okolic, ale najwidoczniej się pomylił. - Dostałeś może jakieś wieści o imć Gundrenie lub jego krewniakach? Odkryliśmy kryjówkę Czerwonych w pobliżu i większość wybiliśmy, Piąchę jednak straciliśmy przy tym; Glasstaff niestety umknął. Zapewne wybierzemy się w las za niedługi czas, dołączysz do nas? - Dla mnie ważniejsze jest odzyskanie Gundrena niż ściganie tutejszych oprychów. Miałem nadzieję, że jego byli pracownicy również są tego zdania - zachmurzył się Slidar spoglądając na resztę drużyny. -Niestety rankiem byłem w składzie górniczym i pani Thorton nie widziała pozostałych Rockseekerów. Wedle jej słów zapasy powinny im się były skończyć kilka dni temu. Ich nieobecność podwójnie mnie martwi. - Jak martwi, to chodźmy po nich - Turmalina przysiadła się bezwstydnie i wbiła w rozmowę. - Jak ich znajdziemy, będziemy mieli sojuszników, a jak nie, może znajdziemy ślady. Tak czy inaczej, zysk. Wszystko jest lepsze niż siedzenie i nic nie robienie. Na Złoty Kilof, jak ja nienawidzę się nudzić! - Jak chcecie szukać na ślepo po górach i jaskiniach to lepiej już idźcie po Gundrena. Z nim przynajmniej macie nazwę miejsca, w którym go przetrzymują. Jeśli to jest w okolicy to na pewno ktoś o tym zamku słyszał - zdenerwował się Slidar. - Przecież wam zapłacę, tylko go znajdźcie. Do Marduka dopiero teraz dotarło że Garaele, a juści, została poinformowana o wszystkim, ale przez świętoszkowatą Torikhę - ze wszystkimi tego konsekwencjami. Poczuł jak serce przyspiesza mu bicia i robi mu się gorąco, bo na tyle na ile już poznał półelfkę, to obsmarowała ich pierwszorzędnie! A może jednak nie? Mus było nawiedzić nadobną krewniaczkę i język zaprząc do dzieła, by w ten czy w inny sposób spacyfikować srebrnowłosą. - Wybierzesz się z nami? - zapytał raz jeszcze. - Wiem że czas goni, jeśli chodzi o Gundrena; spróbujemy wyruszyć jak najszybciej, tylko burmistrza nawiedzimy. - Byłem u niego, nic nie wie; nawet tego gdzie kto kopie - machnął ręką zniechęcony Slidar. - Prócz lichwy niewiele go interesuje. Chłopak pokiwał głową. Slidar nie kwapił się do wyprawy za Gundrenem i elf nie sądził by inni chętni się napatoczyli. Zapytał o imię i nazwisko z listu, ale tu również rycerz nie był w stanie pomóc. Mimo wszystko podziękował mu i zwrócił się do reszty. - Dużo nas jak na jednego burmistrza, więc pójdę do pani Garaele w czasie gdy będziecie z nim rozmawiać. Później spotkamy się i wyszykujemy do drogi - jeśli ruszamy za imć Gundrenem, oczywiście. Pójdziesz ze mną, Anno, czy wolisz zadbać o wiadomości i interesy? - uśmiechnął się do dziewczyny. -Czy naprawdę musisz pytać? - Anna z uśmiechem wsunęła rękę pod ramię Marduka, przytulając się do niego. -Prowadź. - Zapamiętam to na przyszłość - Marduk zaśmiał się, schował kosztowności i z Anną pod ramię wyszedł z karczmy. Półelfka odprowadziła wzrokiem nietypową parkę, jaka się właśnie im utworzyła w “drużynie”, najwyraźniej mord niewinnych potrafi zbliżać i to w dwojaki sposób. Od powrotu do miasta Torikha była wyjątkowo cicha, właściwie wyglądała jakby kto siłą trzymał ją przy towarzyszach i właściwie to tak właśnie było. Oślizgli, dwulicowi i w dodatku materialistyczni - z takimi przyszło jej współpracować. Gdy Marduk i Anna zniknęli za drzwiami, kapłanka odetchnęła głębiej i popatrzyła po reszcie… a raczej tylko na Jorisa, ale ten już zdążył się wymknąć nie wiadomo gdzie. - Nie ma co tracić czasu… chodźmy więc - zaproponowała reszcie zbieraniny zbolałym tonem głosu. |