Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-11-2016, 07:01   #141
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
-Znam się na magii, pamiętasz? Poznałam sposoby aby móc wpływać na nieumarłych tak, jak ty czy Torikha - Odpowiedziała Anna. -[i]Ale wybrałam inną metodę używania tej mocy bo wydawała się bardziej praktyczna. Nieumarli to narzędzia, nie ma potrzeby ich niszczyć, kiedy można ich użyć. Zwłaszcza, że nie wszyscy wśród nas są zdolni sami pokonać kilkunastu ludzi za pomocą miecza.-[i] Tu rzuciła znaczące spojrzenie Mardukowi. -Podróżując sama po świecie potrzebowałam wszelkich metod ochrony. - Wyjaśniła. -Nie wspominając, że… Nie, nieważne. - Odwróciła wzrok, zawstydzona.
- Zostaw dziewczynę w spokoju, maga szukaj! - fuknęła na kapłana Turmi - Właściwie wszyscy go poszukajmy. Joris! Chwaliłeś się, żeś tropiciel, to pokaż co umiesz! Gdzie jesteś utrapieńcu!
- Zamknij się, krasnoludzico, nie z tobą teraz rozmawiam - warknął Marduk i spojrzał na Annę. Odezwał się bardziej miękko, z rozczarowaniem i smutkiem w głosie - Nie sądzę by rozmowa co można a czego nie można względem nieumarłych odniosła jakikolwiek skutek, skoro jesteś służką bożą, jeśli dobrze rozumiem. Ale mam nadzieję że zrozumiesz to.
Rąbnął mieczem, celując w szczelinę między hełmem a napierśnikiem szkieletu.
- Trzeba tak było i z tym jorisowym orkiem - skwitowała kwaśno Turmalina - ale skoro jemu pozwoliłeś mieć Wielkiego Złeeeego... - tu krasnoludka wykonała zamaszysty ruch ręką - ...Chowańca to Ani też powinieneś pozwolić. Sprawiedliwie by było.
Szkielet okazał się jednak zaskakująco trwały i ani myślał się rozpadać.
-Uważaj! - Zawołała Anna. -Jest zaprogramowany aby się bronić. Jeśli będziesz tak robił mogę stracić nad nim kontrolę a wtedy cię zaatakuje!
- Zatrzymaj go jeszcze na chwilę! - odpowiedział pospiesznie chłopak, zamierzając się do kolejnego ciosu. Ale zgodnie ze słowami Anny nieumarły ani myślał (czy też nie-myślał) dać się posiekać. Jego miecz uderzył o zbroję Delimbiyry, a w toku walki trup okazał się całkiem niezłym szermierzem. Lub to Marduk był zbyt wyczerpany kolejnymi starciami, bieganiem po podziemiach i raną by porządnie robić mieczem w wąskim korytarzu. Szkielet zadał kapłanowi dość poważną ranę; elf nie zdołał nawet wykrztusić “Krew dla Obrońcy” gdy bez czucia osunął się na ziemię.


Taki widok zastał wchodzący właśnie Joris.
-Powiedzcie mi, że to się właśnie nie stało. - Anna wpatrywała się zszokowana w scenę przed nią. Potem opamiętała się na tyle, aby chwycić za księgę i skierować ją przeciwko szkieletowi, próbując ponownie przejąć nad nim kontrolę.
-Daj wąskodupcowi miecz a wszędzie go gamoń wsadzi…- burczała pod nosem ruda krasnoludzica, błyskawicznie stając na drodze ożywieńca i pozostałych towarzyszek. Teraz, kiedy Marduk “smacznie spał” ona musiała chronić orężem pozostałych, a nie była pewna czy szkielet się teraz uspokoi, czy rzuci na kolejnego oponenta to też kobieta postanowiła skupić się najbardziej jak to możliwe by nie dać się w głupi sposób posiekać. Na szczęście gdy Anna zaczęła wywijać mu księgą przed nosem to ponownie znieruchomiał. Po ciosach Marduka wyglądał, jakby miał się zaraz rozpaść.
-No fajnie…- uspokoiła się Yarla przybierając już luźniejszą postawę -Trzeba coś z naszą długouchą panienką zrobić i nie patrzcie na mnie, ja go tachać nie będę…- naburmuszyła się -I gdzie do cholery jest reszta naszej kompaniji?- uniosła brew i dopiero wtedy dostrzegła stojącego w drzwiach Jorisa.
-Joris, dobrze, że jesteś. - Powiedziała Anna, na widok myśliwego. -Marduk rzucił się na Szczerbatka i niestety, straciłam nad nim kontrolę...Gdzie jest Tohrika, może ona zdoła go uleczyć? Możecie go do niej wspólnie zanieść? - Zaczęła pytać.
- Siano w głowie, słowo daję - Turmi klęknęła przy elfie i wyciągnęła opatrunki z torby - Zakrwawię siebie, suknię i przez dwa dni nie doczyszczę paznokci z krwi. Na miłość Moradinowską, czemu to ciągle leci, przecież bandażuję! Nie wydawało się to takie trudne jak robiła to Torihka…
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 20-11-2016, 12:37   #142
 
Demogorgon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
Myśliwy z bezbrzeżnym niedowierzaniem patrzył na leżącego na ziemi bez przytomności Marduka. Na stojący nad nim szkielet. Na Annę, która tłumaczyła to monstrum niczym mama niesfornego synalka. I na Turmalinę, która biadoliła nad swoimi paznokciami. Nie spojrzał tylko na Yarlę, bo za siebie nie ręczył.
- Nie wiem co kierowało Mardukiem - powiedział kucając przy elfie i wyciągając z torby fachowe medyczne akcesoria jakimi były płótno i bimber - Ale nie był bez racji. To był kiedyś człowiek. Nie wiesz, czy dobry, czy zły. I należy mu się spokój. Odeślij go Anno. Czy co tam się z tym robi. Od razu.
-Nie mogę. - Powiedziała Anna. -Jeśli go zwolnię ze służby, znowu nas zaatakuje. Przykro mi, ale tak to działa. - Spuściła wzrok zawstydzona.
- Ty - Joris wskazał Turmalinę - weźmiesz goblina. A Ty… - to w końcu spojrzał na Yarlę - Idąc tu chciałem cię obić po pysku za to coś zrobiła tam z Czerwonymi. Ale to musi poczekać do Phandalin. Bo ktoś musi mi pomóc nieść Marduka jak już go opatrzę.
- Łał, jaki władczy, jaki bojowy! - zachwyciła się krasnoludka - Wiesz że mojej troskliwej opieki zielona zaraza może nie przeżyć? I nie mogę doczekać się Phandalin. Już widzę jak próbujesz nakopać Yarli! Ale nic nie bój, bandaży jeszcze mamy w zapasie. Na złote kowadło, ależ mężczyźni bywają zabawni.
Turmi podeszła do rzeczonego goblina i na dzień dobry strzeliła go w pysk, by wiedział kto rządzi.
- Jak mówię siad, siadasz. Jak mówię wstać, wstajesz. Jak mówię skakać z mostu pytasz jak szybko. Jak będziesz pyskował, kombinował, próbował uciekać, opóźniał marsz - zabiję, Za każde "nie" lub "ale" dostajesz po mordzie. Będziesz posłuszny dostajesz jeść i pić oraz przeżyjesz kolejny dzień. Władam ziemią i skałami, więc nie ukryjesz się przede mną nawet w najgłębszym podmroku, skalna gnido, dlatego pytam jeszcze raz. CZY WSZYSTKO JASNE?!!!
Zastraszony i bez tego goblin pokornie pokiwał głową. Zachowanie krasnoludzicy w niczym nie różniło się od tego jak traktowały go niedźwieżuki.
Yarla spokojnie przeczekala aż Turmalina przekona ich zielonoskorego jeńca do współpracy w interesie jego, własnego życia. Kiedy już skończyła, Ognistowłosa posłała gromkie spojrzenie Jorisowi, po czym prychnęła z pogardą -Poderżnąłby mu gardło tak czy siak. Prawda jest smutna, ale żaden z nas nie jest urodzonym posłem czy mówcą. Tu liczy się życie. Albo twoje, albo jego. Albo ty ulegniesz albo on. Jeśli tak ci spieszno swoje życie poświęcać za życie nieznajomych dzieciaczków to wstąp do klasztoru Ilmatera. Mojego życia narażać nie będziesz. Więc jeśli nasze metody ci nie odpowiadają radzę poszukać sobie nowych znajomków, albo zostać tu i pocieszać kobitę w żałobie- groziła mężczyźnie nawet na chwilę nie zwalniając uchwytu wielkiego toporzyska, gdyby Joris jednak miał ochotę na próbki szermierki.
Ten nie wyglądał jakby teraz miał. Nadal opatrywał elfa.
- Nie jesteś wieszczką - powiedział nie patrząc na nią - Nie wiesz co by zrobił. Ale ja wiem co ty zrobiłaś. I oberwiesz za to. Ale teraz musisz mi pomóc nieść elfa.
Ognistowłosa przechyliła lekko głowę w bok, patrząc z politowaniem na mężczyznę gdy ten wspomniał, że Yarli oberwie się za swoje czyny. Nic więcej jednak nie dodała, tylko podeszła do Anny i wręczyła jej swój dwuręczny topór, ten drugi bojowy, ulokowała za skórzanym paskiem przewieszonym przez ramię i w końcu z wolnymi już rękoma podeszła pomóc Jorisowi w taszczeniu elfa.
Anna, z racji bycia drobną dziewczyną, zachwiała się i o mało nie upadła pod ciężarem toporzyska, które naglę wylądowało na jej rękach. Szczerbatek posłusznie pomógł jej utrzymać się na nogach.
-I co ja z tobą zrobię? - Zastanowiła się, patrząc na szkieleta.
- Do pułapki go - odparł Joris - Albo sam wpakuję mu strzałę w czerep.
- Kolejny mądry - wywróciła oczami Turmalina i nie omieszkała także i Jorisowi wytknąć Piąchy - Ty miałeś Orka, daj Ani mieć szkieleta.
-Wątpię by ludzie w mieście zareagowali na niego ta wyrozumiale. - Anna powiedziała do Turmaliny. -Dobrze Joris, zrobimy jak radzisz. Zadecydowała.[/i]
 
Demogorgon jest offline  
Stary 21-11-2016, 08:53   #143
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Phandalin
11 Eleasias, popołudnie


Wydawać by się mogło, że walka, leczenie, ponowne starcia i buszowanie po podziemiach dworu Tresendar trwały nieskończoną ilość czasu, lecz gdy drużyna wynurzyła się wreszcie na powierzchnię odkryła, że minęła nieledwie godzina. Turmalina paplała wesoło przez całą drogę do miasteczka i poszturchiwała goblina, lecz większość wędrowała w ciszy. Zwłaszcza Joris, który w myślach planował już kolejne poczynania. Nie miał zamiaru zostawiać wszystkiego w rękach niesfornych towarzyszek, którym nie ufał teraz za grosz.
Na wysokości farmy Alderleafów spotkali Torikhę, która wracała po odprowadzeniu ex-jeńców do domu. Widząc stan Marduka szybko pożyczyła od przejętych niziołków wóz zaprzężony w osiołka, dzięki czemu łatwiej przetransportowali kapłana do gospody. Torikha wiedziała, że Garaele nie ma jeszcze wymodlonych nowych czarów leczących; zresztą wymowne milczenie elfki podczas opowieści młodej kapłanki nie nastrajało Melune optymistycznie. Póki co nie miała ochoty wchodzić tymczasowej przełożonej w paradę. Zostawiwszy opatrzonego Marduka w pokoju w Stonehill Inn poszła wraz z Jorisem po zwłoki Piąchy, Valko oraz Thela Dendrara. Rzecz jasna krasnoludki nie wyraziły zainteresowania tematem, bardziej chętne do zażycia kąpieli (Turmi) i piwa (Yarla) oraz gnębienia goblina; niekoniecznie w tej kolejności.

Tropiciel skaptował więc do pomocy Andrena i Thistla; stwierdził że pomocników Bathena można obdarzyć jakim-takim zaufaniem, a miał pewien plan, który przez chwilę omawiał z kupcem na osobności. No i byli to jedni z niewielu mieszkańców Phandalin, których zdążył poznać. Tym razem do celu dojechali drogą i weszli do piwnicy od strony głównego wejścia zrujnowanego przybytku rodu Tresendar. Z pomocą młodzieńców załadowali ciała na wózek. Tori miała zamiar oporządzić nadjedzone zwłoki stolarza przed oddaniem ich rodzinie; zrozpaczone kobiety nie zasługiwały na taki widok. Co do Piąchy to kapłanka zupełnie się nie znała na orczych zwyczajach, ale całopalenie wydawało się rozsądnym pomysłem.
Przez chwilę zastanawiali się co zrobić z trupami Czerwonych; w końcu wrzucili wszystkie do rozpadliny (wraz z truchłem niedźwieżuka), choć Melune potraktowała to jako tymczasowe rozwiązanie. W końcu nawet bandytom należał się pogrzeb.

Tymczasem Joris i jego nowi kompani zapakowali na wózek całą broń jaka została w zbrojowni Czerwonych. Tropiciel ustalił z Barthenem, że ten rozda ją zaufanym i chętnym do obrony swojego miasteczka mieszkańcom Phandalin, by sytuacja z Czerwonymi już się nie powtórzyła. Niestety na burmistrza nie można było liczyć. Joris nie miał zamiaru pytać o zdanie w tej kwestii reszty drużyny, a obecna tu kapłanka nie protestowała, nabierając do mężczyzny coraz większego szacunku.

Młodzieńcy nie rozpoznali w zebranych w podziemiach dobrach własności swojego pryncypała, toteż przy kolejnym kursie zapakowali wszystko co nadawało się na sprzedaż na wózek i zawieźli do magazynu na tyłach Składu. Barthen stwierdził, że musi dokładniej obejrzeć i wycenić znaleziska, bo nie na wszystkim się zna. Dotyczyło to zwłaszcza alchemicznych utensyliów.

Wyczerpany tropiciel wrócił wreszcie do gospody, gdzie panie rezydowały w bardzo dobrych humorach. Wieść o wykończeniu Czerwonych oraz uratowaniu Nilsy i Mirny rozeszły się po miasteczku, toteż każdy chciał postawić bohaterom piwo. Turmalina ekspresyjnie opowiadała przebieg walki, mocno koloryzując szczegóły dotyczące jej zaklęć a pomijając te drażliwe; a emablowana przez górników Anna rumieniła się uroczo. Najwyraźniej prawdziwy przebieg wydarzeń nie był jeszcze znany. Ani Joris, ani Torikha bohaterami się nie czuli, toteż przycupnęli gdzieś z boku, zawstydzeni podziwem phandalińczyków. Harmider był taki, że nie było możliwości zaplanować jakichkolwiek działań, toteż kapłanka odłożyła pokazanie listu od Pająka do rana. W gospodzie był również Slidar, który wręczył drużynie mieszek zawierający 50 sztuk złota.
- W podzięce za ratunek - rzekł, gdy udało mu się już dopchać do drużyny. Wypił za zdrowie Piąchy, po czym udał się na spoczynek.

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 27-11-2016 o 12:32.
Sayane jest offline  
Stary 21-11-2016, 20:47   #144
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
W trakcie powrotu do osady Ognistowłosa milczała. Nie żeby była smutna czy coś w ten deseń. Co to, to nie. Śmierć któregoś z zakładników brała wcześniej pod uwagę. Wręcz podejrzewała, że tak się stanie nim dopadną ostatnich oprychów. Yarla zwyczajnie czuła się zmęczona wędrówką i potyczkami. Miała na uwadze, że gdyby nie lecznicze mikstury, pewnikiem wąchałaby kwiatki od spodu jak Piącha. Miała szczęście, że posiadała te napary. Turmalina z resztą też. Ruda wojowniczka nie oczekiwała podziękowań ze strony rasowej kuzynki. Dzisiaj ona, jutro Turmi ocali jej życie. Choć po prawdzie to liczyła, że geomantka nie będzie musiała interweniować w sprawie życia Yarli.
Do karczmy dotarły w trójkę z Anną i panną Hammerstorm. Czym prędzej się rozsiadły i zamówiły po kuflu piwska, jeszcze nim którakolwiek udała się na kąpiel. Głodne kobiety zażyczyły sobie posiłek. Yarla od samego rana miała ochotę na pieczeń to też było to jej drugie życzenie zaraz po kuflu gęstego jak zupa piwa.
-Szczyny. Ale lepsze to niż elfie wino he he...- zaśmiała się grubiańsko. Niedługo później gospodarz osobiście przyniósł złożone zamówienia i krasnoludka wgryzła się niczym wilk, który od tygodni nic nie upolował aż w końcu dopadł świeżutkiego królika.

Yarla siedziała wygodnie, zajadając się pieczenią, zupełnie jakby nie brała udziału w wydarzeniu, gdzie zginęło dziecko. Nie należała do osób, które lamentowałyby za poległymi, a co dopiero takimi, których osobiście nie znała. Ognistowłosa przegryzła kawałek mięsiwa, zapiła łykiem piwa i spojrzała na rasową kuzynkę siedzącą po drugiej stronie stołu. Yarla chwilę tak się jej przyglądała po czym otarła rękawem usta i odchrząknęła by zwrócić na siebie uwagę
-Powiedz mi złotko, jak to jest panować nad tym? Jak to jest czarować?- spytała w końcu.
- Czarowanie, smarowanie - odparła Turmi, przerywając na chwilę skrobanie w kawałku wapienia - To nie tak. Czarują magowie. Używają ksiąg, słów różdżek i innych takich. Tak mi kiedyś wyjaśnił mistrz wiedzy - Turmalina sięgnęła po piwo, a właściwie to szczyny które miejscowi nazywali ową szlachetną nazwą - To co ja mam, to ma się po prostu we krwi. Tak jak czuję dajmy na to rękę i nakazuję się jej podnieść, tak czuję ziemię. To trochę frustrujące, bo czasem jestem jak paralityk, który chciałby pobiegać, a rusza tylko palcami. I mruga. Prababcia też to miała. Do tej pory wspominają co się działo, jak się z pradziadkiem kłócili... a co do kłótni, Jorisowi chyba przeszło. Tłuc się z kobietą to chamskie, a z krasnoludką - głupie! Wiem, że chłopak ma jaja większe od rozumu, ale może doznał chwilowego olśnienia?

Yarla zarechotała głupkowato na wspomnienie gróźb kompana -A może zamienił się z kobyrem na łby?- odpowiedziała pytaniem -Ciebie też tak zbulwersowało, to co się tam stało? Powinnam była pozostać w miejscu i pozwolić wam dalej straszyć tych skurwieli?
- Szkoda dziecka, zawsze szkoda - posmutniała Turmalina - ale gdyby nas tam nie było, zginęliby wszyscy jako karma dla zielonych lub tego oka. Czy dobrze? Co mnie oceniać, sama chciałam w niego czymś nieźle przygrzmocić. Może trochę blefowałam, ale jakby przegięli pałę, jak mi Moradin miły sama wprasowałabym w ścianę - mówiąc to odzyskała werwę i wychyliła mały, damski łyczek.
- Jakby co, wspieram cię w stu procentach. Dobra, co powiesz na to: Jak znów będzie taka sytuacja, wypychamy wysokich do przodu i niech sobie głaskają wrogów. No, może minus Anię, Ania jest w porządku.
Ognistowłosa przytaknęła głową Turmalinie -Trzeba pomyśleć co dalej z nami. Kapłanka prawie się załamała, kiedy dzieciak zginął... No i jeszcze elf. To dobry szermierz, ale... To elf- tu zaakcentowała ostatnie słowo -Nie wiem czy zdzierżę jego wyniosłe biadolenie, na dłuższą metę...- oznajmiła jednocześnie czekając na opinię drugiej krasnoludki.

- To nie jest pytanie czy wytrzymasz, boś krasnalka, my wytrzymamy wszystko co nas nie zabije. Pytanie czy zechcesz. Ja postanowiłam że ich zniosę przez wzgląd na Gundrena. To przyjaciel rodziny, mój ojciec ma u niego dług życia, a i mnie pomógł dostosować się do życia na powierzchni. Zniosłam nawet orczycę dopóki zachowywała się jak należy, co mi tam elf? -
-Zatem zdrowie krasnoludów! Niezłomnych i niezniszczalnych!- Yarla uniosła kufel. Reszta dnia miała minąć im bardzo przyjemnie, a Yarla nawet zapomniała o złowrogich groźbach Jorisa.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 24-11-2016, 10:21   #145
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Nieco wcześniej, gdzieś na uboczu osady...


- Mało mnie to interesuje, że Ci się to niepodoba. Moi towarzysze postanowili, że jesteś moją własnością, a to oznacza że pewne rzeczy trzeba zrobić.
Zielonoskóry był przerażony. Woda, dużo wody i jeszcze ta dziwna maź, która cuchnęła jak namiot klanowego czarownika. Stalowa obręcz na szyi - to rozumiał, jego mały móżdżek nawet uważał to za logiczne i normalne. Łańcuch - w porządku, przywykł. Ale to?
- No dalej zielony, szybka decyzja. To - Turmalina wskazała cuchnące ustrojstwo - Albo to...
Drugim czymś była jeździecka szpicruta, nowiuśka i prosto z kupieckiego składu. Sprężysta, obłożona pachnącą świńską skórą i nijak nie pasująca do krasnoludki. Albo pasująca, jeżeli wziąć pod uwagę pogłoskę że spora liczba ludzi i niejeden rozwiązły elf ponoć zabiera takowe do alkowy. Pewnie nawet więcej elfów niż ludzi, po kilkuset latach zwykłe małżeńskie figle pewnie się nudzą.
Goblin oczywiście o owych pogłoskach nic nie wiedział, ale przeznaczenie przedmiotu było jasne. Przywykł do bicia, nie było niczym nowym. Drżącą ręką wskazał bacik.
- Naprawdę Ci się wydaje że masz wybór? - roześmiała się krasnoludka patrząc na kulącego się w bydlęcym korycie nagiego jak go gnojownik stworzył gobasa. Skróciła dystans i uniosła kijek - Widzisz, idea jest taka, że to pierwsze i tak dostaniesz dostajesz w pakiecie.
- TŁOOO! - Przestraszony goblin tak energicznie wskazał śmierdzącą bryłkę, że aż zadzwonił łańcuch, którym jego obroża była przypięta do koniowiązu.
- A widzisz, jednak potrafisz myśleć. A teraz zmoczyć się i wcierać to w siebie do skutku! Nie tak zmoczyć, skalna gnido!
Goblin, który właśnie odwrócił się by "zmoczyć się" z drugiej strony koryta podskoczył, poślizgnął się i z pluskiem wpadł do wody.
- Ooo, teraz rozumiesz! I do roboty! Skończysz, jak twoja skóra będzie gładka i zieloniutka jak malachit. I z życiem, mam Cię nie widzieć zza ściany piany!




Nie trzeba mówić, że trochę to trwało.
W końcu jednak zziębnięty, zziajany i wyglądający jak siedem nieszczęść goblin wygramolił się z koryta. Turmi rzuciła mu szmatę. - Wytrzyj się i ubieraj.
Krasnoludka kopnęła w jego stronę stertę ciuchów, tanie i używane ubranie które zakupiła za grosze w składzie. Grunt, że było czyste, nie cuchnęło i było z grubsza w goblińskim rozmiarze. Sprawą drugorzędną było to, że była to chyba sukienka, ciężko powiedzieć, bo goblin i tak nie kojarzył ludzkiej mody. Ale z pewnością było to najlepsze ubranie jakie kiedykolwiek dostał. Z nabożną czcią podniósł materiał w kolorze nieudanej żółci.
- Ubierać mi to, ale już!



Kilkanaście minut później, stajnia.

Karczmarz gapił się wybałuszonymi oczami na najczystszego goblina jakiego świat nosił, ubranego w dziewczęcą, żółtą sukienkę i zdezorientowanymi gałami gapiącego się wokół.
- Boks dla konia, tak? Da się zrobić. Nie gryzie?
- To zielonoskóry, oczywiście, że gryzie. Ale przypnę go łańcuchem z kłódką. Dobra, to teraz konkrety. Ta gnida to moja własność i tak ma być traktowana. A to oznacza, że ma być odkarmiony i zdrowy, zostawię mu wolne ręce i tyle luzu w łańcuchu by nogi rozprostował. Będzie nam towarzyszył w jakimś celu i nie pozwolę by opóźniał marsz.
Wie, co go czeka jak będzie rozrabiał, i jest chyba na tyle wytresowany by wiedział że nie opłaca mu się uciekać. Ile za dzień?

Skołowany karczmarz słysząc magiczne słowo otrzeźwiał natychmiast podał stawkę. Turmi odliczyła monety, goblina przypięła łańcuchem i kłódką do ściany.
- Jeść, nie gryźć, srać w kubeł nie na podłogę. Nie hałasować! Jasne?!
Po czym zapomniała o zielonej sprawie i wywijając szpicrutą ruszyłą na salę jadalną spotkać się z resztą. W końcu czego jak czego, ale widoku lania, które Yarla spuści Jorisowi przegapić nie mogła.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 24-11-2016, 20:50   #146
 
Demogorgon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
O poranku Anna zapukała do drzwi pokoju Marduka. Nie czekając na odpowiedź uchyliła je delikatnie.
-Nie śpisz? Mogę wejść? - Zapytała. -Chciałam zobaczyć jak się czujesz.
Chłopak podniósł spojrzenie znad broni rozłożonej na stole. Ostatnie błyski białego światła gasły w jego oczach a potężne krwiaki znikały z torsu, obwiązanego bandażem i pokrytego plamami zaschniętej krwi. Poruszył na próbę ramionami, obrócił się na boki.
- Nie śpię, Anno - powiedział z uśmiechem, odkładając miecz. - Dziękuję że przyszłaś.
Anna wślizgnęła się do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Marduk podszedł do niej, uważnie się jej przyglądając.
- Widzę że przynajmniej tobie nic się nie stało - powiedział wreszcie z ulgą. - Dzięki bogom. Co się wydarzyło gdy byłem… nieprzytomny? - zapytał łagodnie.
-Turmalina cię opatrzyła, kazałam Szczerbatkowi wskoczyć do pułapki a potem Joris i Yarla zanieśli cię do Torikhi. - Dotknęła jego policzka z troską. -Napędziłeś mi niezłego stracha.
Uśmiech chłopaka odrobinę przygasł gdy dziewczyna wspomniała o szkielecie. Zaraz jednak wzruszył lekko ramionami do swych myśli i łagodnie wyciągnął ku niej ręce, dając znak że chce ją przytulić. Dziewczyna od razu zrozumiała co chce powiedzieć i objęła Marduka.
- A dlaczego tak się o mnie martwisz? - zapytał z przekorną radością. - Chciałem cię wczoraj zaprosić na kolację, ale, niestety, dopiero dzisiejszy wieczór wchodzi w rachubę.
-Brzmi jak randka. - Uśmiechnęła się Anna.-Jesteśmy więc umówieni. - Wyślizgnęła się z objęć chłopaka i radosnym krokiem ruszyła do wyjścia. -Wypocznij do tego czasu. - Posłała Elfowi buziaka i już jej nie było.
- Nie mogę się doczekać! - Marduk spoglądał za nią, w znakomitym humorze i czując jak siły mu wracają.
 
Demogorgon jest offline  
Stary 25-11-2016, 01:39   #147
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Ale wcześniej...

Marduk przebudził się raptownie, w jednej chwili przechodząc od dziwnych, gorączkowych, pełnych przemocy snów do jawy podszytej bólem i słabością. Leżał, na próżno usiłując na powrót przywołać mary sprzed chwili, pamiętając jedynie krew i walkę, i bestialskie ryki demonów ciągle jeszcze dudniące mu w uszach. A może to serce tak głośno mu biło?

Spocony chłopak oderwał się od daremnych dociekań i zamiast tego rozejrzał się po miejscu w którym się znajdował. W ciemnościach wyglądało mu to na karczmę… tak, karczemny pokój, co już samo w sobie było pozytywnym znakiem. Towarzysze… tak, towarzysze o nim nie zapomnieli, nie zostawili go umierającego od ran jakie zadał mu… to był szkielet, tak, a Marduk chciał go zniszczyć, skoro nikogo innego nie obchodziło że wynaturzenie, nekromantyczny twór stoi obok, samym swoim istnieniem urągając naturalnemu porządkowi rzeczy.

Skrzywił się, czując jak podświadomie napinające się mięśnie przeszywa ból a coś zastygłego na skórze pęka i odłazi. O tak, pamiętał jak krótkie ostrze dzierżone przez nieumarłego błysnęło nisko, pod tarczą i głęboko rozorało mu udo. Pchnięcie Czerwonego wcześniej raniło go równie dotkliwie i Marduk wolał nie myśleć jak blisko był śmierci, a przecież do tego dochodziły krwiaki i siniaki po ciosach które zbroja zatrzymała, ale nie uchroniła go całkowicie przed stłuczeniami i bólem.

Jak to było możliwe? Konkretnie, jak to było możliwe że jego, wybrańca Corellona Larethiana, byli w stanie pokonać człowiek czy nieumarły? Marduk nie znajdował na to odpowiedzi poza jedną - nie był jeszcze gotowy. O tak, Ojciec Elfów obdarował go siłą i zręcznością, ale Jego sługa potrzebował nauczyć się jeszcze więcej by nieść śmierć w Jego imię i…

Ponownie Marduk poczuł pewien dyskomfort. Pierwszy z Seldarine był wojowniczym bóstwem, ale czy zadawanie śmierci było tym co najwyższe uznanie zyskiwało w Jego oczach? Młodzik wyobraził sobie Olithira, któremu z dumą opowiada o walce i ekstazie jaką obdarowywał go Ojciec podczas zabijania i podświadomie czuł że ten…

Nie zrozumie. Dokładnie! Nie zrozumie, tak samo jak nie zrozumiałby tego jego ojciec - słabowity historyk czy kapryśna matka - dwórka swej własnej siostry, czy większość jego znajomych z Leuthilspar. Kto wie, może nawet odwróciliby się od niego… ze wstrętem nawet, albo ze strachem? Nie zrozumieliby że… co?

Marduk rozmyślał. Słabość wywołana upływem krwi nie pomagała w tym, a nikt go nie przygotował zawczasu na takie dylematy. W świątyni starano się rozwijać młodych akolitów w wielu dziedzinach jednocześnie: intelektualnie, duchowo, fizycznie również, ale ta ostatnia domena nie była jedyną ani nawet główną. Przypomniał sobie zainteresowania innych kleryków i kapłanów, to czemu z największą chęcią się oddawali jako słudzy Corellona Larethiana i nagle zrozumiał.

Mało kto był w stanie odbierać innym życie - ale ktoś musiał i tym kimś był Marduk i jemu podobni. Z najróżniejszych powodów zabijanie traktowane było jako temat tabu. “Ach, jakże to niemoralne! Jakie to złe! Nigdy bym się nie zniżył do czegoś takiego! Jakże moralnie wyższy jestem ponad tych brutalnych barbarzyńców z krwią na rękach!”

Marduk omal nie splunął wściekle i znowu skrzywił się gdy nieświadomie napiął mięśnie. Do zabijania potrzeba było jaj i oddania, a Ojciec Elfów wyraźnie dał mu znać o swojej aprobacie, nagradzając go wyjątkowymi doznaniami po każdej zadanej śmierci! Po prawdzie, mimo słabości Marduk nie mógł się doczekać kiedy znowu ich zazna - oczywiście w służbie Corellonowi Larethianowi i ku Jego chwale, jak zaraz się napomniał. Taaak, teraz przypominał sobie postacie boskich wojowników tak zdeterminowanych i tak daleko znajdujących się na tej ścieżce że nazywani byli wyświęconymi czempionami Pierwszego z Seldarine i Marduk z dumą przypomniał sobie że po jednym z nich dziedziczy imię - po pogromcy, przed tysiącleciami, potężnego demona. Ale by im dorównać - uświadomił sobie - potrzebował ćwiczyć, hartować się, sprawdzać, walczyć i zabijać, ciągle i ciągle. Bez ustanku, wahania, ulegania słabościom.

Serce waliło mu tak mocno że omal nie zerwał się na równe nogi, ale rozsądek w ostatniej chwili utemperował niecierpliwość i chłopak zmusił się by w pierwszej kolejności dzięki modlitwie i medytacji szukać komunii ze swym Ojcem i odzyskać siły dzięki łasce bóstwa.

Łupy, ekwipunek, rozmowy… to mogło poczekać, i tu Marduk dodatkowo napomniał się by w rozmowie z Garaele i innymi powściągnąć język i ważyć słowa. Na razie zaś skupił się by odgonić zrodzone zapewne z gorączki obrazy, odnaleźć Jego obecność, podziękować za zesłane łaski i potwierdzić swą lojalność i chęć wiernej służby.
- Hei-Corellon shar-shelevu, Hiro hyn hîdh… ab 'wanath...

Słowa modlitwy zagłuszyły cichy warkot który rozbrzmiewał w jego myślach, ale nie wyparły go.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 27-11-2016, 12:31   #148
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Phandalin
12 Eleasias, poranek

Kolejnego dnia wszyscy wstali na mniejszym lub większym kacu. No, z wyjątkiem Marduka, ale ten był tak obolały, że nie robiło to różnicy. Przynajmniej mógł się już wyleczyć. Gdy wszyscy zebrali się przy śniadaniu w pustej sali jadalnej Torikha wyjęła list, który Joris dał jej na przechowanie. Obiecała pomoc przy uratowaniu Gundrena Rockseekera i miała zamiar dotrzymać słowa, nawet jeśli oznaczało to przebywanie w tak szemranym towarzystwie.

Zobaczywszy co zamierza Torikha, Joris wstał unosząc przepraszająco dłoń.
- Zanim zaczniemy o Gundrenie, to jeśli ma tu być mowa o jakiejkolwiek współpracy, powiem co powiedzieć muszę - tu skupił swój wzrok na ognistowłosej krasnoludzicy. Tak jak do tej pory zawsze w tym jego spojrzeniu dostrzec można było głupkowatość i brak większych trosk, tak teraz widać było, że na żarty mu nie szło - Yarlo. Powiedziałem to już raz i powiem gremialnie kolejny. Zachowałaś się wtedy przy Czerwonych jak nieprzymierzając ostatnia pizda. Nie wiem co tam sobie w tym rudym łbie sztymujesz, że ci się wczoraj tak dobrze chlało. Ani czy rzeczywiście taka z ciebie zimna larwa jak mówisz, że wolisz narażać życie dzieciaków niż swoje. Tak czy siak obiecałem ci baty. Wyłaź zza stołu zatem krasnoludzico i stawaj. Skoroś do bitki taka prędka.
Co rzekłszy sam wyszedł na środek izby karczemnej, ściągając na siebie uwagę właściciela, który zmarszczył z dezaprobatą brwi. Wbrew absurdowi sytuacji wyglądało na to, że Joris naprawdę chce się okładać z Yarlą na pięści.
Yarla wytrzeszczyła szeroko oczy zastanawiając się nad sensem słów Jorisa -Larwa?- powtórzyła z niedowierzaniem -Pizde zrobisz sam z siebie, po tym twoim pojedynku. Pobijesz kobietę? Brawo jesteś taki męski. Dostaniesz po łbie od kobiety? Brawo jesteś taki męski…- skomentowała uśmiechając się do mężczyzny.
Turmalina rozsiadła się wygodnie i - jak nie Turmalina - nie powiedziała nic. Tylko się uśmiechała i czekała na rozwój wydarzeń.
- Nagleś się taka kobieca zrobiła? Szkoda, że dopiero dziś, a nie wczoraj. Ale rację masz. Pewno lepiej by ci było do rozsądku przemówić. Żeś podle zrobiła. I że do tej kobieciny pójść winnaś ją chociaż przeprosić. Ale jakoś się mnie nie wydaje ani żebyś miała na to ochotę, ani jaja, żeby to zrobić. Zostaje mi więc łatkę damskiego pięściarza przyjąć i ci natłuc, bo jak mi bogowie mili, choćbym nie wiem jak chciał to tak tego zostawić nie mogę.
-A myślałżeś, co będzie jeśli to ty dostaniesz po łbie?- spytała Yarla szczerząc szeroko zęby, po czym wstała i zbliżyła się na odległość metra od Jorisa, już z poważną miną -Może i powinnam ją przeprosić- rzekła ze spokojem -Może i rozumiem o co ci chodzi chłopcze. Może i więcej tak nie pocznę. Tylko boję się, że gdybym tego nie zrobiła, do tej pory byśmy tam stali w tej przeklętej jaskini, czekając jak na siebie nawzajem powarkujecie. Czasami ktoś musi wziąć na siebie konsekwencje brudnych i niemoralnych czynów jak śmierć dziecka czy niewinnej osoby. Ciesz się młokosie, że masz taką Yarlę, którą możesz ocenić i obwinić. Jeśli dalej uważasz, że zasługuję na mordobicie…- rozłożyła teatralnie ręce na bok -To chodź

Myśliwy o dziwo nie odpowiedział zrazu. Zauważalnie też wyraz jego twarzy zmienił się po ostatnich słowa Yarli. Na zaciętości i nieprzejednaniu, jakie cechowały puszczański lud prosty i dziki, bynajmniej nie stracił. Ale w jego hardo zmrużonych oczach zawitało coś na kształt zrozumienia. Zrozumienia, które toczyło teraz z niepowetowaną krzywdą małą, acz zapewne ważną dla zdrowia jego i Yarli batalię. Ostatecznie odwrócił wzrok jako pierwszy.

- Wrócimy do tej rozmowy jeśli to taka gadka tylko. Bo jeśli prawda, to... sama sobie ścielesz piekło. Bez tego głupiego mordobicia.
Co rzekłszy wrócił na swoje miejsce przy stole na nikogo już nie podnosząc spojrzenia.
-Zatem czas ustalić co dalej.- odrzekła Ognistowłosa w jednej chwili zmieniając temat.

Marduk, nieruchomy do tej pory i przyglądający się konfrontacji zmrużonymi oczyma, zerknął na siedzącą obok Annę i odezwał się jako pierwszy.
- Jeszcze o chwilę cierpliwości proszę. Chciałem wam podziękować - Turmalino, Yarlo i Jorisie - za ratunek. Anna opowiedziała mi o tym i z całego serca jestem wam wdzięczny. Wybaczcie też moje ostre słowa - ale pierwszy raz byłem w takiej walce i opresji, i zdenerwowanie uczyniło swoje.
Sięgnął do plecaka i zaczął wyjmować różne przedmioty.
- To nasze zdobycze - wyjaśnił, prezentując sakiewki i tubus. - Możemy to upłynnić i podzielić, tak samo jak broń z podziemi i inne rzeczy stamtąd. Co zaś dalej - to zależy co chcecie osiągnąć, i tutaj ratunek dla pana Gundrena przychodzi mi na myśl w pierwszej kolejności.

Myśliwy chyba chciał się odezwać, ale w tym momencie ponownie wstała Torikha i skinął jej głową że poczeka. List trzymała już wcześniej w rękach. I to był chyba najodpowiedniejszy moment, żeby przeczytać jego zawartość zgromadzonym. Wyjaśniła, że list pochodzi z pracowni Glasstaffa. Treść nie zdawała się jednak rzucać zbyt wiele światła na sprawę porwania. Padło jednak jedno ważne chyba imię:
Cytat:
Lordzie Albrek,
Moi szpiedzy w Neverwinter donoszą mi, że w Phandalin mają pojawić się obcy. Możliwym jest, że wynajęci przez krasnoludy. Schwytaj ich jeśli możesz. Zabij jeśli musisz. Ale bezwzględnie nie pozwól by pokrzyżowali nasze plany. Dopilnuj też by wszelkie krasnoludzkie mapy jakie znajdują się w ich posiadaniu bezzwłocznie trafiły do mnie.
Liczę na Ciebie, Iarno. Nie spraw mi zawodu.
List był sygnowany pieczęcią Czarnego Pająką.

- Nie wiem czy dobrze rozumuję
- odezwał się po chwili Joris. Głos również miał już spokojniejszy - ale wychodzi mi, że Glasstaff i Lord Iarno Albrek to ta sama osoba. Pracująca tak jak gobliński klan dla Czarnego Pająka. Można tego naszego goblina wypytać o to czy jakiś człowiek nie kręcił się w okolicy klanu. Gdzie w ogóle jest ten goblin? - Turmalina wyjaśniła, że zielony jeniec jest przykuty łańcuchem w stajni. - Drugą osobą, która może coś wiedzieć o tym Albreku jest burmistrz. Harbin Wester. Z tego co zasłyszałem dość dobrze sobie żył z Czerwonymi. I mało kto go tu poważa. Cytując naszego znajomego kupca Barthena, to tłusty, leniwy wieprz, którego jedynym zajęciem jest udzielanie wysokoprocentowych pożyczek mieszkańcom, a jedynym przyjacielem drewniany abakus. No i może handlarka, Halia Thorton. Nie zdziwiłbym się gdyby wyszło, że rodzina cieśli pożyczyła od niego trochę złota, a gdy nie mieli z czego oddać, Czerwoni porwali ich w ramach odebrania długu, by sprzedać jak niewolników. Jak dla mnie to ta świnia, to dla nas dobry kolejny punkt do sprawdzenia. Bliski i łatwy.


Marduk wbijał spojrzenie w pismo… w symbol szczególnie i jedynie piąte przez dziesiąte słuchał tropiciela. Ale też, gdy ten skończył, skinął głową. Bez entuzjazmu co prawda.
- Możemy go przepytać, tylko jak to zrobić? Ustalmy lepiej zawczasu, żeby uniknąć… nieporozumień. I przypominam o broni w podziemiach - lepiej nie dopuścić by Czerwoni wrócili po nią i się dozbroili.
Joris machnął niedbale ręką na ten problem.
- Za kilka monet, pomocnicy Barthena pomogli mi i Torice przewieźć wszystko co się dało z podziemi do jego magazynu. Włącznie ze sprzętem z pracowni alchemicznej. Broń więc jest bezpieczna. Natomiast co do jej sprzedaży to to powinno poczekać. Powiedziałem Barthenowi, żeby rozdał ją na razie mieszkańcom. Zarówno Czerwoni jak i gobliny Czarnego Pająka mogą nie przyjąć za dobrze wieści o zniszczeniu i splądrowaniu kryjówki. Lepiej niech mieszkańcy mają się czym bronić. Tym bardziej, że nie ma tu żadnych straży. Sildar na przykład mógłby ją jakoś zorganizować...
- Co? - Marduka zatkało i rozejrzał się po pozostałych. - Rozdał? - dodał nieswoim głosem.

Joris
zamrugał oczami zupełnie nie pojmując czy elf się dziwił, nie dosłyszał, czy nie zrozumiał. Wzruszył ramionami i pokiwał głową jakby potwierdzał, że owszem. Pies szczeka, a kot miauczy.

- Tak. Żeby rozdał - powtórzył.
- To… nader hojny dar. Zwłaszcza biorąc pod uwagę że wcale nie jesteśmy wynajęci przez miasto, a - choć nie wiem co prawda jak jest z tym u ludzi - tyle kling i innego oręża ma naprawdę dużą wartość. Nie przyszło ci do głowy żeby nas o to zapytać? - Marduk mówił spokojnym głosem, choć nadal nie otrząsnął się z niedowierzania.
- Eeeee… nie. Nie przyszło - przyznał myśliwy kontynuując z Mardukiem konkurs na bezbrzeżność zdziwień i niedowierzań - Znaczy jeśli chodzi o broń, to każdy przecież ma swoją i co kto chciał wymienić to przecież wymienił. Jeśli zaś o złoto to przecież ratujemy pana Gundrena, który ponoć odkrył Jaskinię Cudów i na pewno z pustymi kieszeniami Cię nie puści Marduku. No i jest burmistrz, który na złocie chyba śpi, a nie powinien. A jeśli o samo ratowanie Gundrena, to lepiej, żeby w Phandalin byli jednak ludzie, a nie kryjówka goblinów. Ta broń się teraz bardziej nam przyda w rękach mieszkańców niż w magazynie. Zresztą… - tu znów spochmurniał - Ta broń jest z ich krwawicy. Powinni ją mieć. Choćby po to, żeby nie było więcej małych Narsów.

Elf raz jeszcze rozejrzał się po towarzyszach, zatrzymując dłużej spojrzenie na Yarli, Turmalinie i Annie, bo przypuszczał że Torikha popiera filantropię myśliwego.
- Części słów nie przeczę, ale zdaje mi się że wyszedłeś przed szereg, Jorisie - powiedział wreszcie, kręcąc głową.
Ta wypowiedź wyraźnie zmieszała myśliwego. Również popatrzył po zebranych. Westchnął po chwili.
- Masz rację. - rzekł w końcu - Wybaczcie. Broń cały czas jest u Barthena. Jeszcze można mu powiedzieć, żeby nie rozdawał. Ale zdaje mi się, że powinniśmy to zrobić. Zwłaszcza po wczoraj.
- Nie powiedziałem że jestem temu przeciwny - Marduk odezwał się pojednawczo. - Broń tutaj na pewno się przyda. Ale miejmy i my coś z tego, a przecież z miastem jeszcze nie układaliśmy się czy nie dogadywaliśmy. Poza panią Garaele i Barthenem nikt nas chyba nawet nie prosił byśmy pozbyli się Czerwonych.
- To może… - zastanowił się Joris - uzależnijmy los broni od tego co wyciągniemy od burmistrza. Bo może po prostu przekonamy go siłą naszej kobiecej perswazji - tu o dziwo myśliwy uśmiechnął się zupełnie już po jorisowemu spoglądając na Anię, Yarlę i Turmalinę - Że miasto powinno kupić tę broń i wynająć pana Sildara do zorganizowania patroli.
- Jestem za - ucieszył się elf.

Ruda siedziała zamyślona, gapiąc się bez emocji w ścianę. Rozmyślała o mapach wspomnianych w liście. Za pewne miały prowadzić do “kopalni cudów” jak to nazwał któryś z jej kompanów. Od chwili wymiany poglądów z Jorisem, Yarla nie zabierała głosu. Nie czuła się urażona, czy coś w tym stylu. Po prostu odechciało jej się gadać. Joris postanowił podarować ich łupy wojenne mieszkańcom miasta. Orczycy nie było Yarli szkoda, lecz ona i Turmalina o mały włos nie wyzionęły ducha tam, w jaskini i krasnoludka uważała, że coś im się za to należy. Przynajmniej jaki napar lecznicy jak ten, który musiała wypić by postawić na nogi siebie i swoją rasową kuzynkę. W końcu jednak wzięła głęboki wdech i spojrzała na Marduka, następnie każdego z kompanów po kolei -Czyli burmistrz. Nie mają tu strażników miejskich, więc nie będzie kto miał go bronić. Ludzie wiedzą, że jesteśmy po ich stronie. To co? Idziemy?
Anna też milczała, rozmyślając o ostatnich wydarzeniach i przysłuchując się konwersacji z obojętnym wyrazem twarzy.
-Jeśli mamy tylko ten jeden trop, nie mamy innego wyboru jak złożyć lordowi wizytę. Nie znaleźliście niczego więcej w kryjówce Glasstaffa? - Zapytała, zerkając na Jorisa, który wszak był tam dwa razy, podczas gdy ona - ani razu. Myśliwy pokręcił jednak przecząco głową.
- Dla mnie wszystko jasne, mamy cel, kogoś do przepytania i sporo determinacji. Przespałam się już, oczyściłam myśli i znów czuję ziemię, jestem gotowa zwalić komuś dach na głowę. Idziemy? - Spytała Turmalina po raz kolejny pokazując, że nie jest tą, która dużo myśli, raczej tą co działa - Wybaczcie, że jestem w roboczej sukni, ale te wyjściowe się suszą, trzeba było usunąć krew i brud. Swoją drogą Aniu nie znasz jakiegoś abrakadabra, by szybko czyścić sukienki?
Krasnoludka wstała i krytycznie obejrzała swoje schludne wdzianko. Było wręcz obrzydliwie skromne i szarobrązowo-nijakie - I tak ubraną iść do burmistrza. Ech, będzie musiał mnie przeżyć. A, Pirytku, to dla Ciebie. Chciałam Ci na mogiłce położyć, ale skoro nie ruszyłeś z Yarlą w tany to dostaniesz teraz.
I ze stukotem postawiła na stole małą figurkę z wapienia. Wypisz wymaluj akt w wykonaniu orkowej samicy wyrzeźbiony w nader karykaturalny sposób. Joris parsknął na ten widok i bynajmniej nie obrażony zabrał figurkę.
- Sobie nie wyobrażasz ile lokatorzy miejskiej ciemnicy byliby w stanie zapłacić za taką zabawkę. Fortunę byś zbiła. Tym większą, że szybko by się zużywały.
Po czym również wstał. Wyglądało na to, że wszyscy byli gotowi.
- A myślisz,że po co ją zrobiłam? Dobrze wiem, do czego jej użyjesz niecnoto - krasnoludka pogroziła mu palcem.

- Kto chce gadać z burmistrzem? - Marduk odezwał się jeszcze. - Burmistrz może i jest lichwiarzem, tchórzem i trzyma z Czerwonymi, ale na to ostatnie dowodu nie mamy i trzeba się z tym liczyć że mieszkańcy go obrali na stanowisko. Więc jeśli mamy z nim rozmawiać, to z głową.
- I z tym, że może mieć swoją ochronę - dodał Joris po czym zastanowił się wpatrując w cycatą krasnoludkę - Możnaby… go pod włos. Przedstawić Turmalinę jako kuzynkę Gundrena. I że chce pod jego pieczę swoją skrzynię z kosztownościami złożyć na czas poszukiwania kuzyna. Żeby pokazał gdzie trzyma złoto i czy jest tam aby napewno bezpiecznie.
- A może by najpierw pogadać z imć Slidarem? - rzucił chłopak. - Do tego czasu to już pewnie pogadał ze znajomymi i moim zdaniem warto byłoby go wysłuchać. Tak przy okazji, Jorisie, co zacz ta Jaskinia Cudów o której wspomniałeś? - zapytał elf i Joris streścił mu to, czego dowiedział się od Slidara.
-Tak. To chyba najrozsądniejsze, jeśli sam oceni co powinniśmy teraz począć. Na pewno nam źle nie poradzi- wtrąciła się Yarla.
Marduk skinął jej głową.
- A ktoś z was dał znać pani Garaele że wróciliśmy i co zdziałaliśmy? - upewnił się elf jeszcze, a gdy Torikha skinęła głową wstał z miejsca by podejść do Slidara.
 
Sayane jest offline  
Stary 28-11-2016, 16:09   #149
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Joris z ulgą opuścił karczmę. Kompania jaka mu się trafiła całkiem odstawała od znanych mu ludzi i nieludzi. Jego świat był światem bardzo prostym. Składającym się z dwóch odcieni przeróżnych barw. Tymczasem to co usłyszał, wyglądało jak jedno wielkie pasmo mniej lub bardziej szarej szarzyzny. Yarla, jeśli była szczera, rzeczywiście zdała się jakoś przyznać mu rację. Jednocześnie wiele sobie z tego nie robiąc. A pozostali? Może to wynikało z tego, że Joris pochodził z wielodzietnej rodziny gdzie po obejściu zawsze się jakaś gównażeria kręciła, ale nie mógł zrozumieć jak można było bardziej się przejąć utratą kilku sztuk broni niż śmiercią bogom ducha winnego smarda. Dla dobra misji ratunkowej Gundrena zrzucił to jednak na karby dalekich i dziwnych stron z jakich musiały pochodzić elfy, krasnoludy no i kontrolująca nieumarłych Ania. Może u nich po prostu tak było i już. Jemu pozostało robić swoje. A przed odwiedzinami u burmistrza musiał jeszcze odwiedzić kapłankę Giraele i uregulować dług i zostawić jakieś “co łaska”, za to, że się nie boczyła o wczorajsze spalenie Piąchy z Valko. I załatwić wstrzymanie rozdawnictwa broni u Barthena. Nie zwlekał więc. Co prawda do burmistrza mu się nie śpieszyło i jakoś bardzo nie było mu żal za to co mu mogą zrobić wściekłe krasnoludzice. Ale przeszło mu przez myśl, że przecież skoro im pieniądz tak cenny, to burmistrz może je przekupić. A o tym wolałby wiedzieć.

Co do Sildara, to nie czuł się w konieczności pytania go o to co mają robić. Za to miał inne pytania. Czy Sildar podjąłby się zorganizowania ochotniczych patroli po Phandalin. I czy mógłby się w wolnej chwili przejść do kryjówki Czerwonych i sprawdzić czy nadawałaby się dla kobiet i dzieciarni na schronienie w razie gdyby gobliństwo z gór zlazło.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 28-11-2016, 19:10   #150
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Gdy Joris opuścił gospodę Marduk ruszył w stronę stołu Hallwintera.
- Witam, panie Slidarze, możemy się przysiąść?
- Marduk uśmiechnął się do rycerza. - Rady nam trzeba, a miasto znasz lepiej od nas.
- Pierwszy raz tu jestem.
- Och
- elfowi wydedukował w toku wcześniejszej rozmowy że człowiek był częstszym bywalcem tych okolic, ale najwidoczniej się pomylił. - Dostałeś może jakieś wieści o imć Gundrenie lub jego krewniakach? Odkryliśmy kryjówkę Czerwonych w pobliżu i większość wybiliśmy, Piąchę jednak straciliśmy przy tym; Glasstaff niestety umknął. Zapewne wybierzemy się w las za niedługi czas, dołączysz do nas?
- Dla mnie ważniejsze jest odzyskanie Gundrena niż ściganie tutejszych oprychów. Miałem nadzieję, że jego byli pracownicy również są tego zdania
- zachmurzył się Slidar spoglądając na resztę drużyny. -Niestety rankiem byłem w składzie górniczym i pani Thorton nie widziała pozostałych Rockseekerów. Wedle jej słów zapasy powinny im się były skończyć kilka dni temu. Ich nieobecność podwójnie mnie martwi.
- Jak martwi, to chodźmy po nich - Turmalina przysiadła się bezwstydnie i wbiła w rozmowę. - Jak ich znajdziemy, będziemy mieli sojuszników, a jak nie, może znajdziemy ślady. Tak czy inaczej, zysk. Wszystko jest lepsze niż siedzenie i nic nie robienie. Na Złoty Kilof, jak ja nienawidzę się nudzić!
- Jak chcecie szukać na ślepo po górach i jaskiniach to lepiej już idźcie po Gundrena. Z nim przynajmniej macie nazwę miejsca, w którym go przetrzymują. Jeśli to jest w okolicy to na pewno ktoś o tym zamku słyszał
- zdenerwował się Slidar. - Przecież wam zapłacę, tylko go znajdźcie.

Do Marduka dopiero teraz dotarło że Garaele, a juści, została poinformowana o wszystkim, ale przez świętoszkowatą Torikhę - ze wszystkimi tego konsekwencjami. Poczuł jak serce przyspiesza mu bicia i robi mu się gorąco, bo na tyle na ile już poznał półelfkę, to obsmarowała ich pierwszorzędnie! A może jednak nie? Mus było nawiedzić nadobną krewniaczkę i język zaprząc do dzieła, by w ten czy w inny sposób spacyfikować srebrnowłosą.
- Wybierzesz się z nami? - zapytał raz jeszcze. - Wiem że czas goni, jeśli chodzi o Gundrena; spróbujemy wyruszyć jak najszybciej, tylko burmistrza nawiedzimy.
- Byłem u niego, nic nie wie; nawet tego gdzie kto kopie
- machnął ręką zniechęcony Slidar. - Prócz lichwy niewiele go interesuje.
Chłopak pokiwał głową. Slidar nie kwapił się do wyprawy za Gundrenem i elf nie sądził by inni chętni się napatoczyli. Zapytał o imię i nazwisko z listu, ale tu również rycerz nie był w stanie pomóc. Mimo wszystko podziękował mu i zwrócił się do reszty.
- Dużo nas jak na jednego burmistrza, więc pójdę do pani Garaele w czasie gdy będziecie z nim rozmawiać. Później spotkamy się i wyszykujemy do drogi - jeśli ruszamy za imć Gundrenem, oczywiście. Pójdziesz ze mną, Anno, czy wolisz zadbać o wiadomości i interesy? - uśmiechnął się do dziewczyny.
-Czy naprawdę musisz pytać? - Anna z uśmiechem wsunęła rękę pod ramię Marduka, przytulając się do niego. -Prowadź.
- Zapamiętam to na przyszłość - Marduk zaśmiał się, schował kosztowności i z Anną pod ramię wyszedł z karczmy.

Półelfka odprowadziła wzrokiem nietypową parkę, jaka się właśnie im utworzyła w “drużynie”, najwyraźniej mord niewinnych potrafi zbliżać i to w dwojaki sposób.
Od powrotu do miasta Torikha była wyjątkowo cicha, właściwie wyglądała jakby kto siłą trzymał ją przy towarzyszach i właściwie to tak właśnie było.
Oślizgli, dwulicowi i w dodatku materialistyczni - z takimi przyszło jej współpracować.
Gdy Marduk i Anna zniknęli za drzwiami, kapłanka odetchnęła głębiej i popatrzyła po reszcie… a raczej tylko na Jorisa, ale ten już zdążył się wymknąć nie wiadomo gdzie.
- Nie ma co tracić czasu… chodźmy więc - zaproponowała reszcie zbieraniny zbolałym tonem głosu.
 
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172