Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2016, 20:18   #30
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
What is real?

Dan jak zahipnotyzowany przyglądał się niepokojącej anomalii na zewnątrz. Nie wyglądał na specjalnie przestraszonego dziwną burzą. Przypominał bardziej zirytowanego, gdyż do czasu aż sytuacja się nie uspokoi, nie mógł opuścić mieszkania Yina i wrócić do siebie.
- Tu powinniśmy być bezpieczni - stwierdził spoglądając na kawałki okolicy ciskane przez wiatr na pole siłowe otaczające Jastrzębią Górkę. Przez myśl przeszło mu jednak pytanie, czy nie powinien interweniować. Nie przeszedł jeszcze szkolenia policyjnego i oficjalnie nie został zatwierdzony jako funkcjonariusz, ale jednak z drugiej strony, mógłby w ten sposób udowodnić przełożonym, że należy mu się przydział do elity, mimo, że oznaczałoby to współpracę z tym irytującym Rudzielcem.
Białowłosy podszedł do okna i zaczął uważnie przyglądać się sytuacji na ulicy, równocześnie mówiąc do zebranych.
- I jak tam poszukiwania? Dowiedzieliście się czegoś ciekawego odnośnie testu? Sam niestety nie miałem czasu się w to zagłębić, miałem… inne naglące sprawy - łowca mówił bez ustanku przyglądając się okolicy.
- Aua… - jęknęła Lola, trzymając się za opuchniętą rączkę. Łzy same wycisnęły się jej z oczu, z bólu. - Mm-mieliśmy testem… z-zajmować się… aua… jutro.
- Wiemy tyle, że jak dojdziemy za pszczołami na miejsce, to będziemy wiedzieć, co to za test… Albo równie dobrze łażenie po tym lesie to część testu - mruknął Salaam.
- Um, nie zapytałam się… aua... - Lola syknęła, magiczna bariera przez nią stworzona, nieco osłabła. - jakciposzłowrekrutacji.
- Nie tak dobrze, bym mógł się chwalić, nie tak źle bym mógł narzekać - odparł Dan, odwracając się do reszty. Jego spojrzenie skupiło się przez chwilę na Salaamie. - Jak na początek to całkiem sporo. Być może w policji uda mi się dowiedzieć czegoś więcej.
Dopiero na sam koniec, jego wzrok przeniósł się na dziewczynkę.
- Co się stało i kto ci to zrobił?
- Pszczoły mnie pożądliły, jak plewiłam truskawki - odparła dziewczynka, pociągnęła nosem. Salaam w tym czasie milczał W międzyczasie parę gromów huknęło o magiczną barierę rozciągającą się za oknem.
Zirytowany Yin przyglądał się przyjaznej pogawędce, gdy za oknem szalało piekło. A w ich stronę leciały wielkie kawałki śmierci. Jakoś nie uważał tego za dobry moment na rozmowę. Starał się ocenić odległość do dziwacznej anomalii. I umiejscowić sobie to gdzieś w przestrzeni. Na przykład - czy to nie portal wybuchł?
Portal był kawał drogi od miasteczka, które na razie zamieszkiwali, w tym też od Jastrzębiej Górki. Yin próbował podłączyć się do sieci, lecz nic z tego - internet padł. Niemniej od czego miał pamięć w bazie operacyjnej, z której mógł sobie wygrzebać wcześniej opracowane dane. Trudno było jednak powiedzieć, czy portal miał jakiś wpływ na pogodę. Niemniej przypomniał sobie, że w okolicach miasteczka zaobserwowano niepokojące zachowania zwierząt, anomalie rozwoju roślin czy uskoki i to, że doszło do zmian w tektonice. Nie czytał jednak o tym, żeby zapowiadano taką nawałnicę - bo nie znalazł takich informacji wcześniej w sieci. Nikt nie spodziewał się najwyraźniej tak skrajnego pogorszenia pogody. Bądź - co niektórzy fani teorii spiskowych by wzięli za prawdopodobną - może rankerzy stali za dezinformacją. Albo ktoś włamał się do baz stacji prognozowych. Tylko z drugiej strony - po co kto miałby to robić? Yinowi coś mówiło, że anomalie tektoniczne potęgowały zjawiska te, które teraz oglądali. Tylko… czemu coś takiego przyszło mu na myśl?
Salaam wyglądał na równie zaniepokojonego co Yin. I najwyraźniej też nie uważał tego czasu za dobry do pogawędek, bo orzekł:
- Nie powinniśmy może zejść na dół? Bariera na zewnątrz się utrzymuje, pytanie, czy na długo ona potrzyma i czyim jest dziełem.
- Tak - zgodził się latarnik. - Proponowałbym także oddalenie się od źródła tych anomalii, ale jest na zewnątrz niebezpiecznie. Chodź, Lolu. - Yin podał dziewczynce rękę i pomógł wstać.
Dziewczynka chwyciła rękę Yina zdrową dłonią i powstała na nogi.
- Um, chodź Dan.
Salaam zaś wyszedł z pokoju. Dan jedynie wzruszył ramionami i ruszył za nimi. Nie widział różnicy między siedzeniem w pokoju, a w zapełnionej sali na dole, jednak nie po to tu przybył, by siedzieć teraz samemu.
- Raczej nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić, a tu jesteśmy na pewno bezpieczniejsi niż na zewnątrz, tak więc nie pozostaje nam nic innego tylko czekać aż zarządca piętra zajmie się tą sytuacją - stwierdził bez większego przejęcia Dan. Nie lubił martwić się niepotrzebnie na zapas.
Drużyna zeszła na dół, a gwar nabierał na sile. W tym czasie Dan czuł, że jego miecz na coś zareagował. Miał wrażenie, że się… obudził.
Usłyszał też śmiech… nieprzyjemnie znajomy śmiech, którego miał nadzieję nie usłyszeć, a jednak los najwyraźniej postanowił sobie stoczyć grę z Danem.
- ...nie odmówiłbym sobie na dzisiaj… gąski, po pekińsku - nie wiedząc też czemu, usłyszał też głos Kana dochodzący z jadalni. - Ale najpierw tę gąskę trzeba zarżnąć i wyskubać jej wszystkie piórka - po chwili głos Kana wypełnił się wesołością.
Kurwa, nie teraz, przeszło Danowi przez głowę. Liczył, że okoliczności spotkania z bratem będą dla niego nieco bardziej sprzyjające. Z drugiej jednak strony, nawet Kan nie jest na tyle głupi by rozpocząć walkę w zatłoczonej knajpie.
Niemniej białowłosy położył rękę na rękojeści miecza i zaczął rozglądać się za swoim bratem. Zobaczył tył jego głowy - Kan zdaje się opuszczał karczmę, kierował się do wyjścia.
Zaś Salaam podszeptał do Yina:
- Chyba widzę naszą znajomą ladacznicę. - wskazał dyskretnie na postać Layli, która przebijała się przez tłum do lady.
Dan spojrzał na brata i… kompletnie go zignorował. Białowłosy nie był idiotą, by ruszać w ewidentną pułapkę brata. Pogoda na zewnątrz z pewnością nie sprzyjała lataniu, natomiast Kan mógł być już przygotowany na tą sytuację. Jeżeli jego brat chciał z nim pogadać, to sam musiał do niego przyjść.
Zamiast tego Dan, ciągle trzymając dla bezpieczeństwa jedną rękę na rękojeści miecza, zaczął rozglądać się za wolnym miejscem, gdzie wszyscy mogliby usiąść. Z tym było już trudno, w kwestii krzeseł i stołów było pozajmowane, co niektórzy bardziej zdesperowani zajmowali sobie nawet podłogę pod ścianami budynku. Na zewnątrz zdecydowanie byłoby więcej miejsca, lecz… kto normalny pchałby się w objęcia armageddonu? No chyba że Kan, ale i jego kto tam wiedział… poza Danem.
Nie tylko oni szukali miejsca do posiedzenia. Była też osobniczka otulona czarnym płaszczem, która przyglądała się szatynce z motylimi skrzydłami, oraz ci, którzy przybyli do Jastrzębiej Górki.
- Chyba jednak lepiej było zostać w pokoju - powiedział Dan. Co chwilę rzucał ukradkowe spojrzenie w stronę kierującego się do drzwi Kana.
Kan dokładnie w tym momencie spojrzał na Dana. Uśmiechnął się niecnie, białowłosy usłyszał jego śmiech… dziwne, że nikt inny się tym nie zainteresował, nikt tego nie usłyszał, poza nim. Po czym wyszedł z Jastrzębiej Górki.
- Dan? - Lola trzepnęła zdrową ręką w ramię Dana. - E, śpisz?
- Nic mi nie jest - odpowiedział, nie do końca pewny co się stało. Dopiero potem przypomniał sobie sytuację z wczoraj. Sytuacja nie wyglądała dla niego za dobrze.
Gdy spojrzał na Lolę, zamiast jej twarzy zobaczył twarz Kana, która wysyczała jadowicie:
- Ale jesteś pewny, że nic?
Białowłosy natychmiast cofnął się o krok, zaskoczony. Uszczypnął się w ramię, chcąc przełamać działanie… iluzji? Nie wiedział co się z nim działo, jednak był pewien, że musi być to jedna z umiejętności jego brata.
*Co się dzieje?* Białowłosy zapytał duszę zawartą w swoim mieczu.
Jednak wówczas odkrył, że… nie ma przy sobie miecza. Broń zniknęła wraz z pochwą.
Dan pobladł. Kiedy? Jak? Ciągle przecież miał go przy sobie. Praktycznie przez cały czas trzymał za jego rękojeść. Teraz nie miał już wyjścia. Obawiał się, że spotkanie z bratem może kosztować go wiele, jednak nie mógł pozwolić na to, by tamten zagarnął miecz.
- Gdybym nie wracał… - zaczął, po czym stwierdził, że to i tak nie ma sensu. Znajdował się w jakiejś pieprzonej iluzji. - Yin, jeżeli mnie słyszysz, możesz sprawdzić swoją latarnią zawirowania Shinso wokół mnie?
 
Hazard jest offline