Ringo:
- Słyszałem lepsze - odpowiedział, zresztą zgodnie z prawdą, rewolwerowiec, po czym ruszył w kierunku Jacka. - A może po prostu jestem... sztywny. Z nas dwóch na szczęście tylko ja jeden.
Ringo, gdy w końcu dotarł do rechoczącego ślepca, jednym zdecydowanym ruchem ręki przejął od niego butelkę z whisky i znów oddalił się na kilka kroków. Spojrzał na umarlaka i oszacował odległość. Powinno być dobrze - pomyślał. - Chyba, że ma ultraczuły słuch. Zobaczymy.
- A z chęcią się napiję. Grzechem byłoby marnować tak wyborny trunek - rewolwerowiec uśmiechnął się szeroko, najszerzej jak tylko mógł. Szeroko i potwornie. - A Pan w swym gniewie każe grzeszników. Pan też poddaje nas ciągle przeróżnym próbom. Testuje nas i sprawdza. Bo i nikt nie jest tym, za kogo się podaje.
Najszerszy uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, tak, że stał się niepokojąco nienaturalny. Ringo otworzył butelkę. I odwrócił ją do góry dnem, tak, że poziom whisky z każdą kolejną kolejną sekundą malał, powiększała się za to plama na podłodze.
- Nikt nie jest tym, za kogo się podaje - powtórzył i spojrzał na Jacka w poszukiwaniu jakiejkolwiek reakcji.
Ostatnio edytowane przez Munchhausen : 23-05-2007 o 15:25.
|