Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2016, 21:57   #242
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
MROCZNY CIEŃ ŚMIERDZI

Zastępczy Golarz zapalił sobie Złamaną Fajkę, którą dostał od Ajeja. Tytoń, który wsypał do środka dość dziwnie pachniał, ale nie były to narkotyki - no, przynajmniej nie te, których zapach znało się z ulicy jak marihuana, haszysz, czy kompot - o nie, to było coś innego. Coś tajemniczego niczym ukryte przejście w piramidzie majowej, gdzieś tam na półwyspach juków i tanów. Zapach podobny do specjalnego sosu cyklon-bbq. Atmosfera lekko rozluźniła się, a Zastępczy Golarz zaczął przekazywać swoje informacje.

W tym momencie do zakładu wpadł Holiłud i zakrzyknął, że psiarskie jadą i przezornie i dramatycznie stwierdził, że pewnie po nich. A czemu by nie? W samym zakładzie naruszyło poruszenie, bo przecież nie mogli dać się ująć w tak bezczelny sposób. Szybkie pytanie o tylne wyjście sprawiło, że błyskawicznie znaleźli się we trójkę na tyłach. Był Ajej, Bimbromanta i Holiłud, a brakowało... no właśnie Zastępczego Golarza i Profesora! Tym czasem po drugiej stronie budynku już padły strzały! Strzelali! Pewnie zastrzelili Profesora! Cholera! Szybkie przemieszczenie się na dalsze okolice tego samego zwartego urbanistycznie miejsca doprowadziło Trójkę na skraj szaleństwa - do Murzyńskiego Sklepu, o którym tyle mówiło się. Drzwi niestety były zamknięte, a za szybą przyklejona była kartka z tekstem "ZARAZ WRACAM". Ze środka dobiegały jednak tajemnicze i mocno niepokojące dźwięki.

Syreny policyjne nie dały za bardzo wyjścia Trójce, która postanowiła zagrać va banque i po prostu wejść do sklepu, do którego zadna policja nigdy nie przyjdzie. Po wybiciu szyby i otwarciu drzwi okazało się, że w głównej przestrzeni sklepowej nikogo nie było. Wszystkie sprzęty i wystawy były takie jak je ostatnio widział Bimbromanta. Skojarzyło się to Holiłudowi z klimatami Nowego Orleanu i tego typu wuduhudububu, a Ajejowi no w sumie z niczym szczególnym. Ot maski afrykańskie, figurki i tego typu bzdety. Dźwięków natomiast przybyło, a dobiegały z zaplecza. Trójka postanowiła to sprawdzić i okazało się, że na tyłach była kanciapa z dziurą w ziemii i drabiną prowadzącą gdzieś w dół jakby do kanałów, ale wyraźnie to była samowola budowlana. Ostrożnie jeden po drugim mężczyźni zeszli po drabinie (jakieś pięć metrów, może dziesięć) do dziwnego, betonowego bunkra, w którym w niemal ciemnościach (świeczki były) grupa czarnuchów odprawiała jakieś tajemnicze rytuały - był tam ten starszy sklepikarz, ale widać było, że to nie on zawiaduje akcją, a taki jeden z wyjątkowo paskudny ryjem i dredami. Akurat w momencie, gdy Trójka tam weszła to pałką uderzono jakiegoś biednego studenta rodem z Kenii i wrzucono go do dziury w kształcie studni. I z tej właśnie studni pojawiały się tajemnicze dźwięki! Tam był jakiś potwór! Wtem czarni zauważyli Trójkę, która po prostu zaczęła uciekać na te widoki, bo co jak co, ale trzech na dwudziestu to o dwóch za dużo, żeby było równe dzielenie walki jeden na sześciu, a za mało jak na jeden na siedmiu, a jak wiemy nieładnie bić się, gdy kompani muszą walczyć z mniejszą ilością przeciwników. Zresztą jakieś macki jakby z cienia wypełzły z tej studni (znaczy: stworzone z cienia) i też próbowały coś ugrać, ale szybkie myślenie Holiłuda i jego swędzące paluszki spustowe na moment odstraszyły wściekłych kultystów demonów!

Po chwili byli ponownie na dworze. Niebo było jakby mroczniejsze niż wcześniej, ale to przez te macki zbudowane z cienia, które teraz pochłonęły budynek sklepu i jakby starały się wbić wyżej i wyżej, ale coś im w tym przeszkadzało. Pościg ruszył, a Trójka ostrzeliwując się biegła równym tempem, aż dotarli znów do Zakładu Golarza Filipa. Wciąż w zakładzie czuć było dym dziwnego tytoniu, ale nie było śladu po gliniarzach i Zastępczym Golarzu. Przed zakładem natomiast widać było jak suka policyjna odjeżdża - na miejscu nie było karetki, nie widać było też krwi - do kogo niby oni strzelali wcześniej?

Zanim sobie na to Trójka odpowiedziała to już padły strzały. Ajej padł martwy... chwilę później Bimbromanta oberwał w bebechy i wówczas i Ryszard i William dostrzeli: jakiś skurwiel siedział na dachu po przeciwnej stronie ulicy z karabinem snajperskim! Padł kolejny strzał, który leciał w głowę Bimbromanta albo Holiłuda, ale już po chwili...

...

...

...

...

...

Czas jakby cofnął się. Zastępczy Golarz stał na blacie przy wielkim lustrze i wciąż pykał ze Złamanej Fajki. Ajej i Bimbromanta stali jakby lekko zahipnotyzowani tym widokiem i nie mogli za bardzo dojść co właściwie wydarzyło się. Nagle do zakładu wpadł Holiłud informacując, że psiarskie jadą i mając olbrzymie deja vu jakby bez przekonania dodał
- Chyba po nas... - po czym jego wzrok skierował się na niecodzienny widok stojącego na blacie Zastępczego Golarza, który pokiwał głową i powiedział:
- Dobra cena Andrzeju, prawda? - po czym razem z Fajką wszedł w lustro i zniknął. Lustro było po prostu lustrem i odbijało wszystkich. Zastępczego Golarza nie było w pomieszczeniu, a drzwi na zaplecze były zamknięte. Suka policyjna zbliżała się. Holiłud błyskawicznie odwrócił się i zobaczył jakiś cień przemykający po dachu - to ten snajper, jeszcze nie rozłożył się! Profesor stał na chodniku jak kołek!

W zupełnie innym miejscu otworzył się bagażnik, a Złomokleta z trudem z niego wydrapał się. Wszystko co miał do zrobienia w wirtualnym świecie to zrobił. A przynajmniej wydawało mu się, że zrobił. Luidżi Mario zapytał go czy wszystko w porządku. Byli na parkingu szpitalnym, a wokół - no oprócz szpitala - był las.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 12-02-2017 o 21:51.
Anonim jest offline