Ruchome ściany - to jeszcze jakoś by się dało znieść. Wszak różne dziwy można było w swym życiu spotkać, o jeszcze większej ilości się słyszało w opowieściach bardów. To jednak było coś całkiem innego - łapska, wyskakujące ze ścian trupie łapska, bez wątpienia nie było to coś, o czym ktokolwiek by marzył. W każdym razie nie Shade, który z rąk preferował damskie.
Refleks niektórych zawiódł - tak Rognir, jak i nowy nabytek, Tazok, dostali się w serdeczny uścisk ożywionych rączek, które próbowały z tych członków drużyny wycisnąć resztki życia.
Shade, choć starał się jak mógł trzymać z daleka, też ucierpiał. Najpierw jakieś łapsko omal nie zbiło go z nóg, gdy go odrzuciło na kilka metrów, a potem, chociaż ostrzał prowadził z bezpiecznego na pozór dystansu, też znalazł się w mocnym i niemiłym uścisku, z którego nawet nie próbował się wyrwać. Dopiero parę ciosów mieczem, tudzież pomoc kompanów, ostudziło zapał natrętnego wielbiciela i zakończyło istnienie ściany, a tym samym pozwoliło na uwolnienie się.
Same straty, żadnych zysków.
O dziwo - chociaż pokiereszowani - to jednak mniej więcej żywi. A dzięki Rolandowi nawet Tazok, najbardziej poszkodowany ze wszystkich, zdołał stanąć na nogi.
A potem, wbrew obawom i sugestią Shade'a, bez chwili odpoczynku ruszyli dalej - z Johanną, która podczas ostatniej walki okazała się urodzoną wojowniczką, przecierającą szlaki.
I z Shadem, który (chociaż szedł z tyłu) bacznie się rozglądał na wszystkie strony.