Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2016, 14:56   #47
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Noc tchnęła przyjemną rześkością. Przynajmniej przez kilka chwil, wkrótce temperatura miała stać się nieprzyjemnie niska. Samo Wildstar spało bynajmniej spokojnie. Z każdego rogu czy zakątka dało się wyczuć napięcie. Jakby zdenerwowanie obywateli udzielało się atmosferze samego miejsca. Z kilku domów doszły ponadto głosy pokrzykiwań lub wręcz awantur. To było tak typowe dla odseparowanych miasteczek. Sfrustrowani mieszkańcy żyli w ciągłej obawie o własne zapasy i potencjalne napady. W rezultacie nerwy puszczały każdemu, prędzej czy później. Ludzie zwyczajnie wyżywali się na sobie wzajem.
Całun czerni już na dobre przysłonił całe niebo. Prócz olejnych lamp okolicę rozświetlał dodatkowy obiekt. Dwójka domyślała się co to takiego, widząc jasną łunę w miejscu, które kojarzyli lokalizację meteorytu. Jednakże dopiero kiedy przybyli na miejsce, mogli ujrzeć jak ten emanuje mocnym, fosforyzującym światłem. Powietrze miało tu metaliczny posmak. Wszystkie włoski na karku i rękach stanęły przybyszom dęba. Mogli również zauważyć widma fal energii nad samym kamieniem. Pojawiały się, to znów znikały, niczym ulotna mara. Wciąż będący w pełni księżyc, świecił zaś mocno na tę przedziwną strukturę. Miało się wrażenie iż ładuje go własnym blaskiem.
Było w tym coś mistycznego, nie dało się patrzeć na ów obraz bez uczucia podniecenia w okolicach żołądka. Szczególnie szalały zmysły Aryi. To było jak magia, ale innego rodzaju niż ta którą znała.
Cała niesamowitość tej sceny sprawiła, że początkowo odgłosy mantry oraz dzwonków wzięli za omam. Te jednak wzmagały na sile. Coś zmierzało do nich lub meteorytu per se. Nie minęła chwila, a spomiędzy okolicznych ścieżek poczęli wylewać się sprawcy zamieszania. Pochód złożony był z mężczyzn i kobiet w długich szatach. Grupa liczyła około trzydziestu paru osób. Każdy był w jakiś sposób wybrakowany fizycznie. Jedna osoba nosiła przepaskę na oku, ktoś miał krwawy otwór w miejscu nosa, innemu brakowało ucha czy wargi. Część procesji niosła trzy drewniane belki. Na każdej z nich umieszczono koła, w jakich rozciągnięte były trupy. Strzelec nie musiał długo zgadywać ich personaliów. Sam posłał trójkę na tamten świat. Teraz ciała zwisały smętnie, przypominając blade zjawy na tle nocnego nieba.


Na samym czele szedł mężczyzna w średnim wieku, o dłuższych blond włosach. Kiedyś mógł być całkiem urodziwy. Teraz miał jednak oczy zakryte zieloną szarfą. Spod niej wyzierały suche zacieki brunatnej krwi. W dłoni dzierżył nachajkę, którą okładał się po odsłoniętych plecach. Ci których nie wyznaczono do niesienia zmarłych, trzymali natomiast pochodnie oraz dzwonki.
Dwójka dopiero teraz zrozumiała że tkwią w impasie. Procesja szła prosto na nich. Zasięg pochodu był spory, zdawał się wychodzić z każdej pobliskiej ulicy. Mogli wyjść orszakowi naprzeciw lub iść bezpośrednio do meteorytu. Przed nim ostrzegał jednak kiełkujący ból głowy, już osadzający się na granicach świadomości.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 29-11-2016 o 15:12.
Caleb jest offline