Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-11-2016, 12:36   #41
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Trudno było zrozumieć, co chciała przez to przekazać i dlaczego tak uważnie lustrowała Iskrę. Delikatnie mówiąc tarociści mieli osobliwy sposób prowadzenia się, lecz aby rozróżnić ich zwykłym spojrzeniem potrzeba było wyjątkowych umiejętności.
Cokolwiek miała na myśli Selma, Ottis stracił do tego cierpliwość.
- Zwariowałaś! Jest ich jeno dwójka. Bone, Dingo, Razor! Bierzcie ich!
- Nie pozwalam - zaoponowała szeryf.
Jednak tamten nie słuchał. Puścił wolno trzy ogary. Pobrzękując łańcuchami, zwierzęta błyskawicznie rzuciły się do ataku. Zaślinione szczęki kłapały zawzięcie, w oczach pulsował czysty, zwierzęcy gniew.


Rewolwerowiec uśmiechnął się i w mgnieniu oka rozbrzmiał dźwięk broni. Kule wylatywały jedna po drugim. A wprawne oko rewolwerowca podążało za pociskami. Bam. Bam. Bam. Pociski bezlitośnie przecinały powietrze. Echo wystrzałów zakończyło się chwilę potem jak ostatni z ogarów upadł na ziemię. Trzy kule. Trzy trupy. Szkoda psów ale nie zamierzał ryzykować. Gdy skończył stał spokojnie a lufa dymiącej broni skierowana była w Ottisa. Nie strzelił jednak. Kurek był już odciągnięty. Nabój w komorze.
Gruby mężczyzna rzucił się na rozciągnięte w piachu i krwi ciała. Załkał, co w przypadku osoby o jego posturze brzmiało cokolwiek komicznie.
- I nadal sądzisz że pójdę z Tobą gdziekolwiek? - zapytał ironicznie Ahab Selmę.
Tymczasem Arya nawet nie poruszyła się. Jedynie wyciągnęła rękę z kieszeni, a w niej Moc. Nie używała jednak karty. Rewolwerowiec świetnie radził sobie sam.
Selma z kolei zdawała się ich ignorować. Skierowała kroki do Ottisa, położyła rękę na jego ramieniu. Olbrzym spojrzał na nią. Wielka, zalana łzami twarz mieniła się na przemian obrazem złości oraz desperacji. Kobieta wciąż zbliżała dłoń w jego kierunku. Wpierw ostrożne, lecz nagle chwyciła ramię tamtego i wykręciła je. Następnie kopnęła mężczyznę w brzuch, zaraz poprawiając raz jeszcze. Chciał zaprotestować, lecz nie zdążył. Jej kolejny cios był szybki i bezlitosny jak atak kobry. Pięścią przydzwoniła go prosto w szczękę. Ottis zalał się krwią, upadł na ziemię.
- Nie lubię się powtarzać - powiedziała bardziej w ramach przestrogi dla innych niż do półprzytomnego grubasa.
Dopiero potem wskazała na dymiącą lufę Ahaba oraz Iskrę jako taką
- O tym właśnie mówiłam. Teraz już jestem tego pewna. Ci ludzie potrafią narobić większego bałaganu niż sądzicie. Facet wystrzela magazynek przed tym jak mrugniecie, a jego kompanka mogłaby ugotować wam mózgi gdyby zechciała.
Przeszła bliżej, ale nie dość aby uznać to za wyzwanie do walki.
- Wiem coście za jedni. Ale nie zezwolę na samosąd. Dotyczy to wszystkich - odwróciła się przez, wskazując Ottisa - Nie jesteście również w pozycji, by dyktować warunki. Porozmawiamy w trójkę. Wy i ja. Lecz gdzie indziej.
Selma wróciła na miejsce, gdzie pierwotnie stała i wygrzebała upuszczoną zapałkę. Przytknęła ją między zęby. Ziarenka piasku zatrzeszczały między jej trzonowcami. Świta pojęła aluzję i skryła się w cieniach uliczek. Stamtąd ograniczono się do spluwania pod nogi tudzież złorzeczenia.
- Chodźcie za mną do magazynu. Chcę wam coś pokazać.
 
Caleb jest offline  
Stary 21-11-2016, 15:10   #42
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
- To może być pułapka - szepnęła Iskra towarzyszowi. Nie powiedziała mu jednak by tam nie iść. Jeśli nawet - była to nie pierwsza pułapka, w którą weszli i z której wyjdą.
- Odeślij mnie jeszcze raz, a to ciebie pomylę z rumakiem - warknęła mu do ucha, korzystając z okazji.

Arya słusznie miała wątpliwości. Ledwie znali Selmę. Zwyczajnie nie wiedzieli czego się po niej spodziewać. Choćby w magazynie czaiła się kolejna grupa i ją pokonali - Wildstar nie było znowu takie małe. Nawet wprawne ręce strzelca nie mogły przecież zabić każdej uzbrojonej osoby w tym mieście.

Zachowanie Selmy Ahab przyjął nad wyraz spokojnie. Także jej propozycję. Skinął jej jedynie głową i dał znak by ruszyła przodem. Szeryf miała rację, z dwunastu połowa byłaby martwa nim by zdołali policzyć do trzech. Ruszył za szeryf, ale dopiero gdy między nimi albo obok niego znalazła się Iskra. Jej słowa sprawiły że, na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Klepnął ją lekko w tyłek w odpowiedzi - jakby to miało znaczyć “chętnie dam się ujeżdżać”.

W trójkę przeszli sąsiednią, długą aleją. Kończyła się na wysokim budynku. Jego ściany były dobrze zbite, a brama równo trzymała się na zawiasach. Było to swoistym ewenementem, gdyż większość zabudowań pozostawała w opłakanym stanie. Przed wejściem kręciło się dwóch ludzi w kapotach z frędzlami i bandanami na twarzach. Przekrwione białka oczu odprowadziły nowych aż do samych drzwi, jednak poza tym strażnicy nie zareagowali.
Selma wyjęła pęk kluczy na dużym kółku i otworzyła mosiężny zamek. Weszli do środka.

Gdy w końcu znaleźli się w magazynie, rewolwerowiec nie poddał się uczuciu złudnego bezpieczeństwa. Stał się jakby bardziej spięty i uważny. Czekał jednak aż Selma zacznie rozmowę pierwsza. Bardzo dobrze musiała zdawać sobie sprawę z tego że, jeśli coś się wydarzy, pierwsza kulka przypadnie jej w udziale.

Wewnątrz było ciemno choć oko wykol. Przybysze trzymali się snopu światła z zewnątrz, zaś szeryf zlokalizowała lampę naftową. Wreszcie omiotła magazyn ciepłym blaskiem i stanęła pod filarem podtrzymującym nośną belkę.
Nie było tego wiele. Na pierwszej kondygnacji stało ledwie kilka beczek z winem, poza tym parę worków zawierających zboże oraz zasuszone grzyby fungus-excetis. Poza ostatnim towarem, większość musiała pochodzić z handlu lub pobliskich farm, o ile takie istniały. Dwójka widziała wcześniej ledwie spłachetki ziemi z jakimkolwiek potencjałem uprawnym.
Na górę prowadziła drabina. Tam leżały bele drewna, liny, świece oraz dwie skrzynie z narzędziami. Wszystkiego było jednak za mało jak na rozmiary miasta.
- Jak widzicie, daleko nam do krezusów - odezwała się Selma. Jej twarz w drgającym płomieniu lampy wyglądała jak kamienny pomnik - Walczymy tu o przetrwanie. Każdy dzień to kolejny bilans, którego wynik przesądza czy starczy nam środków do życia. Doliczmy do tego okolicznych bandytów i renegatów. Takich jak Malcolm. Ludzi którzy wolą łatwe, ale niepraktyczne rozwiązania.
Zarządczyni przeszła obok ściany i zbliżyła do niej źródło światła. Na deskach dało się ujrzeć zarys rozciągniętych tu niegdyś skór. Teraz wisiały tu jedynie pajęczyny.
- Myśleliście że każę chodzić swoim ludziom od mieszkańca do mieszkańca aby ich bezpodstawnie prześladować? Jedyne co robię, to podejmowanie środków odpowiednich dla naszej sytuacji. Jeśli nie brak wam oleju w głowie, zrozumiecie ten fakt i odpracujecie swoje winy.

Ahab słuchał uważnie tego co mówiła Selma. Liczył że opowie coś więcej, ale słowa wypowiadane przez szeryf, nie miały żadnej wartości. Przynajmniej dla niego. Przy ostatnim zdaniu, uśmiechnął się i rzekł kierując swe słowa do Iskry:
- Ja jakoś nie czuję winny - wzruszył ramionami - A Ty? - pytaniu towarzyszył uśmiech.
Kiwnęła tylko głową, ale bez uśmiechu. Wciąż trzymała dłonie w kieszeniach.

Następnie zwrócił się do Selmy i rzekł:
- Nadal to co mówisz nie rozwiązuje problemu jaki tu mamy. Więc może zacznijmy serio się traktować. Oboje wiemy że ani Ty ani Ja nie chcemy konfrontacji. Wtedy wielu, naprawdę wielu niewinnych ludzi zginie. Powiedz mi lepiej może, co to za odpowiednia sytuacja? Niepraktyczne rozwiązania? To tylko puste słowa. Na razie widzę bandę debili, którzy przyszli za Panią szeryf, która myślała że trafiła parę wieśniaków. - głos Ahaba stał się ostrzejszy - Chcesz pomocy, to o nią poproś. Tam skąd pochodzę Twoja odznaka nic nie znaczy. Dla mnie jednak prawo ma znaczenie, o ile prawo służy dobru a nie własnym korzyściom.
- Chcesz rozmawiać konkretnie. Proszę bardzo - teraz Selma mówiła lekko podniesionym tonem - Kiedy musimy liczyć się z każdym bochenkiem chleba, wtedy nie ma miejsca na słabych i obiboków. Służysz miastu albo się z niego wynosisz. Każdy zna te zasady. Ale jeśli ktoś ich nie uznaje, musi liczyć się z karą. Wy tymczasem wchodzicie w sam środek tej sytuacji, twierdząc że jest zgoła inaczej i strzelając do osób egzekwujących prawo.
Skierowała wzrok na colty Ahaba. Pochyliła delikatnie głowę ku niemu.
- Ludzie których zabiliście byli kretynami. Marginesem. Skutecznym, ale nadal. Gdyby było inaczej, nie rozmawialibyśmy teraz. Widziałam co potrafisz zrobić z tymi rewolwerami i mam jakieś pojęcie do czego zdolna jest twoja przyjaciółka. Czysta logika mówi więc, że lepiej użyć waszych umiejętności niż z nimi walczyć. Nazwij to jak chcesz. Prośbą, groźbą czy rozkazem. Najważniejsze, że zrobicie coś dla Wildstar i zapomnimy o całej sprawie. Prosta akcja-reakcja. Tylko to mnie interesuje.
 
valtharys jest offline  
Stary 21-11-2016, 17:52   #43
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- Mówisz o Malcolmie, jak o kimś złym. - odezwała się Arya swoim spokojnym, melodyjnym głosem - Tymczasem to twoi ludzie nas zaatakowali, twój człowiek spuścił na nas psy. Zaś ów zły Malcolm podzielił się z nami kątem do spania i napitkiem. Po strzelaninie, ten człowiek nie wyglądał na wcielenie niegodziwości, ale raczej na kogoś, kto liczy się ze śmiercią. W tej relacji, droga pani szeryf, to ty wyglądasz na drapieżnika. Albo więc udzielisz nam szczegółowych wyjaśnień i poprosisz o pomoc, jak sugeruje mój towarzysz, albo... - zawiesiła znacząco głos. Jej oczy wydawały się bardziej zielone niż zwykle od odbijanego światła.

Szeryf zdawała się ignorować ukrytą groźbę. Iskra zapewne wcale nie spodziewała się że będzie inaczej. W jakiś sposób samozwańcza strażniczka prawa domyśliła się jej profesji. A to oznaczało że jeśli posiadała instynkt samozachowawczy, to wyczuwała w niej potencjalne zagrożenie. Nikt nie lekceważył tarocisty. Osoby które się tego dopuszczały były pozbawione rozumu lub martwe.

- Malcolm pomógł wam nie dlatego że jest dobry, tylko słaby. Dobro to pojęcie szersze niż sądzicie. Czasem aby osiągnąć długofalową korzyść trzeba przelać krew i zadać ból. Wy to powinniście już wiedzieć, gdyż ufam że wierzyliście w swoje pobudki zabijając trójkę ludzi. Zarzucasz mi bycie drapieżnikiem. Popatrz na to z mojej perspektywy. Kule twojego kompana niosły śmierć, a dopiero teraz zadajecie pytania. Jak zatem nazwać was?
- Twoi kompani nie chcieli rozmawiać.
- odparła Iskra, po czym dodała - Jeśli faktycznie mamy się dogadać, skupmy się na chwili obecnej. Z tego, co zrozumiałam, macie jakieś problemy nie tylko z wyżywieniem...

Uniesiona brew rewolwerowca świadczyła że czeka on na wypowiedź Selmy. Był ciekaw czego od nich chce Pani Szeryf. Był bardzo ciekaw.
Tamta usiadła na stogu siana, które cicho zatrzeszczało pod jej ciężarem.

- W pobliżu miasta znajduje się gaj. Wiem co myślicie. Na pustyni nie rosną lasy. Ten najwyraźniej ma sobie za nic podobne stwierdzenia. Regularnie wysyłam zwiadowców, aby przeczesywali obszar wokół Wildstar. Prócz muru rzecz jasna. Przynajmniej raz dziennie muszę mieć raport z terenu. Dzikich band nie brakuje w żadnej marchii, a bywały gangi które przejmowały już większe miasta. Wracając do lasu. Nikt prócz jednej osoby stamtąd nie wrócił. Chcę wiedzieć co się tam dzieje.

- Rrr
- dodał kot, który na powrót pojawił się znikąd.

Zwierzę podeszło do Aryi i zwinęło się w kłębek pod jej stopami. Nie uszło to uwadze Selmy.

- Tam, przed saloonem. Ostatecznie to on cię zdradził, wiesz? - powiedziała, lekko przechylając głowę - To mądre zwierzęta. Nie ufają obcym. Z jednym wyjątkiem.

Wstała i rozpoczęła marsz do wyjścia, dając znać aby szli za nią.
- Normalnie byłaby to misja samobójcza, ale wyglądacie na osoby które potrafią o siebie zadbać. Wiedza o tym lesie to rozsądna cena za trzech moich ludzi.

Stanęła w bramie. Słońce omiotło sylwetkę szeryf tak, iż wyglądała niczym żywy cień.

Arya nie ruszyła się z miejsca.

- Ciągle zapomniałaś dodać ‘proszę’. - rzekła, patrząc na kota.
- Podejmijcie właściwą decyzję - odpowiedziała jej zamiast tego.

Ahab słuchał uważnie słów Selmy, bardzo uważnie. Jej propozycja była ciekawa. Bardzo ciekawa, ale to dlatego że, pobudziło to żyłkę podróżnika, która tkwiła w Rewolwerowcu od dawna. Spojrzał się jednak na Iskrę, choć żadne ze słów wypowiadanych przez Panią Szeryf nie uszło jego uwadze.

- Daj nam czas do świtu - rzucił - chyba że wolisz użyć siły, i stracić połowę swoich ludzi jeśli nie wszystkich.

To nie była groźba, a realne przedstawienie rzeczywistości. Teraz to był jej ruch. Milczała, choć coś w jej obliczu sugerowało że podjęła już decyzję.

- O świcie chcę usłyszeć zatem wasze słowo. Moi ludzie będą mieli na was baczenie. Nie robiłabym nic, czego byście potem żałowali.
- I jeszcze jedno
- powiedziała Arya - Niech do tego czasu włos z głowy Malcolma nie spadnie. Tak samo z głów jego rodziny.
- To zależy również od niego.
 
Mira jest offline  
Stary 24-11-2016, 09:29   #44
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Znaleźli się na zewnątrz. Strażnicy trzasnęli drewnianymi połowami.
Gdy tylko drzwi do magazynu się zamknęły, Ahab ruszył w kierunku stajni i wyjął cygaro. Zapalił je powoli i spojrzał na Iskrę:
- No moja droga..co teraz? - chciał poznać jej myśli oraz co ona uważa że powinni zrobić. Byli jednością, więc jedność wspólnie i zgodnie musi zadecydować.
Szedł powoli bacznie przyglądając się dookoła. Nie spodziewał się zagrożenia, ale lepiej dmuchać na zimne. Chciał znaleźć się już w stajni i tam spokojnie przeczekać wieczór.
Iskra milczała. Szła tylko przed siebie, jakby zamyślona. Ahab mając ją za towarzysza, musiał zwyczajnie liczyć się z podobnym zachowaniem.


Kiedy mieszkańcy zobaczyli, że sytuacja przynajmniej trochę się uspokoiła, społeczność zaczęła wracać do zwyczajnego trybu. O ile słowo “zwyczajny” w ogóle przystawało do tego miejsca. Obywatele nie chowali się już po domach. Opuszczali swoje ganki, kierując się po zapasy, do zakładów czy lokalnego sklepu. Wkrótce miało zmierzchać, toteż próbowano załatwić ostatnie dziś sprawunki. Znać było po tutejszych że byli zmęczeni i głodni. Już sama ich odzież zdradzała, że Wildstar nie miało się najlepiej.
Oczywiście większość tutejszych obserwowała przybyszy z obawą. Omijano ich łukiem, parę razy ktoś odskoczył im z drogi jak oparzony.
Zbrojni opuścili teren wokół stajni. Zniknął stąd także Malcolm. Kiedy Arya i Ahab dotarli na miejsce, słońce kładło się już na okolicę głęboko karmazynowym kolorem.
 
Caleb jest offline  
Stary 28-11-2016, 09:23   #45
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Dopiero w stajni Arya odezwała się. Nie chciała by to, co ma do powiedzenia, dotarło do niepowołanych uszu.
- Myślę, że chociaż Selma dała nam gwarancję, jej ludzie tak łatwo nie odpuszczą. Mogą podpalić stajnię. - powiedziała, zbliżając się do Ahaba na tyle, by zniżyć głos do szeptu - Myślę też... że to nie nasze miasto i nie nasz problem. Mamy konie, moglibyśmy odjechać w nocy i zostawić Wildstar za plecami. Zbyt wiele pytań ma w sobie to miejsce...
Ahab gdy tylko weszli do stajni położył płaszcz na sianie. Usiadł na jednym ze snopków, zbitym i twardym i słuchał uważnie tego co ma Iskra do powiedzenia. Palił cygaro w zamyśleniu. Spojrzał na nią, i wiedział że w tym co mówi ma wiele racji:
- Nie powiem Ci że się mylisz, bo to co mówisz ma sens. Wierzę w Twoją intuicję, ale sama przyznasz że, to dziwny zbieg okoliczności że, tutaj trafiliśmy właśnie w tym czasie. Masz też rację, że nic nie jesteśmy winni temu miasteczku, i z pewnością opuszczenie jego nie będzie zbyt trudne. Z drugiej jednak strony.. - nastąpiła cisza długa. A po niej padły następujące słowa
- Z drugiej strony kim jesteśmy by odmówić tym ludziom pomocy. To nas połączyło. To sprawiło że, nasze drogi się splotły. Nie ma sensu uciekać od przeznaczenia. Oczywiście najłatwiej to zrobić. Odwrócić wzrok i pójść prosto przed siebie. Tylko konsekwencje. Te zawsze następują. Przychodzą wtedy gdy się tego nie będziemy spodziewać. Jeśli możemy pomóc tym ludziom, zróbmy to. Nie dla tego że nam grożą, ale dlatego że tak trzeba. Nie czuję się bohaterem, żebyś nie myślała - zaśmiał się lekko - po prostu żyję w jednym celu. A właściwie teraz w dwóch - spojrzał wymownie na Arye - ale prawda jest jedna, jeśli można coś zrobić dobrze zróbmy to. Nie jestem tchórzem, który chowa głowę w piasek gdy nie idzie tak jak trzeba. Wolę stawić czoła problemowi. Fakt, ten nie jest nasz, ale skoro nas przeznaczenie tu sprowadziło czas pójść do przodu.
Konie zarżały cicho w swoich boksach. Spojrzeli w ich kierunku. Istotnie, dwójka równie dobrze mogła wykorzystać sytuację i uciec na ich grzbietach. No i mieć nadzieję że dożyją do następnego miasta. Jednak obydwoje dobrze wiedzieli iż nie tędy droga. Coś im mówiło, że nie bez powodu się tu znaleźli. Sam fakt, że choć trochę jątrzącego ich relacje żalu zwyczajnie przepadło - było swoistym ewenementem. Wisielec pozbył się swej pętli.
Arya zwróciła zielone oczy na kompana.
- Nie pytałeś o moją intuicję, tylko o to co myślę. - uśmiechnęła się lekko. Wydawała się spokojna, jednak cały czas stała koło wrót stajni, jakby ich pilnując - Jeśli chodzi o intuicję, wiem... nie, czuję, że to miejsce związane jest z nami równie mocno jak... my ze sobą. - odwróciła wzrok, jakby zawstydzona tym stwierdzeniem - Niemniej zastanawiam się czy to ten gaj powinniśmy badać. Mur, o którym mówią i skała też wydają się... ciekawe.
Czuli to oboje - Wildstar było intrygujące z kilku powodów. Meteoryt, mur o którym wspominali Malcolm i Selma, sam wreszcie las. Znajdowali się niedaleko granicy marchii. Dalej istniała już tylko Pustka. Być może to ona powodowała anomalie. Nie był to jednak konieczny warunek. Zamknięte społeczności na jakie składały się marchie, zawsze miały swoje sekrety: mniej lub bardziej mroczne.
- Jednak aby podejść do muru i skały, musimy mieć wolną rękę. A tylko zgadzając się na współpracę, nie będą nam patrzeć ciągle na ręce. No chyba że wolisz, bym skąpał miasto we krwi dla Ciebie - uśmiechnął się szeroko i puścił do Iskry oczko.

Spojrzała tylko na niego znacząco. Takie żarty jej nie bawiły. Nie w jego ustach. Nawet jeśli coś zostało wybaczone, nigdy nie zostanie zapomniane.

Wstał. Powoli. Podszedł do niej i wyciągnął rękę ku niej.
- Jesteśmy razem, i póki tak jest chcę byś wiedziała że, twoje zdanie i osąd traktuje na równi ze swoim. Związaliśmy się ze sobą mocno, może nawet mocniej niż umiemy to przyznać - nawet przed sobą samym, ale tego już nie powiedział głośno.
Czekał czy weźmie go za dłoń, czy wyminie i odsunie się od niego
 
valtharys jest offline  
Stary 28-11-2016, 14:43   #46
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
To była jednak Arya. Jak kot, który jej towarzyszył, zawsze musiała znaleźć własną ścieżkę. Nie zrobiła ani jednego, ani drugiego. Po prostu położyła dłoń na jego piersi w okolicy serca. Bawiąc się materiałem jego koszuli w miejscu, który wcześniej sama rozdarła, patrzyła na Ahaba ze spokojem... lecz już nie obojętnie. Czyżby dostrzegał w jej spojrzeniu uczucie? A może sam to sobie wmawiał, chcąc je tam zobaczyć? Położył swoją dłoń na jej ręku. Patrzył na nią z czułością, ale nie miał pojęcia ile dla niej znaczy. Mógł się mylić, ale nie uciekała już przed nim. Zbliżyła się, a słowa i czyny, które wykonała nie mogły być grą. Przynajmniej w to musiał wierzyć. Wierzyć w nią. Zbliżył się tak, że tylko ich ręce oddzielały ich od siebie. Milczał jednak, czekając co zrobi.

- A może romantyczny spacer o zachodzie słońca? - zaproponował, choć wolał nie wychodzić. Przy niej czuł się młodszy o dziesięć lat.
- To nie jest romantyczne miejsce - odparła sucho i zmarszczyła brwi. Mimo to jednak jej palce wsunęły się pod koszulę Rewolwerowca i dotknęły ciepłej skóry. Poczuła jak jego serce bije - czysto i pewnie. To ją uspokajało. On ją uspokajał, przywracając człowieczeństwo, które niekiedy zabierała jej magia. Uspokajał jej ducha... lecz w ciele wzbudzał pożar.

- Myślę... - spuściła wzrok, by nie dostrzegł pragnień, odbijających się w jej oczach - że zrobienie nocnego zwiadu nie będzie głupie. Choćby po to, by ustalić, gdzie nocuje pani szeryf... i gdzie trzymają broń.
Wziął palcem podniósł jej brodę do góry tak by ich oczy się spojrzały. Lubił gdy go dotykała. Lubił ją dotykać i trzymać w ramionach.
- Spieszymy się z tym zwiadem? - w jego pytaniu dało się wyczuć że jemu niezbyt.
Bardzo się starała, ale nie udało jej się nie uśmiechnąć.
- Jeśli chcesz “to” powtórzyć, proponuję zachować resztki rozumu i odrobinę ostrożności. Teraz... nie jest dobry moment.
- Nie o tym myślałem. Raczej...nieważne - wzruszył ramionami - Na “to” nigdy może nie być dobry moment ale masz rację. Powinniśmy być bardziej ostrożni - przyznał jej rację.
- Dobra, pójdźmy do Selmy. Myślę że czas ustalić warunki współpracy - rzucił do Iskry - Jeśli mamy dowiedzieć się pewnych rzeczy, nie chcę mieć ciągle ogona lub sześciu luf skierowanych w nasze plecy.
Kobieta skinęła głową. Ta decyzja wydawała się najbardziej sensowna... a może po prostu los tak chciał?

Coogan niechętnie odstąpił od Iskry. Rewolwerowiec wyszedł jako pierwszy. Otworzył drzwi od stajni i usłyszał jak konie znów stały się niespokojne. Od incydentu w górach sądziły zapewne, że znów pozostaną same.To były jednak mądre zwierzęta. Za chwilę uspokoiły się i przestały uderzać o deski pomieszczenia.

Rozejrzał się. Wszystko zależało czy był ktoś, kto miał ich pilnować czy też nie. Jeśli nie, to ruszył powoli w kierunku muru. Był ciekaw co tam się działo.

Aleja przed stajnią była pusta. Jednak na piętrze budynku po lewej stronie zauważył jakąś sylwetkę. Ktoś stał w oknie, jeszcze w momencie kiedy rewolwerowiec wychodził. Osoba ta natychmiast schowała się za framugą. Niedostatecznie jednak szybko dla tak czujnych oczu. Gdzieś pomiędzy sąsiednimi uliczkami dostrzegł również kątem oka inny ruch. Nie mógł jednak stwierdzić czy była to zastawiona czujka lub podążający do domu, spóźniony mieszkaniec.

- To co mur pierw czy szukamy Pani Szeryf? - zapytał Iskry.
- To Ty chciałeś odwiedzić Szeryf. Decyduj. Ja pójdę za tobą jak zawsze. - odparła, lecz tym razem uśmiechnęła się lekko wypowiadając tę frazę.

Puścił ją przodem a gdy go wyprzedziła klepnął ją w tyłek. Fuknęła. Nie wyglądała jednak na faktycznie zezłoszczoną. Powolnym krokiem ruszyli ku miejscu gdzie mogła przebywać Selma - Rewolwerowiec i Tarocistka, ramię w ramię.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 29-11-2016, 14:56   #47
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Noc tchnęła przyjemną rześkością. Przynajmniej przez kilka chwil, wkrótce temperatura miała stać się nieprzyjemnie niska. Samo Wildstar spało bynajmniej spokojnie. Z każdego rogu czy zakątka dało się wyczuć napięcie. Jakby zdenerwowanie obywateli udzielało się atmosferze samego miejsca. Z kilku domów doszły ponadto głosy pokrzykiwań lub wręcz awantur. To było tak typowe dla odseparowanych miasteczek. Sfrustrowani mieszkańcy żyli w ciągłej obawie o własne zapasy i potencjalne napady. W rezultacie nerwy puszczały każdemu, prędzej czy później. Ludzie zwyczajnie wyżywali się na sobie wzajem.
Całun czerni już na dobre przysłonił całe niebo. Prócz olejnych lamp okolicę rozświetlał dodatkowy obiekt. Dwójka domyślała się co to takiego, widząc jasną łunę w miejscu, które kojarzyli lokalizację meteorytu. Jednakże dopiero kiedy przybyli na miejsce, mogli ujrzeć jak ten emanuje mocnym, fosforyzującym światłem. Powietrze miało tu metaliczny posmak. Wszystkie włoski na karku i rękach stanęły przybyszom dęba. Mogli również zauważyć widma fal energii nad samym kamieniem. Pojawiały się, to znów znikały, niczym ulotna mara. Wciąż będący w pełni księżyc, świecił zaś mocno na tę przedziwną strukturę. Miało się wrażenie iż ładuje go własnym blaskiem.
Było w tym coś mistycznego, nie dało się patrzeć na ów obraz bez uczucia podniecenia w okolicach żołądka. Szczególnie szalały zmysły Aryi. To było jak magia, ale innego rodzaju niż ta którą znała.
Cała niesamowitość tej sceny sprawiła, że początkowo odgłosy mantry oraz dzwonków wzięli za omam. Te jednak wzmagały na sile. Coś zmierzało do nich lub meteorytu per se. Nie minęła chwila, a spomiędzy okolicznych ścieżek poczęli wylewać się sprawcy zamieszania. Pochód złożony był z mężczyzn i kobiet w długich szatach. Grupa liczyła około trzydziestu paru osób. Każdy był w jakiś sposób wybrakowany fizycznie. Jedna osoba nosiła przepaskę na oku, ktoś miał krwawy otwór w miejscu nosa, innemu brakowało ucha czy wargi. Część procesji niosła trzy drewniane belki. Na każdej z nich umieszczono koła, w jakich rozciągnięte były trupy. Strzelec nie musiał długo zgadywać ich personaliów. Sam posłał trójkę na tamten świat. Teraz ciała zwisały smętnie, przypominając blade zjawy na tle nocnego nieba.


Na samym czele szedł mężczyzna w średnim wieku, o dłuższych blond włosach. Kiedyś mógł być całkiem urodziwy. Teraz miał jednak oczy zakryte zieloną szarfą. Spod niej wyzierały suche zacieki brunatnej krwi. W dłoni dzierżył nachajkę, którą okładał się po odsłoniętych plecach. Ci których nie wyznaczono do niesienia zmarłych, trzymali natomiast pochodnie oraz dzwonki.
Dwójka dopiero teraz zrozumiała że tkwią w impasie. Procesja szła prosto na nich. Zasięg pochodu był spory, zdawał się wychodzić z każdej pobliskiej ulicy. Mogli wyjść orszakowi naprzeciw lub iść bezpośrednio do meteorytu. Przed nim ostrzegał jednak kiełkujący ból głowy, już osadzający się na granicach świadomości.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 29-11-2016 o 15:12.
Caleb jest offline  
Stary 08-12-2016, 09:40   #48
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Sytuacja nie była dobra. Rewolwerowiec nie chciał w tym momencie konfrontacji, więc zaczął rozglądać się nerwowo na boki.

- Masz jakieś karty na taką okazję? - zapytał nerwowo Ahab. Po raz pierwszy dało się wyczuć w jego głosie nadzieję.

Procesja otaczała ich półkolem. Większość wychodziła z uliczek, choć niektóre zdawały się być ślepe. I to była jedyna, rysująca się na tą chwilę, droga ucieczki. Arya też to zauważyła. Jedną dłonią złapała Ahaba i pociągnęła w ciemny zaułek, drugą szukała już odpowiedniej karty w kieszeni. Księżyc - karta iluzji - mógł zesłać na nich mrok na tyle głęboki, by nikt bez pomocy magii nie był w stanie ich odkryć.

[MEDIA]http://1.bp.blogspot.com/-FLTCuIggWAQ/UIqculpwzdI/AAAAAAABCNQ/B0O4PNcBxLo/s500/Untitled-Scanned-20.jpg[/MEDIA]

Okolica meteorytu rozświetlona była blaskiem, toteż potrzebowali chwili aby ich oczy przyzwyczaiły się do ciemności panujących w wąskim przejściu. Stali między dwoma wysokimi budynkami. W uliczce leżał porzucony dawno temu lemiesz oraz kości małego zwierzęcia, prawdopodobnie rozwleczone przez jakiegoś psa.

Tarocistka przycisnęła mężczyznę do ściany własnym ciałem i gestem nakazała milczenie. Karta nie miała wszak wpływu na głos, a warunkiem, żeby działała na oboje wędrowców był ich kontakt fizyczny. Roziskrzonym od magii wzrokiem, Iskra przyglądała się pochodowi, wyciągając w jego stronę kartę Tarota.

Mantra nabierała mocy. Dziesiątki gardeł przecinało głębokim tonem zimne, nocne powietrze. Arya czuła że nie ma wyboru. Musiała użyć karty. Ta zadrżała jej w palcach. Piach pod nogami dwójki wzniósł się w niewielkim tumanie i tańczył wokół. Mrok spowił ich w mgnieniu oka. Nadal widzieli się wzajemnie. Jednak kiedy ogniskowali wzrok w danym punkcie na dłużej - wtedy odnosili wrażenie iż patrzą w ciemność. Poza obszarem działania zaklęcia widzieli wszystko jak dotychczas.

Ahab nie był przyzwyczajony do stanu, w jakim się znajdował. Nie mógł być. Magia stanowiła domenę która wyłamywała się jego pojmowaniu świata. Czuł mrowienie na całym ciele, ponadto miał wrażenie jakby wypił o kolejkę za dużo.

Ktoś z procesji zajrzał do uliczki. Bardziej z ciekawości, niż ścigając dwójkę. Sylwetka chwilę spoglądała w ich kierunku, po czym odwróciła się by zawrócić.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 08-12-2016, 12:07   #49
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Tymczasem grupa szła już obok meteorytu. Przywódca przemawiał wysokim tenorem:
- Śmierć nie baczy na blichtr. Przychodzi tożsama dla żebraka co władcy na tronie. Lecz dopiero po niej oczekujcie właściwej sprawiedliwości. Nazywają mnie ślepcem, ale widziałem więcej niż jesteście sobie w stanie wyobrazić. W mej wizji dusze niegodziwców błądziły w Pustce. Ludzi na podobieństwo tych tutaj - wskazał na wiszące ciała -. Doświadczali tam obecności istot których imienia ludzkie usta nie powinny rzec. Nie dzielcie ich losu. Opamiętajcie się! Odrzućcie fałszywe ikony, które wzięły za swego bożka bilans zysków i strat.
Kiedy procesja minęła uliczkę, w której ukrywali się Ahab i Arya, ta opuściła kartę i schowała do kieszeni. Ten meteor, ta noc... to nie był dobry czas na magię. Wolała jej nie nadużywać. Spojrzała oceniająco na Rewolwerowca, jej wzrok pytał: “Wszystko w porządku?”
Ahab czekał aż procesja minie. Miał dziwne przeczucie. Bardzo dziwne. Jedną ręką obejmował Iskrę w pasie, a drugą trzymał cały czas blisko broni. Jeśli by ich zauważyli to rozpętałby piekło. Na szczęście dla nich nic się nie stało. Na jej nieme pytanie odpowiedział tylko skinieniem głowy. Pochylił swe usta ku jej uchu i wyszeptał:
- Następnym razem po prostu pójdziemy na łąkę zbierać kwiatki - lekko ją ugryzł w ucho a potem puścił.
Stanął przed nią rozglądając się czy niebezpieczeństwo minęło.
Przemarsz tłoczył się przy meteorycie jeszcze jakiś czas. Intonowano pieśni, a mężczyzna na przedzie mówił coś reszcie. Tym razem było to trudne do uchwycenia, perorował nieco przyciszonym głosem. Pochód zaczął się oddalać. Gwar niknął coraz bardziej, aż wreszcie zamilkł kompletnie gdzieś na obrzeżach miasta.
Gdziekolwiek udała się grupa, dwójka jeszcze chwilę odczekała w zaułku. Ahab ponownie zwrócił się do towarzyszki:
- Nadal chcemy zwiedzić mur? - zapytał ją szepcząc wciąż.
Skinęła głową. Była niespokojna.
 
valtharys jest offline  
Stary 08-12-2016, 12:28   #50
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Kultyści okazali się być pomocą w dyskretnym opuszczeniu miasta. Okazało się, że przemarsz również opuszczał Wildstar i kroczył teraz przez pustynię. Zgromadzenie znaczyło się słabym już łańcuchem światła, które coraz bardziej niknęło za kolejnym wydmami.
Nie mogli wziąć swoich zwierząt. Trudno było dostrzec podróżujących w ciemnościach wędrowców, natomiast każdy jeździec byłby słyszany już z oddali. Dlatego odczekali jeszcze chwilę i ostrożnie ruszyli między budynki. Kiedy duet minął ostatnie z nich, obrali kierunek ku grupie skał na pustkowiach. Wiatr oraz piach wyrzeźbiły kamienie w kształty przywodzące na myśl osobliwe grzyby. Dawały one dodatkową osłonę, gdyby nader gorliwy zwiadowca zechciał przeczesywać za nimi teren.
Droga prowadziła dalej przez opuszczoną oazę, z wyschniętym korytem zbiornika wodnego. Noc była cicha i spokojna. Jedynie z wielu mil dało się usłyszeć nawoływania dzikich psów. Gdzieś daleko na widnokręgu pojawiła się również kolumna o sinym kolorze. Dym. Zapewne zabłąkany wędrowiec właśnie rozbijał tam obóz. A może było to dziełem rozmodlonego tłumu.
Mur leżał spory kawałek od miasta. Wędrówka trwała w sumie ponad godzinę. Arya jako pierwsza poczuła, że znajdowali się blisko celu. Kamiennym ogrodzenie wyznaczało granicę marchii, dalej miała miejsce już tylko Pustka. Trudno szło opisać co w tym momencie Iskra czuła wewnątrz swych skroni.
Kiedy przemierzyli kolejne wzniesienie, ich oczom wreszcie ukazała się długa linia. Nocą wyglądała jak zrodzony z ciemności wąż, rozciągający się od jednej strony horyzontu po drugą. Część oddzielonej murem pustyni na pozór prezentowała się zwyczajnie. Morze piasku z kilkoma wetkniętymi kikutami drzew, które naiwnie walczyły o przetrwanie. Gdy jednak spoglądało się przed siebie dostatecznie długo, człowiek miał jakby wrażenie mrowienia w oczach.
Podeszli bliżej. Kamień wyglądał na podobny do tego, z którego wyciosano tysiące monolitów stojących w marchiach. Struktura liczyła sobie około sześciu jardów wysokości. Była zimna i milcząca. Na całej powierzchni wyciosano niezrozumiałe runy oraz krzykliwe obrazki sugerujące postaci o wydłużonych kończynach.

 
Caleb jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172