Balgrim biegł niestrudzenie przedzierając się przez chaszcze niczym dzik. Nieco dalej za nim podążał Telchar, który przedzierał się mniej zajadle, bardziej jak łoś. Nagle Balgrim zarył gwałtownie piętą w ziemię wyhamowując niemal w ostatniej chwili. Dostrzegł bowiem na ścieżce pułapkę, w którą najwidoczniej miał wpaść.
Telchar dogonił Balgrima. Nagle za drzewa wynurzyła cię czarna postać, trzymająca w dłoni lśniącą szpadę. W tym samym momencie usłyszeliście muzykę dobiegającą waszych uszu. Na gałęzi na lewo od was siedział niziołek z lutnią, wygrywając jakąś melodię.
MUZYKA
Czarna postać wynurzyła się nieco z cienia, dzięki czemu poznaliście, że był to człowiek w przebraniu.
-Jestem Orroz! Słynny w całej Estalii i od niedawna też w całym Imperium łowca nagród! - Krzyknął.
-Wyznaczono cenę za schwytanie was żywych lub martwych, ale więcej płacą za żywych, więc poddajcie się!
***
Basima i Halgrim wygrzewali się w promieniach słonka, które przyszło po ulewnej nocy, kiedy nagle usłyszeli jakieś hałasy. Dostrzegli jak zza krzaka na oddalonej łące wyszła grupa pięciu zielonoskórych goblinów. Dwa z nich niosły plecione koszyki wypchane jakimś zielskiem i grzybami. Po drugiej stronie łąki pojawiła się zaś grupa mieszkańców osady. Jeden z ludzi pchał przed sobą wózek, na którym miał ryby i jakieś butelki. Obie grupy pozdrowiły się z daleka i ruszyły ku sobie.
***
Zaczepiani przez Waldemara i Hildur mieszkańcy byli dziwnie zdenerwowani pojawieniem się obcych przybyszów. Gospodarz wędzarni zatrzasnął bohaterom drzwi przed nosem psiocząc coś pod nosem.
Hildur dostrzegła kątem oka, ze niektórzy rybacy sięgnęli po kije i siedząc na zydelkach obserwowali was z ukosa.