Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2016, 22:22   #81
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Dojście na szczyt narkotykowego łańcucha pokarmowego zawsze jest sprawą czasochłonną. Trzeba złapać drobnego ulicznego dilera, dojść do jego dilera i do dilera dilera, on z kolei prowadzi do hurtownika najniższego szczebla, a ten prowadzi dalej po drabinie hurtowników do prawej ręki barona. Chris nie miał na to czasu ani ochoty. Musiał dojść na szczyt jednym precyzyjnym uderzeniem. Jeżeli ktoś przy tym miał zginąć... no cóż, to tylko statystyka. Nie da się wszak zrobić omletu nie rozbijając jajek.

Informatorzy inkwizytora mieli wtyki w miejscowej agencji antynarkotykowej. Stamtąd poszedł przeciek o planowanej akcji na hurtownika. Chris razem z chłopakami z teamu włączyli się do akcji i zgarnęli cel oraz jego obstawę. Sukces na konto miejscowej policji. W zamian Matuzlem i Sejan mieli kilka minut na przesłuchanie handlarza, zanim trafi do więzienia, gdzie w ciasnej celi będzie pobierał nauki z fachu hydraulictwo odbytnicze.

Chris dostał namiary na przebywającego w dżungli barona. Odnalezienie jego hacjendy z satelity nie stanowiło już większego problemu. Cywilne systemy maskujące dobrze sprawdzały się przy oszukiwaniu lokalnych jednostek śledczych, nie miały jednak szans ze znajdującymi się na Pax Behemoth skanerami.

Blackhole udał się tam drużynową Valkyrią. Zanim zdołał wytłumaczyć przez vox ochronie posiadłości, że ma sprawę, która może zainteresować kartel, pojazd latający został opromieniowany falą radiolokacyjną.
-Namierzają nas, zaraz dostaniemy z wyrzutni rakiet! - krzyknął pilot.
-Zniszcz je.
-Wkurwią się i nie będzie negocjacji...
- zaoponował będący na pokładzie najemnik z Brutal Deluxe, specjalizujący się w negocjacjach.
-Jak nas zabiją też nie będzie negocjacji. A tak będziemy pertraktować z pozycji siły. Użyj rakiet - podjął decyzję Blackhole.
-Wywołują nas! – zawiadomił pilot nieco zaniepokojonym głosem. Johann – negocjator – tylko na to czekał. Przełączył komunikatory aby prowadzić rozmowę przez vox i już robił to, w czym był szkolony.
- Tu obiekt latający Sęp! Nie strzelajcie! Mamy propozycję handlową dla Ojca Rodrigueza. Potrzebujemy narkotyków. Dużej ilości Bluemoona. Kilkanaście tysięcy ton na początek.
Nastała cisza. Pilot trzymał palce na spuście, reszta załogi czekała w napięciu.
- Lądujcie na H-1. Tylko żadnych sztuczek, compadres, bo was zestrzelimy szybciej niż ćpun niucha towar – odezwał się głos z drugiej strony.
- Widzisz, można bez siły.
- Ale nie ma przy tym zabawy
– odparł Chris.
Valkiria wylądowała na wskazanej pozycji. Czekał na nią komitet powitalny złożony z kilkudziesięciu uzbrojonych ludzi.
-Wychodzić z rękami nad głową! – krzyknął największy osiłek o twarzy poznaczonej ospą. Czy tam syfilisem – Blackhole nie wnikał. Przyjrzał się jego ściskającym laguny podkomendnym. Większość wyglądała, jakby stała w kolejce po orzeczenie o umiarkowany stopień upośledzenia. Tak kiepska ochrona w centrali – to było niespotykane.
Chris podszedł do dryblasa i nie bawiąc się w większe ceregiele oznajmił: -Mamy sprawę do Marko Rodrigueza. Prowadź do niego.
Osiłek splunął i odparł:
- Najpierw porozmawiasz ze mną, a jak cię nie zabiję, to zobaczymy – starał się zgrywać twardziela przed swoimi ludźmi. Mając przewagę liczebną myślał, że jest panem sytuacji. – Po co tu jesteście? Kto was tu sprowadził? Ilu ludzi wie o tym miejscu?
- 175.
- Aż tylu?
- Nie, to liczba razy, jaką dymałem twoją starą w srakotę
– Chrisowi nudziła się gadka z debilem niańczącym innych idiotów z bronią.
Dryblas zamachnął się lasgunem, usiłując trafić gwardzistę w skroń, jednak Blackhole przechwycił kolbę w locie i zacisnął pięść. Metal pogiął się jakby był z masła. „Dowódca” ochrony patrzył oniemiały na to, co zostało z jego broni, robiąc przy tym jeszcze głupszą minę niż zazwyczaj.
- Starczy! – dało się słyszeć nawykły do wydawania rozkazów głos – Chcieliście pogadać, to pogadajmy. Blackhole i najemnicy z Brutal Deluxe zostali zaproszeni do wyjątkowo rozległego kompleksu bunkrów, w zakamarkach którego można było chyba znaleźć wszystkie uciechy z dowolnej planety rozrywki. Różnica była taka, że tu mieli czystszego Bluemoona.
Marko Rodriguez – niewysoki, szczupły mężczyzna z włosami przetykanymi nitkami siwizny – okazał się niegłupim i zręcznym biznesmenem. Szybko ułożył się z negocjatorem z BD. Chrisowi podobał się warunki dealu: rodzina Rodriguez, będzie regularnie dostarczała im dziesiątki ton narkotyku, aby mogli go sprzedawać na planetach uciechy, a w zamian zbadają wszystkie tropy mogące doprowadzić do konkurencyjnej grupy próbującej przejąć rynek – Amaros i jej przydupasów. BD zobowiązali się do terminowych wypłat oraz ataku na konkurencję, aby familia Rodriguez mogła się szybciej rozwijać i powiększyć zdobycze terytorialne, nie musząc tracić czasu na walkę o wpływy w dżungli.
Po negocjacjach Rodriguez zaprosił wszystkich na posiłek, podczas którego opowiedział to i owo o tym, co się dzieje w półświatku i w jaki sposób unikają Agencji Antynarkotykowej. Chris musiał przyznać, że dziadek miał ciekawe pomysły. Później staruszek rozwodził się nad dobrodziejstwem posiadania dużej rodzin, na której może polegać. Otóż miał 8 braci (6 żyjących), 4 siostry (wszystkie żyły), 6 żon (któraś chyba żyła, zdaje się kuzynka Marko), Chris nie był pewien a pytać było niezręcznie). Potem liczb zaczęły szybować w kosmos – jebaka Rodriguez przyznał się do posiadania 29 synów i ponad 100 wnuków. Jak stwierdził – rodzina to rodzina i trzeba ich trzymać przy sobie. To dało nieco do myślenia i tłumaczyło dlaczego teren kwatery głównej nie jest chroniony przez zawodowych żołnierzy i dlaczego wszyscy wokół zwracają się do Marka „padre”. No cóż, co kraj to obyczaj.


Wsiedli do Valkirii i zgodnie ze wskazówkami Marko Rodrigueza udali się na wschód. Po niecałej godzinie lotu poszukiwawczego pilot dał znak, że już koniec latania w kółko, bo czujniki wykryły coś interesującego.
-Co tam masz?
-Jebaną dżunglę, bagniste zarośla i dowolną kombinację obu powyższych. Ale mam odczyt z radaru, który nie pokrywa się z tym, co przesyła TADS. Czyli jest w okolicy jakieś pole maskujące. Przy odrobinie szczęścia uda się do niego wlecieć.
-Komitet powitalny? Jesteśmy namierzani?
-Jeszcze nie.
-Drugi, postaraj się wywołać kogoś na vocie i przekaż naszego negocjatora. Ostatnio się sprawdził.



Negocjator się sprawdził i tym razem, więc przyjęcie było wręcz przyjazne. Czekało na nich około 20 chłopa i kilka ostrych babek. Wszyscy pod bronią. Wyglądali jak handlarze narkotyków z kiepskich filmów klasy b – okulary lustrzanki, luźne spodnie, tatuaże i podgolone czupryny. Albo reżyserzy często czerpali z nich inspirację, albo chłopaki bie grzeszyli inteligencją i po obejrzeniu kilku filmów gangsterskich stwierdzili, że tak powinni się ubierać. Blackhole obstawiał to drugie. Szef ochrony był nawszepianym, ponad dwumetrowym dryblasem, ale nie zachowywał się agresywnie.
-Pan Ortega zezwala na rozmowę z nim. Macie się zwracać do niego z szacunkiem, tytułując go Panem lub baronem. Jakakolwiek niesubordynacja, głupie odzywki czy dowcipy i rzucę was onagrom na pożarcie. Jasne? Brutalni Delux przytaknęli.
Szef zaprowadził gości do nestora rodu, miejscowego barona narkotykowego. On i dziesięciu największych jego ludzi byli obecni podczas trwania negocjacji. Początek znajomości był naprawdę dobry. Problemy zaczęły się potem.
Eusebio Ortega był facetem na oko sześćdziesięcioletnim, ale implanty wszczepione w jego czaszkę jak i bioniczne pokrycia kończyn, sugerowały procedury przedłużania życia. Ile mógł mieć naprawdę lat? Około setki? Nie było to w tym momencie najważniejsze, ale szybko okazało się że dziadek, oprócz denerwującej maniery mówienia do każdego „młody” lub „gówniarzu”, ma kawał doświadczenia życiowego za pasem, trochę rozumu i umiejętność dalekowzrocznego patrzenia na każdą sprawę.
Po wysłuchaniu argumentów negocjatora, baron ziewnął i przemówił:
-Jak rozumiem złożyliście taką samą propozycję rodzinie Rodriguez. A przynajmniej nasze czujniki wykazały nieznany wcześniej na planecie obiekt latający z ciężkim uzbrojeniem, który lądował na pozycjach naszych wrogów i był tam około godziny, zanim przyleciał tutaj, szukając naszej kryjówki metodą kół współśrodkowych. Zgadza się? – Staruch wyszczerzył złote zęby w krzywym uśmiechu.
-Żyjecie jeszcze tylko dlatego, że mam dobry humor. A teraz gadajcie szybko co macie powiedzieć, bo jeszcze nie zdecydowałem jak was zabiję – szybko czy wolno. A pięknego metalowego ptaka będę miał na pamiątkę. To jak chcecie zdechnąć? Zjedzeni przez giga onagry, czy przez ogniste mrówki? Ja to pierwsze radzę. Jest szybciej.
Negocjator zaniemówił, widząc, że stracił legendę, na której się miał oprzeć. Blackhole również nie odpowiedział, jednak postanowił, że tym razem argument siłowy będzie jak najbardziej na miejscu. Powolnym ruchem wyjął pada z kamizelki taktycznej, nacisnął dwa opatrzone niebieskimi runami przyciski i wyświetlił obraz z satelity. Pax Behemoth namierzał miejsce, którego koordynaty wskazywała Valkiria.
-Jak to się mówi, co cię nie zabije, to cię wzmocni. No chyba że bombardowanie orbitalne. To cię zabije.
Przez dobre kilka chwil słychać było tylko bzyczenie moskitów. Szef ochrony wycelował dwa pistolety maszynowe w głowę Blackhole’a i z uśmiechem czekał na znak od swojego bossa. Jakąś minutę trwał impas, po czym Ortega odezwał się ponownie, już nieco bardziej pojednawczym tonem.
-Po co mielibyście chcieć eliminować naszą konkurencję, skoro możecie się ułożyć i z nami i z rodziną Rodriguez. Czerpalibyście podwójne korzyści i nikt nie dyktowałby cen. A jak ustalicie już nasz monopol, to musicie się liczyć z ekonomicznymi konsekwencjami. Taki układ sprawia problemy, młody.
-Nie chcemy, aby dostawy były przerywane z powodu wojen między frakcjami. A z problemami ustalania cen to radzimy sobie za pomocą bomb o korygowanej trajektorii. Chociaż sprzężone stubbery też są niezłe – rozwiązują do 6000 problemów na minutę, także jesteśmy spokojni.

Szef ochrony ponownie wymierzył w Chrisa. Chyba go nie polubił.
-Wiesz gdzie mam twoje groźby gówniarzu? Głęboko w dupie, o ile cię to interesuje.
-Właściwie nie interesuje, ale dzięki za szczerość.
-Sarkazm. Nieodłączna cecha młodego pokolenia. Za moich czasów, jak kogoś nie lubiłem, to mówiłem mu „wypierdalaj” an nie „masz takie dziwne buty”. Dokąd zmierza ten świat, skoro ziemia płodzi takie gówna jak ty.

Szef ochrony też musiał dorzucić swoje trzy grosze, widząc, że pan Ortega ma problemy.
-Jeszcze raz odezwiesz się bez szacunku do pana Ortegi, to odstrzelę ci głowę i nabiję ją na pal, a jaja rzucę onagrom na pożarcie. Zrozumiałeś?
-Masz dziwne buty.
-Chłopcy, przestańcie stroszyć piórka, ponapierdalacie się później, teraz pora na interesy
– Ortega zawrócił dyskusję na pożądany tor. - Do rzeczy, jeżeli chcecie abyśmy dostarczali wam narkotyki i informacje, musicie coś dla nas zrobić.

Koniec końców negocjacje przebiegły pomyślnie. Mimo tego, że Ortega przejrzał bezczelny układ - "która frakcja narkotykowa pierwsza znajdzie Amaros, przetrwa", przyjął warunki. Chris podejrzewał, że stary rozumie, że liczy się z ludźmi, którzy rozwiązują problemy o których nie ma pojęcia, za pomocą środków, o których wolałby nie wiedzieć.
Aby mieć coś z układu już na wstępie, baron zażądał „dowodu dobrej woli i szczytnych intencji, aby zobaczyć czy macie zasady”. Jakby morderca i handlarz śmiercią miał jakiekolwiek zasady. Ale cóż było robić – rodzina Ortega miała świetne systemy namierzające, co zresztą udowodniła. Jeżeli ktoś miałby dać namiary na Amaros, to tylko oni. Test dla Brutal Deluxe miał polegać na wybiciu szajki niezależnych producentów, którzy nie należeli do żadnej z rodzin, a nadepnęli pośrednikom Ortega na odcisk. Wyczuwając krew, stalowy ptak najemników ponownie wzbił się w powietrze. Pilot przesunął przepustnicę w położenie ciągu bojowego i pomknęli naprzód tuż nad linią drzew.


Niedługo później rakiety hellstrike i tysiącfuntowe bomby zebrały krwawe żniwo.
Blackhole siedział w zadumie, patrząc na oleisto żółte plamy wybuchów odcinające się na kobaltowo-zielonej powierzchni dżungli.
-Chłopaki – Chris zwrócił się do najemników – nie wiecie czasem co to są, kurwa, onagry?
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 03-02-2017 o 21:24.
Azrael1022 jest offline