Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2016, 13:19   #118
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację

Cień powoli zalegał w sercach podróżników, choć w innym stopniu u każdego. Lorelei czuła ogarniający ją niepokój, który towarzyszył jej przez całą drogę szaleńczej ucieczki z Wrzosowisk pełnych trolli, na czele z Mormogiem. Uczucie to nie opuściło jej nawet wtedy, gdy znaleźli się w bezpiecznej odległości od ewentualnego pościgu przez sługi Cienia.

Czuła się paskudnie. Nie tylko przez ów niepokój, który nie odstępował jej ani na krok, ale także przez duże zmęczenie i ogólny brak sił po ciężkiej walce z dwugłowym trollem.
Starała się tego nie okazywać zbytnio, by nie zniechęcić towarzyszy do dalszej podróży, ale ciężko było jej czasami dotrzymać tempa poganiającej ich Hildegardzie. Wszak elfka wciąż odczuwała konsekwencje walki z Ettinem, a brak dłuższych postojów na nabranie energii nie polepszał tego stanu.

Ciężko było w niej zauważyć tą Lorelei, do której mogli przywyknąć, ale starała się utrzymywać chociaż pozory i nie dawać po sobie poznać w jakim marnym była nastroju.
Wdzięczna była bardzo krasnoludowi Thyriemu za to, że mimo kiepskiego humoru, zaproponował poniesienie jej plecaka. Przystała na tę propozycję, bo wcale nie było jej lekko, zważając na jej nienajlepszy stan.


W końcu przystanęli na dłużej, po dwóch dniach szybkiego marszu przerywanego biegiem.
Niepokojąca i złowroga aura zdawała się jakby trochę odpuścić, co także odczuła Lorelei, której nieco lżej zrobiło się zarówno na duchu, jak i na ciele. Wizja odpoczynku i nabrania sił na kolejne dni marszu nieco poprawiły jej nastrój, co dało się reszcie odczuć przy ognisku, w czasie skromnej kolacji, kiedy to Lorelei pierwszy raz od bardzo dawna uraczyła ich ponownie swoim melodyjnym śpiewem.

Jej ton był spokojny, jakby chciała ukoić zszargane nerwy Bractwa, ale jednocześnie głęboki, docierający w ciemne zakamarki ich zmęczonych serc, pełnych obaw i niepewności.

Wtem, ledwo co przyjemna melodia elfickiego głosu zamilkła, otoczyła ich wszystkich czerniejąca ciemność, jakby chcąc zamknąć ich w cienistej klatce.
Feredrun wróciła, co Lorelei przyjęła z mieszaniną uczuć. Obiecała pomóc tej istocie i zrobiła to zupełnie szczerze i z tejże obietnicy zamierzała się wywiązać, jednak nie zmieniało to faktu, że pani Feredrun była nadal przesiąknięta Cieniem - z własnej woli czy bez niej.

Elfka powściągliwie skinęła jej głową na powitanie i dała wypowiedzieć się pozostałym, którzy bardziej kwapili się do rozmów, a i najwidoczniej mieli coś mądrego do powiedzenia.
W duchu Lorelei zgadzała się z jednym w stu procentach - pomocy należało szukać w domu Lorda Elronda. Bezpośrednio u niego czy w jego obszernej bibliotece pełnej przeróżnych tekstów - to już inna sprawa.

- Nie ma nam potrzeby zgłębiać czarnej mowy. Czy tajemnica kryje się w runach, to się przekonamy, bo znam tych, którzy tę mowę rozumieją. Zło jednak zaklęte w tym przeklętym artefakcie, co w niewolę istotę obraca cudzą wolą, to okrutna niegodziwość nad niegodziwościami, to nauka Morgotha. Nawet nekromanci z pocztu Saurona, sługi najwierniejszego Melkora, jak sądzę, nie zdejmą czaru Czarnego Pana bez jego woli lub klucza. W Rivendell szukać pomocy winniśmy, rady Lorda Elronda. I to obiecałem pani Feredrun - powiedział Malborn, który jakby z zamyślenia się wyrwał i postanowił włączyć się w dyskusję hobbitki i krasnoluda.

Gdy Thyri się odezwał, mina Hildegardy wyraźnie pojaśniała od uśmiechu. Z każdym jednak kolejnym słowem, jakie padało najpierw z ust krasnoluda, a potem strażnika, ta sama mina rzedła jej coraz bardziej i bardziej, by w końcu niemożebnym już było dla Hilly nie wywrócić ze zniecierpliwieniem oczami.

- Ale z was gapy, panowie. Pewnie, że będziemy pomocy szukać w domu Elronda - Hilly niechętnie powołała się na autorytet elfiego lorda.

Panna Oldbuck jakoś nie czuła, że Feredrun będzie skora do szukania u niego pomocy. A i intuicja kogoś, kto często wpada na nierozsądne pomysły, podpowiadała jej, że Elrond jeszcze mniej będzie chciał pomóc pani Feredrun

- Choć lepiej nie u niego samego osobiście. Ale skoro widzimy się już z Panią Feredrun tutaj, to moglibyśmy przed tymi książkowymi poszukiwaniami lepiej przyjrzeć się obręczy i wyciągnąć z niej tak wiele jak się da, prawda?
Co rzekłszy, hobbitka sięgnęła po mormogową mapę i na jej odwrocie zaczęła szkicować kawałkiem zwęglonego patyka obręcz, oraz wszystkie runy, znaki i szczegóły jakie tylko wychwyciło jej oko.

- Zgadzam się w jednym. Szukać pomocy powinniśmy w Imladris. Prosić o pomoc nie jest żadnym wstydem, a rzekłabym, że bardzo rozsądnym jest wiedzieć, kiedy o taką pomoc poprosić - oznajmiła Lorelei spokojnym tonem, przyglądając się wyczynom panny Oldbuck.

- Powracając jednak do twych słów, drogi Malbornie. - Tu spojrzała na strażnika swoim łagodnym, acz przenikliwym wzrokiem. - Ów klucz, o którym wspomniałeś, a który byłby zdolny ściągnąć zaklętą obręcz. Jeśli takowy istnieje, wystarczy, że go odnajdziemy.

Potem Lorelei zwróciła swoje spojrzenie na Thyriego i uśmiechnęła się.
- Wniosek jest jeden. Udajmy się do domu Pana Elronda, nie tylko zasięgnąć jego rady, ale także przejrzeć wszelkie zapiski, które mogą nam w jakiś sposób pomóc i naprowadzić na odpowiedni trop.

Po tych słowach elfka spojrzała prosto w oczy Feredrun i skinęła do niej ponownie głową. Jej spojrzenie było pełne szacunku, nie chciała bowiem urazić enigmatycznej istoty, a jednocześnie spojrzenie elfich oczu było bardzo pewne siebie, jakby Lorelei chciała dać znać, że wszystko jest pod kontrolą i by Feredrun zaufała podejmowanym przez Bractwo decyzjom.

 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 30-11-2016 o 16:43.
Pan Elf jest offline