Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-11-2016, 04:55   #111
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację




Kapitan Mormog wmieszał się w gwarny tłum trolli. Śmiechy, krzyki i toasty dudniły o ściany kotliny zwielokrotnionym echem. Gospodarze tych stron nie mieli absolutnie żadnych powodów do zachowywania ciszy. Tak daleko niegościnnej północy w kraju trolli one były siejącymi postrach istotami, przed którymi wszystkie inne winny uważać na swe postępowanie. I z godnie z tą dewizą nieproszeni goście w osobach małego hobbita, dzielnego człowieka, odważnego elfa i skrytego kransoluda czaili się pod osłoną nocy z dala od trolli i ich nadzwyczajnie rozwiniętych zmysłów powonienia.

Hilly rychło zaniechała obserwacji Mormoga, który w najlepsze bratał się z tollami przybyłymi z różnych stron, tym bardziej, że dostrzegła pieczary w skalnej ścianie na uboczu. Oświetlone były ogniskami na zewnątrz, nad którymi wisiały olbrzymie kotły. Takich rozmiarów naczyń kuchennych jeszcze nie widziała, lecz nawet i one dla wielkich, grubych trolli znacznie większymi od przeciętnych garnuszków nie były.

Tylko przy jednej jaskini stał wartownik i ową pieczarę panna Oldbuck obrała sobie za cel. Od krzaczka do krzaczka, od kamienia do kamienia, Hobbit skradał się ku ponuremu trollowi. Gdy tylko olbrzym odszedł od wejścia do ogniska, ona wemknęła się zwinnie do pogrążonej w ciemnościach groty. Nie pachniało w środku nadzwyczaj przyjemnie. Mimo próby oswojenia oczu z mrokiem, nie mogła dostrzec nic poza kilka kroków od progu, gdzie światło gwiazd i blasku ognia, choć trochę wpadało do pieczary. Z plecami przyklejonymi do twardej skały Hilly ostrożnie wysunęła spod pazuchy świecący kamień z Rivendell. Blask rozproszył mrok, lecz błysk trwa tylko chwilę, bo Oldbukówna kryjąc niezwykły przedmiot pod połą kamizelki zręcznie oświetlała wąskim snopem tam, gdzie chciała popatrzeć. Spośród kilku barłogów wybrała ten najbardziej usłany niedźwiedzimi skórami, który wyglądał, jeśli nie najokazalej, i bynajmniej najschludniej, to zapewne na najwygodniejsze z posłań. Takie godne kapitana bardziej niż inne. Na dnie skór, pod stertą futer, które przypominały wezgłowie legowiska, znalazła ukryty wór podróżny. Długo siłowała się z supłem liny krepującej dostęp do wnętrza olbrzymiej sakwy, a kiedy się z tym uporała, w środku tylko gigantyczna tuba przykuła jej zainteresowanie.





Po przeciwległej stronie Kotliny Szerokiego Rozszczepienia, przy składzie beczek i antałów przy niezbyt wielkim ogniu siedział dwugłowy troll.

- Pić sie mnie chce. - rzekła ruda głowa oglądając się ku stercie trunków.
- Się opijemy potem. - czarnobroda, łysa druga głowa patrzyła w dal ku migoczącej poświacie skał, pod którymi ich pobratymcy wielce hałasowali w najlepsze.
- Potem już nie bedzie. - pierwsza cisnęła gałęzią w ogień.
- Będzie, będzie. Chcesz, żeby Mormog skrócił nas o ciebie?
Rudy zmarszczy brwi i zagryzł szczęki.
- Nie. Ale pić sie mnie chce.
- Napij się piwa. - niezwruszony łysy wskazał ręką na skórę do połowy wciąż pełnej trunkiem.
- Sam się napij piwa. Nie wiesz, że…

Bolesny kuksaniec znienacka w rudą czuprynę przymknął nadąsaną gębę.

- Gorzalić będziesz jak zasne. Po robocie. Nad ranem.

Może i dyskusja trwałaby dużej, gdyby nie strzała wystrzelona z pomiędzy drzew prosto w pierś Ettina.

- Auuuuu!!! – ryknęły z bólu obie głowy równocześnie.

Druga, trzecia celnie ugodziły w gruby brzuch wstającego trolla.
Z pomiędzy drzew wyskoczyła z mieczem elfka. Tuż obok stanął niczym rzucony na trawę głaz - krasnolud w hełmie z nadziakiem i tarczą. Z drugiej strony górował wysoki mężczyzna w kolczej zbroi i skórzano-żelaznym czepcu z groźnym uśmiechem gotując długą włócznię do walki.

Ettin zupełnie zaskoczony, ze sterczącymi w piersi strzałami, ani myślał cokolwiek powiedzieć, lub uczynić innego, niźli rzucić się ku małym intruzom z gołymi pięściami.

Lorelei uderzyła pierwsza tnąc mieczem głęboko. Troll oddałby, lecz krasnolud zasłonił elfkę i cios spadającego kułaka przygniótł Thyriego pod tarczą aż zatrzeszczała stal i drewno, a khazad przysiągłby, że i wszystkie jego kości. Nie było jednak czasu oddawać się w ramiona bólu.
Malbron ugodził Ettina pod kolano zmuszając trolla do podskakiwania przez kilka chwil na zdrowej nodze.

- Arrrrggggg!!!! – ruda gęba wykrzywiła się wściekle.

Tymczasem Lorelei przebiegła między nogami olbrzyma tnąc po ścięgnie, lecz choć celnie, to twarda i gruba skóra wroga niczym pancerz zatrzymała mrocznopuszczańskie ostrze. Ettin zamachnął się na zwinną elfkę wielką stopą, a Thyri znowu przyszedł z pomocą przyjmując cios na pogniecioną tarczę, tym razem bez uszczerbku na nadwyrężonym zdrowiu, mimo, że odleciał kilka kroków miękko lądując na plecach.

Malborn z determinacją dosięgnął grotem owłosionego brzucha, zwisającego znad skórzanego pasa. Ciosy Dunedaina zdawały się robić najwięcej szkody, bo troll cofnął się o krok. Lorelei nie dając za wygraną zatopiła miecz z stopie trolla grzęznąc oręż na zbyt długą chwilę, bo on byłby trafił ją potężnym sierpowym zamachem zza ucha, gdyby nie Strażnik Północy. Człowiek, będący najbliżej, przeszkodził olbrzymowi i w zamian to on poszybował wysoko i daleko lądując nieporadnie na beczce, po której zsunął się na ziemię. Uczony z trudem podniósł głowę i zobaczył pochylonego nad Lorelei Ettina, którego Thyri łomotnął po obu głowach jednym, potężnym pociągnięciem nadziaka. Olbrzym złapał się jedną ręką za łyse czoło, drugą za ucho pod rudą czupryną.

- Dosyć! – warknął przez zaciśnięte zęby odchylając się chwiejnie.
- Tego! – dokończyła druga gęba.

Dziw brał, że bractwo zdołało, w tak krótkim czasie zadać tak wiele celnych i potężnych ciosów. Jeszcze większy zaś, że to wciąż było za mało na dwugłowego wielkoluda. Ettin rozmasowywał obolały głowy, gdy Thyri pomógł stanąć na nogi Dunedainowi, a Lorelei podawała człowiekowi porzuconą włócznię.

Krasnolud, w przeciwieństwie do Malborna i Lorelei, nie zauważył jeszcze wynurzającej się z ciemnej ściany lasu Hilly. Wyglądało na to, że nie dostrzegł jej i gotujący się do ataku Ettin.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 04-11-2016 o 04:59.
Campo Viejo jest offline  
Stary 11-11-2016, 06:20   #112
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację

[MEDIA]http://c767204.r4.cf2.rackcdn.com/6f8e6e80-5562-4374-994f-d93b00862207.jpg[/MEDIA]

Adrenalina buzowała w elfce z Mrocznej Puszczy, kiedy wespół z krasnoludem i człowiekiem toczyła walkę przeciwko dwugłowemu trollowi. Przeciwnik był potężny i pokonać nie było go łatwo.
Lorelei z gracją przemieszczała się po polu bitwy, lecz nie zauważyła nadchodzącego ciosu. Może zrobiła się zbyt pewna po pierwszej rundzie, w której to zadała ettinowi świetny cios mieczem - było to bardzo prawdopodobne.
Uderzenie było mocne, poczuła je niemalże każdym mięśniem i każdą kością swojego ciała. Od siły ciosu odrzuciło ją na kilka metrów, ale zwinnie wylądowała na obu nogach.
Zacisnęła dłoń na rękojeści swojego miecza, po czym skupiła wzrok na przeciwniku i pognała z elfią gracją w jego kierunku. Zadała cios, ale nie zdążyła nawet ocenić jego skutków, bo wielki przeciwnik w szale spowodowanym gradem ciosów od przyjaciół Lorelei, ponownie uderzył w elfkę.
Tym razem posłał ją na pobliską skalną ścianę, o którą uderzyła z impetem i opadła bez przytomności na zimną glebę.


Ocknęła się jakiś czas później, a jej towarzysze skupieni byli wokół niej. Otworzyła powoli oczy, które musiały przyzwyczaić się do światła, a potem z jej ust wydobył się cichy jęk spowodowany ogólnym bólem wszystkich mięśni.

- Udało wam się - stwierdziła, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Wszyscy byli cali i zdrowi, nikt nie ucierpiał, poza wielkim trollem. Cieszyła się i wcale nie miała nikomu za złe, że nie dane jej było do końca uczestniczyć w walce.
- Cieszy mnie niezmiernie wasz widok, całych i zdrowych.

- Hildegardo, znalazłaś coś podczas swoich przeszpiegów? - spytała elfka, kiedy podniosła się do pozycji siedzącej.

A kiedy Malborn, który po chwili zaczął się nad czymś głęboko zastanawiać i przyglądać pobliskim skałom i ścieżkom, zaproponował, by udali się do oddalonej o trzy dni drogi dunedaińskiej kryjówki, Lorelei przystała na tę propozycję.

- Nabierzemy tam sił i będziemy mogli wrócić od Imladris, gdzie zdacie pełny raport panu Elrondowi, a ja będę mogła wysłać wiadomość do króla Thranduila, który również oczekuje informacji z mojej wyprawy.

 
Pan Elf jest offline  
Stary 13-11-2016, 01:59   #113
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Hilly zaśmiała się na pytanie postawione przez wybudzającą się z nieprzytomności elfkę. Pomachała czym prędzej do styranej starciem Lorelei wielgachnym zwiniętym w rulon pergaminem.
- Niestety dużo czasu nie mamy - powiedziała - Mormog pewnie od razu jak zoczy brak mapy, wyśle gońców do zaznaczonych na niej posterunków. A to nie daje nam wiele czasu na odpoczynek. Jestem więc... przeciwna kryjówce. Stracimy na niej atut inicjatywy, która wróci w łapska tego potwora. Malbornie... dasz przecież radę, prawda? Damy radę!
Spojrzała na towarzyszy, wzrokiem jednak pozbawionym pewności, a wręcz przeciwnie pełnym dziwnej po zwycięskiej nad ettinem bitwie obawy.
- Tak uważam - powiedziała wbrew wyczuwalnemu drżeniu głosu - I jeśli mistrz Thyri też tak uważa, to zdania nie zmienię. Trzeba nam prosto do Rivendell. A jeśli uważa inaczej - pochyliła głowę z niejakim szacunkiem - wydobrzejemy w kryjówce.


 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 17-11-2016, 11:24   #114
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

Krasnolud odetchnął wyraźnie, od kiedy Lorelei odzyskała przytomność. Usunął się też od razu na bok... żeby nikt nie pomyślał, że roztkliwia się jakoś bardzo. Niemniej, przez niekrótki czas, kiedy tachali – po prawdzie, to głównie on tachał – bezwładną elfkę z dala od martwego dwugłowca, targał nim niepokój, że łowczyni oczu już nie otworzy.

Siedział tedy teraz z boczku, wyciągnął wprzód krótkie nogi, w których coś po ciosie trolla trzeszczało jakby kamień szlifierski w ruch puścił, tarczę nadwerężoną oglądał i rozmowie przysłuchiwał się. Sam pod nosem do siebie wzdychał i powtarzał cichutko:
- Svior nigdy mi nie uwierzy, Svior nigdy mi nie uwierzy...

Krewki starszy brat Thyriego ubił wiele trolli, ale żadnego z dwoma głowami. I ani razu nie zrobił tego w towarzystwie Dunedaina, elfki i hobbitki. Na trolle nigdy nie chadza się samemu, to Thyri pamiętał z nauk brata. Nieważne, że to cios krasnoludzkiego kilofa był dla stwora ostatnim. Nigdy by nie padł, gdyby nie towarzysze. Mistrz budowniczy chrząknął i zapuścił krzepką dłoń w otchłań swego tobołka.

- Zapraszam was wszystkich do mego domu w Esgaroth. Na święto nasze, chociażby.

Po czym rozdzielił sprawiedliwie wśród przyjaciół ostatni kawałek ciasta zabranego z Rivendell.
- Hilly ma rację. Zbyt ważkie rzeczy mamy w posiadaniu. Ruszajmy prosto ku Imladris.


 
Asenat jest offline  
Stary 19-11-2016, 20:35   #115
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Przy bladym świetle gwiazd, bractwo biegło nie szczędząc sił, aby jak najdalej zostawić Kotlinę Wielkiego Rozszczepienia i wszystkie trolle daleko za plecami. Nie było wątpliwości, że ciało poległego Ettina zostanie odkryte przez pobratymców. Obecność szpiegów będzie oczywista. Rozsierdzony Mormog z pewnością wyśle pościg za złodziejami jego mapy. Aż strach pomyśleć, jaki okrutny los im zgotuje tuż przed ich straszną śmiercią.

Strażnik Północy i Lorelei najbardziej odczuli w kościach starcie z dwugłowym trollem.

- Trzy dni drogi stąd jest to miejsce, które trolle mijają z daleka. - rzekł Malborn z troską w głosie. Mimo, że Hobbit i krasnolud, w przeciwieństwie do elfki, woleli udać się wprost ku Rivendell, uczony rycerz kontynuował na następnym krótkim postoju. - Nikt nie wie jaką tajemnicę kryje, podobno jest przeklęte, lecz nadaje się na schronienie, zwłaszcza desperatom, bo mieszkańcy krainy nie ważą się tam wstępować. Starożytny Kamienny Kopiec na urwisku zwany jest Królem Urwiska, czasem Królem Turni. Trolle wierzą, że pochowany jest pod nimi Król Gigantów, którzy żyli na tych ziemiach dawno temu. Miejsca tego lękają się tak samo, jak Wolni Ludzie tej całej krainy.

Nie musieliby nadkładać specjalnie drogi, gdyż owo miejsce było generalnie w tym samym kierunku co Dom Elronda. Decyzję musieli podjąć po przekroczeniu Mitheithel, której południowa odnoga u górskich stóp możliwą była do sforsowania na brodach. Rzeka nie przypominała jeszcze wielkiego żywiołu, którym się stawała w dolnym biegu.

Teren trudnym był do podróżowania, niedostępnym do jazdy konnej, co akurat bractwu zmartwieniem nie było, gdyż na wyprawę żadnych kuców, ani mułów nie brali. Karkołomnej ucieczce pieszej był niezwykle wymagającym. Thyri znosił znoje jak na krasnoluda przystało, dźwigał nawet plecak Lorelei. Malbron niósł ogromny rulon mapy, który był zbyt wielki i nieporęczny dla małej panny Oldbuck. Elfka starała się jak mogła zacierać ślady bractwa. Dunedain wybierał drogę, która mieli kroczyć, na ogół dobrze. Jednakże drugiego dnia podróży, tuż przed opuszczeniem Wrzosowisk Etten, gdy widzieli już w oddali połyskującą w zachodzącym słońcu Horewell, miejsce w który się znaleźli było trudnym do zniesienia. Wszyscy poczuli przygniatający smutek, ciężką żałość zalegającą im na serca, jakby zwątpienie zalegało między pagórkami przesiąkniętymi do cna Cieniem.

Malbron oparł się ręką o skalny głaz sterczący w morzu opływającej go mgły.

- Odejdźmy stąd czym prędzej. – rozkazał. – To miejsce nawiedzają widma.

Cień zostawił jednak w ich sercach ślad, który młody Thryii poczuł najdotkliwiej.

Krótki postój przed długą drogą ucieczki zarządzili dalej, gdzie złowroga aura już dawno ustąpiła. Każdemu należał się odpoczynek, po niemal dwóch dobach forsownego marszu przerywanego biegiem. W ciemności, na mokrej trawie oplatającego nogi dywanu leniwej mgły, pchanej zimnym wiatrem, bractwo posilało się resztkami Thyriowego ciasta z Rivendell, suszonymi owocami Malborna, plackiem Hilly i ostatnim kawałkiem lembasu z Mrocznej Puszczy popijając tym, co kto miał w bukłaku.

Wtem zbita ciemność nieprzeniknionym kordonem otoczyła bractwo dookoła zasłaniając całkiem migoczące w mgielnych smugach gwiazdy.

- Feredrun. - rzekł Malbron schowawszy z powrotem do pochwy obnażony do połowy miecz.

Z kierunku, w który patrzył spokojnie wyszła piękna i trwożąca zarazem istota zdając się płynąc raczej niż krocząc. Żelazna obręcz na wysmukłej szyi czerwieniła ogniste runy wściekłym żarem.

- Witajcie przyjaciele. Kilka godzin stąd szukają was trzy trolle. Po drugiej stronie rzeki ich szanse spadną. Mój czar wciąż was ochrania.

Spojrzała przenikliwie prosto w oczy Lorelei i Hilly.

- Jak zamierzacie wywiązać się z danego mi słowa? - zapytała.




 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 23-11-2016, 13:02   #116
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Hobbitka wyraźnie odczuwała ulgę z każdym kolejnym krokiem jaki oddalał ich od miejsca spotkania trolli. Była z siebie dumna za tą mapę. Ale też nie mogła nic poradzić na pokutujące w jej sercu przerażenie. Gniew Mormoga wisiał nad nią jak miecz nad pewnym legendarnym królem z dawnych lat. I jedyne czego pragnęła to jak najszybciej oddać mapę Lordowi Elrondowi. Postoje więc skracała. Ponaglała towarzyszy. Zachęcała do wznowienia trudu. I generalnie mimo iż Malborn zaznaczył, że jego kryjówka nie wydłuży podróży, nadal była jej niezbyt chętna. Nie wyraziła już tego jednak na głos. Widziała w jakim stanie są pozostali. Malborn i Lorelei nie utyskiwali, ale znać było, że ich wysiłek by wbrew odniesionym ranom przeć naprzód i wykonywać swoje role, był ogromny. A i Thyri, zabawny kasztanowy krasnolud, sposępniał i właściwie w ogóle przestał się odzywać od momentu opuszczenia widmowych pagórków. Widok ten przejmował ją najbardziej. Paplała więc cały czas. Żeby tylko to milczenie nie było dojmujące. A to o dziwaczności krajobrazu i możliwościach budowy nor jakie dawały okoliczne wzgórza. A to o wybornym cieście i o tym, że ona tu i z tego miejsca zaprasza Thyriego i pozostałych na pączki do Frogmorton gdzie pani Honorata Bumblebee tworzy takie wypieki, że ciasta urodzinowe, trzeba u niej zamawiać z półrocznym wyprzedzeniem. A to w końcu w akcie desperacji o Mitheithel i naturę jej nieregularnych meandrów i to czym się tak właściwie różniła od Grzmiącej Rzeki, czy Bruineny.
Jeśli paplanina ta jakiś (dobry, czy zły) efekt przyniosła, to Hilly tego stwierdzić na pewno nie mogła. Dość rzec, że gdy w końcu pojawiła się Feredrun, Hilly wyczerpała już wszystkie tematy.

Hobbitka odczuła na sobie spojrzenie Lorelei i Malborna i uznała, że pora zabrać głos.
- Pani Feredrun! - uśmiechnęła się na widok istoty jak ktoś kto widzi w swoim progu dawno niewidzianą, a lubianą przecież ciotkę - Wszystko się udało. I to dzięki tobie. Zakradłam się do wyrka Mormoga i zabrałam jego mapę. A Thyri z Malbornem i Lorelei pokonali Ettina. Pokazaliśmy im gdzie raki zimują. Teraz idziemy mapę oddać w ręce, które zrobią z niej lepszy użytek niż my. I będziemy do Twojej dyspozycji. A to nawet dobrze, że się spotykamy teraz. Bo jeśli będziemy wiedzieć gdzie dokładnie mamy pójść i co zrobić, to Malborn jest bardzo mądry. Być może znajdzie w książkach jakąś dodatkową wiedzę, która mogłaby pomóc nam to osiągnąć. Prawda, Malborn? Jeśli nie masz Pani nic przeciw to Malborn mógłby spisać runy na tej zaczarowanej obręczy. Może po nich ustalimy gdzie szukać tego miejsca?
Potem spojrzała na Thyriego.
- Czy dobrze rozumuję, że każdy rzemieślnik zostawia podpis na swoim dziele? Może taki podpis byłby też na obręczy?
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 26-11-2016, 18:11   #117
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Thyri milczał. Było to jednak milczenie inne niż dotąd, gdy siadał z boczku i pykając z fajki, przyglądał się towarzyszom z lekkim, a czasami pobłażliwym uśmiechem, jakim obdarza się beztroskie dzieci.
Teraz milczenie krasnoluda było ciężkie nie do zniesienia, a w jego oczach co i rusz pojawiała się podejrzliwość.

Malborn tak szybko pognał ich z tamtego miejsca u kresu wrzosowisk, jakby smokiem był, na skarbie siedzącym. Uczony coś wiedział, wyczytał coś może w księgach w domu Elronda, a gdy stanął w opisanej okolicy, poznał ją. I nie chciał, żeby inni to zobaczyli... może chciał zakopane z dawien dawna skarby zachować tylko dla siebie, wrócić tam sam, nie dzielić się z nikim.

Nawet wesoła i zdawałoby się bezposrednia hobbitka – za Strażnika zapewne namową – zaczęła mieć przed nim sekrety. Niby zagadywała, niby opowiadała różności... ale mapy wykradzionej Mormogowi Thyriemu nie dała do ręki. A krasnolud na pewno więcej by z niej wyczytał niż Strażnik.

To by było na tyle, jeśli chodzi o przyjaźnie między rasami. Te kończą się zawsze, gdy pojawia się coś cennego do podziału. Dlatego też na wyprawy lepiej chodzić ze swoimi, z rodziną... zawsze tak było i Thyri nie mógł pojąć, dlaczego o tym zapomniał. Jeśli coś go dziwiło, to jeno to, że najporządniej z tej kompanii zachowywała się elfka, no kto by się spodziewał.

Na takich myślach ponurych i mrocznych rozważaniach zastała go Feredrun. Skwitował jej pojawienie skinięciem głową, a radosne wynurzenia Hilly komentarzem:
- Nawet jeśli na obręczy znaków nie ma żadnych, rad bym pierw poczytać o magii, jaką w metal zaklęto, nim pognamy szukać wedle twych wskazówek. A księgi stosowne spodziewam się znaleźć w bibliotece Elronda.

I nie tylko to Thyri zamierzał tam sobie poczytać. Także o krańcu wrzosowisk, o których Malborn gadać mu nie chciał. Mapę Mormoga też sobie obejrzy, prędzej lub później. Był krasnoludem, a krasnoludy są cierpliwe jak kamienie.
 
Asenat jest offline  
Stary 30-11-2016, 13:19   #118
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację

Cień powoli zalegał w sercach podróżników, choć w innym stopniu u każdego. Lorelei czuła ogarniający ją niepokój, który towarzyszył jej przez całą drogę szaleńczej ucieczki z Wrzosowisk pełnych trolli, na czele z Mormogiem. Uczucie to nie opuściło jej nawet wtedy, gdy znaleźli się w bezpiecznej odległości od ewentualnego pościgu przez sługi Cienia.

Czuła się paskudnie. Nie tylko przez ów niepokój, który nie odstępował jej ani na krok, ale także przez duże zmęczenie i ogólny brak sił po ciężkiej walce z dwugłowym trollem.
Starała się tego nie okazywać zbytnio, by nie zniechęcić towarzyszy do dalszej podróży, ale ciężko było jej czasami dotrzymać tempa poganiającej ich Hildegardzie. Wszak elfka wciąż odczuwała konsekwencje walki z Ettinem, a brak dłuższych postojów na nabranie energii nie polepszał tego stanu.

Ciężko było w niej zauważyć tą Lorelei, do której mogli przywyknąć, ale starała się utrzymywać chociaż pozory i nie dawać po sobie poznać w jakim marnym była nastroju.
Wdzięczna była bardzo krasnoludowi Thyriemu za to, że mimo kiepskiego humoru, zaproponował poniesienie jej plecaka. Przystała na tę propozycję, bo wcale nie było jej lekko, zważając na jej nienajlepszy stan.


W końcu przystanęli na dłużej, po dwóch dniach szybkiego marszu przerywanego biegiem.
Niepokojąca i złowroga aura zdawała się jakby trochę odpuścić, co także odczuła Lorelei, której nieco lżej zrobiło się zarówno na duchu, jak i na ciele. Wizja odpoczynku i nabrania sił na kolejne dni marszu nieco poprawiły jej nastrój, co dało się reszcie odczuć przy ognisku, w czasie skromnej kolacji, kiedy to Lorelei pierwszy raz od bardzo dawna uraczyła ich ponownie swoim melodyjnym śpiewem.

Jej ton był spokojny, jakby chciała ukoić zszargane nerwy Bractwa, ale jednocześnie głęboki, docierający w ciemne zakamarki ich zmęczonych serc, pełnych obaw i niepewności.

Wtem, ledwo co przyjemna melodia elfickiego głosu zamilkła, otoczyła ich wszystkich czerniejąca ciemność, jakby chcąc zamknąć ich w cienistej klatce.
Feredrun wróciła, co Lorelei przyjęła z mieszaniną uczuć. Obiecała pomóc tej istocie i zrobiła to zupełnie szczerze i z tejże obietnicy zamierzała się wywiązać, jednak nie zmieniało to faktu, że pani Feredrun była nadal przesiąknięta Cieniem - z własnej woli czy bez niej.

Elfka powściągliwie skinęła jej głową na powitanie i dała wypowiedzieć się pozostałym, którzy bardziej kwapili się do rozmów, a i najwidoczniej mieli coś mądrego do powiedzenia.
W duchu Lorelei zgadzała się z jednym w stu procentach - pomocy należało szukać w domu Lorda Elronda. Bezpośrednio u niego czy w jego obszernej bibliotece pełnej przeróżnych tekstów - to już inna sprawa.

- Nie ma nam potrzeby zgłębiać czarnej mowy. Czy tajemnica kryje się w runach, to się przekonamy, bo znam tych, którzy tę mowę rozumieją. Zło jednak zaklęte w tym przeklętym artefakcie, co w niewolę istotę obraca cudzą wolą, to okrutna niegodziwość nad niegodziwościami, to nauka Morgotha. Nawet nekromanci z pocztu Saurona, sługi najwierniejszego Melkora, jak sądzę, nie zdejmą czaru Czarnego Pana bez jego woli lub klucza. W Rivendell szukać pomocy winniśmy, rady Lorda Elronda. I to obiecałem pani Feredrun - powiedział Malborn, który jakby z zamyślenia się wyrwał i postanowił włączyć się w dyskusję hobbitki i krasnoluda.

Gdy Thyri się odezwał, mina Hildegardy wyraźnie pojaśniała od uśmiechu. Z każdym jednak kolejnym słowem, jakie padało najpierw z ust krasnoluda, a potem strażnika, ta sama mina rzedła jej coraz bardziej i bardziej, by w końcu niemożebnym już było dla Hilly nie wywrócić ze zniecierpliwieniem oczami.

- Ale z was gapy, panowie. Pewnie, że będziemy pomocy szukać w domu Elronda - Hilly niechętnie powołała się na autorytet elfiego lorda.

Panna Oldbuck jakoś nie czuła, że Feredrun będzie skora do szukania u niego pomocy. A i intuicja kogoś, kto często wpada na nierozsądne pomysły, podpowiadała jej, że Elrond jeszcze mniej będzie chciał pomóc pani Feredrun

- Choć lepiej nie u niego samego osobiście. Ale skoro widzimy się już z Panią Feredrun tutaj, to moglibyśmy przed tymi książkowymi poszukiwaniami lepiej przyjrzeć się obręczy i wyciągnąć z niej tak wiele jak się da, prawda?
Co rzekłszy, hobbitka sięgnęła po mormogową mapę i na jej odwrocie zaczęła szkicować kawałkiem zwęglonego patyka obręcz, oraz wszystkie runy, znaki i szczegóły jakie tylko wychwyciło jej oko.

- Zgadzam się w jednym. Szukać pomocy powinniśmy w Imladris. Prosić o pomoc nie jest żadnym wstydem, a rzekłabym, że bardzo rozsądnym jest wiedzieć, kiedy o taką pomoc poprosić - oznajmiła Lorelei spokojnym tonem, przyglądając się wyczynom panny Oldbuck.

- Powracając jednak do twych słów, drogi Malbornie. - Tu spojrzała na strażnika swoim łagodnym, acz przenikliwym wzrokiem. - Ów klucz, o którym wspomniałeś, a który byłby zdolny ściągnąć zaklętą obręcz. Jeśli takowy istnieje, wystarczy, że go odnajdziemy.

Potem Lorelei zwróciła swoje spojrzenie na Thyriego i uśmiechnęła się.
- Wniosek jest jeden. Udajmy się do domu Pana Elronda, nie tylko zasięgnąć jego rady, ale także przejrzeć wszelkie zapiski, które mogą nam w jakiś sposób pomóc i naprowadzić na odpowiedni trop.

Po tych słowach elfka spojrzała prosto w oczy Feredrun i skinęła do niej ponownie głową. Jej spojrzenie było pełne szacunku, nie chciała bowiem urazić enigmatycznej istoty, a jednocześnie spojrzenie elfich oczu było bardzo pewne siebie, jakby Lorelei chciała dać znać, że wszystko jest pod kontrolą i by Feredrun zaufała podejmowanym przez Bractwo decyzjom.

 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 30-11-2016 o 16:43.
Pan Elf jest offline  
Stary 06-12-2016, 05:58   #119
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Ścieżka wzdłuż rzeki, na rozstajach przesmyków podnóża Gór Mglistych, którą prowadził Bractwo Malborn, zdawała się być na przemian znajomą dla Hilli i Thyriego, wszak podążali już nią wcześniej do Ostatniego Przyjaznego Domu, a zaraz obcą i jednaką tym wszystkim innym, które obrać mogli w górskiej dolinie.

Lorelei dostrzegła na moment elfa, który przyglądał się im spomiędzy drzew, a zwłaszcza jej. Podejrzewała, że dał się zauważyć. Wszak musiałby być bardzo młodym i nieudolnym, aby było inaczej, a na takiego raczej nie wyglądał mimo nieprzemijającej urody i młodości Noldora. Wiedziała, że byli obserwowani przez wiele czujnych par oczu. Wrażenie, które doskonale znała z Mrocznej Puszczy.

Dotarli do Rivendell po zachodzie słońca. Podczas ich nieobecności Imladris nie straciło nic na urzekającej naturze i wkomponowanej w nią architekturze, zaklęte i pielęgnowane magią elfów. Robiło wrażenie, choć zdawało się, że najmniejsze na mrukliwym i posępnym w drodze powrotnej, krasnoludzie.
Lindir już na nich czekał na schodach oświetlonych ciepłym blaskiem lamp. Na strudzonych wędrowców czekała też przygotowana kąpiel, pokoje z wygodnymi łożami, czystą pościelą oraz późna jak na porę nocy, wspólna kolacja z przeważającą ilością potraw warzywno-owocowych okraszonych delikatnym winem, muzyką i śpiewem, gdyby bractwo życzyło sobie na posilić się przed udaniem na spoczynek.

Na dzień jutrzejszy zostało zaplanowane śniadanie w Domu Elronda z gospodarzem, na które bractwo zostało zaproszone.





 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 27-12-2016, 19:38   #120
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację



- Idźcie, ja posiedzę i podumam tutaj.
I jak powiedział, tak zrobił, mało kto potrafiłby powstrzymać krasnoluda przed zrobieniem tego, co sobie zaplanował. Thyri zaś postanowił usiąść przy niecce fontanny, tuż za oplecioną bluszczami bramą prowadzącą do Domu Elronda. Zasiadł tam ciężko, ściągnął szyszak, z kaptura pył drogi się osypał. Mistrz budowniczy westchnął ciężko, a potem jeszcze raz. Woda szemrała kojąco, a jemu jakby kto głaz przeogromny z karku zdjął. Nie mógł sobie przypomnieć, dlaczego obwiniał Hilly, jaką ścieżką biegły jego myśli, gdy obwiniał tę najszczerszą istotę pod słońcem o ciemne dążenia. Zanurzył krzepką dłoń w niecce fontanny i przetarł czoło. Zawsze się miał za mądrego i przenikliwego, ale odpowiedzi kryły się w ciemności. Fontanna dalej szemrała, a marmur na obramowaniu misy lśnił światłem odbitym od księżyca.
Kiedy do księżyca na nocnym niebie dołączyły gwiazdy, a Thyri nie pojawił się na kolacji, jeden z milczących i uśmiechniętych troskliwie elfów wyniósł krasnoludowi na zewnątrz koc. I talerz z ciastkami.

***

Podczas rozmowy z Elrondem i składania mu raportu z wyprawy stał z tyłu za towarzyszami. Małomówny nawet bardziej niż zazwyczaj, dopowiadał tylko swoje obserwacje do spostrzeżeń przyjaciół. Resztę dnia i parę następnych spędził w bibliotece, aż w końcu zwyczajnie zniknął bez słowa. Elfi gospodarze rzekli tylko tyle, że poprosił o przewodnika i udał się w głąb doliny.

Powrócił stamtąd z bryłą marmuru owiniętą w pled troskliwie jak dziecko, od elfiego kamieniarza pożyczył narzędzia, ale jeśli ktoś by myślał, że zyskał na towarzyskości, byłby w błędzie. Czas odtąd spędzał to koło fontanny, to w biblitece, to w warsztacie, gdzie pracowicie obrabiał przywieziony kamienny blok. Z bryły, którą postanowił dosztukować ukruszony brzeg niecki, pomału wyłaniał się kształt. Liść o niespotykanym kształcie, o rysunku nerwów wykorzystujących naturalne żyłkowanie kamienia. Wyglądał delikatnie i żywo, jakby opadł na kamień z drzewa... tyle że takie drzewa tu nie rosły. Rosły w ojczyźnie łowczyni.
- Ha – krasnolud przyjrzał się uważnie Lorelei, której pierwszej pokazał swoje małe dzieło. - Poznajesz?
Buchnął kłębami dymu z ust.
- To jedyne, com zobaczył z krytego królestwa Thranduila. Ten dumny elf, którego wasz król przysłał, by mówił z nami przez próg, rzekł że wejdziemy, jeśli zasłonimy oczy. To się odwróciliśmy i wróciliśmy pod Górę. Ale liść zobaczyłem... Spadł na niego z waszych ukrytych drzew, wplątał się we włosy.
Krasnolud pogładził dokładną kopię.
- Taki żart – szepnął i zmrużył oczy. A potem zaśmiał się głosem szemrzącym jak woda.

***

Pudełko drewniane ktoś podrzucił, zgubił, albo zostawił w bibliotece na pulpicie, przy którym Hilly poszukiwała rozwiązań nurtujących bractwo tajemnic. Było nieduże, ot takie, żeby się tam fajeczka zmieściła, zapas tytoniu i wycior. I coś było w środku, bo dźwięczało metalicznie o ścianki, gdy się pudełkiem potrząsnęło... tyle że nie można się tam było dostać. Wieczko nie dawało się podważyć, na żadnej ze ścianek nie było dziurki na kluczyk. Było za to kilka obracających się, umieszczonych obok siebie misternych, metalowych tarcz, na których brzegach wypisano elfie runy.





 
Asenat jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172