Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2016, 15:14   #143
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Dzień IV - Rozmowy, rozmowy...




Słońce, gorący piasek, szum fal, przyjemna bliskość Wendy… ksiądz wracał z niebieskowłosą do chaty trochę wbrew sobie, jednak po rozmowie z dziewczyną trzeba było porozmawiać z Moniką, z Karen, Terrym. Sprawa była poważna. Mieli jeszcze masę czasu na wylegiwanie się. Pisarka i były żołnierz wspólnie zajęci byli przygotowaniem dla wszystkich posiłku. Ksiądz wstrzymał się widząc ich przy ognisku i spojrzał na Wendy, która po prostu wzruszyła ramionami.
- Pójdę na chwilę nad słodką wodę. I przy okazji zmienię koszulkę… - ciężkim wzrokiem spojrzała na chatę, do której musiała wejść by zdobyć nową rzecz.


Moniki nie było widać, mogła pójść za potrzebą, mogła myć się przy wodospadzie, lecz Alex zdecydował się najpierw sprawdzić czy nie ma jej w środku. Siedziała przy nieprzytomnej Dominice zmieniając jej akurat kompres. Podszedł do niej powoli i delikatnie położył dłoń na ramieniu.
“Moniko…” rzucił do niej myślą.
Dziewczyna spojrzała na niego nieco zaskoczona, jakby wyrwał ją z zamyślenia i nie zauważyła wcześniej, że wszedł. Zresztą to też potwierdziły jej nagle załączające się myśli, które połączyły się z myślami księdza.
“Jak Wendy?” zapytała z niepokojem, a rzeczona w tym momencie przemknęła niczym błyskawica, do składziku i ze składziku z powrotem na zewnątrz.
“Lepiej. To silna dziewczyna” odparł i pokazał jej jak nawet uśmiechała się już, żartowała… pokazał jej jej spokój gdy leżała na piasku. Monika skinęła na to głową. Ucieszyło ją to, chociaż jakiś wewnętrzny niepokój pozostał. Przeniosła wzrok na Dominikę. Nic się nie poprawiało, ani nie pogarszało. Sama nie wiedziała czy cieszyć się z niepogarszania, czy… wręcz przeciwnie, martwić gdyż nie było poprawy.


Ksiądz skupiał się na jej myślach bo nie bardzo wiedział jak zacząć.
Chwilowo uciekł więc od tematu pokazując w myślach obraz jaki zobaczył z chaty nim odszedł z Wendy. Monika i Karen wpatrzone w siebie, lekko zaskoczona pisarka. Jakby… rozmawiały? Nie był pewny. Przeczuwał, ale pewności nie miał. Ubarwił to pytaniem.
Polka z jednej strony żałowała. Ich wspólna tajemnica, to coś co było tylko ich wyszło na światło dzienne. Z drugiej strony, Karen nie zareagowała negatywnie na tę wiadomość. Terry, też nie zareagował negatywnie. Wendy, była tym trochę przestraszona… przez myśli Moniki w wielkim chaosie przeleciały jakieś twarze, nieciekawe wydarzenia i nieciekawe emocje… pierwsze co myślała o tym, czego nie chciałaby pomyśleć, przy Monice. Najpierw do księdza dotarło to wszystko, a później potwierdzenie. Monika przyznała się Karen, po tym jak Alex jej zasugerował, by to zrobiła. Karen zaś powiedziała o tym Terry’emu. Monika próbowała czegoś nowego z Karen i Terrym, chciała bardzo powiedzieć o tym Alexowi, ale najpierw czekała, co powie na tę pierwszą wiadomość.
W myślach ksiądz miał trochę bałaganu. Czuł radość tak jak wtedy gdy odchodzili od strefy i przeszło mu na myśl, że nawiązała kontakt z Terrym. Radość, że będzie mogła komunikować się ze wszystkimi. Kontakt z każdym zamiast ciszy. Radość z jej możliwości i jej radości. Również smutek i żal, ale nie z utraty sekretu, a z tego, że ta więź nie jest czymś niepowtarzalnym między nimi. Gallano… on był aalaes, a skrzydlaci mogli mieć przecież takie zdolności. Teraz okazywało się, że więź mogła nawiązać tak samo z nim jak Axelem.
Ucieszył się też, że Karen i Terry przyjęli to dobrze.
“Wendy przywyknie” pomyślał bardziej precyzując przekaz. W tyle głowy zakolebała mu się rozmowa z niebieskowłosą podczas wyprawy do ciał. Jej reakcje, to co pomyślał i w co chyba trafił. Zabarwiło się to troską o żywiołową dziewczynę tak mocno kopnięta w tyłek przez los i tak uparcie chcącą przez to radzić sobie samemu.
Monika miała nadzieję, że tak będzie - Wendy przywyknie, inni też. To o czym pomyślał ksiądz, wcale jej nie zdziwiło. Musiała wyczytać coś z niebieskiej głowy, co jednak chciała zachować dla siebie. Wróciła myślami do tego, że nie jest to niepowtarzalna więź tylko z księdzem. Ona też tak myślała… i trochę ją to gryzło. Czasami jednak słyszała już od jakiegoś czasu “głośniejsze” myśli niektórych osób. No i kontakt jaki nawiązała z delfinami… ale mimo to, Alex był pierwszy i z nim najłatwiej jej to wychodziło. Czy jednak był to czas na zastanawianie się nad tym? Może tak, może nie… Monika chciałaby zrobić cokolwiek by pomóc Dominice. Przez chwile Alexandrowi przebiegło przez myśl, że Monika może pomóc i ksiądz chyba wie jak. Było to stłumione faktem iż nie wie jak to powiedzieć.
No i Terry…
“Axel i Terry spotkali aalaes’vo...” pomyślała, ale jej myśl urwała się pod wpływem myśli księdza… ona może pomóc. Przypomniała sobie o tym, co myślała Karen… propozycja, by Alex… aalaes’fa… dziecko… W głowie księdza wybuchło zaskoczenie i strach, że mogła o tym pomyśleć. Dziwne ukłucie na myśl o niej i Gallano w białej pościeli, daniu sobie zrobić dziecka. Upór i zdecydowanie by zrobić co się da, aby jej na to nie narazić. Monice zakotłowało się w głowie. Karen bowiem nie myślała o niej a o nim… o tym by on zamiast niej… ale miała wątpliwości czy mu o tym powiedzieć… po czym uświadomiła sobie, że właśnie o tym pomyślała i zrobiło jej się okropnie głupio. Wręcz miała ochotę zapaść się pod ziemię…


Westchnął i objął ją. Karen… Ty mała skarżypyto…
Poczuł irytację, że ich rozmowę pisarka od razu przekazała Polce.
Nie przekazała… myślała… Monice wcale nie zrobiło się lepiej. Karen bowiem zrobiła to nieświadomie.
“Nie o to mi chodzi. Coś innego” pomyślał szybko starając się nie myśleć o tym, że na poważnie rozważał to, o czym gadał z Karen. “Powiem zaraz. Ty powiedz o a’vo.”
Ale Monika nie zaczęła tak od razu, gdyż jej myśli skupiły się na tym, że coraz częściej nawet przypadkiem wyczytuje sekrety z głowy innych, a czasami nieświadomie zaczyna przekazywać je do innych głów… dopiero co “połączyła się” z innymi, a już zaczęłą obawiać się tego. To było faktycznie problemem według Szkota. Komunikacja, dar. Czytanie w głowie, przekleństwo. Wspomniał poranek, gdy była radosna czując jego bliskość, a zaraz zabrała rękę i nie chciała zostać w łóżku.
“Nic to nauczysz się.” Pocieszył ją i uśmiechnął się dając lekki uścisk.
Uścisk księdza był pokrzepiający, Monika nie chciała wcale z niego rezygnować. Skupiła się na Terrym i a’vo. Dokładnie przekazując Alexowi myśli mężczyzny, w których opowiadał o spotkaniu z czarnowłosą dziwną istotą.


Odkryły ich… Fakt ten nie był dla Alexandra budujący, ale należało się liczyć z tym wcześniej czy później. Syrena z grupy nieprzyjaznych a’qa chcąca go utopić, wężowata a’vo kusząca Axela i Terry’ego. Ksiądz humorystycznie pomyślał o tym, że Dafne groziła wyjawieniem ich obecności innym aalaes, gdyby zaczęli się z Lacroixem bić.
Cóż, można było mu zatem teraz spokojnie skuć gębę jakby przyszło co do czego.
Monika uprzejmie przypomniała mu, że groziła też czymś innym…chociaż nieco rozbawiona jego myślą. Nie powinna być tym przecież rozbawiona, a jednak.
“Wieeeem” pomyślał z sugestią, że to było silniejsze od niego.
“Nie wiem, dlaczego go tak nie lubisz” przemknęło jej przez myśl.
“Naprawde chcesz wiedzieć?” było to stwierdzenie dość niechętne.
Monika uniosła w odpowiedzi brwi. W sumie, nie pytałaby gdyby nie chciała wiedzieć. Ciekawiło ją to, ale też… nie chciała Alexa zmuszać do jakichkolwiek wyznań… no może, do jakiś tam mogłaby chcieć go zmusić… ale w rozsądnej ilości.


Pokazał jej obrazami, wspomnieniami, emocjami.

Własne dzieciństwo, które już widziała. Potrzebę walczenia o wszystko.
Walczenia dosłownie i w przenośni o każdy aspekt gdy było się na dnie.
Innych, tych którzy byli w czepku urodzeni, co przychodziło im samoistnie.
Tych co dostawali wszystko na tacy.
Szczęściarzy losu zadufanych i obnoszących się swoim szczęściem.
Czymś na co nie zapracowali.
Axel.
Wymuskany paniczyk z nienagannymi manierami.
Zadufany, pewny siebie
Żyjący tu jak na wakacjach.
Dbający tylko o siebie, broniący Dafne przed słusznymi zarzutami.
Bo zależało mu tylko na nich dwoje, na nikim innym, nic się nie liczyło.
Mokasyny z trupa, bo trzeba mieć styl, gdy dziewczyny musiały chodzić boso.
Dafne…
Wspomnienie jak go zauroczyła, coś co już minęło, ale i bezsilna złość jeszcze 2 dni temu.
Chłopiec szczęścia, które spada mu na głowę, a inni mogą się obejść.
Jak zwykle muszą walczyć, a nawet nie ma już o co.
Jego pójście po wodę i zamiast tego skupienie się na nagich zabawach z nowo poznaną urodziwą rudą.
Brak nawet minimalnego poczucia winy, gdy wyszło to na jaw, jak wrócili nago.
“Warty w nocy” - “Nie idę pieprzyć się z Dafne”
“Praca jutro” - “Nie idę na spacer z Dafne”
Wpieprzanie się w każdą rozmowę księdza z syreną…


Było i więcej myśli, w głębi, ale ksiądz zamiótł to wszystko.
“To dla Ciebie ważne? Czemu?” spytał.
Monika pytała tylko z ciekawości, ale nie chciała wiedzieć już nic więcej. To co wyczytała z myśli Alexa wystarczyło jej całkowicie. I nie podobało jej się…
Nie lubił go ze zwykłej, prostej, głupiej zazdrości, podczas gdy sam nie potrafił po prostu chwytać szczęścia… nie chciała by znał jej negatywne myśli odnośnie tego, co jej przekazał. Szybko w głowie szukała zmiany tematu.
“Pokażesz mi wspomnienia z tą złą a’qa?” zapytała więc.
“To nie zazdrość. To bezsilność. Pokażę, ale… może być później? Jest coś… musimy o czymś pomówić Monika.”
Poprowadził ją ku ‘ich’ łóżku i posadził. Chwycił za dłonie.
Patrzyła na niego z niepokojem. Nie wiedziała bowiem czego się spodziewać, a gdy tak zaczynał miała złe przeczucia. Skupił się na nich zastanawiając się jak zacząć to co chciał przekazać.
“Po prostu powiedz” poprosiła Monika.
“Chciałbym zabrać Cię na noc na skały, we dwójkę… “ w głowie Moniki przez moment zakotłowało się… na noc… we dwójkę… z daleka od innych… przerażenie myślą, co takiego planował ksiądz. Ale on kontynował?: “Powiedz mi pokaż… wycinki koszmarów jakie miewasz w nocy. Wszystkich.”
“Dlaczego?” zapytała nie rozumiejąc.
“Bo chyba wiem skąd się biorą… Chcę mieć pewność”
“Wyjaśnisz” Monika niecierpliwiła się tajemnicą, która zawisła w powietrzu.
On też się niecierpliwił, przecież widział większość tych snów. W końcu jednak zaczął jej tłumaczyć. Tonięcie - koszmar Moniki, ucieczka przez las - koszmar Dominiki, zapewne i przebłyski innych snów, wstrzymująca w biegu Wendy. Czuła to przez sen, koszmary innych kumulowała w sobie przez sen nie kontrolując swej mocy zbierając mary innych. Wendy śniąca koszmar Dominiki i Moniki, tak samo jak ksiądz. Zbierane koszmary wszystkich oddawane wszystkim. Pakietem…
Spojrzał wymownie na Dominikę leżącą na drugim łożu, słabą, walczącą z czymś co ją tak urządziło.


Dziewczyna długo zastanawiała się nad jego słowami. Czy zabierała czyjeś koszmary? Dlaczego miałaby przekazywać je jemu i Wendy… jemu, okej. Ale Wendy?
Cała reszta… zabieranie koszmarów innych… tak samo jak słyszała kiedy ktoś “głośno” o czymś myślał… jeśli czyjaś myśl była tak mocna i tak ważna dla tego kogoś. Może miał rację?
“Może i tak jest, że zabieram koszmary innych. Może pokazuje je tobie, bo połączyliśmy myśli… i nawet nie umieliśmy ich rozłączyć. Ale dlaczego Wendy?” zadała nurtujące ją pytanie.
“Nie wiem, choć…”
Zamyślił się. Przez chwilę teoretyzował nad niebieskowłosą. Z wierzchu dzika i nieokrzesana, prawie twarda. Skrzywdzona, może maskująca w ten sposób empatię, wielką wrażliwość. Patrząca jak Alex na świat przez pryzmat doświadczeń czujniej, wypatrując zagrożeń? Może przez to bardziej otwarta na taką więź myśli? Motał się. Nie wiedział.
“Nie jest tu ważna Wendy…” skupił się znów na Monice i ścisnął jej dłonie. “Dominika, jest słaba. Nie pytaliśmy jej czy ma więcej koszmarów niż swój. Czy odbiera je jak ja i Wendy w nocy. W tym stanie? To mogło by ją… mogło by być źle”
“Spróbujmy chociaż… “ Monika urwała. Miała kilka wątpliwości. Po pierwsze, noc z daleka od obozu i innych. Po drugie, noc sam na sam z Alexandrem. Po trzecie, Alexander bojący się ciemności… narażanie go na ten strach. Po czwarte, przeczucie, że to nie tak… było w tej teorii coś… ale może warto było spróbować.
Monika zaczęła od spełnienia prośby Alexa. Skupiła się na wspomnieniu tego co pamiętała, że jej się śniło.
Pamiętała, że w swoim śnie wypadała z łodzi ratunkowej i zaczynała tonąć. Było jej zimno i brakowało jej powietrza. Próbowała wypłynąć, ale za każdym razem gdy to robiła… fale były zbyt duże. Tonęła więc. Nie miała siły by znów płynąć ku powierzchni. Czuła strach. Przed tonięciem, przed tym co nastąpi zaraz, przed śmiercią… i wtedy pojawiała się burza rudych loków.
Ten sen… Monika była pewna, że to wspomnienie. Po prostu nawiedzało ją. Ale wczoraj w nocy… wczoraj nie pamiętała, czy śnił jej się czy nie. Na pewno przedwczoraj. Na pewno wtedy, gdy byli w strefie.
Wczoraj śniła jej się siostra… ale to był miły sen a on pytał o koszmary. Czy śniło jej się coś jeszcze? Próbowała sobie przypomnieć marszcząc czoło
Tak… chyba tak… Dominika uciekająca przez las. Ale nie pamiętała tego snu dobrze. Był bardzo podobny do tego co wydarzyło się naprawdę. Pamiętała jednak to co wyczytała z głowy Wendy… jej sen był identyczny z tym co wydarzyło się naprawdę.
Zastanowił się, to wszystko faktycznie było popieprzone.
“Jeżeli pójdziemy tam na noc… przynajmniej będziemy mieli więcej informacji jak to działa... “ urwał i spojrzał na nią. “Czemu sam na sam ze mną to źle? Przecież” W myślach miał smutek, że mogła pomyśleć o nim… “Przecież nic Ci nie zrobię”.
Przez myśli Moniki przeleciało bardzo krótkie niczym błyskawica… Alex zauroczony Dafne, Alex uprawiający seks z Wendy, Alex twierdzący, że się w niej zakochał…
odgoniła to niechętna by pokazać mu te myśli. Musi to poćwiczyć…
“Na skałach nie będzie światła…” próbowała się wymigać tą myślą. Lubiła przecież zostawać z nim sam na sam. Mimo wszystko...
“Postaram się dać radę, nie opuszczę Cię. Z Tobą dam” odpowiedział.
“Dobrze, spróbujmy…” to było egoistyczne, ale jeśli miała z kimś oddalić się od obozu na taką próbę, mimo wszystko wolała z Alexem… chociaż, rozsądniej było zaproponować kogoś innego. Tak, tak byłoby rozsądniej.
“Postanowione?”
Kiwnął głową i uśmiechnął się. Chciał ją pocałować, ale szybko zanurkował ku innym myslom aby humorem zakryć to co przez chwile przebłysnęło. Kot w bokserkach śpiący przy Monice na skałach.
Uścisnęła go tylko mocniej, w odpowiedzi na jego myśli… i chęci. I została tak. Chcąc by ta chwila jeszcze trwała. Samoistnie do jej głowy wpadły ciepłe uczucia Karen i Terry’ego, jednego do drugiego… były piękne. A jedno i drugie było ich pewne. Jedno i drugie bało się ich.
W kwestii pewności uczuć… ksiądz wolał nie rozwijać tego tematu w głowie. Nawet gdy szło o pisarkę i ex-żołnierza.
“Chciałbym porozmawiać z Terrym, idziemy?” spytał dotykając twarzą jej włosów i napawając się ich zapachem.
“Chodźmy” pomyślała z lekką zwłoką.





Alex wrócił wraz z Wendy z modlitw, pomyślał Terry. Zaiste dobry chłop. Po czym od razu poszedł do Dominici. Zresztą wszyscy, widać było, bardzo przejmowali się jej zdrowiem. Mogli różne charaktery mieć, być mniejszymi, czy większymi miksami przyzwoitości oraz jej kompletnego braku, ale każdy z nich, widać to było doskonale, posiadał człowiecze serce. Kochali, współczuli, chcieli pomóc, jakaż wielka grupa ludzi nie posiadała tych prostych cech. Oni wcześniej z Karen odwiedzili Dominicę. Cóż, trzeba było liczyć, że jej organizm pokona truciznę, czy też paskudne magiczne świństwo. Po czym wyszli przygotowując przy ognisku dla całej grupy jedzenie. Uśmiechali się. Wspólna praca z kochaną osobą jest przecież wspaniała.
- Alex, Wendy, wy chyba jeszcze nie wiecie o tych wróżkach ziemi - powiedział Alexandrowi Terry, kiedy jego kompan wyszedł z chaty. Przewracał właśnie potrawę na liściu zrobioną wcześniej przez pracowitą Ilham, ale przecież to nie przeszkadzało przy rozmowie.
Wendy, która wcześniej zniknęła z pola widzenia krótko tłumacząc, że idzie na moment do słodkiej wody, teraz siedziała szkicując coś na wyrwanej wcześniej z księgi kartce. Miała na sobie inną czarną bluzkę. Nie jej, a jedną z tych, które znaleźli w walizkach. Uniosła na Terry’ego zaciekawiony wzrok.
- Monika mi już “powiedziała o a’vo”, wężycy - odparł Alexander siadając z Moniką przy ogniu. Moniki myśli, docierające od czasu do czasu do niego teraz całkowicie umilkły. Nie to, że dziewczyna przestała myśleć… po prostu z jej strony zapadła cisza. Alex popatrzył głodnym wzrokiem na żarcie. - Dziś z Moniką idziemy spać poza chatką. Ja śnię koszmary Dominiki, Wendy też, Wendy śni koszmary Moniki, ja też. Monika może nie panować nad tym co… wiecie. To może być tego efekt. Jak Dominika też to odczuwa (a nie pytaliśmy jej), to dziś mogłaby oberwać taką kumulacją… - Machnął ręką. - A nawet jak się myle, to będziemy wiedzieć rano trochę więcej o tych snach koszmarach. Kto co śnił w innej sytuacji, gdy my tam nad wodą będziemy sami.
- Rany julek - zmartwił się Terry. Monika Alexandrowi wspomniała, znaczy, musiała mu wspomnieć o telepatii, może zresztą wiedział wcześniej? Eeeeeeeee, tam, nawet jeśli tak, to co z tego. Dobrze, że dziewczyna może się jakoś komunikować. Ale te sny … - Niespecjalnie wiem coś o snach - przyznał. - O co właściwie tutaj chodzi, Alexandrze?
- W nocy. Śnimy. Nie swoje sny. Gdy obok jest Monika - ksiądz starał się tłumaczyć jak najprościej. - Monika, która ma jakąś moc telepatii. Jeżeli jest tak jak myślę, to Dominika jest za słaba by w nocy oberwać ze wszystkich lufek naszych mózgów. Koszmarami od każdego via Monia. - Ksiądz spojrzał na Karen zastanawiając się co ona o tym sądzi. Jednocześnie zaczął przekazywać Monice obiecaną relację z próby topienia go przez syrenę.
- Faktycznie, jednak wiesz, chyba czasami śnią się także fajne osoby ewentualnie rzeczy - stwierdził Terry wyobrażając sobie, że będzie mu się śniła oczywiście kto? Wiadomo, tadadadam, Karen! - Ale rozumiem, że nie chcesz ryzykować. Tylko zastanawia mnie, czy to wpływ tej wyspy, czy no nie wiem, jakieś zaklęcie wrednej wróżki czy syreny.
Karen dotychczas skupiała się raczej na przygotowaniu jedzenia, lub na Terrym. Ściśle pilnowała, by cały czas mieć go gdzieś w zasięgu swojego wzroku. Przysłuchiwała się teraz ich rozmowie. Zastanawiała się na jakiej zasadzie to może działać. Te sny. Już wcześniej o to pytał. Pisarka zerknęła na Alexandra
- Dobrze byłoby się dowiedzieć rzeczywiście jak to działa, nie sądzę jednak, że to jakiś urok… Może to jakaś dodatkowa zdolność do telepatii Moniki? - Karen pomyślała, że i oto można by było zapytać Dafne, kiedy ta się pojawi. Lista pytań rosła. Rudowłosa przelotnie posłała Terry’emu krótkie spojrzenie. Które wychwycił oczywiście odpowiadając uśmiechem.
- Wiesz Wendy, spotkaliśmy złe wróżki, które wspominano wcześniej … - Terry ponownie opowiedział przygody swoje oraz Axela. - Potem zaś pobiegliśmy do was. Zaś Monika, oczywiście warto byłoby poznać naturę jej telepatycznego talentu. Kto wie, czy kiedyś nie będziemy się cieszyć, że ona posiada wspomnianą umiejętność. Przykładowo. Jeśli ktokolwiek chciałby któremukolwiek spośród nas zamącić myśli, czy Monika mogłaby odeprzeć taki atak, albo czy mogłaby wpłynąć na jakiegoś przeciwnika? Rzecz jasna, to tylko przykłady. Póki co chyba najważniejsza jest ścisła dyscyplina umysłu, bowiem z tego co mówisz Alexandrze, nasza przyjaciółka, choćby nocą śpiąc, przekazuje nasze myśli, chyba że coś pojąłem błędnie.
- Obawiam się, że tak właśnie może być - zgodził się ksiądz. - Właśnie dlatego zanocujemy we dwoje dziś na skałach i… mam do Ciebie prośbę Terry. - Spojrzał na byłego żołnierza. - Wiem, że tu jest sporo pracy, ale potrzebowałbym pomocy. Bez ognia to ja tam zejdę. Potrzeba nam chrustu, oraz materiałów na posłanie, by Monika miała wygodnie. We dwóch by nam szybciej zeszło znoszenie tego. Proszę.
- Nie musisz prosić. Pomocy kompanowi się nie odmawia. Zresztą ogólnie tutaj powinniśmy wiedzieć, że praca dla wspólnego dobra zapewni nam jaki taki byt. Oczywiście wezmę się do roboty i chyba nie tylko ja chętnie pomogę Monice - odpowiedział sierżant, który był zawsze skory do efektywnego oraz potrzebnego wysiłku.
Alex odetchnął. Terry był uczynny, pomocny na ile tylko można, ale tu i tak roboty było w bród. Do tego coś co...jak się wydawało wybuchło tu w dwóch głowach. Mógł logicznie i mając całkowita rację wskazać, że ważniejsze są inne zajęcia niż przygotowywanie miejsca na spoczynek dla Szkota i Polki przez jedynie zwykłe przeczucia.
- Dzięki. - Uśmiechnął się i usiadł obok Moniki. Był przygotowany by pójść na skały i choć wybrać teraz miejsce, aby po południu zacząć znosić tam chrust i liście, zdążyć z tym przed zmrokiem. W dwójkę jednak robota zapowiadała się na o wiele krótszą, a i Terry jako żołnierz miał chyba więcej doświadczenia w kwestii wybierania odpowiedniego miejsca na sen.
Wziął się za liść z jedzeniem.
- We dwóch szybciej pójdzie, to przed wieczorem zdążę jeszcze spróbować złowić kilka ryb na kolację.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline